8 września 2012

38. Jakby zatrzymał się czas


            - Nie ten kamień! – wrzasnęła Weasley, zjeżdżając w dół po ślizgawce, do której wpadli wraz z Malfoyem. Słyszała w uszach świst powietrza, a dłonie, którymi próbowała przytrzymać się ścian i zwolnić nieco, zmarzły jej od wilgoci. W tunelu było ciemno, dlatego nie widziała niczego przed sobą, czuła za to uderzenia wystających kamieni na plecach. Starała się opanować strach i nie krzyczeć, ale kiedy korytarz nagle skręcił i stał się trochę bardziej stromy, pisnęła przerażona. Po chwili zaś wypadła z tunelu i przycisnęła do ziemi Ślizgona, który cały czas był przed nią. Usłyszała tylko jak stęknął cicho, bo spadając na niego, uderzyła go łokciem w żebra. – O nie. Coś ty zrobił?! – zawołała, podnosząc się szybko i podchodząc do otworu, z którego wypadli. W ścianie, jakiś metr nad ziemią, zionęła ogromna czarna dziura. Rose dotknęła wejścia do tunelu i natychmiast się cofnęła, ponieważ z kamieni nagle wysunęły się metalowe pręty.
            - Nie – szepnęła. – Nie, nie, nie. To się nie może dziać naprawdę – powiedziała, podchodząc bliżej i, obejmując dłońmi rury, spojrzała w głąb korytarza. – Pomocy! Halo! Czy ktoś mnie słyszy?! – wołała, szarpiąc pręty i próbując dostać się z powrotem do środka.
            - Uspokój się. Nikt cię nie słyszy – powiedział Scorpius, siedząc na podłodze i dotykając dłonią tyłu głowy. Czuł tępy ból, a kiedy zerknął na swoją dłoń, miał ochotę zakląć. Blade palce pokrywała szkarłatna krew. Skrzywił się i ostrożnie podniósł.
            - Świetnie! Po prostu fantastycznie! – wykrzyknęła Rose, odsuwając się od ściany i zakładając ręce na biodra. – To twoja wina – powiedziała, wskazując go palcem.
            - Niby jak to może być moja wina? To nie ja budowałem to zamczysko pełne pułapek! – odparł oburzony.
            - Twoja, bo nigdy nie potrafisz odpuścić! – warknęła, podchodząc do niego i dźgając go palcem w pierś. – Nie mówiłam ci, że już sprawdzałam tamten korytarz? Mówiłam! Ale nie, bo panicz Malfoy musi sprawdzić sam! Kretyn! Przez ciebie jesteśmy w tym… - rozejrzała się po grocie. – Gdzie my w ogóle jesteśmy?
            Jaskinia była ciemna, ale wyraźnie można było dostrzec zwisające ze stropu stalaktyty i ich odpowiedniki, stalagmity, rosnące na spągu. W powietrzu czuć było wilgoć, a podłoga była śliska, o czym Weasley przekonała się, chcąc zrobić krok do przodu. Omal nie wyrżnęła orła, unikając upadku tylko dzięki Malfoyowi, który odruchowo ją przytrzymał. Wyrwała się szybko i sięgnęła do kieszeni szaty, wyjmując z niej różdżkę.
            - Lumos – powiedziała, a na końcu różdżki rozjarzyła się kula światła, oświetlając jezioro przed nią. Otworzyła szeroko oczy przypatrując się, jak tafla odbija promienie i mieni się kolorami. Ten widok w połączeniu z cichym szmerem wody, tworzył tajemniczy nastrój.
            - To woda z jeziora – powiedział nagle Malfoy. Weasley nie spojrzała na niego, unosząc wzrok do góry i przypatrując się ostrym kolcom, zwisającym nad ich głowami. Głośno przełknęła ślinę, karcąc się w myślach za czarne obrazy, jakie sobie wyobraziła.
            - Skąd wiesz? – spytała, odchodząc w prawo i zaglądając do kąta jaskini, by sprawdzić czy nie ma tam jakiegoś przejścia.
            - Bo śmierdzi tak jak jezioro – odparł, przycupnąwszy na kamieniu, bo poczuł zawroty głowy.
            - Super. Nic nam to nie daje. Musimy jakoś zawiadomić innych, że tu jesteśmy – powiedziała, podchodząc z powrotem do dziury w ścianie i zaglądając do korytarza. Światło z różdżki oświetliło mokrą powierzchnię tunelu. Przestąpiła z nogi na nogę, przygryzając dolną wargę. Zastanawiała się nad tym, jak wysłać wiadomość i jakie były szanse na to, że uda jej się to zrobić za pomocą tego tunelu. – Umiesz wysyłać patronusa z wiadomością? – zapytała, nawet na niego nie spoglądając.
            - Jasne i co jeszcze? Nawet gdybym umiał, wątpię, żeby się udało. Przejście pewnie dawno się zamknęło – odparł, krzywiąc się, ponieważ ból głowy nasilał się. Nic jednak nie powiedział, wycierając krew w rękaw szaty.
            - Pewnie, siedź tam sobie i nic nie rób. Tylko to potrafisz, pakować nas w kłopoty! – warknęła wściekle, odchodząc od kraty i stając w lekkim rozkroku. Przymknęła powieki i wycelowała różdżkę w dziurę. – Alohomora.
            Zaklęcie uderzyło w barierę, jednak nic się nie wydarzyło. Malfoy prychnął tylko pod nosem, co jeszcze bardziej zirytowało Rose. Niewiele myśląc machnęła różdżką, wypowiadając krótkie:
            - Confringo 1.
            Nim Ślizgon zdążył zareagować, zaklęcie poszybowało w stronę krat, wysadzając je w powietrze. Niestety naruszyło to strukturę kamienia i w chwilę potem ściana zawaliła się, zasypując przejście gruzem. Rose zakaszlała, machając dłonią wokół twarzy, aby rozgonić pył i kurz, jaki wzbił się po eksplozji. Przetarła oczy i spojrzała na zawalisko.
            - O nie…
            - Świetnie, Weasley. Bardzo mądrze. Zniszczyłaś jedyne możliwe wyjście – burknął. Odkaszlnął głośno i spojrzał na jezioro. Różdżka Gryfonki dawała na tyle światła, że nie musiał wyjmować swojej. Zauważył więc ruch wody.
            - Zamknij się Malfoy. To wszystko twoja wina. Po jaką cholerę wciskałeś ten kamień? Przecież wszyscy wiedzą, że ten jeden jest lipny! – warknęła.
            - Nie moja wina, że wszystkie są takie same – odrzekł, zsuwając się z kamienia i kucając na brzegu. Dotknął dłonią wody, marszcząc brwi. Jedna myśl tłukła mu się po głowie.
            - Malfoy, co ty robisz? – zapytała dziewczyna, zakładając ramiona na piersi.
            - Jak na kogoś, kto miał się do mnie nie odzywać, ostatnio strasznie dużo gadasz – stwierdził, spoglądając na nią z ironicznym uśmiechem. Podniósł się i jeszcze raz omiótł spojrzeniem grotę i jezioro. Weasley prychnęła tylko.
            - Świetnie, nie będę się w takim razie wysilać – burknęła. Zrobiła dwa kroki w bok i usiadła na skale, unosząc podbródek, jak obrażone dziecko. Prychnął cicho i wskazał palcem wodę.
            - Jeżeli jest z jeziora, to znaczy, że gdzieś głębiej jest jakieś przejście. W końcu jakoś musi się tutaj dostawać.
            Odwróciła głowę, przyglądając mu się. Zmrużyła powieki, zastanawiając się nad sensem jego słów. Spojrzała na wodę, obserwując niewielkie fale. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuściła powietrze.
            - Jeśli byłoby dostatecznie szerokie, może udałoby nam się gdzieś dopłynąć. Może do jakiejś innej groty, może znaleźlibyśmy wyjście – dodał Malfoy.
            - Świetnie, więc na co czekasz? Wskakuj do wody i sprawdź to – rzuciła obrażonym tonem. Zaśmiał się i usiadł na kamieniu, na którym siedział wcześniej. Spojrzała na niego z lekko otwartymi ustami, niedowierzając własnym oczom. – Chyba sobie żartujesz…
            - Nie. Ty to zrób. W końcu to ja na to wpadłem, nie? – powiedział, uśmiechając się ironicznie. Zmarszczyła brwi.
            - Nie ma mowy – stwierdziła, obracając się do niego plecami.
            - Super, więc możemy tu zostać. Mi się nigdzie nie spieszy – stwierdził, zakładając ręce za głową. Zaraz jednak je zabrał, ponieważ naruszył ranę i znowu zaczęło go boleć. Wytarł krew w szatę i spojrzał na Weasley, która wierciła się na swoim kamieniu. – Więc… skoro już mamy tu razem zginąć, to może postaralibyśmy się, żeby spędzić ten czas trochę przyjemniej? – zapytał. – No wiesz… może jakiś szybki numerek? I tak nikt się nie dowie…
            Spojrzała na niego ponad ramieniem, gromiąc go wzrokiem. Warknęła cicho pod nosem i wstała.
            - Wal się, Malfoy – powiedziała, podchodząc na skraj jeziora i zdejmując szatę przez głowę.  Spojrzał na kawek płaskiego brzucha, który odsłonił się, kiedy koszula niechcący się uniosła. Rzuciła szatę za siebie, zostając w samej spódnicy i bluzce. Chwyciła mocno różdżkę i wskoczyła do wody, zostawiając Malfoya samego na brzegu. Znów zrobiło się ciemno. Scorpius przez chwilę obserwował ją w wodzie, gdyż było ją doskonale widać przez światło, które ze sobą zabrała. Widział jak sprawnie porusza się pod powierzchnią, jak jej rude włosy unoszą się i opadają. Aż w końcu zniknęła pod skalną półką. Jęknął cicho i dotknął dłonią tyłu głowy. Wciąż krwawił, a ból rozsadzał mu czaszkę. Zsunął się, aby móc oprzeć plecy. Wyjął różdżkę i zapalił światło, by nie siedzieć w ciemnościach.

*

            Ghul został zamknięty w klatce, więc profesor Haisting pozwoliła im wrócić do swoich zajęć. Wszyscy odetchnęli z ulgą i rozeszli się w swoich kierunkach. Jedynie James zauważył, że brakowało dwójki prefektów: Rose i Malfoya. Obejrzał się i podbiegł do dziewczyny z długimi, czarnymi włosami, która była prefektem Slytherinu. Nigdy nie mógł zapamiętać jak się nazywała.
            - Wiesz gdzie jest Malfoy? – zapytał, stając przed nią. Miała ładny owal twarzy, ale na jej niekorzyść działały grube i gęste brwi. Spojrzała na niego ciemnymi oczami, mrugnąwszy kilka razy.
            - Nie, pewnie już dawno jest w dormitorium – odparła. – A co? – spytała podejrzliwie.
            - Rose nie wróciła. Mam dziwne przeczucie, że są gdzieś razem – stwierdził. Uśmiechnęła się.
            - Jeżeli są razem to na pewno się kłócą. Pewnie za chwilę coś usłyszysz, ich kłótnie są raczej… spektakularne – powiedziała, wymijając go i odchodząc.
            - Tak, pewnie masz rację – mruknął, nie spoglądając na oddalającą się Ślizgonkę. Coś mu nie dawało spokoju. Nie wiedział tylko co. – Uspokój się, to Rose. Nie da sobie zrobić krzywdy – powiedział do siebie, kierując się w stronę Wieży Gryffindoru.

*


            Siedział na mokrej i zimnej posadzce, wpatrując się w kulę światła, która jarzyła się na końcu jego różdżki. Gdzieś w oddali słyszał kapiącą wodę, więc z nudów zaczął liczyć krople. Pomagało mu to również zapomnieć o bólu głowy. Kątem oka zauważył ruch pod powierzchnią jeziora, więc przeniósł na nie swoje spojrzenie.
            Omal nie upuścił z wrażenia różdżki, kiedy z wody wyłoniła się Weasley. Przebiła taflę, odrzucając głowę do tyłu i rozchlapując wokół siebie zimną wodę. Dłońmi przygładziła włosy, opadając i zanurzając twarz do połowy. Wpatrywał się w nią, oglądając błyszczącą skórę. Miała zamknięte oczy, więc nie od razu go dostrzegła. Dopiero po chwili uniosła powieki, podpływając do brzegu. Przełknął ślinę, obserwując jak kładzie ręce na krawędzi i unosi się. Woda płynęła po jej ciele, znacząc swoje własne ścieżki. Nagle poczuł jej dziwną bliskość, jakby to on był tymi kroplami, płynącymi po niej. Czuł jej gładką skórę. Widział zgrabne nogi, które przykrywała mokra spódnica. Dostrzegał również przyklejoną do piersi koszulę, ukazującą biały stanik. Czuł się, jakby czas nagle zwolnił swój bieg. Weasley stała przed nim, wyprostowana, w lekkim rozkroku i unosiła ręce do góry, aby wycisnąć z włosów wodę. W tym czasie on podziwiał, tak – podziwiał! - mokre ciało. Jeden guzik koszuli Weasley odpiął się, ukazując biust. Ślizgon uniósł nieco różdżkę, obserwując jak od mokrej skóry odbija się światło. Weasley ponownie zamknęła oczy, rozczesując włosy palcami. Przez chwilę zastanawiał się, czy dziewczyna jest świadoma tego, jak seksownie w tym momencie wygląda.
            - Co? – zapytała, kładąc jedną dłoń na biodrze. Dopiero teraz zauważył, że na niego patrzyła. Miała uniesioną brew do góry i lekko przekrzywioną głowę. Otworzył szerzej oczy i potarł wolną dłoń o udo.
            - Nic – odparł, uciekając wzrokiem w bok. Miał ochotę się spoliczkować. – Znalazłaś coś? – zapytał, chcąc odgonić swoje myśli od kropel wody, które płynęły spokojnie po jej nagiej szyi.
            - Tak. Po drugiej stronie jest tunel, ciągnie się jakieś 25 metrów. Prowadzi do małej komnaty z korytarzem. Nie sprawdziłam dokładnie gdzie prowadzi, ale jest bardzo długi – odpowiedziała, wskazując palcem. – Dasz radę tyle przepłynąć? – spytała, unosząc ironicznie jeden kącik ust. Spojrzała na niego z zabawnym błyskiem w oku. Prychnął.
            - Pewnie – odburknął, podnosząc się. Zachwiał się jednak, gdyż przez chwilę pociemniało mu przed oczami.
            - Łoł! – Rose przysunęła się do niego, odruchowo przytrzymując go za łokieć. – Wszystko okej? – zapytała. Spojrzał na jej dłoń, zaciśniętą na jego ręce. Powoli wracała mu ostrość widzenia. Wyszarpnął się lekko i wyprostował.
            - Tak – odparł.
            - No chyba jednak nie – stwierdziła. Dopiero teraz zauważył, że przygląda się jego szyi. Nim zdążył się odsunąć, wyciągnęła dłoń i odchyliła kołnierzyk jego koszuli. – Krwawisz – powiedziała. Drugą rękę położyła mu na głowie i zmusiła, żeby się lekko schylił. Obejrzała ranę. Czuł jak delikatnie przeczesała jego włosy. – Musiałeś się uderzyć jak wypadliśmy z tego tunelu. Dlaczego nic nie powiedziałeś? – spytała z wyrzutem, zabierając dłonie. Wyprostował się i spojrzał na nią z góry.
            - Bo to nie twoja sprawa – odparł hardo.
            - Oszalałeś? A jakbyś tu zemdlał i wpadł do wody jak mnie nie było? Utopiłbyś się, kretynie! – warknęła, odsuwając się. – W takim wypadku nigdzie nie płyniemy – dodała.
            - Chyba żartujesz! Nic mi nie jest – warknął wściekle. Zakręciło mu się w głowie, ale nie dał nic po sobie poznać.
            - Nie żartuję! Nie będę cię reanimować jak ci się coś stanie! – krzyknęła.
            - A co ty się nagle mną tak przejmujesz? Nie potrzebuję twojej pomocy – warknął. Zdjął z siebie szatę i rzucił ją wściekle za siebie. Wiedział, że byłoby mu ciężko płynąć w tym worku.
            - Świetnie. Utop się. Nikt nie będzie za tobą tęsknił – powiedziała, wskakując do wody nim zdążył coś odpowiedzieć. Wzniósł tylko oczy, wydając z siebie zdenerwowane warknięcie. Zabrał różdżkę, wskakując za nią.
            Przez chwilę czuł się zdezorientowany. Woda napłynęła mu do uszu, słyszał jej szum. O dziwo widział wszystko bardzo wyraźnie, jakby pływał w basenie. Pewnie przepływając przez skały i kamienie woda się oczyściła. Nie zastanawiając się dłużej popłynął za Gryfonką, którą spostrzegł po drugiej stronie. Przed wpłynięciem do tunelu wynurzyła się jeszcze, aby zaczerpnąć powietrza i zniknęła mu z oczu. Zrobił to samo, podążając za jej niknącym światłem. Oświetlał sobie drogę różdżkę. Zawahał się tylko na chwilę, kiedy miał wpłynąć w wąski korytarz. Nie czuł się z tym najlepiej, gdyby naprawdę coś mu się stało, nie miałby żadnej drogi ucieczki. Zaklął w myślach, złorzecząc na Weasley, która musiała zasiać w nim ziarnko niepewności, po czym popłynął przed siebie.
            Wypuścił z ust trochę powietrza w postaci bąbelków, które połaskotały go po policzku. Weasley mocno przesadziła z tymi dwudziestoma pięcioma metrami. Wydawało mu się, że płynie już dobre pół godziny, co – oczywiście – nie było możliwe. Wściekał się w myślach, bo gdyby wiedział, że to będzie jednak trochę dalej, spróbowałby zaklęcia bąblogłowy. Jeszcze nie miał okazji, aby go wypróbować.
            Kiedy tylko wypłynął z tunelu, wynurzył się najszybciej jak tylko mógł. Zaczerpnął haust powietrza i rozejrzał się, szukając wzrokiem Weasley. Siedziała na brzegu, mocząc nogi i przyglądając się mu z ustami zaciśniętymi w wąską linię. Kiedy zobaczyła, że udało mu się dotrzeć, wstała i ruszyła w stronę ciemnego korytarza. Mimowolnie poczuł przypływ radości, dostrzegając prawie niewidoczną ulgę w jej oczach. Miło było wiedzieć, że ktoś nad nim czuwał. Podpłynął do brzegu i wyszedł z wody, czując chłód.
           
*

            James siedział w Pokoju Wspólnym, rozmawiając z kolegami. Trzymał w rękach kafla i obracał go na palcu. Lubił czasem podrzucać piłkę, nie będąc na treningu.
            - James, widziałeś gdzieś Rose? – zapytała Lily, podchodząc do nich. Stanęła za fotelem, na którym siedział Gary. Potter spojrzał na nią z uśmiechem.
            - E, tak. Mieliśmy spotkanie z Haisting. Kazała nam szukać ghula. Uciekł jej z klatki – odparł. Przyjaciele zaśmiali się, a on podrzucił kafel i złapał go zręcznie w powietrzu.
            - A gdzie jest teraz? Ty wróciłeś już dawno – stwierdziła dziewczyna.
            - Sprawdzała korytarze na trzecim piętrze. Pewnie spotkała Malfoya i się po… - James przestał się uśmiechać, uświadamiając sobie jedną rzecz. Kafel uderzył o podłogę, bo chłopak zamarł w bezruchu i go nie złapał. Spojrzał na siostrę, czując dziwny niepokój. Coś mu mówiło, że miał rację.
            - Co? – zapytała Lily.
            - Na trzecim piętrze jest jeden z tych kamieni-pułapek. Jeśli Rose przypadkiem go wcisnęła… - powiedział, patrząc na przerażenie rosnące w oczach Lily.
            - Musimy ją znaleźć – powiedziała, ruszając w stronę portretu Grubej Damy. James zerwał się ze swojego miejsca i pobiegł za nią.

*


            Szli w ciszy, Weasley przodem. Mógł więc przyglądać się jej do woli. Widział jak drży z zimna i niepewnie dotyka ściany, aby się nie przewrócić. Spódniczka mundurka wciąż była mokra i kapała z niej woda, rozpryskując się na posadzce. Niosła przed sobą różdżkę, uniesioną do góry, aby oświetlić drogę. On również trzymał swoją zapaloną. Zastanawiał się, o czym myślała. Czy naprawdę była na niego tak zła, że nie chciała się odezwać? Zdenerwowała się, bo nie powiedział jej o bólu głowy? Czy może dlatego, że popłynął, mimo jej sprzeciwu? A może chodziło o coś innego? Choć bardzo był ciekaw, nie powiedział ani słowa.
            Sam nie wiedział jak długo szli i ile metrów pokonali. Cały czas jednak wydawało mu się, że zmierzali w dół, zamiast piąć się w górę. W końcu znaleźli się w ogromnej grocie, z wysokim stropem. Zwisały z niego stalaktyty, błyszczące od spływającej po nich wody. Przez sam środek jaskini płynęła rzeka, mająca swój początek w wodospadzie, który kaskadą spadał z półki skalnej, zawieszonej kilkanaście metrów nad ziemią. Rose uniosła do góry głowę, obserwując wodę, która z niesamowitą siłą roztrzaskiwała się o kamienie i spadała w dół w formie wodospadu. Zauważyła też fosforyzujące kamienie, tkwiące w skałach. Świeciły zielonkawym światłem, nadając temu widokowi jeszcze bardziej tajemniczy wygląd. Uśmiechnęła się, obserwując strop. Wydawało jej się, że dostrzegła tam jakiś ruch. Kiedy wytężyła wzrok, dojrzała nietoperze.
            - Patrz – powiedziała, wskazując stado końcem różdżki. Scorpius uniósł głowę.
            - Nietoperze. I co w związku z tym? – zapytał. Przestała się uśmiechać i spojrzała na niego z politowaniem.
            - Jeżeli tu są, to znaczy, że gdzieś niedaleko jest wyjście – odparła, rozglądając się po jaskini.
            - Świetnie. Spłoszymy je i zobaczymy, w którą stronę polecą.- Scorpius wycelował różdżkę, ale Rose go powstrzymała, kładąc mu dłoń na nadgarstku i zmuszając, żeby opuścił rękę.
            - Nie przeszkadzajmy im. Sami znajdziemy wyjście – powiedziała, nie patrząc na niego. Zabrała dłoń i podeszła do brzegu rzeki, niepewnie wchodząc do wody. Stali blisko wodospadu, więc musieli przejść pod nim. Malfoy westchnął, powstrzymując się przed wypowiedzeniem przekleństwa i ruszył za nią.
            Rzeka była płytka, ledwo sięgała do kolan, więc nie mieli większych problemów z poruszaniem się. Tym razem szli obok siebie, ostrożnie dotykając podłoża, aby nie nadepnąć na nic ostrego. Byli już prawie przy końcu, kiedy Rose stanęła na owalnym kamieniu i poślizgnęła się. Z piskiem poleciała na Malfoya, idącego po jej prawej stronie. Przytrzymał ją, ale musiał się cofnąć, aby się nie przewrócić. Razem więc przecięli wodospad.
            Rose czuła jak woda spada na jej ramiona i plecy, ale nie zwracała na to uwagi. Spojrzała na Scorpiusa, który trzymał ją w ramionach i przyglądał się jej. Byli teraz tak blisko siebie, że czuła przez mokrą koszulkę jego napięte mięśnie brzucha. Dłonie położyła na jego barkach, podtrzymując się, aby się nie przewrócić. Woda chlapała jej na twarz, ale wyraźnie widziała jego błękitne tęczówki, błyszczące tajemniczo. Blond grzywka przykleiła mu się do czoła i Rose, niewiele się zastanawiając, odgarnęła ją palcem wskazującym. Czuła się jak zahipnotyzowana, sama nie wiedziała, co się z nią działo, ani dlaczego się to wydarzyło. Po prostu nagle poczuła nieodpartą chęć dotknięcia go. Bała się jednak, że czar pryśnie, dlatego odważyła się jedynie jednym palcem obrysować linię jego szczęki. Jej wzrok padł na jego idealnie wykrojone usta. Tylko przez sekundę pomyślała o tym, że chciałaby ich zasmakować. Podniosła spojrzenie na jego oczy. Wciąż się w nią wpatrywał. Nie zabrał swoich dłoni, które trzymał na jej talii, nie odsunął się od niej, nic nie powiedział.
            On też czuł to dziwne przyciąganie. Patrzył na nią, chłonąc wzrokiem każdą zmianę wyrazu twarzy. Przyglądał się czekoladowym oczom i w myślach smakował malinowych ust. Jedynie ułamek sekundy zajęła mu myśl: Kiedy Weasley zaczęła tak na niego działać? Pochylił się lekko, obserwując ją. Nie chciał jej spłoszyć, chciał jedynie poczuć, jak smakowała. Kiedy nie odsunęła się od niego, przybliżył się i w końcu, przymykając powieki, musnął ustami jej usta. Łagodnie, tylko raz. Po czym odsunął się na kilka milimetrów, spoglądając w jej oczy. Błyszczały. Pochylił się znowu i ponownie, delikatnie ją pocałował. Odczuł ulgę, kiedy odwzajemniła pieszczotę.
            Rose czuła jak serce tłucze się jej w klatce piersiowej. Przybliżyła się i pogłębiła pocałunek. Czuła jak dłońmi wędruje po jej plecach, w górę i w dół. Za którymś razem jego palce zatrzymały się na krawędzi bluzki i tam już pozostały. Stali pod wodospadem, przemoczeni do suchej nitki i oddawali się chwili zapomnienia. Nie liczyło się to, kim byli dla siebie i świata, bo tam, w tamtej jaskini świat przestał istnieć.

*

            - Jesteście pewni? – zapytała profesor Haisting, spoglądając na przestraszoną Lily i zdenerwowanego Jamesa, którzy zjawili się w jej gabinecie przed pięcioma minutami. Młodsza siostra Pottera pokiwała gorliwie głową.
            - Musimy coś zrobić – powiedział James.
            - Przykro mi, ale nie wiem jak. Nie znam tych tuneli – odparła nauczycielka, siadając na swoim fotelu i przyglądając się uczniom.
            - A kto zna? – spytała Lily, podchodząc bliżej i kładąc dłonie na biurku.
            - Pani dyrektor.
            - Więc pójdziemy do… - zaczął James.
            - Obawiam się, że pani dyrektor wróci dopiero jutro wieczorem. Wyjechała w ważnych sprawach…
            - Więc proszę wysłać do niej sowę! – zawołała bezradnie Lily. – Tu chodzi o dwójkę uczniów! A jeżeli potrzebują pomocy?
            - Przykro mi. Mogę zawiadomić panią dyrektor, ale nie wiem, kiedy będzie mogła wrócić. - Lily spojrzała na brata, przestępując z nogi na nogę. Widząc jej niepewność, kobieta westchnęła i dodała: - Moglibyście zapytać profesora Binnsa. Może coś wie.
            - Dziękujemy – powiedział James i, nie chcąc tracić czasu, pociągnął siostrę za rękę i wyprowadził z gabinetu nauczycielki.

*

            Damian leżał na swoim łóżku, czytając książkę. Był w pokoju sam, więc to była idealna okazja na lekturę. Właśnie główny bohater miał pokonać stado smoków, kiedy jego wzrok przykuło czerwone, pulsujące światełko. Niechętnie oderwał oczy od kartek i spojrzał na biurko, na którym leżała kostka Rubika, należąca do Scorpiusa. Zmarszczył brwi, dostrzegając, że czerwona ściana zabawki, ułożona poprawnie, błyszczała tym światłem. Zdziwiony odłożył książkę i podszedł do biurka, nachylając się i obserwując kostkę z bliska. Pulsowała na czerwono, co całkiem przypadkiem nasunęło Zabiniemu na myśl bijące serce, pompujące krew.
            - Chyba nie jesteś do końca mugolska – powiedział cicho, spoglądając na pozostałe ścianki. Tylko czerwona była ułożona i tylko ona świeciła. Zastanowił się chwilę, wzdychając. Nie wiedząc, co z tym zrobić, wrócił na łóżko i sięgnął po książkę. Jeszcze chwilę obserwował łamigłówkę, po czym wrócił do lektury.

*

            Odsunęła się od niego, kiedy przez podświadomość przedostała się myśl o tym, że muszą się wydostać z tej jaskini. Nie spojrzała mu w oczy, bojąc się tego, co mogłaby w nich zobaczyć. Nie chciała widzieć jego rozbawienia, ironicznego uśmiechu. Była pewna, że zacznie się z niej naśmiewać i nigdy nie zapomni jej tej chwili słabości.
            - Powinniśmy iść – powiedziała cicho, wymijając go i wychodząc z wody. Obejrzał się za nią, obserwując jak staje na brzegu i przeczesuje mokre włosy palcami. Uśmiechnął się pod nosem, ale pierwszy raz od bardzo dawna nie był to uśmiech drwiący. Czując dziwny spokój, ruszył za nią, uważając, aby nie wdepnąć w guano. Wystarczyło mu, że był cały mokry, nie potrzebował jeszcze się brudzić. Stanął obok niej, spoglądając na jej lewy profil. Wpatrywała się w strop, jakby dostrzegła tam coś istotnego. Idąc za jej przykładem, uniósł wzrok. Chwilę zajęło mu odnalezienie tego, na co patrzyła, ale w końcu mu się udało.
            - Czy to jest…
            - Tak – przerwała mu, podchodząc bliżej i stając tuż pod dziurą w stropie. Widać przez nią było szare niebo, co świadczyło o upływie czasu. Choć wcale na to nie wyglądało, musieli spędzić w tym miejscu kilka godzin. – Użyję ascendio – powiedziała niepewnie. Spojrzał na nią zaskoczony.
            - Musisz stanąć idealnie pod tą dziurą, inaczej roztrzaskasz się o skały – zaoponował. – Może lepiej poszukajmy innego wyjścia.
            - Nie. Chcę już stąd wyjść – powiedziała hardo. Ustawiła się, jak jej się wydawało, w linii prostej do otworu w stropie i uniosła wysoko różdżkę. Tylko przelotnie spojrzała na Malfoya. Nie wydawał się być zadowolony z tego pomysłu, ale najwyraźniej nie chciał nic więcej mówić. – Ascendio 2.
            Musiał się powstrzymać, żeby jej nie złapać, kiedy różdżka Weasley pociągnęła ją w górę. Nie wiedział dlaczego, ale poczuł chwilowy ścisk żołądka, kiedy patrzył jak szybuje w górę. Wszystko jednak minęło, kiedy Gryfonka trafiła idealnie w otwór i wyskoczyła na powierzchnię. Odetchnął cicho i postanowił iść za jej przykładem. Stanął pod dziurą i wyciągnął w górę swoją różdżkę. Już po chwili wylądował na trawie, stając na wyprostowanych nogach. Rozejrzał się, dostrzegając czekającą obok Weasley. Patrzyła na zamek, wznoszący się w oddali. Stali na skraju Zakazanego Lasu, a dziura, z której wylecieli, ukryta była wśród krzaków i kamieni. Zajrzał do środka, dostrzegając ciemność jaskini. Wziął głęboki oddech i ruszył w stronę szkoły. Zrobił może trzy kroki, kiedy poczuł tępy ból głowy. Znowu rozbolało go to miejsce z tyłu, w które uderzył się, spadając. Nic jednak nie powiedział. Nawet nie zdążył, gdyż pociemniało mu przed oczami i po prostu zemdlał.

*

            - Rose! – wykrzyknęła Lily. Weasley podniosła głowę, przypatrując się kuzynce, która wraz z Jamesem i profesorem Binnsem zbiegała ze schodów. Ruda uśmiechnęła się na ich widok, opierając się ze zmęczenia o ścianę. – Nic ci nie jest? – zapytała, podbiegając do niej.
            - Nie – odpowiedziała spokojnie.
            - Mieliśmy właśnie otworzyć przejście na trzecim piętrze – powiedział James. – Profesor Binns jako jedyny cokolwiek wie o tych tunelach – dodał, na co duch wypiął dumnie pierś.
            - Te korytarze to naturalna forma, powstały jeszcze przed wybudowaniem zamku na skutek… - zaczął profesor, ale Rose przerwała mu łagodnie, nie chcąc pozwolić, aby rozgadał się na dobre. Chciała wrócić do dormitorium i odpocząć.
            - E, tunel na trzecim piętrze jest zasypany – powiedziała. Lily zmarszczyła czoło.
            - Więc… Byłaś tam?
            - Jesteś mokra – zauważył James. – I jestem pewien, że miałaś na sobie szatę… - dodał, mrużąc powieki. Weasley uśmiechnęła się tylko i wyminęła ich, wchodząc po schodach.
            - Ale jak? – zawołała Lily. Rose uniosła tylko dłoń i pomachała im. Była zmęczona. Zostali sami na schodach, a profesor Binns, dostrzegając swoją szansę, zaczął ponownie:
            - Powstały jeszcze przed wybudowaniem zamku, w skutek drążącej skały wody…
            James i Lily westchnęli tylko.

*

            Perspektywa Scorpiusa

            Obudziłem się w Skrzydle Szpitalnym, otoczony ciemnością i zapachem medykamentów. Uniosłem się na łokciach, czując pulsujący ból z tyłu głowy. Skrzywiłem się i rozejrzałem po pustej sali. Tylko jedno łóżko było zajęte, to, na którym leżałem ja. Odgarnąłem prześcieradło, którym byłem przykryty i usiadłem, spuszczając nogi na zimną posadzkę. Z kantorka, w którym zazwyczaj siedziała pielęgniarka, dochodziło nikłe światło i ciche dźwięki muzyki. Nowa musiała załatwić sobie jakieś radio, bo za czasów pani Pomfrey w tym pomieszczeniu było cicho jak na cmentarzu. Spojrzałem na piżamę w paski, w którą ktoś mnie przebrał i natychmiast zapragnąłem wrócić do dormitorium. Powoli wstałem i odczekałem chwilę, spodziewając się zawrotów głowy. Nic jednak się nie wydarzyło, więc pewniej ruszyłem w stronę gabinetu pielęgniarki. Stanąłem w drzwiach i chrząknąłem, obserwując jak gruba kobieta obraca się na krześle w moją stronę. Mebel aż zaskrzypiał.
            - Och, już nie śpisz, kochanieńki? – zapytała, odkładając jakieś papierki na biurko. Kochanieńki? – To dobrze. Gdybyś się sam nie obudził, musiałabym cię wysłać do Munga. Biedactwo, mocno uderzyłeś się w głowę.
            - Chcę wrócić do dormitorium – powiedziałem, opierając się o drzwi.
            - Dzisiaj to wykluczone. Miałeś lekkie wstrząśnienie mózgu. Dzięki Merlinowi, że nie stało się nic gorszego. Rose mówiła, że ostatnio sporo się wydarzyło. Masz szczęście, że cię tu przyniosła zaraz po tym jak zemdlałeś – mówiła. Stałem tam i patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Nie byłem pewny jak to możliwe, aby wyrzucić z siebie tyle słów na jednym oddechu. Jednak po chwili przestałem się nad tym zastanawiać, ponieważ moją uwagę przykuło imię, które wypowiedziała.
            - Rose? Weasley? – zapytałem, przyglądając się jej.
            - Tak. Złapała cię nim upadłeś, gdyby tego nie zrobiła mógłbyś doznać poważnych uszkodzeń – odparła. – Przetransportowała cię tu za pomocą wingardium leviosa. Biedactwo, sama wyglądała, jakby zmierzyła się z całą hordą smoków. Nie miała jednak żadnych urazów, więc pozwoliłam jej wrócić do pokoju.
            Zastanowiłem się chwilę nad tym, co powiedziała. Mimowolnie przypomniała mi się sytuacja, kiedy Weasley skręciła kostkę na nocnym obchodzie. Zostawiłem ją wtedy na skraju Zakazanego Lasu i wróciłem do zamku. Nie pomogłem jej. Właściwie nie pamiętam, żebym kiedykolwiek jej pomógł. A ona mimo to zatroszczyła się o mnie i przyniosła tutaj. Coś we mnie drgnęło, ściskając żołądek.
            - No, ale koniec tego dobrego. Wracaj do łóżka. Dam ci coś na zawroty głowy, póki jesteś przytomny – powiedziała pielęgniarka. Wstała z krzesła, które znów zaskrzypiało złowieszczo i wyganiała mnie, klepiąc po plecach. Odwróciłem się i wyszedłem z kantorka, podchodząc do łóżka i siadając na jego skraju. Wciąż coś ściskało mnie w dołku, kiedy myślałem o Weasley i o tym, że w ciągu ostatnich kilku godzin martwiła się o mnie częściej niż ktokolwiek inny. To ona nie chciała, żebyśmy płynęli, kiedy zobaczyła krew na moim kołnierzu, czekała na mnie na brzegu i nawrzeszczała za to, że nie powiedziałem o bólu głowy. I to ona przyniosła mnie do Skrzydła Szpitalnego. Poczułem się źle. Gdzieś w głowie tłukła mi się jednak myśl: wyrzuty sumienia.
            Kobieta podała mi jakieś naczynie, z którego unosił się nieprzyjemny zapach spalonego tłuszczu. Skrzywiłem się i zajrzałem do środka, oglądając wywar, który konsystencją i kolorem przypominał błoto. Niepewnie przystawiłem szklankę do ust i wypiłem jeden łyk. Nie dałbym rady wypić więcej nawet gdybym bardzo chciał, dlatego oddałem naczynie.
            - Będę siedzieć w gabinecie – powiedziała, zabierając szklankę. Zdziwiło mnie to, że nie kazała mi wypić tego świństwa do końca. – Postaraj się nie zasypiać przez jakiś czas – dodała, odchodząc. Położyłem się, kładąc sobie rękę pod głowę. Wpatrywałem się w sufit tak długo, aż przed oczami pojawiły mi się ciemne plamki.
            Przypominałem sobie powoli całe popołudnie i wieczór. Jak zwykle nie posłuchałem Weasley, przez co wylądowaliśmy w jakiejś jaskini, kilka metrów pod ziemią. Weasley miała rację, mówiąc, że to moja wina. Przecież to ja wcisnąłem nie ten kamień. Jak mogłem się pomylić? Przecież wiem, że na tamtym piętrze jest kamień-pułapka. Ale Weasley też nie musiała rozwalać tunelu.
            - Och, zamknij się wreszcie – powiedziałem na głos, przykrywając twarz poduszką. Miałem już dość ciągłego rozmyślania o Weasley. Weasley to, Weasley tamto… Co się ze mną dzieje? Od kiedy interesuje mnie Weasley? Nie, stop! Ona mnie nie interesuje!
            Ale mimo wszystko, widząc ją mokrą, wynurzającą się z jeziora, nie mogłem się powstrzymać, żeby na nią nie patrzeć. Dopiero wtedy tak naprawdę zauważyłem, że Weasley nie jest już tą małą chłopczycą, która w pierwszej klasie rzuciła się na mnie z pięściami, bo nazwałem ją płaską deską. A najciekawsze i jednocześnie niewinne było to, że ona sama chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Kiedy stała tam cała mokra, wyciskając z włosów wodę, z przyklejoną do ciała koszulą, wyglądała jak obiekt męskich fantazji o niegrzecznych uczennicach. Serio, trochę o tym wiem.
            Zsunąłem poduszkę z twarzy na brzuch, rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. Tylko światło księżyca oświetlało łóżka po drugiej stronie pokoju. Westchnąłem, przypominając sobie sytuację przy wodospadzie. Wciąż nie byłem do końca pewny, czy sobie tego nie wyobraziłem, jednak stwierdziłem, że nie mam aż takich możliwości, aby wyobrazić sobie dotyk i smak jej ust. Zamknąłem oczy i w chwilę potem zasnąłem, wbrew zaleceniom pielęgniarki, uspokojony wspomnieniem pocałunku.

*

            Perspektywa Rose

            Nie mogłam usnąć, mimo że byłam zmęczona. Siedziałam na szerokim parapecie przy oknie w naszym dormitorium i wpatrywałam się w księżyc, widoczny na niebie. Słyszałam miarowe oddechy koleżanek. Nicole jak zwykle rozwaliła się na całym łóżku i mało brakowało, a spadłaby na podłogę. Dakota owinęła się kołdrą jak naleśnik, podobnie zresztą jak Pamela, a Shila leżała spokojnie na boku. Tylko Snowy dotrzymywał mi towarzystwa, leżąc na moich kolanach i mrucząc cicho z zadowolenia. Choć też już przysypiał.
            - Rose? – Usłyszałam z boku. Odwróciłam się i przyglądałam chwilę Shili, która podniosła się na łokciu i spoglądała na mnie malutkimi, w połowie zamkniętymi oczami. – Dlaczego nie śpisz? – spytała, przecierając dłonią twarz. – Już późno…
            - Nie mogę spać – odszepnęłam, drapiąc kota za uchem. – Połóż się – dodałam do przyjaciółki, ale wcale mnie nie słuchała. Odgarnęła kołdrę, usiadła i chwyciła szklankę z wodą, stojącą na nocnym stoliku. Pociągnęła zdrowy łyk i spojrzała na mnie trochę przytomniej.
            - Co jest? – zapytała, wstając i ostrożnie podchodząc do mnie. Usiadła obok i pogłaskała nieco brutalnie persa, który gwałtownie podniósł głowę. Spojrzałam na nią i zastanowiłam się chwilę. W końcu postanowiłam, że powiem jej, co mi leżało na sercu.
            - Całowałam się z Malfoyem – powiedziałam cicho. Spojrzała na mnie, mrużąc oczy. Uśmiechnęła się tylko sennie, jakby nie do końca zrozumiała, co powiedziałam. Zaraz jednak otworzyła szeroko oczy.
            - Zaraz… co? Całowałaś się z Mal…
            - Ciiicho! – położyłam jej palec na ustach, bo niemal krzyczała. Rozejrzałam się po pokoju, ale żadna z dziewczyn się nie obudziła.
            -… foyem? – dodała szeptem, całkiem przytomna. Snowy poruszył się niespokojnie na moich kolanach, po czym usiadł i popatrzył na mnie. Nie zwróciłam na niego większej uwagi, skupiając się na przyjaciółce. – I jak całuje? – spytała, poruszając zabawnie brwią. Otworzyłam oczy ze zdumienia.
            - Ja ci mówię, że zrobiłam największą głupotę w całym moim życiu, a ciebie interesuje tylko, jak całuje? – zapytałam z niedowierzaniem.
            - Oj, daj spokój. Co się stało to się nie odstanie, a tą informacją chyba możesz się podzielić, nie? – Chwyciła kota pod łapki i podniosła go. – Widzisz, nawet jego to interesuje – dodała. Faktycznie coś w tym było. Snowy przyglądał mi się dziwnie ludzkim wzrokiem, jakby naprawdę był zainteresowany. Spojrzałam na nią niepewnie.
            - E… dobrze?
            - No weź… To Malfoy, mam uwierzyć, że łapie się tylko na „zadowalający”? – spytała, unosząc do góry brew. - Gdyby było tak źle, nie rozmyślałabyś teraz nad tym
            Zastanowiłam się nad jej słowami. Nie wiedziałam czy miała rację. Spuściłam wzrok i spojrzałam za okno, przypominając sobie, jak nie mogłam oderwać od niego oczu. Jak kusiło mnie, żeby dotknąć jego twarzy, jak bardzo chciałam go pocałować.
            - Podobało ci się, prawda? – spytała cicho Shila, głaszcząc kota, który znów zaczął mruczeć. – Podobało ci się i tego się boisz. Uważasz, że to nie powinno się nawet wydarzyć, a skoro już się stało, to nie powinno ci się podobać – dodała pewnym siebie tonem. Westchnęłam i kiwnęłam głową. Uśmiechnęła się tylko. – To jak było?
            Spojrzałam na nią, uśmiechając się lekko. Gdybym rozmawiała z kimś innym, na pewno bym się zaczerwieniła. Wyjrzałam przez okno, spoglądając krótko na księżyc i znów zerknęłam na przyjaciółkę, przypominając sobie jego hipnotyzujące spojrzenie.
            - Jakby zatrzymał się czas.
            Shila nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się jedynie, wciąż głaszcząc trzymanego w ramionach persa, który nagle zamruczał głośniej.
            Zdobyłam się na lekki uśmiech i podkuliłam nogi, opierając brodę o kolana. Znów wpatrzyłam się w widok za oknem. Drzewa w Zakazanym Lesie poruszały się wraz z wiatrem, księżyc oświetlał taflę jeziora, a gwiazdy migały wesoło. Zastanowiłam się chwilę, co robił Malfoy? Czy pielęgniarka wypuściła go ze Skrzydła Szpitalnego? Kiedy zemdlał na błoniach naprawdę się wystraszyłam. Tak nagle pobladł i upadł. A mówiłam mu, że powinien uważać!
            - Byliśmy w jaskini, cali mokrzy. Staliśmy pod wodospadem. Nie wiem co się stało, ale po prostu… - zaczęłam, nie wiedząc jak skończyć. Ishihara patrzyła na mnie zainteresowana. – To głupie, ale chciałam go dotknąć. Wiesz, ma takie niesamowite oczy. Och, Merlinie, co ja wygaduję… - zawołałam bezsilnie, chowając twarz w dłoniach. Nicole chrapnęła głośno i odwróciła się na brzuch. Spojrzałam na przyjaciółkę, która uśmiechała się delikatnie. – Mam wyrzuty sumienia – dodałam szeptem.
            - Dlaczego? Przecież nie zrobiłaś nic złego.
            - Ale ja go nawet nie lubię – szepnęłam pewnym siebie głosem.
            - Chyba jednak troszeczkę lubisz – mruknęła Shila, pokazując palcami niewielki odstęp. – Tylko troszeczkę… - Wiedziałam, że się ze mną droczy, oczy aż jej świeciły z rozbawienia.
            - Och, przymknij się – mruknęłam. Shila wstała i stanęła obok mnie, trzymając kota pod pachą. Położyła mi dłoń na ramieniu i nachyliła się.
            - Może i go nie lubisz, ale z Benem nie zatrzymywałaś czasu – powiedziała mi na ucho. Zaśmiałam się i kopnęłam ją lekko w tyłek. Puściła mi oczko i wróciła do łóżka, a Snowy ułożył się na poduszce obok niej, dziwnie zadowolony.
            Spojrzałam jeszcze raz na obraz za oknem i westchnęłam. Co się ze mną działo? I co działo się z Malfoyem? Dlaczego to zrobił?
           
            I po cholerę zawracam sobie głowię? To nic nie znaczyło. Na Merlina, przecież to Malfoy! Po prostu… stało się i już. Nie ma co biadolić nad rozlanym mlekiem…
            Malfoy pewnie to wykorzysta. Kretyn! Jeżeli piśnie o tym komuś chociaż słowo to go zabiję. Powieszę, utopię, poćwiartuję, zakopię, odkopię i jeszcze raz utopię dla pewności!
            Ale był taki delikatny…
            Agr! Zamknij się, Weasley.


1 Confringo - Wymowa: "Konfringo". Opis: powoduje eksplozję danego obiektu. / Wikipedia
2 Ascendio - Wymowa: "Ascendjo". Opis: pociąga różdżkę w górę z ogromną siłą, prawdopodobnie także w inne strony. / Wikipedia

I tak… dla tych, którzy nie znają się za bardzo na strukturze jaskiń: strop – sufit, spąg – podłoga. A to są stalaktyt, stalagmit oraz stalagnat. A gdyby ktoś zapomniał: profesor Binns jest duchem.

__

Jestem zadowolona z tego rozdziału. Naprawdę mi się podoba i uważam, że zasługuje na „powyżej oczekiwań”. A ja nie często mówię takie rzeczy, nie uważacie? No.
Muzyka jest przykładowa, wcale jej słuchać nie musicie. Po prostu ja jej słucham przy pisaniu tych konkretnych fragmentów,
Mam nadzieję, że Wam się podobało. Wiem, że niektórzy czekali na ten moment od bardzo dawna.
Ja osobiście najbardziej lubię moment, gdzie Rose wychodzi z wody. Wyobrażacie to sobie, jakby to wyglądało w filmie, w spowolnionym tempie? Haha, cudownie! :)
Napisałam też dwie perspektywy, bo dawno nie było :) A co się będę, nie?

Tak więc pozdrawiam i do następnego.

33 komentarze:

  1. Kochana, rozpłynęłam się. Cuuuudnie. Faktycznie, moment wychodzenia z wody nasuwa skojarzenia filmowe i chyba człowiek jakoś to sobie wyobraża. Ale nareszcie "momenty były" :) Jest dobrze. Wiem, a właściwie przypuszczam, że pewnie nam szykujesz zwrot akcji, żeby nie było cukierkowo ale też wiem, że to będzie się rozwijać i jest dobrze. Dzięki i jeszcze raz, rozdział fenomenalny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze sama nie wiem, co się z tego urodzi :) Dzięki, że jesteś ze mną :*

      Usuń
  2. No kochana, jak by to mistrz Do Ping powiedział - SZACUN! Niech mnie kule biją, jeśli to nie jest najlepszy rozdział jaki napisałaś! Jestem zachwycona tą "wycieczką" Rose i Scorpiusa. Moment wychodzenia z wody - prawie jak Słoneczny patrol hehe. Nie no, poważnie to wyszedł ci on bardzo zmysłowo. Aczkolwiek, mnie urzekła scena pod wodospadem. To jak Rose musnęła palcem jego szczękę, odgarnęła kosmyk włosów,=...no majstersztyk! Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobało :) Haha nie myślałam o Słonecznym Patrolu, ale niezłe porównanie xD

      Usuń
  3. Powiem Ci szczerze, że trochę się bałam tego rozdziału. Chociaż już trochę Cię czytam i rzadko (prawie nigdy) zdarzało mi się czuć zawód lub nie czuć nic po kolejnym rozdziale, to sama wiesz, jak to czasem bywa: czekasz, żeby coś napisać, nakręcasz się, a kiedy przychodzi co do czego - jakoś nie umiesz tego dobrze ubrać w słowa. Ale wiesz co? Tobie wyszło... no, po prostu... genialnie. Już tyle razy używałam tego słowa, może brzmieć w moich wirtualnych ustach zwyczajnie i pusto, ale za każdym razem mówiłam szczerze. Teraz... żałuję, że tak często wypowiadałam podobne zdania (mimo że to była sama prawda), bo teraz zwyczajnie brakuje mi stosownego określenia. Ten rozdział dla mnie przebija wszystko, nawet świetną perspektywę Snowy'ego, bo ujęłaś wszystko tak naturalnie, nie śpieszyłaś się ze sceną, na którą wszyscy mieli chętkę chyba od początku, a język i ogół... Brak słów. Przepraszam za słodzenie, jednak inaczej nie jestem w stanie opisać moich wrażeń. Czekam na ciąg dalszy z nadzieją, że teraz będzie tylko lepiej (nie bez zawirowań, bo jakże by to tak? :P) między Rose i Scorpiusem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak przeczytałam pierwsze zdanie Twojego komentarza to myślałam, że dostanę zawału xD Normalnie se pomyślałam, że mnie zaraz zjedziesz od góry do dołu. Haha, wiem, głupia ja xD
      Ależ ja się niezmiernie cieszę z każdego Twojego komentarza, z każdego słowa "genialne", bo takie słowa dają motywację do pisania kolejnych części. Zaczynając pisać Licencję obawiałam się tego, że nie wytrzymam i już na początku zacznę ich ze sobą swatać. Nie chciałam tego, bo mimo wszystko, lubię jak się kłócą :) :) Dumna jestem, że udało mi się to "bez pośpiechu" jak powiedziałaś.

      Usuń
  4. Rozdział świetny!!!!!
    Jejku! Jak ja długo czekałam na ten ich pocałunek, że masakra:P
    Biedny Scorpius.

    Chciałabym napisać, jeszcze kilka słów na temat poprzednicj rozdziałów... Shila mnie rozwaliła tym pocałunkiem:) Zresztą co tam rozdzi się w twojej głowie? I kto pisze jej te listy!!!! Żądam odpowiedzi!!!:) Nie moge doczekać się następnego rozdziału.
    Miliona pomysłów :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czytałam to wczoraj, ale całusa to ja pamiętam doskonale!
    No więc! Wreszcie był ten pocałunek i to taki porządny, a w jakich okolicznościach! Co z tego, że zimno, mokro, ciemno. Romantiko trochę też było :). Widzę, że ich znajomość się rozwija, w końcu podobno 'kto się czubi ten się lubi'. A Rose ma dobre serduszko, nie zostawiła by S. tak na pastwę losu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie muszę sobie wyobrażać, jak to wszystko wyglądałoby na filmie, bo ja to właśnie tak widziałam podczas czytania. Rozdział czytałam dwukrotnie (wczoraj na lekcji informatyki i dzisiaj, gdy zdychałam z bólu) i za każdym razem byłam równie zachwycona. Opisy nieziemskie, Parabolo. Rozpłynęłam się (wcale nie przez nadmiar wody i wodospad) przy pocałunku Rose i Scorpiusa. Nareszcie! No, nareszcie się doczekałam! xD Jestem niezmiernie ciekawa, czy po tym, co razem przeżyli w tych podziemiach i po tym, jak Rose pomogła Scorpiusowi, coś zmieni się między nimi tak jawnie. Póki co widzę, że myślą o sobie inaczej niż wcześniej, ale wątpię, żeby od razu przyznali się do tego komuś trzeciemu, a już na pewno nie sobie nawzajem.
    Te wszystkie jaskinie i tunel, do którego wpadli, skojarzyły mi się z drogą do komnaty tajemnic. Nie pytaj dlaczego ;x
    Co to ja jeszcze miałam... Rose! Strasznie spodobała mi się jej twarda, zdecydowana, nieustępliwa postawa w jaskini/podziemiu. Scorpius zginąłby tam bez niej :) Jestem pełna podziwu dla tej dziewczyny!

    PS Rozdział zasługuje na "wybitny". Nawet Snape nie miałby się do czego przyczepić xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, mogę się podpisać pod Postscriptum, bo mnie zafascynowało? xD

      Usuń
    2. Chciałabym tylko napisać, żw jesteś wspaniała. Napisz szybko następny rozdział proszę :)
      Magda

      Usuń
  7. Kochana, ja wiem studia, dużo pracy itp. Ale małe pytanko. Kiedy można się spodziewać nowego rozdziału? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możliwe, że na długi weekend xD Ale niczego nie obiecuję. Mam już kawałek napisany, muszę się tylko zmotywować do dokończenia go :)

      Usuń
  8. Oj, kochana moja... Na razie się wzięłam za inną historię i poświęcam jej każdą wolną chwilę, gdyż mam termin, a chciałabym wysłać na konkurs do 'Fantastyki' :D Pisz, błagam, bo nie można przerywać w takim momencie!!! :((((

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze, proszę zmień szablon... Nawet nie zaczęłam tego czytać a odnoszę wrażenie że to blog o Grycankach... :/, ale mnie to chyba nie powstrzyma.
    Zaczynam czytać ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dlaczego o Grycankach? xD w ogóle nie mam pojęciach skąd Ci się wzięło to skojarzenie.

      Usuń
    2. No tak jest, że gdy patrzę na tą twarz to mam przed oczami Grycankę xD
      Mimo to przeczytałam twoje opowiadanie, co prawda siedziałam do 1, co świadczy tylko o tym, że to co piszesz nie jest złe ;)
      Czy mogłabym się dowiedzieć czy masz zamiar coś tu jeszcze publikować, czy jednak mam porzucić ten blog w otchłań internetu? :P

      Usuń
    3. Jasne, że mam zamiar publikować xD Pisałam o tym jakieś kilka komentarzy wcześniej :) Po prostu mam teraz sporo na głowie i nie wyrabiam się we wcześniej ustalonych terminach xD Nawet mnie samej jest trudno w to uwierzyć, ale nawet weekendy poświęcam na naukę, więc Licencja odeszła trochę na dalszy plan. Ale na pewno nie zamierzam porzucać bloga w jakieś straszne otchłanie.
      Dzięki, że poświęciłaś swój czas, przeczytałaś i skomentowałaś, doceniam poświęcenie, jakim jest siedzenie do 1 nad ranem :)
      Nie wiem dlaczego kojarzy Ci się ona z Grycanką. Generalnie nie znam tych kobiet, widziałam je może raz na oczy w jakimś brukowcu. Miałam w planach zmianę szablonu, ale - jak pisałam wyżej - nie mam czasu xD Musisz jakoś przeboleć xD Albo nie patrz w tamtym kierunku :)
      Jeszcze raz dzięki, pozdrawiam i lecę się uczyć :)

      Usuń
    4. Rose wygląda na nieco "pulchną" na tym zdjęciu, więc dlatego kojarzy się z Grycanką ;).
      Sama poświęciłam na opowiadanie sporo czasu i jestem zachwycona (co nie zdarza się często). Obrażę się, gdy je porzucisz ;).

      Usuń
    5. Aj tam aj tam. Ja w niej Grycanki nie widzę xD Zmienię szablon jak będę miała czas... I oczywiście nie porzucam bloga.

      Usuń
    6. Cudowny nowy szablon! ;)

      Usuń
  10. Dostajesz ode mnie nominację w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę"! Po więcej informacji zapraszam tutaj: http://niewidzialna-nic-milosci.blogspot.com/p/liebster-award.html

    Pozdrawiam ^^

    PS. Żeby nie było - zaczęłam Twoje opowiadanie i strasznie mi się podoba. Ale na razie się nie ujawniałam, wolę najpierw przeczytać całość ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. jestes wspaniala, na prawde :)
    czekam na kolejny rozdzial z niecierpliwoscia.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ładny szablon :)
    Nie, żebym była natrętna, a już tym bardzie nie chcę, żebyś pomyślała, że próbuję jakoś Cię poganiać, ale... kiedy pojawi się nowy rozdział? ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedługo :) Nowy szablon był natchnieniem. Zaczęłam 39 od nowa (poprzednim razem zacięłam się na jednym zdaniu i nie potrafiłam go skończyć, ale wraz ze zmianą wyglądu coś się odblokowało, ale nie w tym zamku xD) i mam już dwie strony :) Mam zamiar dokończyć go w tym tygodniu, bo czuję, że mogę, ale niestety... mam masę kartkówek (się uwzięli normalnie) i muszę to ogarnąć xD

      Usuń
    2. W takim razie trzymam kciuki :)

      Usuń
  13. Jak łaaaadnieeeee... Zielono mi ^^ Pisz, pisz nowy (jestem natrętna, przyznaję się), bo tu zejdziemy ze zniecierpliwienia!

    OdpowiedzUsuń
  14. Możemy chociaż liczyć na jakiś (przed)świąteczny prezent? ;)
    Kurczę blade, chyba jednak zaczynam być natrętna. Nie przepadam za długimi przerwami między poszczególnymi postami, bo wtedy często muszę przypominać sobie, co działo się wcześniej (ludzka pamięć jest baaardzo zawodna).
    Dużo weny życzę! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, jasne, cały czas go piszę, ale naprawdę dacie wiarę, że się wszyscy uwzięli?! Jutro mam kolokwium z chemii i tego jest od zaje... i jeszcze troszkę. No masakra jakaś. Jak tylko udaje mi się chwilkę usiąść przy komputerze to piszę, naprawdę. Uwierzcie mi! xD
      Dam przed notką krótkie: "W poprzednim odcinku..." jeśli potrzebujesz :) xD

      Usuń
  15. Mam takie pytanko: w następnym odcinku będzie Rose i Scorpius? :D

    OdpowiedzUsuń
  16. No dobrze, między nimi jest to coś, czego nie ma między Rose a Zabini. Ale co ja poradzę na to, ze scorpiorus nadal jest denerwujący jak stopiecdziesiat i musi się zmienić, na szczescie do jakichś wniosków zaczął dochodzić... Sowją drgoą, kurde, rose powinna nie zgadzać się tak szybko na robieni rzeczy, ktore powinien robic malfoy, ale albo się boi, albo nie chce, albo teraz-nie chce, bo się głupi zranił, a to niemęskie... Jesus, niemęskie jest tez niedomaganie kobietom. Nie no, tak na serio, to jest w Scorpiorusie cos intrygujacego i chciałaby się, zeby juz przestał pokazywać tę niepotrzebną nikomu otoczkę nic nieczujacego kreatyna xdxd jest zbyt inteligentny na to. Kostki rubika juz od dawna to wiedza (cirkawe, czemu nie pokazały w snach,ze wpadną w tn tunel?), więc i oni się dowiedzą pewnie prędzej cyz pozniej.a, i swoją droga, to jednak nauczycielka nawet jak nie zna tajnych przejść, to wg mnie nie ma prawa si tak zachowywać. W ogole to intryguje mnie, co się dzieje i albusa, w koncunchyba spotkała sie z Julią w przerwie świątecznej, a nic dalej z tego nie wynikło?

    OdpowiedzUsuń

Proszę o kulturalne wyrażanie swojej opinii. Wszystkie przypadki wulgarnego wypowiadania się będą usuwane.