- Nie ten
kamień! – wrzasnęła Weasley, zjeżdżając w dół po ślizgawce, do której wpadli wraz
z Malfoyem. Słyszała w uszach świst powietrza, a dłonie, którymi próbowała
przytrzymać się ścian i zwolnić nieco, zmarzły jej od wilgoci. W tunelu było
ciemno, dlatego nie widziała niczego przed sobą, czuła za to uderzenia
wystających kamieni na plecach. Starała się opanować strach i nie krzyczeć, ale
kiedy korytarz nagle skręcił i stał się trochę bardziej stromy, pisnęła
przerażona. Po chwili zaś wypadła z tunelu i przycisnęła do ziemi Ślizgona,
który cały czas był przed nią. Usłyszała tylko jak stęknął cicho, bo spadając
na niego, uderzyła go łokciem w żebra. – O nie. Coś ty zrobił?! – zawołała,
podnosząc się szybko i podchodząc do otworu, z którego wypadli. W ścianie,
jakiś metr nad ziemią, zionęła ogromna czarna dziura. Rose dotknęła wejścia do
tunelu i natychmiast się cofnęła, ponieważ z kamieni nagle wysunęły się
metalowe pręty.
- Nie –
szepnęła. – Nie, nie, nie. To się nie może dziać naprawdę – powiedziała,
podchodząc bliżej i, obejmując dłońmi rury, spojrzała w głąb korytarza. –
Pomocy! Halo! Czy ktoś mnie słyszy?! – wołała, szarpiąc pręty i próbując dostać
się z powrotem do środka.
- Uspokój
się. Nikt cię nie słyszy – powiedział Scorpius, siedząc na podłodze i dotykając
dłonią tyłu głowy. Czuł tępy ból, a kiedy zerknął na swoją dłoń, miał ochotę
zakląć. Blade palce pokrywała szkarłatna krew. Skrzywił się i ostrożnie
podniósł.
- Świetnie!
Po prostu fantastycznie! – wykrzyknęła Rose, odsuwając się od ściany i
zakładając ręce na biodra. – To twoja wina – powiedziała, wskazując go palcem.
- Niby jak
to może być moja wina? To nie ja budowałem to zamczysko pełne pułapek! – odparł
oburzony.
- Twoja, bo
nigdy nie potrafisz odpuścić! – warknęła, podchodząc do niego i dźgając go
palcem w pierś. – Nie mówiłam ci, że już sprawdzałam tamten korytarz? Mówiłam!
Ale nie, bo panicz Malfoy musi sprawdzić sam! Kretyn! Przez ciebie jesteśmy w
tym… - rozejrzała się po grocie. – Gdzie my w ogóle jesteśmy?
Jaskinia
była ciemna, ale wyraźnie można było dostrzec zwisające ze stropu stalaktyty i
ich odpowiedniki, stalagmity, rosnące na spągu. W powietrzu czuć było wilgoć, a
podłoga była śliska, o czym Weasley przekonała się, chcąc zrobić krok do
przodu. Omal nie wyrżnęła orła, unikając upadku tylko dzięki Malfoyowi, który
odruchowo ją przytrzymał. Wyrwała się szybko i sięgnęła do kieszeni szaty,
wyjmując z niej różdżkę.
- Lumos – powiedziała, a na końcu różdżki
rozjarzyła się kula światła, oświetlając jezioro przed nią. Otworzyła szeroko
oczy przypatrując się, jak tafla odbija promienie i mieni się kolorami. Ten
widok w połączeniu z cichym szmerem wody, tworzył tajemniczy nastrój.
- To woda z
jeziora – powiedział nagle Malfoy. Weasley nie spojrzała na niego, unosząc
wzrok do góry i przypatrując się ostrym kolcom, zwisającym nad ich głowami.
Głośno przełknęła ślinę, karcąc się w myślach za czarne obrazy, jakie sobie
wyobraziła.
- Skąd
wiesz? – spytała, odchodząc w prawo i zaglądając do kąta jaskini, by sprawdzić
czy nie ma tam jakiegoś przejścia.
- Bo
śmierdzi tak jak jezioro – odparł, przycupnąwszy na kamieniu, bo poczuł zawroty
głowy.
- Super.
Nic nam to nie daje. Musimy jakoś zawiadomić innych, że tu jesteśmy –
powiedziała, podchodząc z powrotem do dziury w ścianie i zaglądając do
korytarza. Światło z różdżki oświetliło mokrą powierzchnię tunelu. Przestąpiła
z nogi na nogę, przygryzając dolną wargę. Zastanawiała się nad tym, jak wysłać
wiadomość i jakie były szanse na to, że uda jej się to zrobić za pomocą tego
tunelu. – Umiesz wysyłać patronusa z wiadomością? – zapytała, nawet na niego
nie spoglądając.
- Jasne i
co jeszcze? Nawet gdybym umiał, wątpię, żeby się udało. Przejście pewnie dawno
się zamknęło – odparł, krzywiąc się, ponieważ ból głowy nasilał się. Nic jednak
nie powiedział, wycierając krew w rękaw szaty.
- Pewnie,
siedź tam sobie i nic nie rób. Tylko to potrafisz, pakować nas w kłopoty! –
warknęła wściekle, odchodząc od kraty i stając w lekkim rozkroku. Przymknęła
powieki i wycelowała różdżkę w dziurę. – Alohomora.
Zaklęcie
uderzyło w barierę, jednak nic się nie wydarzyło. Malfoy prychnął tylko pod nosem,
co jeszcze bardziej zirytowało Rose. Niewiele myśląc machnęła różdżką,
wypowiadając krótkie:
- Confringo 1.
Nim Ślizgon
zdążył zareagować, zaklęcie poszybowało w stronę krat, wysadzając je w
powietrze. Niestety naruszyło to strukturę kamienia i w chwilę potem ściana
zawaliła się, zasypując przejście gruzem. Rose zakaszlała, machając dłonią
wokół twarzy, aby rozgonić pył i kurz, jaki wzbił się po eksplozji. Przetarła
oczy i spojrzała na zawalisko.
- O nie…
- Świetnie,
Weasley. Bardzo mądrze. Zniszczyłaś jedyne możliwe wyjście – burknął.
Odkaszlnął głośno i spojrzał na jezioro. Różdżka Gryfonki dawała na tyle
światła, że nie musiał wyjmować swojej. Zauważył więc ruch wody.
- Zamknij
się Malfoy. To wszystko twoja wina. Po jaką cholerę wciskałeś ten kamień?
Przecież wszyscy wiedzą, że ten jeden jest lipny! – warknęła.
- Nie moja
wina, że wszystkie są takie same – odrzekł, zsuwając się z kamienia i kucając
na brzegu. Dotknął dłonią wody, marszcząc brwi. Jedna myśl tłukła mu się po
głowie.
- Malfoy,
co ty robisz? – zapytała dziewczyna, zakładając ramiona na piersi.
- Jak na
kogoś, kto miał się do mnie nie odzywać, ostatnio strasznie dużo gadasz –
stwierdził, spoglądając na nią z ironicznym uśmiechem. Podniósł się i jeszcze
raz omiótł spojrzeniem grotę i jezioro. Weasley prychnęła tylko.
- Świetnie,
nie będę się w takim razie wysilać – burknęła. Zrobiła dwa kroki w bok i
usiadła na skale, unosząc podbródek, jak obrażone dziecko. Prychnął cicho i
wskazał palcem wodę.
- Jeżeli
jest z jeziora, to znaczy, że gdzieś głębiej jest jakieś przejście. W końcu
jakoś musi się tutaj dostawać.
Odwróciła
głowę, przyglądając mu się. Zmrużyła powieki, zastanawiając się nad sensem jego
słów. Spojrzała na wodę, obserwując niewielkie fale. Wzięła głęboki oddech i
powoli wypuściła powietrze.
- Jeśli
byłoby dostatecznie szerokie, może udałoby nam się gdzieś dopłynąć. Może do
jakiejś innej groty, może znaleźlibyśmy wyjście – dodał Malfoy.
- Świetnie,
więc na co czekasz? Wskakuj do wody i sprawdź to – rzuciła obrażonym tonem.
Zaśmiał się i usiadł na kamieniu, na którym siedział wcześniej. Spojrzała na
niego z lekko otwartymi ustami, niedowierzając własnym oczom. – Chyba sobie
żartujesz…
- Nie. Ty
to zrób. W końcu to ja na to wpadłem, nie? – powiedział, uśmiechając się ironicznie.
Zmarszczyła brwi.
- Nie ma
mowy – stwierdziła, obracając się do niego plecami.
- Super,
więc możemy tu zostać. Mi się nigdzie nie spieszy – stwierdził, zakładając ręce
za głową. Zaraz jednak je zabrał, ponieważ naruszył ranę i znowu zaczęło go boleć.
Wytarł krew w szatę i spojrzał na Weasley, która wierciła się na swoim
kamieniu. – Więc… skoro już mamy tu razem zginąć, to może postaralibyśmy się,
żeby spędzić ten czas trochę przyjemniej? – zapytał. – No wiesz… może jakiś
szybki numerek? I tak nikt się nie dowie…
Spojrzała
na niego ponad ramieniem, gromiąc go wzrokiem. Warknęła cicho pod nosem i
wstała.
- Wal się,
Malfoy – powiedziała, podchodząc na skraj jeziora i zdejmując szatę przez
głowę. Spojrzał na kawek płaskiego
brzucha, który odsłonił się, kiedy koszula niechcący się uniosła. Rzuciła szatę
za siebie, zostając w samej spódnicy i bluzce. Chwyciła mocno różdżkę i
wskoczyła do wody, zostawiając Malfoya samego na brzegu. Znów zrobiło się
ciemno. Scorpius przez chwilę obserwował ją w wodzie, gdyż było ją doskonale
widać przez światło, które ze sobą zabrała. Widział jak sprawnie porusza się
pod powierzchnią, jak jej rude włosy unoszą się i opadają. Aż w końcu zniknęła
pod skalną półką. Jęknął cicho i dotknął dłonią tyłu głowy. Wciąż krwawił, a ból
rozsadzał mu czaszkę. Zsunął się, aby móc oprzeć plecy. Wyjął różdżkę i zapalił
światło, by nie siedzieć w ciemnościach.
*
Ghul został
zamknięty w klatce, więc profesor Haisting pozwoliła im wrócić do swoich zajęć.
Wszyscy odetchnęli z ulgą i rozeszli się w swoich kierunkach. Jedynie James
zauważył, że brakowało dwójki prefektów: Rose i Malfoya. Obejrzał się i
podbiegł do dziewczyny z długimi, czarnymi włosami, która była prefektem
Slytherinu. Nigdy nie mógł zapamiętać jak się nazywała.
- Wiesz
gdzie jest Malfoy? – zapytał, stając przed nią. Miała ładny owal twarzy, ale na
jej niekorzyść działały grube i gęste brwi. Spojrzała na niego ciemnymi oczami,
mrugnąwszy kilka razy.
- Nie,
pewnie już dawno jest w dormitorium – odparła. – A co? – spytała podejrzliwie.
- Rose nie
wróciła. Mam dziwne przeczucie, że są gdzieś razem – stwierdził. Uśmiechnęła
się.
- Jeżeli są
razem to na pewno się kłócą. Pewnie za chwilę coś usłyszysz, ich kłótnie są
raczej… spektakularne – powiedziała, wymijając go i odchodząc.
- Tak,
pewnie masz rację – mruknął, nie spoglądając na oddalającą się Ślizgonkę. Coś
mu nie dawało spokoju. Nie wiedział tylko co. – Uspokój się, to Rose. Nie da
sobie zrobić krzywdy – powiedział do siebie, kierując się w stronę Wieży
Gryffindoru.
*
Siedział na mokrej i zimnej posadzce, wpatrując się w kulę
światła, która jarzyła się na końcu jego różdżki. Gdzieś w oddali słyszał
kapiącą wodę, więc z nudów zaczął liczyć krople. Pomagało mu to również
zapomnieć o bólu głowy. Kątem oka zauważył ruch pod powierzchnią jeziora, więc
przeniósł na nie swoje spojrzenie.
Omal nie
upuścił z wrażenia różdżki, kiedy z wody wyłoniła się Weasley. Przebiła taflę,
odrzucając głowę do tyłu i rozchlapując wokół siebie zimną wodę. Dłońmi przygładziła
włosy, opadając i zanurzając twarz do połowy. Wpatrywał się w nią, oglądając
błyszczącą skórę. Miała zamknięte oczy, więc nie od razu go dostrzegła. Dopiero
po chwili uniosła powieki, podpływając do brzegu. Przełknął ślinę, obserwując
jak kładzie ręce na krawędzi i unosi się. Woda płynęła po jej ciele, znacząc
swoje własne ścieżki. Nagle poczuł jej dziwną bliskość, jakby to on był tymi
kroplami, płynącymi po niej. Czuł jej gładką skórę. Widział zgrabne nogi, które
przykrywała mokra spódnica. Dostrzegał również przyklejoną do piersi koszulę,
ukazującą biały stanik. Czuł się, jakby czas nagle zwolnił swój bieg. Weasley
stała przed nim, wyprostowana, w lekkim rozkroku i unosiła ręce do góry, aby
wycisnąć z włosów wodę. W tym czasie on podziwiał, tak – podziwiał! - mokre
ciało. Jeden guzik koszuli Weasley odpiął się, ukazując biust. Ślizgon uniósł
nieco różdżkę, obserwując jak od mokrej skóry odbija się światło. Weasley
ponownie zamknęła oczy, rozczesując włosy palcami. Przez chwilę zastanawiał
się, czy dziewczyna jest świadoma tego, jak seksownie w tym momencie wygląda.
- Co? –
zapytała, kładąc jedną dłoń na biodrze. Dopiero teraz zauważył, że na niego
patrzyła. Miała uniesioną brew do góry i lekko przekrzywioną głowę. Otworzył
szerzej oczy i potarł wolną dłoń o udo.
- Nic –
odparł, uciekając wzrokiem w bok. Miał ochotę się spoliczkować. – Znalazłaś
coś? – zapytał, chcąc odgonić swoje myśli od kropel wody, które płynęły
spokojnie po jej nagiej szyi.
- Tak. Po
drugiej stronie jest tunel, ciągnie się jakieś 25 metrów. Prowadzi do małej
komnaty z korytarzem. Nie sprawdziłam dokładnie gdzie prowadzi, ale jest bardzo
długi – odpowiedziała, wskazując palcem. – Dasz radę tyle przepłynąć? –
spytała, unosząc ironicznie jeden kącik ust. Spojrzała na niego z zabawnym
błyskiem w oku. Prychnął.
- Pewnie –
odburknął, podnosząc się. Zachwiał się jednak, gdyż przez chwilę pociemniało mu
przed oczami.
- Łoł! –
Rose przysunęła się do niego, odruchowo przytrzymując go za łokieć. – Wszystko
okej? – zapytała. Spojrzał na jej dłoń, zaciśniętą na jego ręce. Powoli wracała
mu ostrość widzenia. Wyszarpnął się lekko i wyprostował.
- Tak –
odparł.
- No chyba
jednak nie – stwierdziła. Dopiero teraz zauważył, że przygląda się jego szyi.
Nim zdążył się odsunąć, wyciągnęła dłoń i odchyliła kołnierzyk jego koszuli. –
Krwawisz – powiedziała. Drugą rękę położyła mu na głowie i zmusiła, żeby się
lekko schylił. Obejrzała ranę. Czuł jak delikatnie przeczesała jego włosy. –
Musiałeś się uderzyć jak wypadliśmy z tego tunelu. Dlaczego nic nie
powiedziałeś? – spytała z wyrzutem, zabierając dłonie. Wyprostował się i
spojrzał na nią z góry.
- Bo to nie
twoja sprawa – odparł hardo.
-
Oszalałeś? A jakbyś tu zemdlał i wpadł do wody jak mnie nie było? Utopiłbyś
się, kretynie! – warknęła, odsuwając się. – W takim wypadku nigdzie nie
płyniemy – dodała.
- Chyba
żartujesz! Nic mi nie jest – warknął wściekle. Zakręciło mu się w głowie, ale
nie dał nic po sobie poznać.
- Nie
żartuję! Nie będę cię reanimować jak ci się coś stanie! – krzyknęła.
- A co ty
się nagle mną tak przejmujesz? Nie potrzebuję twojej pomocy – warknął. Zdjął z
siebie szatę i rzucił ją wściekle za siebie. Wiedział, że byłoby mu ciężko
płynąć w tym worku.
- Świetnie.
Utop się. Nikt nie będzie za tobą tęsknił – powiedziała, wskakując do wody nim
zdążył coś odpowiedzieć. Wzniósł tylko oczy, wydając z siebie zdenerwowane
warknięcie. Zabrał różdżkę, wskakując za nią.
Przez
chwilę czuł się zdezorientowany. Woda napłynęła mu do uszu, słyszał jej szum. O
dziwo widział wszystko bardzo wyraźnie, jakby pływał w basenie. Pewnie
przepływając przez skały i kamienie woda się oczyściła. Nie zastanawiając się
dłużej popłynął za Gryfonką, którą spostrzegł po drugiej stronie. Przed
wpłynięciem do tunelu wynurzyła się jeszcze, aby zaczerpnąć powietrza i
zniknęła mu z oczu. Zrobił to samo, podążając za jej niknącym światłem.
Oświetlał sobie drogę różdżkę. Zawahał się tylko na chwilę, kiedy miał wpłynąć
w wąski korytarz. Nie czuł się z tym najlepiej, gdyby naprawdę coś mu się
stało, nie miałby żadnej drogi ucieczki. Zaklął w myślach, złorzecząc na
Weasley, która musiała zasiać w nim ziarnko niepewności, po czym popłynął przed
siebie.
Wypuścił z
ust trochę powietrza w postaci bąbelków, które połaskotały go po policzku.
Weasley mocno przesadziła z tymi dwudziestoma pięcioma metrami. Wydawało mu
się, że płynie już dobre pół godziny, co – oczywiście – nie było możliwe.
Wściekał się w myślach, bo gdyby wiedział, że to będzie jednak trochę dalej,
spróbowałby zaklęcia bąblogłowy. Jeszcze nie miał okazji, aby go wypróbować.
Kiedy tylko
wypłynął z tunelu, wynurzył się najszybciej jak tylko mógł. Zaczerpnął haust
powietrza i rozejrzał się, szukając wzrokiem Weasley. Siedziała na brzegu,
mocząc nogi i przyglądając się mu z ustami zaciśniętymi w wąską linię. Kiedy
zobaczyła, że udało mu się dotrzeć, wstała i ruszyła w stronę ciemnego
korytarza. Mimowolnie poczuł przypływ radości, dostrzegając prawie niewidoczną
ulgę w jej oczach. Miło było wiedzieć, że ktoś nad nim czuwał. Podpłynął do
brzegu i wyszedł z wody, czując chłód.
*
James
siedział w Pokoju Wspólnym, rozmawiając z kolegami. Trzymał w rękach kafla i
obracał go na palcu. Lubił czasem podrzucać piłkę, nie będąc na treningu.
- James,
widziałeś gdzieś Rose? – zapytała Lily, podchodząc do nich. Stanęła za fotelem,
na którym siedział Gary. Potter spojrzał na nią z uśmiechem.
- E, tak.
Mieliśmy spotkanie z Haisting. Kazała nam szukać ghula. Uciekł jej z klatki –
odparł. Przyjaciele zaśmiali się, a on podrzucił kafel i złapał go zręcznie w
powietrzu.
- A gdzie
jest teraz? Ty wróciłeś już dawno – stwierdziła dziewczyna.
-
Sprawdzała korytarze na trzecim piętrze. Pewnie spotkała Malfoya i się po… -
James przestał się uśmiechać, uświadamiając sobie jedną rzecz. Kafel uderzył o
podłogę, bo chłopak zamarł w bezruchu i go nie złapał. Spojrzał na siostrę,
czując dziwny niepokój. Coś mu mówiło, że miał rację.
- Co? –
zapytała Lily.
- Na trzecim
piętrze jest jeden z tych kamieni-pułapek. Jeśli Rose przypadkiem go wcisnęła…
- powiedział, patrząc na przerażenie rosnące w oczach Lily.
- Musimy ją
znaleźć – powiedziała, ruszając w stronę portretu Grubej Damy. James zerwał się
ze swojego miejsca i pobiegł za nią.
*
Szli w ciszy, Weasley przodem. Mógł więc przyglądać się jej
do woli. Widział jak drży z zimna i niepewnie dotyka ściany, aby się nie
przewrócić. Spódniczka mundurka wciąż była mokra i kapała z niej woda,
rozpryskując się na posadzce. Niosła przed sobą różdżkę, uniesioną do góry, aby
oświetlić drogę. On również trzymał swoją zapaloną. Zastanawiał się, o czym
myślała. Czy naprawdę była na niego tak zła, że nie chciała się odezwać?
Zdenerwowała się, bo nie powiedział jej o bólu głowy? Czy może dlatego, że
popłynął, mimo jej sprzeciwu? A może chodziło o coś innego? Choć bardzo był
ciekaw, nie powiedział ani słowa.
Sam nie
wiedział jak długo szli i ile metrów pokonali. Cały czas jednak wydawało mu
się, że zmierzali w dół, zamiast piąć się w górę. W końcu znaleźli się w
ogromnej grocie, z wysokim stropem. Zwisały z niego stalaktyty, błyszczące od
spływającej po nich wody. Przez sam środek jaskini płynęła rzeka, mająca swój
początek w wodospadzie, który kaskadą spadał z półki skalnej, zawieszonej
kilkanaście metrów nad ziemią. Rose uniosła do góry głowę, obserwując wodę,
która z niesamowitą siłą roztrzaskiwała się o kamienie i spadała w dół w formie
wodospadu. Zauważyła też fosforyzujące kamienie, tkwiące w skałach. Świeciły
zielonkawym światłem, nadając temu widokowi jeszcze bardziej tajemniczy wygląd.
Uśmiechnęła się, obserwując strop. Wydawało jej się, że dostrzegła tam jakiś
ruch. Kiedy wytężyła wzrok, dojrzała nietoperze.
- Patrz –
powiedziała, wskazując stado końcem różdżki. Scorpius uniósł głowę.
-
Nietoperze. I co w związku z tym? – zapytał. Przestała się uśmiechać i spojrzała
na niego z politowaniem.
- Jeżeli tu
są, to znaczy, że gdzieś niedaleko jest wyjście – odparła, rozglądając się po
jaskini.
- Świetnie.
Spłoszymy je i zobaczymy, w którą stronę polecą.- Scorpius wycelował różdżkę,
ale Rose go powstrzymała, kładąc mu dłoń na nadgarstku i zmuszając, żeby
opuścił rękę.
- Nie
przeszkadzajmy im. Sami znajdziemy wyjście – powiedziała, nie patrząc na niego.
Zabrała dłoń i podeszła do brzegu rzeki, niepewnie wchodząc do wody. Stali
blisko wodospadu, więc musieli przejść pod nim. Malfoy westchnął, powstrzymując
się przed wypowiedzeniem przekleństwa i ruszył za nią.
Rzeka była
płytka, ledwo sięgała do kolan, więc nie mieli większych problemów z
poruszaniem się. Tym razem szli obok siebie, ostrożnie dotykając podłoża, aby
nie nadepnąć na nic ostrego. Byli już prawie przy końcu, kiedy Rose stanęła na
owalnym kamieniu i poślizgnęła się. Z piskiem poleciała na Malfoya, idącego po
jej prawej stronie. Przytrzymał ją, ale musiał się cofnąć, aby się nie
przewrócić. Razem więc przecięli wodospad.
Rose czuła
jak woda spada na jej ramiona i plecy, ale nie zwracała na to uwagi. Spojrzała
na Scorpiusa, który trzymał ją w ramionach i przyglądał się jej. Byli teraz tak
blisko siebie, że czuła przez mokrą koszulkę jego napięte mięśnie brzucha.
Dłonie położyła na jego barkach, podtrzymując się, aby się nie przewrócić. Woda
chlapała jej na twarz, ale wyraźnie widziała jego błękitne tęczówki, błyszczące
tajemniczo. Blond grzywka przykleiła mu się do czoła i Rose, niewiele się
zastanawiając, odgarnęła ją palcem wskazującym. Czuła się jak zahipnotyzowana,
sama nie wiedziała, co się z nią działo, ani dlaczego się to wydarzyło. Po
prostu nagle poczuła nieodpartą chęć dotknięcia go. Bała się jednak, że czar
pryśnie, dlatego odważyła się jedynie jednym palcem obrysować linię jego
szczęki. Jej wzrok padł na jego idealnie wykrojone usta. Tylko przez sekundę
pomyślała o tym, że chciałaby ich zasmakować. Podniosła spojrzenie na jego
oczy. Wciąż się w nią wpatrywał. Nie zabrał swoich dłoni, które trzymał na jej
talii, nie odsunął się od niej, nic nie powiedział.
On też czuł
to dziwne przyciąganie. Patrzył na nią, chłonąc wzrokiem każdą zmianę wyrazu
twarzy. Przyglądał się czekoladowym oczom i w myślach smakował malinowych ust.
Jedynie ułamek sekundy zajęła mu myśl: Kiedy Weasley zaczęła tak na niego
działać? Pochylił się lekko, obserwując ją. Nie chciał jej spłoszyć, chciał
jedynie poczuć, jak smakowała. Kiedy nie odsunęła się od niego, przybliżył się
i w końcu, przymykając powieki, musnął ustami jej usta. Łagodnie, tylko raz. Po
czym odsunął się na kilka milimetrów, spoglądając w jej oczy. Błyszczały.
Pochylił się znowu i ponownie, delikatnie ją pocałował. Odczuł ulgę, kiedy
odwzajemniła pieszczotę.
Rose czuła
jak serce tłucze się jej w klatce piersiowej. Przybliżyła się i pogłębiła
pocałunek. Czuła jak dłońmi wędruje po jej plecach, w górę i w dół. Za którymś
razem jego palce zatrzymały się na krawędzi bluzki i tam już pozostały. Stali
pod wodospadem, przemoczeni do suchej nitki i oddawali się chwili zapomnienia.
Nie liczyło się to, kim byli dla siebie i świata, bo tam, w tamtej jaskini
świat przestał istnieć.
*
- Jesteście
pewni? – zapytała profesor Haisting, spoglądając na przestraszoną Lily i
zdenerwowanego Jamesa, którzy zjawili się w jej gabinecie przed pięcioma
minutami. Młodsza siostra Pottera pokiwała gorliwie głową.
- Musimy
coś zrobić – powiedział James.
- Przykro
mi, ale nie wiem jak. Nie znam tych tuneli – odparła nauczycielka, siadając na
swoim fotelu i przyglądając się uczniom.
- A kto
zna? – spytała Lily, podchodząc bliżej i kładąc dłonie na biurku.
- Pani
dyrektor.
- Więc
pójdziemy do… - zaczął James.
- Obawiam
się, że pani dyrektor wróci dopiero jutro wieczorem. Wyjechała w ważnych
sprawach…
- Więc
proszę wysłać do niej sowę! – zawołała bezradnie Lily. – Tu chodzi o dwójkę
uczniów! A jeżeli potrzebują pomocy?
- Przykro
mi. Mogę zawiadomić panią dyrektor, ale nie wiem, kiedy będzie mogła wrócić. -
Lily spojrzała na brata, przestępując z nogi na nogę. Widząc jej niepewność,
kobieta westchnęła i dodała: - Moglibyście zapytać profesora Binnsa. Może coś
wie.
-
Dziękujemy – powiedział James i, nie chcąc tracić czasu, pociągnął siostrę za
rękę i wyprowadził z gabinetu nauczycielki.
*
Damian
leżał na swoim łóżku, czytając książkę. Był w pokoju sam, więc to była idealna
okazja na lekturę. Właśnie główny bohater miał pokonać stado smoków, kiedy jego
wzrok przykuło czerwone, pulsujące światełko. Niechętnie oderwał oczy od kartek
i spojrzał na biurko, na którym leżała kostka Rubika, należąca do Scorpiusa.
Zmarszczył brwi, dostrzegając, że czerwona ściana zabawki, ułożona poprawnie,
błyszczała tym światłem. Zdziwiony odłożył książkę i podszedł do biurka,
nachylając się i obserwując kostkę z bliska. Pulsowała na czerwono, co całkiem
przypadkiem nasunęło Zabiniemu na myśl bijące serce, pompujące krew.
- Chyba nie
jesteś do końca mugolska – powiedział cicho, spoglądając na pozostałe ścianki.
Tylko czerwona była ułożona i tylko ona świeciła. Zastanowił się chwilę,
wzdychając. Nie wiedząc, co z tym zrobić, wrócił na łóżko i sięgnął po książkę.
Jeszcze chwilę obserwował łamigłówkę, po czym wrócił do lektury.
*
Odsunęła
się od niego, kiedy przez podświadomość przedostała się myśl o tym, że muszą
się wydostać z tej jaskini. Nie spojrzała mu w oczy, bojąc się tego, co mogłaby
w nich zobaczyć. Nie chciała widzieć jego rozbawienia, ironicznego uśmiechu.
Była pewna, że zacznie się z niej naśmiewać i nigdy nie zapomni jej tej chwili
słabości.
-
Powinniśmy iść – powiedziała cicho, wymijając go i wychodząc z wody. Obejrzał
się za nią, obserwując jak staje na brzegu i przeczesuje mokre włosy palcami.
Uśmiechnął się pod nosem, ale pierwszy raz od bardzo dawna nie był to uśmiech
drwiący. Czując dziwny spokój, ruszył za nią, uważając, aby nie wdepnąć w
guano. Wystarczyło mu, że był cały mokry, nie potrzebował jeszcze się brudzić.
Stanął obok niej, spoglądając na jej lewy profil. Wpatrywała się w strop, jakby
dostrzegła tam coś istotnego. Idąc za jej przykładem, uniósł wzrok. Chwilę
zajęło mu odnalezienie tego, na co patrzyła, ale w końcu mu się udało.
- Czy to
jest…
- Tak –
przerwała mu, podchodząc bliżej i stając tuż pod dziurą w stropie. Widać przez
nią było szare niebo, co świadczyło o upływie czasu. Choć wcale na to nie
wyglądało, musieli spędzić w tym miejscu kilka godzin. – Użyję ascendio –
powiedziała niepewnie. Spojrzał na nią zaskoczony.
- Musisz
stanąć idealnie pod tą dziurą, inaczej roztrzaskasz się o skały – zaoponował. –
Może lepiej poszukajmy innego wyjścia.
- Nie. Chcę
już stąd wyjść – powiedziała hardo. Ustawiła się, jak jej się wydawało, w linii
prostej do otworu w stropie i uniosła wysoko różdżkę. Tylko przelotnie
spojrzała na Malfoya. Nie wydawał się być zadowolony z tego pomysłu, ale
najwyraźniej nie chciał nic więcej mówić. – Ascendio
2.
Musiał się
powstrzymać, żeby jej nie złapać, kiedy różdżka Weasley pociągnęła ją w górę.
Nie wiedział dlaczego, ale poczuł chwilowy ścisk żołądka, kiedy patrzył jak
szybuje w górę. Wszystko jednak minęło, kiedy Gryfonka trafiła idealnie w otwór
i wyskoczyła na powierzchnię. Odetchnął cicho i postanowił iść za jej
przykładem. Stanął pod dziurą i wyciągnął w górę swoją różdżkę. Już po chwili
wylądował na trawie, stając na wyprostowanych nogach. Rozejrzał się,
dostrzegając czekającą obok Weasley. Patrzyła na zamek, wznoszący się w oddali.
Stali na skraju Zakazanego Lasu, a dziura, z której wylecieli, ukryta była
wśród krzaków i kamieni. Zajrzał do środka, dostrzegając ciemność jaskini.
Wziął głęboki oddech i ruszył w stronę szkoły. Zrobił może trzy kroki, kiedy
poczuł tępy ból głowy. Znowu rozbolało go to miejsce z tyłu, w które uderzył
się, spadając. Nic jednak nie powiedział. Nawet nie zdążył, gdyż pociemniało mu
przed oczami i po prostu zemdlał.
*
- Rose! –
wykrzyknęła Lily. Weasley podniosła głowę, przypatrując się kuzynce, która wraz
z Jamesem i profesorem Binnsem zbiegała ze schodów. Ruda uśmiechnęła się na ich
widok, opierając się ze zmęczenia o ścianę. – Nic ci nie jest? – zapytała,
podbiegając do niej.
- Nie –
odpowiedziała spokojnie.
- Mieliśmy
właśnie otworzyć przejście na trzecim piętrze – powiedział James. – Profesor
Binns jako jedyny cokolwiek wie o tych tunelach – dodał, na co duch wypiął
dumnie pierś.
- Te
korytarze to naturalna forma, powstały jeszcze przed wybudowaniem zamku na
skutek… - zaczął profesor, ale Rose przerwała mu łagodnie, nie chcąc pozwolić,
aby rozgadał się na dobre. Chciała wrócić do dormitorium i odpocząć.
- E, tunel
na trzecim piętrze jest zasypany – powiedziała. Lily zmarszczyła czoło.
- Więc…
Byłaś tam?
- Jesteś
mokra – zauważył James. – I jestem pewien, że miałaś na sobie szatę… - dodał,
mrużąc powieki. Weasley uśmiechnęła się tylko i wyminęła ich, wchodząc po
schodach.
- Ale jak?
– zawołała Lily. Rose uniosła tylko dłoń i pomachała im. Była zmęczona. Zostali
sami na schodach, a profesor Binns, dostrzegając swoją szansę, zaczął ponownie:
- Powstały
jeszcze przed wybudowaniem zamku, w skutek drążącej skały wody…
James i
Lily westchnęli tylko.
*
Perspektywa
Scorpiusa
Obudziłem
się w Skrzydle Szpitalnym, otoczony ciemnością i zapachem medykamentów.
Uniosłem się na łokciach, czując pulsujący ból z tyłu głowy. Skrzywiłem się i
rozejrzałem po pustej sali. Tylko jedno łóżko było zajęte, to, na którym
leżałem ja. Odgarnąłem prześcieradło, którym byłem przykryty i usiadłem,
spuszczając nogi na zimną posadzkę. Z kantorka, w którym zazwyczaj siedziała
pielęgniarka, dochodziło nikłe światło i ciche dźwięki muzyki. Nowa musiała
załatwić sobie jakieś radio, bo za czasów pani Pomfrey w tym pomieszczeniu było
cicho jak na cmentarzu. Spojrzałem na piżamę w paski, w którą ktoś mnie
przebrał i natychmiast zapragnąłem wrócić do dormitorium. Powoli wstałem i
odczekałem chwilę, spodziewając się zawrotów głowy. Nic jednak się nie
wydarzyło, więc pewniej ruszyłem w stronę gabinetu pielęgniarki. Stanąłem w
drzwiach i chrząknąłem, obserwując jak gruba kobieta obraca się na krześle w
moją stronę. Mebel aż zaskrzypiał.
- Och, już
nie śpisz, kochanieńki? – zapytała, odkładając jakieś papierki na biurko.
Kochanieńki? – To dobrze. Gdybyś się sam nie obudził, musiałabym cię wysłać do
Munga. Biedactwo, mocno uderzyłeś się w głowę.
- Chcę
wrócić do dormitorium – powiedziałem, opierając się o drzwi.
- Dzisiaj
to wykluczone. Miałeś lekkie wstrząśnienie mózgu. Dzięki Merlinowi, że nie
stało się nic gorszego. Rose mówiła, że ostatnio sporo się wydarzyło. Masz
szczęście, że cię tu przyniosła zaraz po tym jak zemdlałeś – mówiła. Stałem tam
i patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Nie byłem pewny jak to możliwe, aby
wyrzucić z siebie tyle słów na jednym oddechu. Jednak po chwili przestałem się
nad tym zastanawiać, ponieważ moją uwagę przykuło imię, które wypowiedziała.
- Rose?
Weasley? – zapytałem, przyglądając się jej.
- Tak.
Złapała cię nim upadłeś, gdyby tego nie zrobiła mógłbyś doznać poważnych
uszkodzeń – odparła. – Przetransportowała cię tu za pomocą wingardium leviosa.
Biedactwo, sama wyglądała, jakby zmierzyła się z całą hordą smoków. Nie miała
jednak żadnych urazów, więc pozwoliłam jej wrócić do pokoju.
Zastanowiłem
się chwilę nad tym, co powiedziała. Mimowolnie przypomniała mi się sytuacja,
kiedy Weasley skręciła kostkę na nocnym obchodzie. Zostawiłem ją wtedy na
skraju Zakazanego Lasu i wróciłem do zamku. Nie pomogłem jej. Właściwie nie
pamiętam, żebym kiedykolwiek jej pomógł. A ona mimo to zatroszczyła się o mnie
i przyniosła tutaj. Coś we mnie drgnęło, ściskając żołądek.
- No, ale
koniec tego dobrego. Wracaj do łóżka. Dam ci coś na zawroty głowy, póki jesteś
przytomny – powiedziała pielęgniarka. Wstała z krzesła, które znów zaskrzypiało
złowieszczo i wyganiała mnie, klepiąc po plecach. Odwróciłem się i wyszedłem z
kantorka, podchodząc do łóżka i siadając na jego skraju. Wciąż coś ściskało
mnie w dołku, kiedy myślałem o Weasley i o tym, że w ciągu ostatnich kilku
godzin martwiła się o mnie częściej niż ktokolwiek inny. To ona nie chciała,
żebyśmy płynęli, kiedy zobaczyła krew na moim kołnierzu, czekała na mnie na
brzegu i nawrzeszczała za to, że nie powiedziałem o bólu głowy. I to ona
przyniosła mnie do Skrzydła Szpitalnego. Poczułem się źle. Gdzieś w głowie
tłukła mi się jednak myśl: wyrzuty sumienia.
Kobieta
podała mi jakieś naczynie, z którego unosił się nieprzyjemny zapach spalonego
tłuszczu. Skrzywiłem się i zajrzałem do środka, oglądając wywar, który
konsystencją i kolorem przypominał błoto. Niepewnie przystawiłem szklankę do
ust i wypiłem jeden łyk. Nie dałbym rady wypić więcej nawet gdybym bardzo
chciał, dlatego oddałem naczynie.
- Będę
siedzieć w gabinecie – powiedziała, zabierając szklankę. Zdziwiło mnie to, że
nie kazała mi wypić tego świństwa do końca. – Postaraj się nie zasypiać przez
jakiś czas – dodała, odchodząc. Położyłem się, kładąc sobie rękę pod głowę.
Wpatrywałem się w sufit tak długo, aż przed oczami pojawiły mi się ciemne
plamki.
Przypominałem
sobie powoli całe popołudnie i wieczór. Jak zwykle nie posłuchałem Weasley,
przez co wylądowaliśmy w jakiejś jaskini, kilka metrów pod ziemią. Weasley
miała rację, mówiąc, że to moja wina. Przecież to ja wcisnąłem nie ten kamień.
Jak mogłem się pomylić? Przecież wiem, że na tamtym piętrze jest
kamień-pułapka. Ale Weasley też nie musiała rozwalać tunelu.
- Och,
zamknij się wreszcie – powiedziałem na głos, przykrywając twarz poduszką.
Miałem już dość ciągłego rozmyślania o Weasley. Weasley to, Weasley tamto… Co
się ze mną dzieje? Od kiedy interesuje mnie Weasley? Nie, stop! Ona mnie nie
interesuje!
Ale mimo
wszystko, widząc ją mokrą, wynurzającą się z jeziora, nie mogłem się
powstrzymać, żeby na nią nie patrzeć. Dopiero wtedy tak naprawdę zauważyłem, że
Weasley nie jest już tą małą chłopczycą, która w pierwszej klasie rzuciła się
na mnie z pięściami, bo nazwałem ją płaską deską. A najciekawsze i jednocześnie
niewinne było to, że ona sama chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy
stała tam cała mokra, wyciskając z włosów wodę, z przyklejoną do ciała koszulą,
wyglądała jak obiekt męskich fantazji o niegrzecznych uczennicach. Serio,
trochę o tym wiem.
Zsunąłem
poduszkę z twarzy na brzuch, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. Tylko
światło księżyca oświetlało łóżka po drugiej stronie pokoju. Westchnąłem,
przypominając sobie sytuację przy wodospadzie. Wciąż nie byłem do końca pewny,
czy sobie tego nie wyobraziłem, jednak stwierdziłem, że nie mam aż takich
możliwości, aby wyobrazić sobie dotyk i smak jej ust. Zamknąłem oczy i w chwilę
potem zasnąłem, wbrew zaleceniom pielęgniarki, uspokojony wspomnieniem
pocałunku.
*
Perspektywa
Rose
Nie mogłam
usnąć, mimo że byłam zmęczona. Siedziałam na szerokim parapecie przy oknie w
naszym dormitorium i wpatrywałam się w księżyc, widoczny na niebie. Słyszałam
miarowe oddechy koleżanek. Nicole jak zwykle rozwaliła się na całym łóżku i
mało brakowało, a spadłaby na podłogę. Dakota owinęła się kołdrą jak naleśnik,
podobnie zresztą jak Pamela, a Shila leżała spokojnie na boku. Tylko Snowy
dotrzymywał mi towarzystwa, leżąc na moich kolanach i mrucząc cicho z
zadowolenia. Choć też już przysypiał.
- Rose? –
Usłyszałam z boku. Odwróciłam się i przyglądałam chwilę Shili, która podniosła
się na łokciu i spoglądała na mnie malutkimi, w połowie zamkniętymi oczami. –
Dlaczego nie śpisz? – spytała, przecierając dłonią twarz. – Już późno…
- Nie mogę
spać – odszepnęłam, drapiąc kota za uchem. – Połóż się – dodałam do
przyjaciółki, ale wcale mnie nie słuchała. Odgarnęła kołdrę, usiadła i chwyciła
szklankę z wodą, stojącą na nocnym stoliku. Pociągnęła zdrowy łyk i spojrzała
na mnie trochę przytomniej.
- Co jest?
– zapytała, wstając i ostrożnie podchodząc do mnie. Usiadła obok i pogłaskała
nieco brutalnie persa, który gwałtownie podniósł głowę. Spojrzałam na nią i
zastanowiłam się chwilę. W końcu postanowiłam, że powiem jej, co mi leżało na
sercu.
- Całowałam
się z Malfoyem – powiedziałam cicho. Spojrzała na mnie, mrużąc oczy.
Uśmiechnęła się tylko sennie, jakby nie do końca zrozumiała, co powiedziałam.
Zaraz jednak otworzyła szeroko oczy.
- Zaraz…
co? Całowałaś się z Mal…
- Ciiicho!
– położyłam jej palec na ustach, bo niemal krzyczała. Rozejrzałam się po
pokoju, ale żadna z dziewczyn się nie obudziła.
-… foyem? –
dodała szeptem, całkiem przytomna. Snowy poruszył się niespokojnie na moich
kolanach, po czym usiadł i popatrzył na mnie. Nie zwróciłam na niego większej
uwagi, skupiając się na przyjaciółce. – I jak całuje? – spytała, poruszając
zabawnie brwią. Otworzyłam oczy ze zdumienia.
- Ja ci
mówię, że zrobiłam największą głupotę w całym moim życiu, a ciebie interesuje
tylko, jak całuje? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Oj, daj
spokój. Co się stało to się nie odstanie, a tą informacją chyba możesz się
podzielić, nie? – Chwyciła kota pod łapki i podniosła go. – Widzisz, nawet jego
to interesuje – dodała. Faktycznie coś w tym było. Snowy przyglądał mi się
dziwnie ludzkim wzrokiem, jakby naprawdę był zainteresowany. Spojrzałam na nią
niepewnie.
- E…
dobrze?
- No weź…
To Malfoy, mam uwierzyć, że łapie się tylko na „zadowalający”? – spytała,
unosząc do góry brew. - Gdyby było tak źle, nie rozmyślałabyś teraz nad tym
Zastanowiłam
się nad jej słowami. Nie wiedziałam czy miała rację. Spuściłam wzrok i
spojrzałam za okno, przypominając sobie, jak nie mogłam oderwać od niego oczu.
Jak kusiło mnie, żeby dotknąć jego twarzy, jak bardzo chciałam go pocałować.
- Podobało
ci się, prawda? – spytała cicho Shila, głaszcząc kota, który znów zaczął
mruczeć. – Podobało ci się i tego się boisz. Uważasz, że to nie powinno się
nawet wydarzyć, a skoro już się stało, to nie powinno ci się podobać – dodała
pewnym siebie tonem. Westchnęłam i kiwnęłam głową. Uśmiechnęła się tylko. – To
jak było?
Spojrzałam
na nią, uśmiechając się lekko. Gdybym rozmawiała z kimś innym, na pewno bym się
zaczerwieniła. Wyjrzałam przez okno, spoglądając krótko na księżyc i znów
zerknęłam na przyjaciółkę, przypominając sobie jego hipnotyzujące spojrzenie.
- Jakby
zatrzymał się czas.
Shila nic
nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się jedynie, wciąż głaszcząc trzymanego w
ramionach persa, który nagle zamruczał głośniej.
Zdobyłam
się na lekki uśmiech i podkuliłam nogi, opierając brodę o kolana. Znów
wpatrzyłam się w widok za oknem. Drzewa w Zakazanym Lesie poruszały się wraz z
wiatrem, księżyc oświetlał taflę jeziora, a gwiazdy migały wesoło. Zastanowiłam
się chwilę, co robił Malfoy? Czy pielęgniarka wypuściła go ze Skrzydła
Szpitalnego? Kiedy zemdlał na błoniach naprawdę się wystraszyłam. Tak nagle
pobladł i upadł. A mówiłam mu, że powinien uważać!
- Byliśmy w
jaskini, cali mokrzy. Staliśmy pod wodospadem. Nie wiem co się stało, ale po
prostu… - zaczęłam, nie wiedząc jak skończyć. Ishihara patrzyła na mnie
zainteresowana. – To głupie, ale chciałam go dotknąć. Wiesz, ma takie
niesamowite oczy. Och, Merlinie, co ja wygaduję… - zawołałam bezsilnie,
chowając twarz w dłoniach. Nicole chrapnęła głośno i odwróciła się na brzuch.
Spojrzałam na przyjaciółkę, która uśmiechała się delikatnie. – Mam wyrzuty
sumienia – dodałam szeptem.
- Dlaczego?
Przecież nie zrobiłaś nic złego.
- Ale ja go
nawet nie lubię – szepnęłam pewnym siebie głosem.
- Chyba
jednak troszeczkę lubisz – mruknęła Shila, pokazując palcami niewielki odstęp.
– Tylko troszeczkę… - Wiedziałam, że się ze mną droczy, oczy aż jej świeciły z
rozbawienia.
- Och,
przymknij się – mruknęłam. Shila wstała i stanęła obok mnie, trzymając kota pod
pachą. Położyła mi dłoń na ramieniu i nachyliła się.
- Może i go
nie lubisz, ale z Benem nie zatrzymywałaś czasu – powiedziała mi na ucho.
Zaśmiałam się i kopnęłam ją lekko w tyłek. Puściła mi oczko i wróciła do łóżka,
a Snowy ułożył się na poduszce obok niej, dziwnie zadowolony.
Spojrzałam
jeszcze raz na obraz za oknem i westchnęłam. Co się ze mną działo? I co działo
się z Malfoyem? Dlaczego to zrobił?
I po cholerę zawracam sobie głowię?
To nic nie znaczyło. Na Merlina, przecież to Malfoy! Po prostu… stało się i
już. Nie ma co biadolić nad rozlanym mlekiem…
Malfoy pewnie to wykorzysta. Kretyn!
Jeżeli piśnie o tym komuś chociaż słowo to go zabiję. Powieszę, utopię,
poćwiartuję, zakopię, odkopię i jeszcze raz utopię dla pewności!
Ale był taki delikatny…
Agr! Zamknij się, Weasley.
1 Confringo - Wymowa:
"Konfringo". Opis: powoduje eksplozję danego obiektu. / Wikipedia
2 Ascendio - Wymowa: "Ascendjo".
Opis: pociąga różdżkę w górę z ogromną siłą, prawdopodobnie także w inne
strony. / Wikipedia
I tak… dla tych, którzy nie znają się za bardzo na
strukturze jaskiń: strop – sufit, spąg – podłoga. A to są stalaktyt, stalagmit
oraz stalagnat. A gdyby ktoś zapomniał: profesor Binns jest duchem.
__
Jestem zadowolona z tego rozdziału. Naprawdę mi się podoba i
uważam, że zasługuje na „powyżej oczekiwań”. A ja nie często mówię takie
rzeczy, nie uważacie? No.
Muzyka jest przykładowa, wcale jej słuchać nie musicie. Po
prostu ja jej słucham przy pisaniu tych konkretnych fragmentów,
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Wiem, że niektórzy
czekali na ten moment od bardzo dawna.
Ja osobiście najbardziej lubię moment, gdzie Rose wychodzi z wody. Wyobrażacie to sobie, jakby to wyglądało w filmie, w spowolnionym tempie? Haha, cudownie! :)
Napisałam też dwie perspektywy, bo dawno nie było :) A co się będę, nie?
Tak więc pozdrawiam i do następnego.
Kochana, rozpłynęłam się. Cuuuudnie. Faktycznie, moment wychodzenia z wody nasuwa skojarzenia filmowe i chyba człowiek jakoś to sobie wyobraża. Ale nareszcie "momenty były" :) Jest dobrze. Wiem, a właściwie przypuszczam, że pewnie nam szykujesz zwrot akcji, żeby nie było cukierkowo ale też wiem, że to będzie się rozwijać i jest dobrze. Dzięki i jeszcze raz, rozdział fenomenalny. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa jeszcze sama nie wiem, co się z tego urodzi :) Dzięki, że jesteś ze mną :*
UsuńNo kochana, jak by to mistrz Do Ping powiedział - SZACUN! Niech mnie kule biją, jeśli to nie jest najlepszy rozdział jaki napisałaś! Jestem zachwycona tą "wycieczką" Rose i Scorpiusa. Moment wychodzenia z wody - prawie jak Słoneczny patrol hehe. Nie no, poważnie to wyszedł ci on bardzo zmysłowo. Aczkolwiek, mnie urzekła scena pod wodospadem. To jak Rose musnęła palcem jego szczękę, odgarnęła kosmyk włosów,=...no majstersztyk! Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało :) Haha nie myślałam o Słonecznym Patrolu, ale niezłe porównanie xD
UsuńPowiem Ci szczerze, że trochę się bałam tego rozdziału. Chociaż już trochę Cię czytam i rzadko (prawie nigdy) zdarzało mi się czuć zawód lub nie czuć nic po kolejnym rozdziale, to sama wiesz, jak to czasem bywa: czekasz, żeby coś napisać, nakręcasz się, a kiedy przychodzi co do czego - jakoś nie umiesz tego dobrze ubrać w słowa. Ale wiesz co? Tobie wyszło... no, po prostu... genialnie. Już tyle razy używałam tego słowa, może brzmieć w moich wirtualnych ustach zwyczajnie i pusto, ale za każdym razem mówiłam szczerze. Teraz... żałuję, że tak często wypowiadałam podobne zdania (mimo że to była sama prawda), bo teraz zwyczajnie brakuje mi stosownego określenia. Ten rozdział dla mnie przebija wszystko, nawet świetną perspektywę Snowy'ego, bo ujęłaś wszystko tak naturalnie, nie śpieszyłaś się ze sceną, na którą wszyscy mieli chętkę chyba od początku, a język i ogół... Brak słów. Przepraszam za słodzenie, jednak inaczej nie jestem w stanie opisać moich wrażeń. Czekam na ciąg dalszy z nadzieją, że teraz będzie tylko lepiej (nie bez zawirowań, bo jakże by to tak? :P) między Rose i Scorpiusem :D
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam pierwsze zdanie Twojego komentarza to myślałam, że dostanę zawału xD Normalnie se pomyślałam, że mnie zaraz zjedziesz od góry do dołu. Haha, wiem, głupia ja xD
UsuńAleż ja się niezmiernie cieszę z każdego Twojego komentarza, z każdego słowa "genialne", bo takie słowa dają motywację do pisania kolejnych części. Zaczynając pisać Licencję obawiałam się tego, że nie wytrzymam i już na początku zacznę ich ze sobą swatać. Nie chciałam tego, bo mimo wszystko, lubię jak się kłócą :) :) Dumna jestem, że udało mi się to "bez pośpiechu" jak powiedziałaś.
Rozdział świetny!!!!!
OdpowiedzUsuńJejku! Jak ja długo czekałam na ten ich pocałunek, że masakra:P
Biedny Scorpius.
Chciałabym napisać, jeszcze kilka słów na temat poprzednicj rozdziałów... Shila mnie rozwaliła tym pocałunkiem:) Zresztą co tam rozdzi się w twojej głowie? I kto pisze jej te listy!!!! Żądam odpowiedzi!!!:) Nie moge doczekać się następnego rozdziału.
Miliona pomysłów :*
Czytałam to wczoraj, ale całusa to ja pamiętam doskonale!
OdpowiedzUsuńNo więc! Wreszcie był ten pocałunek i to taki porządny, a w jakich okolicznościach! Co z tego, że zimno, mokro, ciemno. Romantiko trochę też było :). Widzę, że ich znajomość się rozwija, w końcu podobno 'kto się czubi ten się lubi'. A Rose ma dobre serduszko, nie zostawiła by S. tak na pastwę losu.
Nie muszę sobie wyobrażać, jak to wszystko wyglądałoby na filmie, bo ja to właśnie tak widziałam podczas czytania. Rozdział czytałam dwukrotnie (wczoraj na lekcji informatyki i dzisiaj, gdy zdychałam z bólu) i za każdym razem byłam równie zachwycona. Opisy nieziemskie, Parabolo. Rozpłynęłam się (wcale nie przez nadmiar wody i wodospad) przy pocałunku Rose i Scorpiusa. Nareszcie! No, nareszcie się doczekałam! xD Jestem niezmiernie ciekawa, czy po tym, co razem przeżyli w tych podziemiach i po tym, jak Rose pomogła Scorpiusowi, coś zmieni się między nimi tak jawnie. Póki co widzę, że myślą o sobie inaczej niż wcześniej, ale wątpię, żeby od razu przyznali się do tego komuś trzeciemu, a już na pewno nie sobie nawzajem.
OdpowiedzUsuńTe wszystkie jaskinie i tunel, do którego wpadli, skojarzyły mi się z drogą do komnaty tajemnic. Nie pytaj dlaczego ;x
Co to ja jeszcze miałam... Rose! Strasznie spodobała mi się jej twarda, zdecydowana, nieustępliwa postawa w jaskini/podziemiu. Scorpius zginąłby tam bez niej :) Jestem pełna podziwu dla tej dziewczyny!
PS Rozdział zasługuje na "wybitny". Nawet Snape nie miałby się do czego przyczepić xD
Wybacz, mogę się podpisać pod Postscriptum, bo mnie zafascynowało? xD
UsuńChciałabym tylko napisać, żw jesteś wspaniała. Napisz szybko następny rozdział proszę :)
UsuńMagda
Kochana, ja wiem studia, dużo pracy itp. Ale małe pytanko. Kiedy można się spodziewać nowego rozdziału? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMożliwe, że na długi weekend xD Ale niczego nie obiecuję. Mam już kawałek napisany, muszę się tylko zmotywować do dokończenia go :)
UsuńOj, kochana moja... Na razie się wzięłam za inną historię i poświęcam jej każdą wolną chwilę, gdyż mam termin, a chciałabym wysłać na konkurs do 'Fantastyki' :D Pisz, błagam, bo nie można przerywać w takim momencie!!! :((((
OdpowiedzUsuńSzczerze, proszę zmień szablon... Nawet nie zaczęłam tego czytać a odnoszę wrażenie że to blog o Grycankach... :/, ale mnie to chyba nie powstrzyma.
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać ;)
dlaczego o Grycankach? xD w ogóle nie mam pojęciach skąd Ci się wzięło to skojarzenie.
UsuńNo tak jest, że gdy patrzę na tą twarz to mam przed oczami Grycankę xD
UsuńMimo to przeczytałam twoje opowiadanie, co prawda siedziałam do 1, co świadczy tylko o tym, że to co piszesz nie jest złe ;)
Czy mogłabym się dowiedzieć czy masz zamiar coś tu jeszcze publikować, czy jednak mam porzucić ten blog w otchłań internetu? :P
Jasne, że mam zamiar publikować xD Pisałam o tym jakieś kilka komentarzy wcześniej :) Po prostu mam teraz sporo na głowie i nie wyrabiam się we wcześniej ustalonych terminach xD Nawet mnie samej jest trudno w to uwierzyć, ale nawet weekendy poświęcam na naukę, więc Licencja odeszła trochę na dalszy plan. Ale na pewno nie zamierzam porzucać bloga w jakieś straszne otchłanie.
UsuńDzięki, że poświęciłaś swój czas, przeczytałaś i skomentowałaś, doceniam poświęcenie, jakim jest siedzenie do 1 nad ranem :)
Nie wiem dlaczego kojarzy Ci się ona z Grycanką. Generalnie nie znam tych kobiet, widziałam je może raz na oczy w jakimś brukowcu. Miałam w planach zmianę szablonu, ale - jak pisałam wyżej - nie mam czasu xD Musisz jakoś przeboleć xD Albo nie patrz w tamtym kierunku :)
Jeszcze raz dzięki, pozdrawiam i lecę się uczyć :)
Rose wygląda na nieco "pulchną" na tym zdjęciu, więc dlatego kojarzy się z Grycanką ;).
UsuńSama poświęciłam na opowiadanie sporo czasu i jestem zachwycona (co nie zdarza się często). Obrażę się, gdy je porzucisz ;).
Aj tam aj tam. Ja w niej Grycanki nie widzę xD Zmienię szablon jak będę miała czas... I oczywiście nie porzucam bloga.
UsuńCudowny nowy szablon! ;)
UsuńDostajesz ode mnie nominację w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę"! Po więcej informacji zapraszam tutaj: http://niewidzialna-nic-milosci.blogspot.com/p/liebster-award.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ^^
PS. Żeby nie było - zaczęłam Twoje opowiadanie i strasznie mi się podoba. Ale na razie się nie ujawniałam, wolę najpierw przeczytać całość ;)
jestes wspaniala, na prawde :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdzial z niecierpliwoscia.
Ładny szablon :)
OdpowiedzUsuńNie, żebym była natrętna, a już tym bardzie nie chcę, żebyś pomyślała, że próbuję jakoś Cię poganiać, ale... kiedy pojawi się nowy rozdział? ^^
Niedługo :) Nowy szablon był natchnieniem. Zaczęłam 39 od nowa (poprzednim razem zacięłam się na jednym zdaniu i nie potrafiłam go skończyć, ale wraz ze zmianą wyglądu coś się odblokowało, ale nie w tym zamku xD) i mam już dwie strony :) Mam zamiar dokończyć go w tym tygodniu, bo czuję, że mogę, ale niestety... mam masę kartkówek (się uwzięli normalnie) i muszę to ogarnąć xD
UsuńW takim razie trzymam kciuki :)
UsuńJak łaaaadnieeeee... Zielono mi ^^ Pisz, pisz nowy (jestem natrętna, przyznaję się), bo tu zejdziemy ze zniecierpliwienia!
OdpowiedzUsuńPiszę :)
UsuńCieszę się, że Ci się szablon podoba :)
Możemy chociaż liczyć na jakiś (przed)świąteczny prezent? ;)
OdpowiedzUsuńKurczę blade, chyba jednak zaczynam być natrętna. Nie przepadam za długimi przerwami między poszczególnymi postami, bo wtedy często muszę przypominać sobie, co działo się wcześniej (ludzka pamięć jest baaardzo zawodna).
Dużo weny życzę! :)
Jasne, jasne, cały czas go piszę, ale naprawdę dacie wiarę, że się wszyscy uwzięli?! Jutro mam kolokwium z chemii i tego jest od zaje... i jeszcze troszkę. No masakra jakaś. Jak tylko udaje mi się chwilkę usiąść przy komputerze to piszę, naprawdę. Uwierzcie mi! xD
UsuńDam przed notką krótkie: "W poprzednim odcinku..." jeśli potrzebujesz :) xD
Mam takie pytanko: w następnym odcinku będzie Rose i Scorpius? :D
OdpowiedzUsuńMoże xD
UsuńNo dobrze, między nimi jest to coś, czego nie ma między Rose a Zabini. Ale co ja poradzę na to, ze scorpiorus nadal jest denerwujący jak stopiecdziesiat i musi się zmienić, na szczescie do jakichś wniosków zaczął dochodzić... Sowją drgoą, kurde, rose powinna nie zgadzać się tak szybko na robieni rzeczy, ktore powinien robic malfoy, ale albo się boi, albo nie chce, albo teraz-nie chce, bo się głupi zranił, a to niemęskie... Jesus, niemęskie jest tez niedomaganie kobietom. Nie no, tak na serio, to jest w Scorpiorusie cos intrygujacego i chciałaby się, zeby juz przestał pokazywać tę niepotrzebną nikomu otoczkę nic nieczujacego kreatyna xdxd jest zbyt inteligentny na to. Kostki rubika juz od dawna to wiedza (cirkawe, czemu nie pokazały w snach,ze wpadną w tn tunel?), więc i oni się dowiedzą pewnie prędzej cyz pozniej.a, i swoją droga, to jednak nauczycielka nawet jak nie zna tajnych przejść, to wg mnie nie ma prawa si tak zachowywać. W ogole to intryguje mnie, co się dzieje i albusa, w koncunchyba spotkała sie z Julią w przerwie świątecznej, a nic dalej z tego nie wynikło?
OdpowiedzUsuń