Pierwszego grudnia ogromna Sala
Jadalna zamieniła się w wielką klasę z pojedynczymi ławeczkami. Na każdym
blacie znalazła się karteczka z numerkiem oraz pergamin i kałamarz z piórem.
Dookoła sali stały krzesła, mnóstwo drewnianych krzeseł, z bardzo wysokimi
oparciami, na których siedziały wyrzeźbione z drewna kruki. Na podwyższeniu ze
stołem nauczycieli nic się nie zmieniło oprócz pojawienia się dużej, zielonej
tablicy. Rose, trochę niespokojna, odwróciła się za siebie i spojrzała na
siedzącego trzy rzędy dalej Clouda. Uśmiechnął się do niej niepewnie i
przeniósł wzrok na Elizabeth, która wylosowała numer trzydziesty, sadowiąc się
kilka ławek przed nim. Rose wyprostowała się i wpatrzyła w swój kałamarz.
Czarny atrament odbijał w sobie światło słońca, wpadające przez okna Sali
Jadalnej. Wspominała dzień, kiedy zostało ogłoszone pierwsze zadanie.
Równo o godzinie dwunastej w południe rozbrzmiał gong, a zaraz po nim, z
nikąd rozszedł się po zamku głos dyrektora. Rose siedziała akurat na ławce na
dziedzińcu, czytając najnowsze wydanie „Proroka Codziennego”, którego otrzymała
rano sowią pocztą. Na usłyszane słowa zareagowała zamknięciem gazety i
skupieniem się na komunikacie.
- Drodzy uczniowie, nadszedł czas na przedstawienie pierwszego zadania
konkursu. Będzie nim trzygodzinny test sprawdzający waszą wiedzę teoretyczną z
zakresu eliksirów, obrony przed czarną magią, zaklęć transmutacyjnych i innych
oraz zielarstwa. Wszelkie dokładniejsze instrukcje poznacie jutro przy
rozpoczęciu konkursu. Prowadzącym pierwsze zadanie jest profesor Tara Poof.
Jednocześnie informujemy, że nastąpiły niewielkie zmiany. W związku z dużą
liczebnością uczestników, postanowiliśmy wraz z Komitetem Organizacyjnym, że
pierwsze zadanie będzie decydujące. Jeśli waszej drużynie nie uda się zdobyć co
najmniej pięćdziesięciu punktów, odpadniecie. Miłego dnia – dodał na koniec.
Rose otworzyła szeroko oczy i niemal natychmiast udała się biblioteki.
Czego mogła się spodziewać? Czy
będzie znała odpowiedzi na zadane pytania? Czy test będzie trudny? Jak poradzą
sobie inny uczniowie? Czy jej drużyna przejdzie do następnego etapu?
Weasley
przełknęła ślinę, kiedy rozbrzmiał gong, a do środka wkroczyła wysoka postać.
Ruda spojrzała ponad ramieniem na wejście do sali. Nauczycielka Tara Poof szła
pewnym i raźnym krokiem, z wysoko uniesioną głową. Miała na sobie czarny
płaszcz, ozdobiony srebrną nicią, która układała się w drobne półksiężyce,
widoczne tylko pod pewnym kątem. Włosy ułożyła w bardzo ciasnego kucyka,
sztywne opadały na jej plecy i kończyły się przed pasem. Czasem można było
odnieść wrażenie, że gumka tak mocno ściągała włosy do tyłu, że w każdej chwili
oczy pani profesor mogły wyskoczyć z orbit. Miała bardzo długi nos, który
zabierał wdzięk jej ładnej twarzy. Odgłos jej kroków odbijał się echem po
cichej sali. Rose zauważyła, że nikt nie ośmielił się powiedzieć nawet słowa.
Profesorka stanęła przed tablicą i odwróciła się do wszystkich przodem. Weasley
spojrzała ukradkiem na siedzącą obok dziewczynę, która zasłoniła dłonią usta,
by nie wybuchnąć śmiechem. To ogromny nos kobiety był obiektem jej cichych
drwin.
- Jestem
Tara Poof – powiedziała nauczycielka, chowając dłonie za sobą i przebiegając
spojrzeniem po twarzach uczestników konkursu. – I mam nadzorować wasze pierwsze
zadanie. – Zrobiła kilka kroków w prawo, powolnych i podobnych do przechadzki
dowódcy wojska. – Przed wami znajduje się pergamin, na którym po rozpoczęciu
konkursu, pojawi się dwadzieścia pięć pytań. Każde warte jest jeden cenny
punkt. Całą drużyną możecie zdobyć ich sto. Musicie odpowiedzieć na jak
najwięcej z nich i zgarnąć możliwie jak najwięcej punktów, minimalnie
pięćdziesiąt, by być branym pod uwagę w następnym etapie konkursu. Macie na to
trzy godziny i ani sekundy dłużej ni mniej. Nie wolno wam oddać kartki przed
upływem czasu inaczej wy i wasza drużyna zostaniecie zdyskwalifikowani.
Podobnie rzecz się ma, jeśli ktoś zostanie przyłapany na ściąganiu. Przedstawiam
wam moich pomocników, którzy wraz ze mną będą mieli oko na wasze poczynania. –
W jej dłoni znikąd pojawiła się ciemna, lekko zakrzywiona różdżka. Machnęła nią
raz w lewo, raz w prawo, a wtedy kruki, siedzące na oparciach krzeseł zaczęły
się kruszyć. Po chwili jednak wszyscy mogli zaobserwować, że kruszyła się tylko
ich zewnętrzna powłoka, uwalniając żywe ptaki, które kracząc przeraźliwie,
wzlatywały ku sufitowi i krążyły nad ich głowami.
- Przed ich
wzrokiem niczego nie da się ukryć, więc nawet nie próbujcie oszukiwać –
powiedziała profesorka, z dziwnym, ironicznym uśmiechem. – Na tablicy zapiszę
czas, w jakim będziecie pracować – dodała. Podeszła do tablicy i różdżką
napisała koślawe liczby. Po chwili narysowała też koło i dwie kreski w środku,
które po użyciu odpowiedniego zaklęcia zaczęły poruszać się niczym wskazówki
zegara. Ustawiły się tak, jakby na godzinie rozpoczęcia i stanęły. Rose
domyśliła się, że to będzie ich zegar. – Jeśli nie ma żadnych pytań – zerknęła
na kieszonkowy zegarek – możecie zaczynać – powiedziała. Machnęła różdżką, a na
pergaminach zaczęły pojawiać się litery, układające się w wyrazy, a później
zdania. Rose chwyciła swój arkusz w dłoń i czytała po kolei wszystko, co się
ukazywało. Pierwsze pytanie było dość proste, ale z każdym następnym poziom
stawał się trudniejszy. Kiedy doszło do pytania dwudziestego czwartego, literki
przestały się pokazywać.
- E, pani
profesor – powiedziała jakaś dziewczyna z pierwszego rzędu, unosząc dłoń do
góry. – Chyba jest jakiś błąd, mówiła pani, że pojawi się dwadzieścia pięć
pytań, tymczasem u mnie jest zaledwie dwadzieścia cztery. – Więc to nie tylko
Weasley miała taki arkusz.
- No tak,
zapomniałam wspomnieć. Dwudzieste piąte pytanie zostanie ogłoszone dziesięć
minut przed końcem pierwszego zadania. – Uśmiechnęła się. – Wracajcie do
pisania.
Perspektywa Rose
Dziwne były te zasady. Dwudzieste piąte
pytanie zostanie ogłoszone dopiero dziesięć minut przed końcem? Kto to w ogóle
wymyślił? Może będzie tak trudne, że dziesięć minut nie wystarczy? Lubię się
dobrze wypowiedzieć na jakiś temat, czasem potrzebuję czasu… a dziesięć minut
to naprawdę nie wiele!
Och i jeszcze te wielkie ptaszyska,
latające pod sufitem! Nie mogę się przez nie skupić! Nie kłapią już dziobami,
ale słyszę trzepot ich skrzydeł. Są przerażające! Takie duże i czarne… Mają
puste oczy… Och! Skup się, Rose!
Pierwsze pytanie: Jakie zaklęcie
wywołuje retrospekcję zaklęć danej różdżki, do których rzucenia posłużyła?
Przecież to proste. Oczywiście,
że Priori Incantatem*.
Uśmiechnęłam się i płynnie napisałam nazwę zaklęcia.
Czarny atrament popłynął po końcówce pióra wsiąkając mocno w papier.
Przeniosłam spojrzenie na pytanie drugie, które brzmiało:
Jeden z najtrudniejszych eliksirów na
świecie, Eliksir Wieloskokowy, pozwala człowiekowi na zamianę w inną osobę,
której fragment ciała znajduje się w tym wywarze. Działa przez godzinę i może
być stosowany tylko przez ludzi. Stosowanie go przez istoty nie w pełni ludzkie
może nie przynieść oczekiwanych skutków. Niebezpieczna może okazać się również
próba zmiany człowieka w zwierzę. Wypisz składniki potrzebne do przygotowania
Eliksiru Wieloskokowego i dokładnie opisz czynności przy jego gotowaniu.**
Mama
opowiadała mi kiedyś, jak przygotowała ten eliksir, by wkraść się do pokoju
Ślizgonów. Chcieli dowiedzieć się czegoś o Komnacie Tajemnic, którą to otworzył
Dziedzic Slytherina. Podejrzewali wtedy Dracona Malfoya…
Dracon Malfoy… czy to nie ojciec Malfoya?
Dyskretnie rozejrzałam się po sali. Blondyn siedział
w rogu, wyprostowany jak struna. Wypisywał coś na swoim pergaminie. Nie
widziałam jego twarzy, bo siedział tyłem do mnie.
*
Perspektywa
Scorpiusa
Mimbulus mimbletonia
to roślina, wyglądem przypominająca kaktus, który zamiast kolców posiada
wypustki. Przyglądając się jej bliżej, można zauważyć nieznaczne pulsowanie. W
obliczu zagrożenia, wypluwa na drapieżcę gęsty i cuchnący odorosok, który
konsystencją przypomina błoto. Jest niezmiernie rzadka, przypuszczalnym miejscem
jej występowania jest Asyria.***
Postawiłem kropkę i jeszcze raz przeczytałem to, co
napisałem. Zajęło mi to zaledwie cztery linijki. Od zawsze miałem ładny
charakter pisma, matka zadbała, bym nie pisał jak smok pazurem****.
Uśmiechnąłem się pod nosem. Pamiętam tę roślinę z gabinetu Longbottoma.
Właściwie gdzieś wyczytałem, że był jedynym udokumentowanym jej hodowcą. Kiedyś
chcieliśmy z Zabinim zrobić mu psikusa i ściąć to paskudztwo. Mieliśmy może
dwanaście lat i nie wiedzieliśmy, że gdy tylko się ją dotknie, eksploduje tym
śmierdzącym odorosokiem. Biedny Zabini, bo to oczywiście on miał ją ściąć,
cuchnął przez następny tydzień i nie pomagały żadne pachnące mydełka, które
przysyłała mu jego matka. Ale miałem z niego ubaw, nikt nie chciał z nim
rozmawiać, a posiłki musiał jadać w samotności. A ta przeklęta roślina nadal
żyje, dopieszczana przez naszego profesora zielarstwa.
Uśmiechnąłem
się, kiedy nagle po sali rozszedł się przeraźliwy skrzek tych obleśnych kruków.
Zerknąłem w lewo, gdzie jeden z nich siedział na ławce jakiegoś chłopaka i
szarpał go za rękaw bluzy. Wyglądało to jednocześnie komicznie i strasznie. Zabawna
była cała ta sytuacja, ale przerażał mnie fakt, że kruk mógłby usiąść sobie na
moim blacie i dziobać mnie tym ogromnym… dziobem.
Nauczycielka
szybko przeszła przez salę i stanęła nad chłopakiem. Kruk się uspokoił,
odlatując, a szatyn patrzył na nią ze strachem w oczach. Cała krew odpłynęła mu
z głowy do stóp, bo pobladł tak bardzo, że nawet biały pergamin wydawał się być
bardziej kolorowy od niego. Zachciało mi się śmiać, kiedy kobieta schyliła się
i przyjrzała jego oczom. Jej nos był tak długi, że musiała uważać, żeby za bardzo
się nie zbliżyć, bo mogłaby nim zrobić dziurę w czole szatyna.
- Mówiłam,
że przed nimi nic się nie ukryje – powiedziała władczym tonem. Uspokoiłem się i
przysłuchiwałem jej dalszym słowom. – Z jakiej szkoły jesteś? – spytała.
-
Brujería***** – wychlipał ze łzami. Westchnąłem, wywracając oczami młynka. Mięczak.
- Dobrze więc… Twoi koledzy mogą ci podziękować,
ponieważ Brujería z Hiszpanii zostaje zdyskwalifikowana. Cała czwórka, proszę,
do wyjścia – zakomenderowała. Przyglądałem się jak czwórka z Hiszpanii wstaje
i, ze spuszczonymi głowami, kieruje się w stronę wyjścia. Trójka, która została
zdyskwalifikowana przez tego kretyna, zaciskała pięści. Coś mi się wydaje, że mu podziękują. Bardzo mocno.
- Wracajcie do swoich zadań – powiedziała, obracając
się na pięcie i kierując w stronę krzesła, na którym dotychczas siedziała.
*
Do końca
pierwszego zadania zostało pół godziny. W tym czasie kruki jeszcze dwa razy
doprowadziły do dyskwalifikacji. Najpierw przyłapały drobną blondynkę z Włoch,
która próbowała wyjąć karteczkę z kieszeni spodni, a następnie grubego chłopca,
który od zerkania w prawo dostał chwilowego zeza. Odpadło już dwanaście osób.
Reszta, nie chcąc zostać wydalonym z konkursu, powstrzymywała się przed
ściąganiem.
Rose szło
całkiem dobrze; nie odpowiedziała tylko na dwa pytania. Odpowiedzi do
trzynastego po prostu nie znała, choć piętnaście minut przeszukiwała zakamarki
swojej pamięci, natomiast dwudzieste piąte jeszcze nie zostało podane.
Siedziała spokojnie, bawiąc się stosiną pióra i czytała spokojnie wszystkie
pytania i odpowiedzi, jakie udzieliła. Musiała być pewna w stu procentach, że
napisała wszystko poprawnie.
Dziesięć
minut przed końcem Tara Poof wstała ze swojego krzesła.
- Odłóżcie
pióra na bok – powiedziała. Po sali rozszedł się cichy szum odkładanych piór.
Każda para oczu zwróciła się w kierunku pani profesor, słuchając uważnie tego,
co miała im do powiedzenia. – Za chwilę podam ostatnie pytanie. – Zrobiła krok
do przodu. – Jednak zanim to zrobię, muszę was poinformować, że nie
odpowiedzenie na nie poprawnie dyskwalifikuje waszą drużynę z dalszego
konkursu.
Że jak? To już lekka przesada! Ciągle tylko
groźba dyskwalifikacji!
- Pytanie jest bardzo trudne, nawet najlepsi
nauczyciele z waszych szkół nie potrafili udzielić na nie jednoznacznej
odpowiedzi.
No to mamy przerąbane.
- Jeśli ktoś nie czuje się na siłach, może podnieść
rękę i odejść już teraz – powiedziała na koniec, stając po środku sali i
chowając ręce za sobą. Rose rozejrzała się przerażona po zgromadzonych. Kilka
dłoni niepewnie powędrowało ku górze. Weasley patrzyła jak kolejne dwanaście
osób wychodzi. Spojrzała na Elizabeth, która miała strach w oczach. Widziała,
jak zmaga się z wielką pokusą podniesienia dłoni. Ruda sama chciała to zrobić,
ale pokiwała przecząco głową. Elizabeth uspokoiła się i schowała ręce pod stół.
Cloud wyglądał, jakby było mu wszystko obojętne, a Malfoy chyba nawet nie
przejął się słowami profesorki.
Zawsze istnieje szansa, że odpowiemy dobrze.
Kolejne osoby wychodziły ze spuszczonymi głowami.
Odsuwane krzesła robiły hałasu, cichy szloch przyprawiał o dreszcze. W końcu
wszystko się uspokoiło. Drzwi sali zostały na powrót zamknięte, a kobieta
milczała uparcie, przyprawiając ich o szybsze bicie serca.
-
Gratulacje – powiedziała w końcu z uśmiechem. – Wszyscy przechodzicie do
następnego etapu.
- Że jak? –
spytał ktoś.
- Czy to
jakieś żarty? – Jakaś dziewczyna podniosła się z miejsca.
- O co w
tym wszystkim chodzi?
Rose była
zdezorientowana. Spojrzała na Clouda, który uniósł do góry brew.
-
Dwudzieste piąte pytanie miało za zadanie sprawdzić, kto z was nadaje się do
kolejnego etapu. Ci, którzy odeszli, nie poznając jego treści byli zwykłymi
tchórzami. Nie przetrwaliby nawet minuty przy kolejnym zadaniu. Wy, którzy
zostaliście, pokazaliście, że jesteście zdolni poświęcić wszystko, nawet
punkty, które zebraliście, by tylko przejść dalej.
- Czyli
wszyscy, jak tu siedzimy, przechodzimy do kolejnego etapu? – spytał Cloud.
- Tak. 84
osoby – odpowiedziała profesorka. Wyjęła różdżkę i jednym machnięciem
sprowadziła kruki z powrotem na oparcia krzeseł. Rose przyglądała się, jak
zwierzęta obrastają drewnem, zamieniając się z powrotem tylko w rzeźby. W końcu
ktoś uwierzył w słowa kobiety i dało się słyszeć głośne wiwaty. Zaraz po nim
orzeźwiły się inne osoby, a nawet Rose uśmiechnęła się i uściskała Elizabeth,
która znikąd pojawiła się przy niej.
*
Podczas
kolacji nie było końca rozmowom o pierwszym zadaniu. Każdy chciał się pochwalić
ilością pytań na jakie odpowiedział. Liam z uśmiechem wysłuchiwał relacji
Clouda i Elizabeth, którzy, podekscytowani machali dłońmi na lewo i prawo. Rose
uśmiechała się, rozmawiając cicho z Olive. Wesołej atmosferze towarzyszyły
również smutne miny tych, którzy zostali zdyskwalifikowani. Dyrektor szkoły
wyszedł na środek i odchrząknął. Chwilę trwało zanim rozmowy ucichły
całkowicie.
- Witam
wszystkich po pierwszym zadaniu konkursu. Widzę, że humory wam dopisują. –
Uśmiechnął się. – Do następnego etapu przechodzi 21 szkół, czyli 84 osoby.
Poznajmy zatem tych, którzy odpadli. – Kiedy to powiedział, jedna z flag
wiszących nad nimi odczepiła się od sufitu i powoli zaczęła sunąć w dół. Rose
widziała różę na herbie, ale nie wiedziała, jakiej szkoły to znak. Kiedy flaga
znalazła się tuż nad ich głowami, zapłonęła niebieskim płomieniem, spalając się
doszczętnie. I tak po kolei jeszcze osiem kolorowych flag spłonęło. Wśród
ciszy, jaka nastała, dało się słyszeć szloch. Weasley współczuła tym, którzy
pokonali taki kawał drogi, a odpadli w pierwszym zadaniu. To na pewno nie było
przyjemne.
*
Droga Shi,
Jestem już po pierwszym etapie konkursu i z dumą muszę Ci powiedzieć, że
przeszliśmy dalej. Miałam lekkiego stracha, że nam się nie uda, tym bardziej,
że nauczycielka prowadząca to zadanie groziła nam okropnie trudnym dwudziestym
piątym pytaniem, którego, tak na dobrą sprawę, w ogóle nie było. Odpadło
dziewięć szkół, a z kolejnym zadaniem może odpaść więcej. Trzymaj kciuki, żeby
to nie był Hogwart.
Dogaduję się z Elizabeth, z którą dzielę pokój. Wydaje się być miła, nie
robi żadnych uwag. W ogóle rzadko się odzywa. Co innego Cloud, z nim mogłabym
rozmawiać godzinami. A Malfoy, jak to Malfoy, ciągle narzeka i wygaduje te
swoje dowcipy od siedmiu boleści. Nie uwierzyłabyś, ale już pierwszego wieczoru
miałam z nim kolejną sprzeczkę! On chyba specjalnie wyszukuje takich momentów,
by się pokłócić.
A co u Ciebie? Jak sprawują się chłopcy? Pozdrów wszystkich i odpisz jak
najszybciej.
Tęsknię.
Całuję,
Rose.
* W tomie „Harry Potter i Czara Ognia” po finale Mistrzostw
Świata w Quidditchu Amos Diggory za pomocą tego zaklęcia sprawdza, czy Mroczny
Znak został wyczarowany z różdżki Pottera.
** Informacje zaczerpnięte z Wikipedii.
*** Informacje zaczerpnięte z Wikipedii.
**** W świecie magii kura mi nie pasowała.
***** Z hiszpańskiego „czary”.
Wziełaś to z Naruto :O
OdpowiedzUsuń