27 sierpnia 2013

43. Błękit i złoto

            Była sobota, a ponieważ pogoda dopisywała, biblioteka siała pustkami. Jedynymi osobami, które spędzały przedpołudnie wśród książek były bibliotekarka i Rose. Kobieta krzątała się między półkami, przeprowadzając inwentaryzację: odkładała księgi na miejsca i spisywała tytuły, które potrzebowały renowacji. Od czas do czasu nuciła coś pod nosem i podchodziła do swojego biurka, by zgrabnym gestem unieść filiżankę z zieloną herbatą i upić niewielką ilość, dystyngowanie odstawiając mały palec w bok. Spoglądała w tym czasie na Weasley, jakby sprawdzając, czy wszystko jest w należytym porządku. Następnie odkładała filiżankę na spodeczek z cichym stuknięciem i wracała między regały.
W weekendy księgozbiór Hogwartu był otwarty tylko do obiadu, dlatego każda minuta miała dla Rose ogromne znaczenie, jeśli chciała porządnie przetłumaczyć zadanie z runów. Gryfonka siedziała na swoim stałym miejscu, pod oknem, ale blisko półek, by w razie potrzeby móc szybko odszukać daną książkę. Miała na sobie zwykłe dżinsy, dopasowanie do sylwetki oraz zieloną koszulę z kołnierzykiem. Poły materiału rozchodziły się pod szyją, tworząc ładny dekolt, ale Rose rozpięła dodatkowo jeden guzik, pogłębiając go znacząco. Scorpius od razu zwrócił na ten szczegół uwagę, dostrzegając krawędź czarnego stanika oraz połyskujące serduszko, leżące niewinnie w zagłębieniu między piersiami. Dziewczyna nie od razu go zauważyła, dlatego mógł przyglądać się jej kształtom dłuższą chwilę.
W pewnym momencie sięgnęła dłonią po zawieszkę i uniosła ją do ust. Przez chwilę się nią bawiła, przygryzając i okręcając na łańcuszku, machając jednocześnie ołówkiem, który trzymała w prawej ręce. Zastygła w miejscu, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ją obserwuje. Spojrzała na niego i wypuściła serduszko z ust, a ono upadło cicho na swoje miejsce. Malfoy mimowolnie poczuł znajome uczucie w dole brzucha. Zagryzł wewnętrzną stronę policzka, próbując powstrzymać narastające pożądanie poprzez zadawanie sobie bólu.
            - Spóźniłeś się – powiedziała, poprawiając się na krześle. Scorpius przez chwilę się nie ruszał, tocząc ze sobą wewnętrzną bitwę.

            Po prostu udawaj, że nic nie poczułeś. To proste, przecież to Weasley. Ta sama niska, ruda brzydula, chłopczyca, z którą toczysz wojnę od pierwszej klasy. Ta sama córka szlamy, zdrajczyni krwi, która ma za wysokie mniemanie o sobie, świetne nogi, seksowny tyłek i niemal całkowicie odsłonięty biust! Aaa, cholera! Pieprzyć to.

            - Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty w sobotę rano? – zapytał kąśliwie, podchodząc do stolika i zajmując krzesło obok niej. Zachował kamienną twarz, przyglądając się jej brązowym oczom, które co jakiś czas znikały za powiekami. Nie odpowiedziała, a jedynie rozejrzała się po stoliku i podała mu arkusz papieru. Kiedy nic nie zrobił, popatrzyła na niego zaciekawiona. – Pożyczysz coś do pisania?
            Wywróciła oczami młynka, ale popchnęła w jego stronę czarny długopis, a potem pochyliła się nad swoim pergaminem i wykreśliła kilka słów. Obrzucił spojrzeniem jej profil. Podpierała głowę na dłoni, spoglądając na napisane przez siebie zdania. Długie rzęsy rzucały cień na policzki, a malinowe usta nabrały żywszego koloru, kiedy lekko je przygryzła, nachylając się nad książką. Ignorując fakt, że uważał ten gest za bardzo seksowny, przesunął wzrok niżej. Wygięta linia szyi gładko przechodziła w naturalnie blady dekolt. Dopiero teraz dostrzegł, że choć sam nie lubił być nadmiernie opalonym, przy niej wyglądał jak rdzenny mieszkaniec północnej Afryki.
            - Chyba nie lubisz się opalać, co Weasley? – zapytał, spoglądając w jej oczy na tyle szybko, by nie dostrzegła, gdzie przed chwilą znajdował się jego wzrok. Zaskoczona uniosła brew, zerkając na niego. Odsunęła rękę od podbródka i odwróciła głowę.
            - Nie miałeś przypadkiem tłumaczyć kolejnej strony?
            - Wiem co mam robić, Weasley – powiedział, wyprostowując się. Jego spojrzenie znów natrafiło na idealną skórę na jej dekolcie. W jakiś dziwny sposób podobało mu się to, że jej cera była taka… nieskalana słońcem. Zawsze irytowało go, gdy dziewczyny, z którymi się umawiał, miały ślady po bikini na swoim ciele. – Ale serio… jestem ciekaw. 
            Zdawało mu się, że jej brew nie może już wyżej powędrować, dlatego zaskoczyło go, gdy uniosła się jeszcze trochę. Spojrzała na niego naprawdę zaskoczona. Po chwili wydała z siebie cichy pomruk i odchyliła głowę w bok.
            - Powiedzmy, że ja i słońce nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi – powiedziała, po czym wsadziła ołówek za ucho i podniosła swój pergamin na wysokość oczu. – Żeby poprawnie wykonać to ćwiczenie, musisz ustawić nadgarstek w taki sposób, aby tworzył linię prostą z całym przedramieniem. Następnie skup się na swoim zadaniu i, wykonując wcześniej omówiony ruch, wypowiedz formułkę zaklęcia… Dobrze brzmi? – spytała, zerkając na niego. Pokiwał głową, wpatrując się uparcie w trzymaną przez nią kartkę. Jakaś nieuchwytna myśl tłukła się w jego głowie, kiedy czytała to, co napisała. Próbował ją schwycić, ale za każdym razem mu umykała. Zmrużył powieki, mając dziwne wrażenie, że już gdzieś słyszał te słowa.
            - Możesz przeczytać jeszcze raz? – zapytał. Otworzyła usta ze zdziwienia, ale przytaknęła.
            - E… jasne. Tak… By poprawnie wykonać to ćwiczenie, musisz ustawić nadgarstek w taki sposób, aby tworzył linię prostą…
            - Nie wydaje ci się to znajome? – Przerwał jej w pół zdania, mrużąc powieki i patrząc na nią wyczekująco. Zamrugała kilkakrotnie, po czym jeszcze raz, po cichu, przeczytała tłumaczenie. Malfoy niemal widział małe trybiki obracające się pod warstwą rudych, upiętych w luźną kitkę włosów.
            - Masz rację. – No pewnie, że mam. Weasley zmarszczyła brwi. – Brzmi jak…
            - Zaklęcia klasa 2 – wypowiedzieli te słowa w tym samym czasie, patrząc sobie w oczy. Nie minęła nawet minuta, kiedy równocześnie zerwali się ze swoich krzeseł, robiąc przy tym sporo hałasu, i pobiegli w kierunku regałów, na których znajdowały się książki potrzebne drugoklasistom. Bibliotekarka fuknęła coś pod nosem, kiedy przebiegli obok niej.
            Malfoy okazał się być sekundę szybszy. Złapał ostatni wolny egzemplarz i podniósł go wysoko tak, żeby Weasley nie mogła dosięgnąć. Miał tą przewagę, że był od niej sporo wyższy i, nawet stając na palcach, nie była w stanie wyrwać mu książki.
            - Przestań, zachowujesz się jak dziecko – powiedział, wciąż trzymając uniesioną rękę, podczas gdy Gryfonka, obrawszy inną taktykę, oparła się jedną ręką o jego ramię, a drugą wyciągnęła najwyżej jak tylko mogła. Jakby podpora w postaci jego ramienia miała nagle spowodować, że stanie się wyższa i będzie mogła dosięgnąć celu.
            - I kto to mówi?! – fuknęła. Jej policzki przybrały żywy, czerwony kolor, a Scorpius znów, całkowicie MIMO JEGO WOLI, poczuł poruszenie w dolnych partiach ciała, kiedy zobaczył ją prężącą się przed nim i stękającą z wysiłku. Pospiesznie odsunął od siebie te myśli. - To nie fair! Jesteś ode mnie wyższy – stęknęła, opadając na stopy i zabierając dłoń. Spojrzała na niego z wyrzutem. Miał wrażenie, że zaraz zacznie tupać nogami, domagając się sprawiedliwości.
            - Okej, możemy ją przeczytać razem – stwierdził z łaskawością, opuszczając rękę. Wyrwał książkę, kiedy Weasley spróbowała mu ją zabrać, grożąc jej palcem. Westchnęła i kiwnęła głową. Stanęła obok niego i przyglądała się, jak otwiera podręcznik. Nie zajęło mu długo znalezienie odpowiedniego rozdziału. Zaczerpnął powietrza, czując truskawkowy zapach szamponu Weasley, i zaczął czytać:
            - Wiesz już jak poprawnie wypowiedzieć formułę zaklęcia oraz jaki ruch dłoni powinien temu towarzyszyć. Spróbujmy zatem rzucić zaklęcie. Żeby poprawnie wykonać to ćwiczenie, musisz ustawić nadgarstek w taki sposób, aby tworzył linię prostą z całym przedramieniem. Następnie skup się na swoim zadaniu i, wykonując wcześniej omówiony ruch, wypowiedz formułkę zaklęcia. Powinieneś poczuć lekkie szarpnięcie różdżki, jeśli zaklęcie zostało rzucone poprawnie.
            Malfoy skończył czytać. Przerzucił kilka kartek w przód i w tył, żeby upewnić się, że inne fragmenty brzmią podobnie jak te, które przetłumaczyli.
            - Świetnie. Wyrolowała nas – powiedział.
            - Skąd wiesz? Może akurat trafiliśmy na jeden fragment, który skopiowała z książki? To ma być zadanie sprawdzające naszą umiejętność tłumaczenia, mogła wziąć kilka…
            - Serio? Jeden fragment? Accio, zaklęcie przywołujące, sprawia, że dany przedmiot przylatuje do osoby rzucającej zaklęcie. To jest coś, co przetłumaczyłem ostatnio. A to… – powiedział, przerzucając kilka kartek do przodu – ….jest twoja kwestia. Petrificus totalus to zaklęcie, które powoduje pełne porażenie ciała przeciwnika, sprawiając, że nie ma on możliwości wykonać jakikolwiek ruch. Zaklęcie używane jest zarówno jako czar defensywny jak i ofensywny.
            Przez chwilę milczeli, spoglądając na siebie. Malfoy oddychał szybciej, zdenerwowany odkrytym przekrętem nauczycielki. Nie pomagał mu fakt, że Weasley stała bardzo blisko niego. Na tyle blisko, że był w stanie wyczuć ciepło bijące od jej ciała. Wpatrywał się w jej błyszczące oczy, otoczone ciemną obwódką rzęs.
            Powietrze zrobiło się jakieś cięższe. Weasley od razu rozpoznała to uczucie: było tak, jak wtedy w jaskini. Jakby zatrzymał się cały świat, a jakaś magiczna siła zbliżała ich ku sobie. Doskonale pamiętała, co wydarzyło się chwilę po tym, jak poczuła to dziwne przyciąganie. I miała wrażenie, że tym razem będzie tak samo; już jej się wydawało, że Malfoy znalazł się jeszcze bliżej, niebezpiecznie się nachylając.
            I tak jak szybko się to zaczęło, tak szybko się skończyło – razem z pojawieniem się niskiej i przeraźliwie chudej dziewczyny. Weasley tylko kątem oka ją dostrzegła, ale to wystarczyło, by rozpoznała żółte barwy Hufflepuffu. Odsunęła się szybko od Malfoya, spoglądając nieufnie na Puchonkę. Dziewczyna stała niedaleko nich, opierając się lewym ramieniem o regał. Jej wyłupiaste oczy wpatrywały się w nich z wyższością, a wąskie usta wygięły się w ironiczny uśmiech. Wyglądała tak, jakby właśnie przyłapała kogoś na robieniu czegoś nielegalnego.

            I przyłapała.
            Nie, Rose! Nie przyłapała. Przecież nie robiliśmy nic złego. Po prostu tu sobie staliśmy… Rozmawialiśmy i pojawiło się to dziwne uczucie, jak wtedy w jaskini i… dobrze, że przyszła zanim wydarzyło się coś więcej.
            Tylko czemu mam wrażenie, że jest z tego faktu bardzo zadowolona? Jakby tylko na to czekała? I czemu wydaje mi się, że ją znam?

            Oczy Weasley tylko minimalnie powiększyły swoje rozmiary, kiedy w przebłysku wspomnień, zobaczyła zapadłą twarz stojącej przed nią dziewczyny, czającą się gdzieś za plecami Benjamina. Nie chciała, aby jej przypuszczenia były prawdziwe, ale jeśli tak było, musiała stamtąd uciec. Nie wiedziała, co pomyślała sobie nieznajoma, kiedy ich tak zastała, ale sądząc po jej zadowolonej minie – nic dobrego. Nie chcąc dawać jej powodów do snucia jeszcze więcej nieprawdziwych domysłów, wyminęła Malfoya i przeszła obok dziewczyny z podniesioną głową. Mijając ją, wpatrywała się w jej oczy. Puchonka nie pozostała jej dłużna.
            Kiedy zniknęła z jej pola widzenia, Rose podeszła szybko do swojego stolika i pozbierała rzeczy. Nie obracając się za siebie, wyszła z biblioteki. Nagle ogarnęło ją przeczucie, że wydarzy się coś złego.

*

            Shila siedziała na kamiennej ławie niedaleko wejścia do domu Krukonów. Nerwowo podrygiwała nogą i przygryzała paznokcie, spoglądając co chwilę w kierunku drzwi. Właściwie sama nie była do końca pewna, co takiego zamierzała zrobić. Wiedziała, że nie może dłużej ukrywać się przed Willow. Hogwart był dużym zamkiem – to nie podlegało żadnym dyskusjom – ale nie na tyle, by mogła unikać jej w nieskończoność. Choć zachowanie Krukonki było dziwne i w żadnym wypadku nie powinno się go pochwalać, Shili brakowało wspólnych rozmów. Naprawdę polubiła dziewczynę. No i były też te piękne, romantyczne – może również trochę przerażające – listy, które mile łechtały jej próżność.
            Nie była na tyle odważna, żeby podejść do drewnianych drzwi i zastukać kołatką w kształcie orła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że trudno byłoby jej odgadnąć rozwiązanie jakiejkolwiek zagadki. Nigdy nie była w nich dobra. W dodatku nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć mieszkańcom, którzy na pewno siedzieli w Pokoju Wspólnym i nie spodziewali się zobaczyć w nim Gryfonki. Z drugiej strony, siedzenie tam i wpatrywanie się w nie jak wół w malowane wrota, nie prowadziło do niczego.
            Westchnęła i wstała z zamiarem odejścia do Wieży Gryffindoru. Poprawiła spódniczkę, jeszcze raz oddychając głęboko i wtedy drzwi otworzyły się, a na korytarz wyszła Willow w towarzystwie dwóch koleżanek. Shila przełknęła ślinę, nie wiedząc czy powinna dziękować czy raczej przeklinać na to dziwne zagranie losu. Popatrzyła na opaloną, uśmiechniętą twarz dziewczyny i uśmiechnęła się, kiedy ich oczy się spotkały. Willow wyglądała na zaskoczoną jej widokiem. Powiedziała coś do pozostałych Krukonek i ruszyła w jej kierunku.
            - Cześć – powiedziała Shila, kiedy Willow znalazła się kilka kroków przed nią. Miała na sobie krótką spódniczkę w szkocką kratę i białą bluzeczkę. Na ramieniu miała przewieszoną torbę, która wyglądała na pustą.
            - Cześć – odpowiedziała bez ociągania się. – Co tu robisz? – spytała. Shila otworzyła usta, ale nie powiedziała nawet słowa, nagle zapominając, co chciała powiedzieć. Nabrała powietrza w płuca i głęboko odetchnęła.
            - Ee… brakuje mi ciebie – No masz, powiedziałam to! Niepewnie spojrzała na zaciekawioną minę Willow. – No wiesz, naszych rozmów – dodała szybko, przypominając sobie dziwne zachowanie Willow i jej miłosne listy. Nie chciała, aby dziewczyna opacznie zrozumiała jej słowa. Shila ceniła sobie jej przyjaźń, ale nie chciała niczego więcej.
            - Jasne. Mi też ich brakuje – odparła czarnowłosa. Shila uśmiechnęła się, ale twarz Willow pozostała niewzruszona. – Tylko, że ja tak nie potrafię.
            Gryfonka zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad jej słowami.
            - W jakim sensie?
            - Nie mogę się z tobą przyjaźnić. Chcę czegoś więcej, Shi. Wiem, że może źle się do tego zabrałam… Nie potrzebnie pisałam do ciebie te listy i jednocześnie próbowałam się do ciebie zbliżyć… Myślałam, że może uda mi się cię przekonać. To boli, jasne… Ale przestanie. A teraz przynajmniej wiem, że nie jesteś w stanie mnie pokochać. Tylko, że dalsza przyjaźń z tobą… tobie nie robi to różnicy, ale ja nie zniosę twojej bliskości, wiedząc, że nigdy nie będziemy razem. To upokarzające. Przepraszam, ale nie – powiedziała. Na koniec rzuciła Shili ostatnie, smutne spojrzenie i odeszła do swoich koleżanek. Ishihara spoglądała za nią tylko chwilę, bo zaraz kiedy zniknęła jej z pola widzenia, opadła na ławkę. Słowa Willow wciąż jeszcze pobrzmiewały w jej głowie, kiedy próbowała pozbierać do kupy swoje rozbiegane myśli.

*

            - Dobra, możecie iść. – James kiwnął głową i ludzie odetchnęli z ulgą. Mimo że nie musieli już tak intensywnie trenować, bo sezon dobiegał końca, a oni nie mieli przewidzianych żadnych meczy, kapitan Gryffindoru dawał swojej drużynie niezły wycisk. Wciąż powtarzał: „Przez wakacje spasiecie się jak świnie i w następnym sezonie nie oderwiecie się nawet od ziemi”, po czym kazał im biegać w koło boiska i wykonywać różne dziwne ćwiczenia.
            Kolacja miała zacząć się za kilka minut i Rose słyszała głośne protesty swojego żołądka. Właśnie spaliła całkiem niezłą sumkę kalorii i organizm domagał się uzupełnienia zapasów energii. Zastanawiała się nad zafundowaniem sobie prawdziwej bomby węglowodanowej. Miała w pamięci ostatnie treningi, kiedy to James trzymał ich tak długo, że wracając do swoich pokoi by się przebrać, nie zdążali zjeść czegoś dobrego, bo wszystkie najlepsze kąski już dawno zostały pochłonięte. Dlatego tym razem przyniosła sobie torbę z ubraniami na zmianę na trening, podobnie jak kilka innych osób. W przylegającej do szatni łazience wzięła szybki prysznic, po czym wskoczyła w świeże odzienie. Uśmiechając się do reszty drużyny, chwyciła swoją torbę i poszła w stronę zamku, ciesząc się, że zdąży zjeść coś dobrego zanim na stole zostaną same resztki.
            W Sali Wejściowej spotkała Shilę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, ale Rose od razu zauważyła smutek, czający się w jej oczach.
            - Hej, wszystko w porządku? – zapytała, przerzucając torbę do drugiej ręki.
            - Rozmawiałam z Willow – powiedziała Azjatka. – Nie chce mnie znać.
            - Och, Shi, tak mi przykro. Wiem, że ją lubisz – powiedziała Rose, drapiąc się po karku, bo nagle mocno ją tam zaswędziało. Shila wzruszyła ramionami, jakby wcale nie przejmowała się utratą koleżanki.
            - Mówi, że nie mogłaby znieść mojej obecności, bo nie jestem w stanie jej pokochać… Czy coś takiego. – Weszły do Wielkiej Sali i Shila spojrzała na Rose, która znów się drapała, tym razem po lewym ramieniu, krzywiąc się. – Wszystko okej? – spytała.
            - Tak, coś mnie zaswędziało – odparła. Usiadły na swoim stałym miejscu i przywitały się ze wszystkimi wkoło. Rose sięgnęła po talerz z naleśnikami i nałożyła sobie dwa. Odstawiając talerz, drugą dłonią podrapała się po brzuchu.
            Swędziało ją całe ciało. Miała wrażenie, że stado jadowitych mrówek łazi po niej, gryząc każdy fragment jej skóry. Chwilę później drapała się bez opamiętania, to po ramionach, to znów po głowie i nogach. Zaczęła nawet poruszać się na ławie, by wywrzeć większy nacisk na podrażnione pośladki i uda. Tym zachowaniem zwróciła na siebie uwagę otaczających ja osób.
            - Rose, wszystko okej? – zapytała Shila, przyglądając się przyjaciółce uważnie.
            - Wszystko mnie swędzi – powiedziała Weasley i, jakby na potwierdzenie swoich słów, zaczęła mocno drapać ramiona. – Muszę stąd wyjść!? – dodała, podnosząc się. Nie zauważyła jednak przechodzącej za nią pani Pincet, bibliotekarki, i wpadła na nią, mocno popychając. Kobieta zachwiała się na swych szczupłych nogach i poleciała w bok, wpadając na dwóch Gryfonów, jedzących swoje kolacje. Chcąc się podeprzeć, pani Pincet przez przypadek włożyła swoje dłonie do ich talerzy, a jej głowa niemal nadziała się na nóż, który trzymał jeden z uczniów. W Wielkiej Sali zawrzało. Rose uniosła dłonie do ust w geście przerażenia. Nie wiedziała co powiedzieć i czy w ogóle powinna coś mówić. Już chciała pomóc, kiedy znów zaswędziały ją plecy. Wyginając ręce do tyłu, próbowała się podrapać.
            - Proszę się uspokoić! – krzyczała dyrektorka. Nauczyciele już biegli w stronę pani Pincet, by udzielić jej pomocy, a Ruda stała obok, bezradnie spoglądając na rozbawioną przyjaciółkę. Widząc minę Rose, Shila przestała się głupkowato uśmiechać. Rose jęknęła zażenowana, i  drapiąc się we wszystkich możliwych miejscach, wybiegła z Wielkiej Sali.
            Myślała, że zedrze sobie skórę, zanim dotrze do Wieży Gryffindoru. Piekło ją całe ciało. Każda komórka paliła żywym ogniem, a drapanie przestało pomagać. Była pewna, że ma na ciele czerwone ślady po swoich paznokciach. Wbiegła do dormitorium i rzuciła się w stronę łazienki. Pospiesznie zdjęła z siebie wszystko. Zaskoczył ją widok niebieskich plam na brzuchu, rękach i nogach. Zdziwienie ustąpiło jednak złości i frustracji, kiedy swędzenie nie ustało. Wskoczyła pod prysznic i kolejne dwadzieścia minut próbowała zmyć z siebie ten ból.

*

            Shila niepewnie otworzyła drzwi i wsadziła głowę do pokoju, sprawdzając, czy można do niego bezpiecznie wejść. Rose leżała na swoim łóżku, przykryta kołdrą do połowy i wpatrywała się w czerwony baldachim. Wyglądała na przybitą i smutną.
            - Hej, możemy wejść? – zapytała Azjatka, uśmiechając się do przyjaciółki. Ruda spojrzała na nią i kiwnęła głową. Jej współlokatorki wtoczyły się do dormitorium i każda, milcząc, od razu zajęła się swoimi sprawami. Zerkały czasem ciekawsko w stronę Weasley, ale żadna o nic nie pytała. Shila zabroniła im się odzywać na temat zdarzenia podczas kolacji. Wiedziała, że Rose będzie przybita faktem, że omal nie zabiła niewinnej bibliotekarki i zrobiła z siebie pośmiewisko przed całą szkołą. Kiedy wychodziły z Wielkiej Sali, wciąż panował w niej harmider. Ishihara była pewna, że uczniowie będą o tym rozmawiać jeszcze kilka następnych dni. – Dobrze się czujesz? – Przysiadła na łóżku Rudej i uśmiechnęła się do niej współczująco.
            - Fizycznie tak, psychicznie nie – odparła cicho. – Czy pani Pincet nic się nie stało? – spytała.
            - Ma tylko poplamioną suknię i rozdartą dumę, ale nic jej nie będzie – powiedziała Ishihara, uśmiechając się. Próbowała ją rozbawić, ale Rose nie miała humoru.
            - Powinnam ją przeprosić – stwierdziła Weasley. – Pójdę do niej w poniedziałek.
            - O ile wpuści cię do biblioteki – zaśmiała się Shila, ale widząc morderczy wzrok przyjaciółki, przestała. – Sorry.
            Zapadła cisza. Shila spojrzała na koleżanki, które kątem oka przypatrywały się im, słuchając, o czym rozmawiały.
            - Wiesz, co to było? – zapytała nagle, przenosząc wzrok z powrotem na Rose. Ruda podniosła się na łokciach i zmarszczyła brwi, ale wyglądało to bardziej na gest zdenerwowania niż sfrustrowania.
            - Tak. Swędzący proszek Weasleyów – warknęła. – Dasz wiarę? Ktoś musiał zakraść się do naszej szatni, kiedy trenowaliśmy i wetrzeć to świństwo w moje ubranie.
            - Skąd wiesz, że to akurat Swędzący proszek? – zapytała Nicole, w ogóle nie przejmując się faktem, że wtrąciła się w cudzą rozmowę. Shila zmroziła ją wzrokiem, Rose spojrzała na nią; dziewczyna zajadała ciasteczka.
            - Miałam niebieskie plamy na ciele. Wujek George dodał do proszku barwnik, który reaguje w zetknięciu z ciałem, żeby można było poznać, kto został nim potraktowany.
            - Wiesz kto ci to zrobił? – spytała Shila. Rose pokręciła przecząco głową. – Domyślasz się?
            - Nie. Ale się dowiem – powiedziała.
            - Co zamierzasz zrobić? – zapytała Nicole, nie zwracając uwagi na rozdrażnione spojrzenie Ishihary.
            - Pójdę jutro do Hogsmeade – zakomunikowała Weasley. Dziewczyny spojrzały na nią zaskoczone.

*

            Scorpius siedział w Pokoju Wspólnym Ślizgonów wspominając scenę, która rozegrała się kilkanaście minut wcześniej w Wielkiej Sali. Chciało mu się śmiać za każdym razem, kiedy przypomniał sobie zszokowaną minę Weasley, kiedy pani Pincet wylądowała na talerzu jakiegoś chłopaka. Widok zaskoczonej kobiety był bezcenny. Szkoda, że nikt nie uwiecznił tego na zdjęciu, byłoby co wspominać przez długie lata.
            - Co to za uśmiech? – zapytał Jose, siadając na fotelu obok. Malfoy podniósł na niego wzrok, szczerząc zęby jeszcze szerzej, szczerze rozbawiony.
            - Zwykły uśmiech – odpowiedział zdawkowo. Jego uśmiech nieco zelżał, choć wciąż czaił się w kącikach ust. Gonzales poprawił się na oparciu i założył nogę na nogę, przeglądając Proroka codziennego, którego zabrał ze stolika, a którego ktoś wcześniej na nim zostawił. Blondyn przyjrzał mu się: ciemna karnacja dodawała mu uroku, a mądre oczy śledziły tekst w gazecie. Gonzales nie chwalił się nigdy swoimi podbojami miłosnymi i swego czasu Malfoy podejrzewał go o zapędy homoseksualne. Zmienił zdanie, kiedy zobaczył na własne oczy, jak Jose całował Shilę Ishiharę. – Znalazłeś jakieś informacje o tym, o czym rozmawialiśmy kilka dni temu? – spytał nagle, uważnie obserwując zachowanie przyjaciela. Chłopak zastygł w bezruchu dosłownie na dwie sekundy, a chwilę później przerzucił stronę gazety i zapadł się wygodniej w fotelu.
            - Nie – odparł tylko. Scorpius zmrużył oczy, zdawkowa odpowiedź Jose wzbudziła w nim czujność. Wyczuwał podświadomie, że przyjaciel kłamie… a przynajmniej nie mówi mu całej prawdy.
            - Jesteś pewny? – zapytał.
            - Słuchaj, jak tylko coś znajdę dam ci znać, okej? To nie jest takie proste, jakby ci się mogło wydawać, nawet nie wiem od czego zacząć… Te informacje, które mi podałeś to za mało – burknął, Gonzales, składając gazetę i spoglądając na Malfoya twardym wzrokiem. Blondyn przyglądał się jego oczom, ale wyglądały poważnie. Nie drgnęła mu powieka, nie uciekał wzrokiem. Mógł mówić prawdę.
            - Okej. Nie ma pośpiechu – powiedział Scorpius. Klepnął dłońmi podłokietniki fotela i wstał, udając się do dormitorium. Chciał zabrać swoje rzeczy do kąpieli i pójść się do Łazienki Prefektów. Miał ochotę na naprawdę długą kąpiel.  
           
*

            Rose stała przed rozbitym lustrem, czując ciepło promieni słonecznych na skórze. Przyglądała się złotej ramie, wodząc palcem za łodygą winorośli, którą została ozdobiona. Jej powierzchnia była gładka i nagrzana od słońca. Obeszła lustro dookoła, wciąż dotykając palcem wyrzeźbionych roślin, i spojrzała przez nie na ruiny świątyni. Omiotła wzrokiem poprzewracane i połamane popiersia greckich bogów, zastanawiając się, dlaczego widziała akurat to. Czemu nie łąkę, porośniętą zieloną trawą? Albo swój pokój? Lub inne miejsce?
            Wróciła na swoje miejsce i rozejrzała się dookoła, szukając jakiegoś ciekawego fragmentu lustra. Schyliła się i chwyciła jeden z większych kawałków, kształtem przypominający trójkąt. Podniosła go i spróbowała przystawić do ramy, a wtedy odłamek wyrwał się z jej dłoni i ustawił na swoim miejscu. Jego krawędzie błysnęły złotym blaskiem, a po chwili zaczął rosnąć i dopasowywać się do ramy. 
            Poczuła znajome ciepło w drugiej dłoni. Ścisnęła mocniej zawieszkę w kształcie skorpiona i skupiła się na obrazie, który pojawił się przed jej oczami. Znów znalazła się w jaskini, stojąc blisko Scorpiusa Malfoya i patrząc w jego szaro-niebieskie oczy. To było chwilę przed tym jak podniosła rękę i dotknęła jego czoła. Słyszała szum spadającej wody, widziała jak krople spływają po jego skroniach.  Wyciągnęła przed siebie dłoń i dotknęła tafli lustra, a wspomnienie zatrzymało się. Nauczyła się tego niedawno; mogła dowolnie cofać i przewijać swoje wspomnienia, jedynie ich dotykając. Malfoy był śmiertelnie poważny, ale jego błyszczące tęczówki zdradzały oczekiwanie.
            Pomyślała o tym, co działo się w bibliotece. Jak na nią patrzył, kiedy myślał, że nie widziała. Prześlizgiwał wzrokiem po jej dekolcie, a ona – ku swojemu zdziwieniu – czuła się wtedy atrakcyjna. I odpowiadało jej to.
            Tylko w co on pogrywał? Czy to była w ogóle gra czy może zwyczajna ludzka ciekawość, gdy zapytał czy lubi się opalać? Czy to możliwe, aby mogli ze sobą rozmawiać jak normalni ludzie? Poznać się tak naprawdę, bez tych wszystkich wyzwisk i całej nienawiści? I najważniejsze…
            Czy mógł być dla niej kimś więcej i spoglądać tak na nią za każdym razem?

            
___

Jestem :) 
Podoba mi się ten rozdział. Nie jest może idealny, ale myślę, że zasługuje na uznanie. Po tak długiej przerwie bałam się, że nic mi się nie będzie kleić do kupy i wypalę sobie mózg, żeby jakoś wszystko poskładać i wymyślić jakąkolwiek akcję. Ale oczywiście wena przyszła sama... akurat w momencie, kiedy powinnam się uczyć i mieć w poważaniu jakiekolwiek opowiadanie (kampania wrześniowa zbliża się wielkimi krokami, a ja mam wrażenie, że zaczęłam się cofać w rozwoju od tych wszystkich biochemicznych reakcji, przeplatanych cyklami życiowymi bezkręgowców). Cieszę się, że wróciła, ale mogła to zrobić wcześniej. 
Szczególnie podoba mi się końcówka. Napisałam ją przed chwilą w chwili... nie wiem... rozczulenia :P 
Mam już pomysły na kolejny rozdział, więc może tym razem nie będzie to czteromiesięczna przerwa. Oby. 
Co do tytułu... Odnosi się on do kilku rzeczy zawartych w tym rozdziale: do Willow, która jest Krukonką, a ich barwy to właśnie błękit i brązowy, do niebieskich plam na ciele Rose i do złotej ramy lustra :) 
To chyba tyle, co miałam do powiedzenia. Przepraszam za długą nieobecność i pozdrawiam serdecznie wszystkich wytrwałych... i innych też :) 

35 komentarzy:

  1. Świetny rozdział! Teraz i ja będę musiała się zebrać do kupy i coś napisać. Co do rozdziału, to Willow w tym swoim homoseksualizmie mnie przeraża, jest taka melodramatyczna. Za to akcja w bibliotece, "lędźwie" Malfoya no i przekręt psorki od Runów...ah! Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny.

    P.S. Zawieszka ze skorpionem? Mam deja-vu z mojego opo. Musisz mi na fb przypomnieć skąd ona się wzięła.;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eee, weź nie gadaj, że miałaś u siebie zawieszkę w kształcie skorpiona? Bo ja już tak naprawdę nie pamiętam, co było u Ciebie w opowiadaniu, ale jeśli motyw się powtórzył to bardzo przepraszam, stało się to całkowicie przypadkowo - przysięgam!

      Dziękuję za komentarz :) Musiałam dodać trochę melodramatyzmu, bo zaczynało się robić nudno xD

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Jak świetnie :D
    Nareszcie nowy rozdział :D :)
    Chyba wiem, dlaczego profesorka od Runów tak wrobiła Rose i Scorpiusa :D
    Masz racje, końcówka wyszła genialnie. I akcja w bibliotece też niczego sobie :D
    Jejku już się nie mogę doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      Nowy rozdział zacznie się pisać już niedługo... Może nawet dzisiaj, jak tylko wyrobię z biochemią :)

      Usuń
  3. Wiedziałam, że muszę dziś zajrzeć na Twojego bloga. I niespodzianka! Rozdział cudowny:)) Cieszę się, że nie porzuciłaś bloga, jak to robi duża część blogowiczów. Trzymam kciuki za kampanię wrześniową i za nowy rozdział, bo masz świetny styl pisania i tworzysz genialnych bohaterów( szczególnie polubiłam Scorpiusa). :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie, że nie porzuciłam bloga :) Obiecałam sobie, że Licencja zostanie ukończona.
      Dzięki za miłe słowa.

      Usuń
  4. Cieszę się, że wreszcie coś mogę poczytać :) Chciałabym więcej scen z Rose i Scorpiusem, ale teraz też jestem usatysfakcjonowana :0 Fajnie rozwija się uczucie pomiędzy nimi, ciekawa jestem, kiedy wreszcie się mu poddadzą :D. No i biedna Willow... ale to sytuacja bez wyjścia jak dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Cię za to opowiadanie. Sprawiłaś, że na nowo pokochałam HP i polubiłam Rose.

    OdpowiedzUsuń
  6. Z góry zapowiadam (i równocześnie przepraszam), że ten komentarz będzie w podpunktach, ale nie wiem, jak inaczej się do niego zabrać.
    1) Dziwnie czytało się o inwentaryzacji w bibliotece hogwarckiej. Oczyma wyobraźni widzę tam ucznia, który pomaga ją przeprowadzać, tak jakoś mi zostało po Rowling. A bibliotekarkę widziałabym jednak trochę machającą różdżką, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że po taszczeniu ciężkich tomiszczy chce się jej jeszcze nucić xD
    2) Ołówek w rękach Rose! Zwróciłam na to uwagę, bo jakoś tak utkwiło mi w głowie, że wszyscy w Hogwarcie używali zawsze piór. Nawet taka Hermiona, która przecież znała mugolski świat. A potem jeszcze ten kompletnie niepasujący do Hogwartu długopis. Tak jakoś nasunęło mi się podczas czytania. Głupie spostrzeżenie, wiem xD
    3) Scorpius wgapiający się w dekolt Rose zawsze spoko :D
    4) Biblioteka! Nie ma to jak sprzyjający romantycznym/miłosnym (?) „uniesieniom” anturaż.
    5) Nie pisało się przypadkiem Petrificus totalus, a nie Petrifikus?
    6) Ładnie ich nauczycielka wyrolowała! Ale trochę mi nie pasuje, że Rose przetłumaczyła instruktaż słowo w słowo, tak jak było w podręczniku. Chociaż nie znam się na runach i może to się tłumaczy słowo po słowie i nie ma znaczenia interpretacja danego zdania. Przynajmniej teraz wystarczy, że Rose i Scorpius przepiszą podręcznik i sprawę mają z głowy xD
    7) Było so close! Kurczę, kim jest ta Puchonka? Pamięć mnie zawodzi i tak średnio ją kojarzę. Ale jak ma coś namieszać, to niech spierdziela, nie ma tu dla niej miejsca!
    8) Hm… Dobrze rozumiem, że wątek Willow – Shila został definitywnie zakończony? Może w sumie to i lepiej. Jak się zastanowię, to nie należał do moich ulubionych, szczerze mówiąc.
    9) Ten mały wypadek bibliotekarki w Wielkiej Sali nie był zabawny, ale zakładam, że nie miał być. Prawdę mówiąc ten nóż, który mógł się wbić jej w głowę wydał mi się przerażający O_O Aż dziw, że pani Pincet nie zaczęła wydzierać się na Rose, że ta mogła ją zabić.
    W pierwszej chwili, gdy przeczytałam o niebieskich plamach, pomyślałam: „O, Rose zamienia się w smerfa!” xD
    Kto chciałby mścić się na Rose i za co, żeby potraktować ją Swędzącym proszkiem Weasleyów? Czyżby Puchonka z biblioteki? Nikt inny nie przychodzi mi na myśl.
    10) „Chciało mu się śmiać za każdym razem, kiedy przypomniał sobie zszokowaną minę Weasley, kiedy pani Pincet wylądowała na talerzu jakiegoś chłopaka. Widok zaskoczonej kobiety był bezcenny. Szkoda, że nikt nie uwiecznił tego na zdjęciu, byłoby co wspominać przez długie lata.” – Zwłaszcza że to by było zdjęcie ruchome! Szkolna pamiątka na całe życie :D
    11) Uch, nie mogę się doczekać, aż Rose i Scorpius przyznają chociaż przed sobą samymi, że nie do końca się już nienawidzą. Kurczę, ja tam jeszcze nigdy nie śniłam o żadnym swoim wrogu, serio (pomijając np. Voldemorta, ale w tym śnie przed nim uciekałam, więc się nie liczy!). Chciałabym, żeby byli już ze sobą. To byłby szok dla całego Hogwartu!

    Jak na brak weny, to ten rozdział wyszedł Ci aż za dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1) Chodziło mi tylko o to, żeby zająć czymś bibliotekarkę. W ogóle nie wyobrażam sobie, żeby robić inwentaryzację przy otwartej bibliotece, gdzie szwendają się uczniowie. Na pewno macha się wtedy różdżką i przeprowadza to kilka osób (przecież księgozbiór Hogwartu jest bardzo duży), ale jak mówię - chodziło mi o to, żeby się w nich nie wgapiała cały czas. Może użyłam złego słowa, ale takie akurat mi się nasunęło :)
      2) Ołówek i długopis... to chyba wynikło akurat z tego, że jestem w trakcie uczenia się cyklów różnego rodzaju i używam przy tym akurat tych dwóch przedmiotów... Jakoś tak nie pomyślałam o piórze... Poza tym: czasy się zmieniły! Mogli zacząć pisać ołówkami i długopisami :P
      3) Akurat nie mam na to argumentu :P
      4) Biblioteka to bardzo miłe miejsce. Wiele czasu spędziłam w bibliotece i miło wspominam te dni :)
      5) Literówka, zwykłe niedopatrzenie. Już poprawiam. Dobrze, że chociaż jedna osoba czuwa!
      6) Też się na runach nie znam, ale gdyby przetłumaczyli trochę inaczej to mogliby się nie skapnąć xD Przyjmijmy zatem, że interpretacja się nie liczy.
      7) Pamięć cię nie zawodzi, bo Puchonka jest nową postacią. Pojawiła się pierwszy raz w tekście. A wspomnienie jej jest potrzebne do kolejnego rozdziału.
      8) Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Zobaczymy jak to się potoczy, bo co do Shili to mam 2 całkowicie różne pomysły związane z jej osobą, ale niestety jeden wyklucza drugi. A chciałam dać Willow w drugiej części Licencji, więc... No, się zobaczy.
      9) Pani Pincet była w szoku, pewnie dlatego się nie wydzierała :)
      10) Ruchome zdjęcia byłyby ekstra nawet dla Mugoli :)
      11) Ja też nie śniłam o żadnym swoim wrogu... Chyba że na jawie... Parę razy zdarzyło mi się kogoś zepchnąć ze schodów w moich myślach :P

      Dzięki za komentarz i poświęcony czas.

      Usuń
    2. 1) Przyjmuję takie tłumaczenie.
      2) Nie, nie, nie, to tak jakby w Hogwarcie zaczęły działać mugolskie komputery, itd. Ja tam ich zawsze widzę z piórami w ręku i z rękoma pobrudzonymi atramentem. Poza tym skoro nadal piszą na pergaminach... To w sumie mogliby zacząć na zwykłych kartkach w takim przypadku xD
      4) Też lubię bibliotekę, ale jakoś nigdy tam nie myślałam o takich rzeczach jak Scorpius czy Rose. No ale oni mieli dobry powód (siebie), więc okej ^^
      5) Ha, widzisz, jak wnikliwe czytam! Tyle komentarzy przed moim, a dopiero ja zauważyłam tę subtelną różnicę. Naridia zawsze na straży :D
      6) W sumie masz rację, ale sens instrukcji zaklęcia pozostałby ten sam, więc może inteligentniejsza Rose zorientowałaby się... Za jakieś 10 przetłumaczonych stron xD
      7) Uff, a już myślałam, że coś ze mną nie tak i znowu zapomniałam o jakiejś postaci!
      8) Shilę lubię. Willow mniej, a ich razem w jednym worku niestety niezbyt. Chociaż nie wiem, czy wspomniałam, ale wprowadzenie homoseksualistki do hogwarckich realiów to dość awangardowy pomysł. Fajna odmiana po Harrym geju, który wdawał się z związku ze Snapem, Malfoyem, Voldemortem (sad but true).
      11) A kto tak nie śnił na jawie! Ilu ludzi by przeze mnie wylądowało w szpitalu albo kostnicy, to lepiej nie mówić głośno :D

      PS Fajny koński zad w awatarze! xD

      Usuń
    3. No dobra, będę się pilnować, żeby już więcej nie dać im długopisów w dłonie.

      A koński zad w awatarze to Cyrkówka - zdawałam na niej egzamin instruktorki. A obok niej idę ja, tak dla jasności :)

      Usuń
  7. No i doczekaliśmy się. I super. Człowiek cieszy się jak małe dziecko. Bo ma z czego. Co to za głupia dziewucha, która przeszkodziła im w bibliotece. Jak mogłaś ? ! :) Miło, że jednak to chłopisko dostrzega uroki naszej małej Rose. Oby tak dalej. Niech się dzieje. A Ty się teraz pilnie ucz, a między jednym, a drugim przygotowaniem do egzaminu, zrób sobie relaks i nam coś napisz :). Ja tak robiłam, tu mówię o czytaniu. Żeby mi się mózg nie zlasował, ustawiałam sobie czas, np. 30 min i czytałam inne, dziwne rzeczy nie związane z przygotowaniem do egzaminu. Pomagało. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, zresztą jak wszyscy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też sobie robię przerwy... Żeby obejrzeć "Jeden z dziesięciu" :) i sprawdzić pocztę. Pisze wieczorami (i nocami) kiedy mam najwięcej spokoju, ciszę i mój mózg pracuje na wyższych obrotach.

      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  8. Jej, no nareszcie!
    Jestem trochę... nie rozczarowana, ale zasmucona rozmową Shi i Willow, chociaż w pewnym sensie rozumiem dziewczynę i podziwiam za odwagę, której wymagało powiedzenie Shili tego wszystkie.
    I fajnie, że poruszasz "trudny temat" jakim bez wątpienia jest homoseksualizm :)
    Cieszę się, że było dużo Rose i Scorpiusa, ale brakowało mi trochę Albusa, Hugona, a przede wszystkim Daisy :)

    Scena z panią Pincet w wielkiej sali - genialna! :D
    Pozdrawiam,
    A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hugo, Albus i Daisy jeszcze będę w następnych rozdziałach, bo chcę trochę rozciągnąć Licencję :)

      Cieszę się, że rozdział się podobał.

      Usuń
  9. Mówisz,że będzie Hugo? Jaram się tym bardziej niż nowym rozdziałem. Rozdział fajny jak zawsze. Masz ładny... Tył głowy xD. Rose po prawej, nie po lewej stronie przypomina mi Rihanne O.o Jesteś świetna i mam nadzieje, że nie pozucisz licencji. Życzę weny.
    ps Ciężko sie pisze jedną ręką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż tak bardzo lubisz Hugona?
      No muszę ich dodać, bo już dawno nic o nich nie było :) A Licencji już bliżej końca...

      Rose po prawej jako Rihanna? Chyba nie rozumiem... Chodzi Ci o zdjęcie w "Występują"?

      Dzięki za miłe słowa. Oczywiście, że nie porzucę Licencji... Choćbym miała ją pisać 100 lat - dokończę ją.

      I wiem jak ciężko pisze się jedną ręką, więc spoko :)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Jak zaliczę wszystkie egzaminy to wtedy ewentualnie pomyślę o jego napisaniu.

      Usuń
  11. Niby przeczytałam rozdział jeszcze przed rozpoczęciem roku, ale dopiero teraz znalazłam czas na skomentowanie. Być może dlatego ten komentarz będzie taki krótki i niezbyt treściwy. Przynajmniej mam nauczkę, że trzeba komentować po przeczytaniu.

    Bardzo podobała mi się perspektywa Scorpiusa. Widać, że ma tyle lat, ile ma i że jego spojrzenie różni się od spojrzenia Rose.
    Ciekawe czemu nauczycielka dała im do przetłumaczenia zwykły podręcznik, z którego na dodatek oni już się kiedyś tam uczyli. Myślała, że się nie zorientują? Ale czekam na prawdziwe wyjaśnienie tego w następnych rozdziałach.

    Nie do końca zrozumiałam ostatnią część, ale uprzedzałam, że tak może być. Niemniej jednak także mi się podobała.

    Przeczytałam powyżej, że ta historia też zbliża się do epilogu. Czy tylko mi się wydaje, że wszystkie "długie" opowiadania się kończą? To okropne ;(
    Planujesz założyć coś jeszcze po Licencji?
    Pozdrawiam, Zusan

    [trup-w-szafie.blogspot.com]

    PS A tak odpowiadając na Twoje pytanie ze Stowarzyszenia MP moja miniaturka (która jednocześnie jest rozdziałem pierwszym mojego bloga) ma siedemnaście stron. Gwoli ścisłość :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz. Cieszę się, że Ci się podobało :)

      No niestety, Licencja zbliża się do końca, ale nie masz co smutać, bo mam w planach 2 część :) I tak, za pewne będę publikować jeszcze coś innego... marzy mi się coś całkowicie własnego, własna fabuła, własne postaci.

      17 stron?!?! Czyś Ty oszalała? xD Podziwiam Cię, bo mój najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam, miał stron tylko 10.

      Pozdrawiam serdecznie :)

      Usuń
  12. I jak praca nad nowym rozdziałem ^^? Wybacz, że tak sie dopytuję, ale codziennie tu wchodzę i sprawdzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pracę posuwają się naprzód :)
      Jeszcze kilka dni i rozdział będzie gotowy (może nawet nie kilka) :)

      Usuń
  13. Odpowiedzi
    1. Jeszcze chwila, bo okazało się, że mam do załatwienia kilka spraw. Ale mam już połowę rozdziału, a to dużo :) Przysiądę może dzisiaj i spróbuję dokończyć.

      Usuń
  14. Przez cały dzień szukałam opowiadania godnego uwagi i muszę powiedzieć, że po mniej więcej 20 blogach, w końcu znalazłam kogoś kto potrafi pisać:) Masz świetny styl. Nie przeczytałam całego rozdziału, bo ledwo widzę na oczy, ale od jutra zacznę nadrabiać. Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :)

      Ja muszę dokończyć rozdział, ale ciągle coś mnie powstrzymuje... Tak dobrze mi szło, a tu proszę, nagle wszyscy się uwzięli i czegoś ode mnie chcą.

      Usuń
    2. Ja wczoraj pisałam pierwszy raz od kilku lat. Zaczęłam od nowa mojego starego fanfica, już dawno mi to chodziło po głowie. Zapraszam serdecznie i zabieram się do czytania, trochę tego będzie ;) Mogłabyś mi polecić coś jeszcze godnego uwagi? Nie znalazłam żadnego ciekawego opowiadania (oprócz Twojego), a chętnie bym coś poczytała.

      Usuń
    3. I jeszcze jedno, gdzie jest pierwszy rozdział?

      Usuń
    4. Jak klikniesz lipiec 2010 to ci się wyświetlą notki i wtedy musisz dac na sam dół i kliknąć "Starsze posty". Tam będzie 1 rozdział, ale jest jeszcze Prolog, więc musisz drugi raz kliknąć "Starsze posty" :) Bo blogspot wyświetla tylko kilka rozdziałów.

      Coś godnego uwagi... Hmm... Zależy co lubisz. Ja np zaczytuję się w Obverses.blogspot.com i Vergib-mir.blogspot.com - tematyka Tokio Hotel, ale świetne pisane :)

      Usuń

Proszę o kulturalne wyrażanie swojej opinii. Wszystkie przypadki wulgarnego wypowiadania się będą usuwane.