Była
sobota, a ponieważ pogoda dopisywała, biblioteka siała pustkami. Jedynymi
osobami, które spędzały przedpołudnie wśród książek były bibliotekarka i Rose.
Kobieta krzątała się między półkami, przeprowadzając inwentaryzację: odkładała
księgi na miejsca i spisywała tytuły, które potrzebowały renowacji. Od czas do
czasu nuciła coś pod nosem i podchodziła do swojego biurka, by zgrabnym gestem
unieść filiżankę z zieloną herbatą i upić niewielką ilość, dystyngowanie
odstawiając mały palec w bok. Spoglądała w tym czasie na Weasley, jakby
sprawdzając, czy wszystko jest w należytym porządku. Następnie odkładała
filiżankę na spodeczek z cichym stuknięciem i wracała między regały.
W weekendy księgozbiór Hogwartu był
otwarty tylko do obiadu, dlatego każda minuta miała dla Rose ogromne znaczenie,
jeśli chciała porządnie przetłumaczyć zadanie z runów. Gryfonka siedziała na
swoim stałym miejscu, pod oknem, ale blisko półek, by w razie potrzeby móc
szybko odszukać daną książkę. Miała na sobie zwykłe dżinsy, dopasowanie do
sylwetki oraz zieloną koszulę z kołnierzykiem. Poły materiału rozchodziły się
pod szyją, tworząc ładny dekolt, ale Rose rozpięła dodatkowo jeden guzik,
pogłębiając go znacząco. Scorpius od razu zwrócił na ten szczegół uwagę,
dostrzegając krawędź czarnego stanika oraz połyskujące serduszko, leżące
niewinnie w zagłębieniu między piersiami. Dziewczyna nie od razu go zauważyła,
dlatego mógł przyglądać się jej kształtom dłuższą chwilę.
W pewnym momencie sięgnęła dłonią po
zawieszkę i uniosła ją do ust. Przez chwilę się nią bawiła, przygryzając i
okręcając na łańcuszku, machając jednocześnie ołówkiem, który trzymała w prawej
ręce. Zastygła w miejscu, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że ją obserwuje.
Spojrzała na niego i wypuściła serduszko z ust, a ono upadło cicho na swoje
miejsce. Malfoy mimowolnie poczuł znajome uczucie w dole brzucha. Zagryzł wewnętrzną
stronę policzka, próbując powstrzymać narastające pożądanie poprzez zadawanie
sobie bólu.
- Spóźniłeś
się – powiedziała, poprawiając się na krześle. Scorpius przez chwilę się nie
ruszał, tocząc ze sobą wewnętrzną bitwę.
Po prostu udawaj, że nic nie poczułeś. To
proste, przecież to Weasley. Ta sama niska, ruda brzydula, chłopczyca, z którą
toczysz wojnę od pierwszej klasy. Ta sama córka szlamy, zdrajczyni krwi, która
ma za wysokie mniemanie o sobie, świetne nogi, seksowny tyłek i niemal całkowicie
odsłonięty biust! Aaa, cholera! Pieprzyć to.
- Myślisz,
że nie mam nic lepszego do roboty w sobotę rano? – zapytał kąśliwie, podchodząc
do stolika i zajmując krzesło obok niej. Zachował kamienną twarz, przyglądając
się jej brązowym oczom, które co jakiś czas znikały za powiekami. Nie
odpowiedziała, a jedynie rozejrzała się po stoliku i podała mu arkusz papieru.
Kiedy nic nie zrobił, popatrzyła na niego zaciekawiona. – Pożyczysz coś do
pisania?
Wywróciła
oczami młynka, ale popchnęła w jego stronę czarny długopis, a potem pochyliła
się nad swoim pergaminem i wykreśliła kilka słów. Obrzucił spojrzeniem jej
profil. Podpierała głowę na dłoni, spoglądając na napisane przez siebie zdania.
Długie rzęsy rzucały cień na policzki, a malinowe usta nabrały żywszego koloru,
kiedy lekko je przygryzła, nachylając się nad książką. Ignorując fakt, że
uważał ten gest za bardzo seksowny, przesunął wzrok niżej. Wygięta linia szyi
gładko przechodziła w naturalnie blady dekolt. Dopiero teraz dostrzegł, że choć
sam nie lubił być nadmiernie opalonym, przy niej wyglądał jak rdzenny
mieszkaniec północnej Afryki.
- Chyba nie
lubisz się opalać, co Weasley? – zapytał, spoglądając w jej oczy na tyle
szybko, by nie dostrzegła, gdzie przed chwilą znajdował się jego wzrok.
Zaskoczona uniosła brew, zerkając na niego. Odsunęła rękę od podbródka i
odwróciła głowę.
- Nie
miałeś przypadkiem tłumaczyć kolejnej strony?
- Wiem co
mam robić, Weasley – powiedział, wyprostowując się. Jego spojrzenie znów
natrafiło na idealną skórę na jej dekolcie. W jakiś dziwny sposób podobało mu
się to, że jej cera była taka… nieskalana słońcem. Zawsze irytowało go, gdy
dziewczyny, z którymi się umawiał, miały ślady po bikini na swoim ciele. – Ale
serio… jestem ciekaw.
Zdawało mu
się, że jej brew nie może już wyżej powędrować, dlatego zaskoczyło go, gdy
uniosła się jeszcze trochę. Spojrzała na niego naprawdę zaskoczona. Po chwili
wydała z siebie cichy pomruk i odchyliła głowę w bok.
-
Powiedzmy, że ja i słońce nie jesteśmy wielkimi przyjaciółmi – powiedziała, po
czym wsadziła ołówek za ucho i podniosła swój pergamin na wysokość oczu. – Żeby poprawnie wykonać to ćwiczenie, musisz
ustawić nadgarstek w taki sposób, aby tworzył linię prostą z całym
przedramieniem. Następnie skup się na swoim zadaniu i, wykonując wcześniej
omówiony ruch, wypowiedz formułkę zaklęcia… Dobrze brzmi? – spytała,
zerkając na niego. Pokiwał głową, wpatrując się uparcie w trzymaną przez nią
kartkę. Jakaś nieuchwytna myśl tłukła się w jego głowie, kiedy czytała to, co
napisała. Próbował ją schwycić, ale za każdym razem mu umykała. Zmrużył
powieki, mając dziwne wrażenie, że już gdzieś słyszał te słowa.
- Możesz
przeczytać jeszcze raz? – zapytał. Otworzyła usta ze zdziwienia, ale
przytaknęła.
- E… jasne.
Tak… By poprawnie wykonać to ćwiczenie,
musisz ustawić nadgarstek w taki sposób, aby tworzył linię prostą…
- Nie wydaje ci się to znajome? – Przerwał jej w pół
zdania, mrużąc powieki i patrząc na nią wyczekująco. Zamrugała kilkakrotnie, po
czym jeszcze raz, po cichu, przeczytała tłumaczenie. Malfoy niemal widział małe
trybiki obracające się pod warstwą rudych, upiętych w luźną kitkę włosów.
- Masz
rację. – No pewnie, że mam. Weasley
zmarszczyła brwi. – Brzmi jak…
- Zaklęcia klasa 2 – wypowiedzieli te
słowa w tym samym czasie, patrząc sobie w oczy. Nie minęła nawet minuta, kiedy
równocześnie zerwali się ze swoich krzeseł, robiąc przy tym sporo hałasu, i
pobiegli w kierunku regałów, na których znajdowały się książki potrzebne
drugoklasistom. Bibliotekarka fuknęła coś pod nosem, kiedy przebiegli obok
niej.
Malfoy
okazał się być sekundę szybszy. Złapał ostatni wolny egzemplarz i podniósł go
wysoko tak, żeby Weasley nie mogła dosięgnąć. Miał tą przewagę, że był od niej
sporo wyższy i, nawet stając na palcach, nie była w stanie wyrwać mu książki.
- Przestań,
zachowujesz się jak dziecko – powiedział, wciąż trzymając uniesioną rękę,
podczas gdy Gryfonka, obrawszy inną taktykę, oparła się jedną ręką o jego
ramię, a drugą wyciągnęła najwyżej jak tylko mogła. Jakby podpora w postaci
jego ramienia miała nagle spowodować, że stanie się wyższa i będzie mogła
dosięgnąć celu.
- I kto to
mówi?! – fuknęła. Jej policzki przybrały żywy, czerwony kolor, a Scorpius znów,
całkowicie MIMO JEGO WOLI, poczuł poruszenie w dolnych partiach ciała, kiedy
zobaczył ją prężącą się przed nim i stękającą z wysiłku. Pospiesznie odsunął od
siebie te myśli. - To nie fair! Jesteś ode mnie wyższy – stęknęła, opadając na
stopy i zabierając dłoń. Spojrzała na niego z wyrzutem. Miał wrażenie, że zaraz
zacznie tupać nogami, domagając się sprawiedliwości.
- Okej,
możemy ją przeczytać razem – stwierdził z łaskawością, opuszczając rękę. Wyrwał
książkę, kiedy Weasley spróbowała mu ją zabrać, grożąc jej palcem. Westchnęła i
kiwnęła głową. Stanęła obok niego i przyglądała się, jak otwiera podręcznik.
Nie zajęło mu długo znalezienie odpowiedniego rozdziału. Zaczerpnął powietrza,
czując truskawkowy zapach szamponu Weasley, i zaczął czytać:
- Wiesz już jak poprawnie wypowiedzieć formułę
zaklęcia oraz jaki ruch dłoni powinien temu towarzyszyć. Spróbujmy zatem rzucić
zaklęcie. Żeby poprawnie wykonać to ćwiczenie, musisz ustawić nadgarstek w taki
sposób, aby tworzył linię prostą z całym przedramieniem. Następnie skup się na
swoim zadaniu i, wykonując wcześniej omówiony ruch, wypowiedz formułkę
zaklęcia. Powinieneś poczuć lekkie szarpnięcie różdżki, jeśli zaklęcie zostało
rzucone poprawnie.
Malfoy skończył czytać. Przerzucił kilka kartek w
przód i w tył, żeby upewnić się, że inne fragmenty brzmią podobnie jak te,
które przetłumaczyli.
- Świetnie.
Wyrolowała nas – powiedział.
- Skąd
wiesz? Może akurat trafiliśmy na jeden fragment, który skopiowała z książki? To
ma być zadanie sprawdzające naszą umiejętność tłumaczenia, mogła wziąć kilka…
- Serio?
Jeden fragment? Accio, zaklęcie
przywołujące, sprawia, że dany przedmiot przylatuje do osoby rzucającej
zaklęcie. To jest coś, co przetłumaczyłem ostatnio. A to… – powiedział,
przerzucając kilka kartek do przodu – ….jest twoja kwestia. Petrificus totalus to zaklęcie, które
powoduje pełne porażenie ciała przeciwnika, sprawiając, że nie ma on możliwości
wykonać jakikolwiek ruch. Zaklęcie używane jest zarówno jako czar defensywny
jak i ofensywny.
Przez chwilę milczeli, spoglądając na siebie. Malfoy
oddychał szybciej, zdenerwowany odkrytym przekrętem nauczycielki. Nie pomagał
mu fakt, że Weasley stała bardzo blisko niego. Na tyle blisko, że był w stanie
wyczuć ciepło bijące od jej ciała. Wpatrywał się w jej błyszczące oczy,
otoczone ciemną obwódką rzęs.
Powietrze
zrobiło się jakieś cięższe. Weasley od razu rozpoznała to uczucie: było tak,
jak wtedy w jaskini. Jakby zatrzymał się cały świat, a jakaś magiczna siła
zbliżała ich ku sobie. Doskonale pamiętała, co wydarzyło się chwilę po tym, jak
poczuła to dziwne przyciąganie. I miała wrażenie, że tym razem będzie tak samo;
już jej się wydawało, że Malfoy znalazł się jeszcze bliżej, niebezpiecznie się
nachylając.
I tak jak
szybko się to zaczęło, tak szybko się skończyło – razem z pojawieniem się
niskiej i przeraźliwie chudej dziewczyny. Weasley tylko kątem oka ją dostrzegła,
ale to wystarczyło, by rozpoznała żółte barwy Hufflepuffu. Odsunęła się szybko
od Malfoya, spoglądając nieufnie na Puchonkę. Dziewczyna stała niedaleko nich,
opierając się lewym ramieniem o regał. Jej wyłupiaste oczy wpatrywały się w nich
z wyższością, a wąskie usta wygięły się w ironiczny uśmiech. Wyglądała tak,
jakby właśnie przyłapała kogoś na robieniu czegoś nielegalnego.
I przyłapała.
Nie, Rose! Nie przyłapała. Przecież
nie robiliśmy nic złego. Po prostu tu sobie staliśmy… Rozmawialiśmy i pojawiło
się to dziwne uczucie, jak wtedy w jaskini i… dobrze, że przyszła zanim
wydarzyło się coś więcej.
Tylko czemu mam wrażenie, że jest z
tego faktu bardzo zadowolona? Jakby tylko na to czekała? I czemu wydaje mi się,
że ją znam?
Oczy Weasley tylko minimalnie powiększyły swoje
rozmiary, kiedy w przebłysku wspomnień, zobaczyła zapadłą twarz stojącej przed
nią dziewczyny, czającą się gdzieś za plecami Benjamina. Nie chciała, aby jej
przypuszczenia były prawdziwe, ale jeśli tak było, musiała stamtąd uciec. Nie
wiedziała, co pomyślała sobie nieznajoma, kiedy ich tak zastała, ale sądząc po
jej zadowolonej minie – nic dobrego. Nie chcąc dawać jej powodów do snucia
jeszcze więcej nieprawdziwych domysłów, wyminęła Malfoya i przeszła obok dziewczyny
z podniesioną głową. Mijając ją, wpatrywała się w jej oczy. Puchonka nie
pozostała jej dłużna.
Kiedy
zniknęła z jej pola widzenia, Rose podeszła szybko do swojego stolika i
pozbierała rzeczy. Nie obracając się za siebie, wyszła z biblioteki. Nagle ogarnęło
ją przeczucie, że wydarzy się coś złego.
*
Shila
siedziała na kamiennej ławie niedaleko wejścia do domu Krukonów. Nerwowo
podrygiwała nogą i przygryzała paznokcie, spoglądając co chwilę w kierunku
drzwi. Właściwie sama nie była do końca pewna, co takiego zamierzała zrobić.
Wiedziała, że nie może dłużej ukrywać się przed Willow. Hogwart był dużym
zamkiem – to nie podlegało żadnym dyskusjom – ale nie na tyle, by mogła unikać
jej w nieskończoność. Choć zachowanie Krukonki było dziwne i w żadnym wypadku
nie powinno się go pochwalać, Shili brakowało wspólnych rozmów. Naprawdę
polubiła dziewczynę. No i były też te piękne, romantyczne – może również trochę
przerażające – listy, które mile łechtały jej próżność.
Nie była na
tyle odważna, żeby podejść do drewnianych drzwi i zastukać kołatką w kształcie
orła. Doskonale zdawała sobie sprawę, że trudno byłoby jej odgadnąć rozwiązanie
jakiejkolwiek zagadki. Nigdy nie była w nich dobra. W dodatku nie wiedziała, co
mogłaby powiedzieć mieszkańcom, którzy na pewno siedzieli w Pokoju Wspólnym i
nie spodziewali się zobaczyć w nim Gryfonki. Z drugiej strony, siedzenie tam i
wpatrywanie się w nie jak wół w malowane wrota, nie prowadziło do niczego.
Westchnęła
i wstała z zamiarem odejścia do Wieży Gryffindoru. Poprawiła spódniczkę,
jeszcze raz oddychając głęboko i wtedy drzwi otworzyły się, a na korytarz
wyszła Willow w towarzystwie dwóch koleżanek. Shila przełknęła ślinę, nie
wiedząc czy powinna dziękować czy raczej przeklinać na to dziwne zagranie losu.
Popatrzyła na opaloną, uśmiechniętą twarz dziewczyny i uśmiechnęła się, kiedy
ich oczy się spotkały. Willow wyglądała na zaskoczoną jej widokiem. Powiedziała
coś do pozostałych Krukonek i ruszyła w jej kierunku.
- Cześć –
powiedziała Shila, kiedy Willow znalazła się kilka kroków przed nią. Miała na
sobie krótką spódniczkę w szkocką kratę i białą bluzeczkę. Na ramieniu miała
przewieszoną torbę, która wyglądała na pustą.
- Cześć –
odpowiedziała bez ociągania się. – Co tu robisz? – spytała. Shila otworzyła
usta, ale nie powiedziała nawet słowa, nagle zapominając, co chciała
powiedzieć. Nabrała powietrza w płuca i głęboko odetchnęła.
- Ee…
brakuje mi ciebie – No masz, powiedziałam
to! Niepewnie spojrzała na zaciekawioną minę Willow. – No wiesz, naszych
rozmów – dodała szybko, przypominając sobie dziwne zachowanie Willow i jej
miłosne listy. Nie chciała, aby dziewczyna opacznie zrozumiała jej słowa. Shila
ceniła sobie jej przyjaźń, ale nie chciała niczego więcej.
- Jasne. Mi
też ich brakuje – odparła czarnowłosa. Shila uśmiechnęła się, ale twarz Willow
pozostała niewzruszona. – Tylko, że ja tak nie potrafię.
Gryfonka
zmarszczyła czoło, zastanawiając się nad jej słowami.
- W jakim
sensie?
- Nie mogę
się z tobą przyjaźnić. Chcę czegoś więcej, Shi. Wiem, że może źle się do tego
zabrałam… Nie potrzebnie pisałam do ciebie te listy i jednocześnie próbowałam
się do ciebie zbliżyć… Myślałam, że może uda mi się cię przekonać. To boli,
jasne… Ale przestanie. A teraz przynajmniej wiem, że nie jesteś w stanie mnie
pokochać. Tylko, że dalsza przyjaźń z tobą… tobie nie robi to różnicy, ale ja
nie zniosę twojej bliskości, wiedząc, że nigdy nie będziemy razem. To
upokarzające. Przepraszam, ale nie – powiedziała. Na koniec rzuciła Shili
ostatnie, smutne spojrzenie i odeszła do swoich koleżanek. Ishihara spoglądała
za nią tylko chwilę, bo zaraz kiedy zniknęła jej z pola widzenia, opadła na
ławkę. Słowa Willow wciąż jeszcze pobrzmiewały w jej głowie, kiedy próbowała
pozbierać do kupy swoje rozbiegane myśli.
*
- Dobra,
możecie iść. – James kiwnął głową i ludzie odetchnęli z ulgą. Mimo że nie
musieli już tak intensywnie trenować, bo sezon dobiegał końca, a oni nie mieli
przewidzianych żadnych meczy, kapitan Gryffindoru dawał swojej drużynie niezły
wycisk. Wciąż powtarzał: „Przez wakacje spasiecie się jak świnie i w następnym
sezonie nie oderwiecie się nawet od ziemi”, po czym kazał im biegać w koło
boiska i wykonywać różne dziwne ćwiczenia.
Kolacja
miała zacząć się za kilka minut i Rose słyszała głośne protesty swojego
żołądka. Właśnie spaliła całkiem niezłą sumkę kalorii i organizm domagał się
uzupełnienia zapasów energii. Zastanawiała się nad zafundowaniem sobie
prawdziwej bomby węglowodanowej. Miała w pamięci ostatnie treningi, kiedy to
James trzymał ich tak długo, że wracając do swoich pokoi by się przebrać, nie
zdążali zjeść czegoś dobrego, bo wszystkie najlepsze kąski już dawno zostały
pochłonięte. Dlatego tym razem przyniosła sobie torbę z ubraniami na zmianę na
trening, podobnie jak kilka innych osób. W przylegającej do szatni łazience
wzięła szybki prysznic, po czym wskoczyła w świeże odzienie. Uśmiechając się do
reszty drużyny, chwyciła swoją torbę i poszła w stronę zamku, ciesząc się, że
zdąży zjeść coś dobrego zanim na stole zostaną same resztki.
W Sali
Wejściowej spotkała Shilę. Dziewczyna uśmiechnęła się do niej, ale Rose od razu
zauważyła smutek, czający się w jej oczach.
- Hej,
wszystko w porządku? – zapytała, przerzucając torbę do drugiej ręki.
-
Rozmawiałam z Willow – powiedziała Azjatka. – Nie chce mnie znać.
- Och, Shi,
tak mi przykro. Wiem, że ją lubisz – powiedziała Rose, drapiąc się po karku, bo
nagle mocno ją tam zaswędziało. Shila wzruszyła ramionami, jakby wcale nie
przejmowała się utratą koleżanki.
- Mówi, że
nie mogłaby znieść mojej obecności, bo nie jestem w stanie jej pokochać… Czy
coś takiego. – Weszły do Wielkiej Sali i Shila spojrzała na Rose, która znów
się drapała, tym razem po lewym ramieniu, krzywiąc się. – Wszystko okej? –
spytała.
- Tak, coś
mnie zaswędziało – odparła. Usiadły na swoim stałym miejscu i przywitały się ze
wszystkimi wkoło. Rose sięgnęła po talerz z naleśnikami i nałożyła sobie dwa.
Odstawiając talerz, drugą dłonią podrapała się po brzuchu.
Swędziało
ją całe ciało. Miała wrażenie, że stado jadowitych mrówek łazi po niej, gryząc
każdy fragment jej skóry. Chwilę później drapała się bez opamiętania, to po
ramionach, to znów po głowie i nogach. Zaczęła nawet poruszać się na ławie, by
wywrzeć większy nacisk na podrażnione pośladki i uda. Tym zachowaniem zwróciła
na siebie uwagę otaczających ja osób.
- Rose,
wszystko okej? – zapytała Shila, przyglądając się przyjaciółce uważnie.
- Wszystko
mnie swędzi – powiedziała Weasley i, jakby na potwierdzenie swoich słów, zaczęła
mocno drapać ramiona. – Muszę stąd wyjść!? – dodała, podnosząc się. Nie
zauważyła jednak przechodzącej za nią pani Pincet, bibliotekarki, i wpadła na
nią, mocno popychając. Kobieta zachwiała się na swych szczupłych nogach i
poleciała w bok, wpadając na dwóch Gryfonów, jedzących swoje kolacje. Chcąc się
podeprzeć, pani Pincet przez przypadek włożyła swoje dłonie do ich talerzy, a
jej głowa niemal nadziała się na nóż, który trzymał jeden z uczniów. W Wielkiej
Sali zawrzało. Rose uniosła dłonie do ust w geście przerażenia. Nie wiedziała
co powiedzieć i czy w ogóle powinna coś mówić. Już chciała pomóc, kiedy znów
zaswędziały ją plecy. Wyginając ręce do tyłu, próbowała się podrapać.
- Proszę
się uspokoić! – krzyczała dyrektorka. Nauczyciele już biegli w stronę pani
Pincet, by udzielić jej pomocy, a Ruda stała obok, bezradnie spoglądając na
rozbawioną przyjaciółkę. Widząc minę Rose, Shila przestała się głupkowato
uśmiechać. Rose jęknęła zażenowana, i
drapiąc się we wszystkich możliwych miejscach, wybiegła z Wielkiej Sali.
Myślała, że
zedrze sobie skórę, zanim dotrze do Wieży Gryffindoru. Piekło ją całe ciało.
Każda komórka paliła żywym ogniem, a drapanie przestało pomagać. Była pewna, że
ma na ciele czerwone ślady po swoich paznokciach. Wbiegła do dormitorium i
rzuciła się w stronę łazienki. Pospiesznie zdjęła z siebie wszystko. Zaskoczył
ją widok niebieskich plam na brzuchu, rękach i nogach. Zdziwienie ustąpiło
jednak złości i frustracji, kiedy swędzenie nie ustało. Wskoczyła pod prysznic
i kolejne dwadzieścia minut próbowała zmyć z siebie ten ból.
*
Shila
niepewnie otworzyła drzwi i wsadziła głowę do pokoju, sprawdzając, czy można do
niego bezpiecznie wejść. Rose leżała na swoim łóżku, przykryta kołdrą do połowy
i wpatrywała się w czerwony baldachim. Wyglądała na przybitą i smutną.
- Hej,
możemy wejść? – zapytała Azjatka, uśmiechając się do przyjaciółki. Ruda
spojrzała na nią i kiwnęła głową. Jej współlokatorki wtoczyły się do
dormitorium i każda, milcząc, od razu zajęła się swoimi sprawami. Zerkały
czasem ciekawsko w stronę Weasley, ale żadna o nic nie pytała. Shila zabroniła
im się odzywać na temat zdarzenia podczas kolacji. Wiedziała, że Rose będzie
przybita faktem, że omal nie zabiła niewinnej bibliotekarki i zrobiła z siebie
pośmiewisko przed całą szkołą. Kiedy wychodziły z Wielkiej Sali, wciąż panował
w niej harmider. Ishihara była pewna, że uczniowie będą o tym rozmawiać jeszcze
kilka następnych dni. – Dobrze się czujesz? – Przysiadła na łóżku Rudej i
uśmiechnęła się do niej współczująco.
- Fizycznie
tak, psychicznie nie – odparła cicho. – Czy pani Pincet nic się nie stało? –
spytała.
- Ma tylko
poplamioną suknię i rozdartą dumę, ale nic jej nie będzie – powiedziała
Ishihara, uśmiechając się. Próbowała ją rozbawić, ale Rose nie miała humoru.
- Powinnam
ją przeprosić – stwierdziła Weasley. – Pójdę do niej w poniedziałek.
- O ile
wpuści cię do biblioteki – zaśmiała się Shila, ale widząc morderczy wzrok
przyjaciółki, przestała. – Sorry.
Zapadła
cisza. Shila spojrzała na koleżanki, które kątem oka przypatrywały się im,
słuchając, o czym rozmawiały.
- Wiesz, co
to było? – zapytała nagle, przenosząc wzrok z powrotem na Rose. Ruda podniosła
się na łokciach i zmarszczyła brwi, ale wyglądało to bardziej na gest zdenerwowania
niż sfrustrowania.
- Tak. Swędzący proszek Weasleyów – warknęła. –
Dasz wiarę? Ktoś musiał zakraść się do naszej szatni, kiedy trenowaliśmy i
wetrzeć to świństwo w moje ubranie.
- Skąd
wiesz, że to akurat Swędzący proszek?
– zapytała Nicole, w ogóle nie przejmując się faktem, że wtrąciła się w cudzą
rozmowę. Shila zmroziła ją wzrokiem, Rose spojrzała na nią; dziewczyna zajadała
ciasteczka.
- Miałam
niebieskie plamy na ciele. Wujek George dodał do proszku barwnik, który reaguje
w zetknięciu z ciałem, żeby można było poznać, kto został nim potraktowany.
- Wiesz kto
ci to zrobił? – spytała Shila. Rose pokręciła przecząco głową. – Domyślasz się?
- Nie. Ale
się dowiem – powiedziała.
- Co zamierzasz
zrobić? – zapytała Nicole, nie zwracając uwagi na rozdrażnione spojrzenie
Ishihary.
- Pójdę
jutro do Hogsmeade – zakomunikowała Weasley. Dziewczyny spojrzały na nią
zaskoczone.
*
Scorpius
siedział w Pokoju Wspólnym Ślizgonów wspominając scenę, która rozegrała się
kilkanaście minut wcześniej w Wielkiej Sali. Chciało mu się śmiać za każdym
razem, kiedy przypomniał sobie zszokowaną minę Weasley, kiedy pani Pincet
wylądowała na talerzu jakiegoś chłopaka. Widok zaskoczonej kobiety był
bezcenny. Szkoda, że nikt nie uwiecznił tego na zdjęciu, byłoby co wspominać
przez długie lata.
- Co to za
uśmiech? – zapytał Jose, siadając na fotelu obok. Malfoy podniósł na niego
wzrok, szczerząc zęby jeszcze szerzej, szczerze rozbawiony.
- Zwykły
uśmiech – odpowiedział zdawkowo. Jego uśmiech nieco zelżał, choć wciąż czaił
się w kącikach ust. Gonzales poprawił się na oparciu i założył nogę na nogę,
przeglądając Proroka codziennego,
którego zabrał ze stolika, a którego ktoś wcześniej na nim zostawił. Blondyn
przyjrzał mu się: ciemna karnacja dodawała mu uroku, a mądre oczy śledziły
tekst w gazecie. Gonzales nie chwalił się nigdy swoimi podbojami miłosnymi i
swego czasu Malfoy podejrzewał go o zapędy homoseksualne. Zmienił zdanie, kiedy
zobaczył na własne oczy, jak Jose całował Shilę Ishiharę. – Znalazłeś jakieś
informacje o tym, o czym rozmawialiśmy kilka dni temu? – spytał nagle, uważnie
obserwując zachowanie przyjaciela. Chłopak zastygł w bezruchu dosłownie na dwie
sekundy, a chwilę później przerzucił stronę gazety i zapadł się wygodniej w
fotelu.
- Nie –
odparł tylko. Scorpius zmrużył oczy, zdawkowa odpowiedź Jose wzbudziła w nim
czujność. Wyczuwał podświadomie, że przyjaciel kłamie… a przynajmniej nie mówi
mu całej prawdy.
- Jesteś
pewny? – zapytał.
- Słuchaj,
jak tylko coś znajdę dam ci znać, okej? To nie jest takie proste, jakby ci się
mogło wydawać, nawet nie wiem od czego zacząć… Te informacje, które mi podałeś
to za mało – burknął, Gonzales, składając gazetę i spoglądając na Malfoya
twardym wzrokiem. Blondyn przyglądał się jego oczom, ale wyglądały poważnie.
Nie drgnęła mu powieka, nie uciekał wzrokiem. Mógł mówić prawdę.
- Okej. Nie
ma pośpiechu – powiedział Scorpius. Klepnął dłońmi podłokietniki fotela i
wstał, udając się do dormitorium. Chciał zabrać swoje rzeczy do kąpieli i pójść
się do Łazienki Prefektów. Miał ochotę na naprawdę długą kąpiel.
*
Rose stała
przed rozbitym lustrem, czując ciepło promieni słonecznych na skórze.
Przyglądała się złotej ramie, wodząc palcem za łodygą winorośli, którą została
ozdobiona. Jej powierzchnia była gładka i nagrzana od słońca. Obeszła lustro
dookoła, wciąż dotykając palcem wyrzeźbionych roślin, i spojrzała przez nie na
ruiny świątyni. Omiotła wzrokiem poprzewracane i połamane popiersia greckich
bogów, zastanawiając się, dlaczego widziała akurat to. Czemu nie łąkę,
porośniętą zieloną trawą? Albo swój pokój? Lub inne miejsce?
Wróciła na
swoje miejsce i rozejrzała się dookoła, szukając jakiegoś ciekawego fragmentu
lustra. Schyliła się i chwyciła jeden z większych kawałków, kształtem
przypominający trójkąt. Podniosła go i spróbowała przystawić do ramy, a wtedy
odłamek wyrwał się z jej dłoni i ustawił na swoim miejscu. Jego krawędzie
błysnęły złotym blaskiem, a po chwili zaczął rosnąć i dopasowywać się do
ramy.
Poczuła
znajome ciepło w drugiej dłoni. Ścisnęła mocniej zawieszkę w kształcie
skorpiona i skupiła się na obrazie, który pojawił się przed jej oczami. Znów
znalazła się w jaskini, stojąc blisko Scorpiusa Malfoya i patrząc w jego
szaro-niebieskie oczy. To było chwilę przed tym jak podniosła rękę i dotknęła
jego czoła. Słyszała szum spadającej wody, widziała jak krople spływają po jego
skroniach. Wyciągnęła przed siebie dłoń
i dotknęła tafli lustra, a wspomnienie zatrzymało się. Nauczyła się tego
niedawno; mogła dowolnie cofać i przewijać swoje wspomnienia, jedynie ich
dotykając. Malfoy był śmiertelnie poważny, ale jego błyszczące tęczówki
zdradzały oczekiwanie.
Pomyślała o
tym, co działo się w bibliotece. Jak na nią patrzył, kiedy myślał, że nie
widziała. Prześlizgiwał wzrokiem po jej dekolcie, a ona – ku swojemu zdziwieniu
– czuła się wtedy atrakcyjna. I odpowiadało jej to.
Tylko w co
on pogrywał? Czy to była w ogóle gra czy może zwyczajna ludzka ciekawość, gdy
zapytał czy lubi się opalać? Czy to możliwe, aby mogli ze sobą rozmawiać jak
normalni ludzie? Poznać się tak naprawdę, bez tych wszystkich wyzwisk i całej
nienawiści? I najważniejsze…
Czy mógł
być dla niej kimś więcej i spoglądać tak na nią za każdym razem?
___
Jestem :)
Podoba mi się ten rozdział. Nie jest może idealny, ale myślę, że zasługuje na uznanie. Po tak długiej przerwie bałam się, że nic mi się nie będzie kleić do kupy i wypalę sobie mózg, żeby jakoś wszystko poskładać i wymyślić jakąkolwiek akcję. Ale oczywiście wena przyszła sama... akurat w momencie, kiedy powinnam się uczyć i mieć w poważaniu jakiekolwiek opowiadanie (kampania wrześniowa zbliża się wielkimi krokami, a ja mam wrażenie, że zaczęłam się cofać w rozwoju od tych wszystkich biochemicznych reakcji, przeplatanych cyklami życiowymi bezkręgowców). Cieszę się, że wróciła, ale mogła to zrobić wcześniej.
Szczególnie podoba mi się końcówka. Napisałam ją przed chwilą w chwili... nie wiem... rozczulenia :P
Mam już pomysły na kolejny rozdział, więc może tym razem nie będzie to czteromiesięczna przerwa. Oby.
Co do tytułu... Odnosi się on do kilku rzeczy zawartych w tym rozdziale: do Willow, która jest Krukonką, a ich barwy to właśnie błękit i brązowy, do niebieskich plam na ciele Rose i do złotej ramy lustra :)
To chyba tyle, co miałam do powiedzenia. Przepraszam za długą nieobecność i pozdrawiam serdecznie wszystkich wytrwałych... i innych też :)
Świetny rozdział! Teraz i ja będę musiała się zebrać do kupy i coś napisać. Co do rozdziału, to Willow w tym swoim homoseksualizmie mnie przeraża, jest taka melodramatyczna. Za to akcja w bibliotece, "lędźwie" Malfoya no i przekręt psorki od Runów...ah! Bardzo fajny rozdział, z niecierpliwością czekam na następny.
OdpowiedzUsuńP.S. Zawieszka ze skorpionem? Mam deja-vu z mojego opo. Musisz mi na fb przypomnieć skąd ona się wzięła.;d
Eee, weź nie gadaj, że miałaś u siebie zawieszkę w kształcie skorpiona? Bo ja już tak naprawdę nie pamiętam, co było u Ciebie w opowiadaniu, ale jeśli motyw się powtórzył to bardzo przepraszam, stało się to całkowicie przypadkowo - przysięgam!
UsuńDziękuję za komentarz :) Musiałam dodać trochę melodramatyzmu, bo zaczynało się robić nudno xD
Pozdrawiam
Jak świetnie :D
OdpowiedzUsuńNareszcie nowy rozdział :D :)
Chyba wiem, dlaczego profesorka od Runów tak wrobiła Rose i Scorpiusa :D
Masz racje, końcówka wyszła genialnie. I akcja w bibliotece też niczego sobie :D
Jejku już się nie mogę doczekać następnego :D
Dzięki za komentarz :)
UsuńNowy rozdział zacznie się pisać już niedługo... Może nawet dzisiaj, jak tylko wyrobię z biochemią :)
Wiedziałam, że muszę dziś zajrzeć na Twojego bloga. I niespodzianka! Rozdział cudowny:)) Cieszę się, że nie porzuciłaś bloga, jak to robi duża część blogowiczów. Trzymam kciuki za kampanię wrześniową i za nowy rozdział, bo masz świetny styl pisania i tworzysz genialnych bohaterów( szczególnie polubiłam Scorpiusa). :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że nie porzuciłam bloga :) Obiecałam sobie, że Licencja zostanie ukończona.
UsuńDzięki za miłe słowa.
Cieszę się, że wreszcie coś mogę poczytać :) Chciałabym więcej scen z Rose i Scorpiusem, ale teraz też jestem usatysfakcjonowana :0 Fajnie rozwija się uczucie pomiędzy nimi, ciekawa jestem, kiedy wreszcie się mu poddadzą :D. No i biedna Willow... ale to sytuacja bez wyjścia jak dla mnie :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię za to opowiadanie. Sprawiłaś, że na nowo pokochałam HP i polubiłam Rose.
OdpowiedzUsuńCieszę się :) Rose to spoko babka, czasem tylko zadziera nosa :)
UsuńAż mnie teraz korci, żeby samej coś o niej napisać :D
UsuńPisz, pisz :)
UsuńZ góry zapowiadam (i równocześnie przepraszam), że ten komentarz będzie w podpunktach, ale nie wiem, jak inaczej się do niego zabrać.
OdpowiedzUsuń1) Dziwnie czytało się o inwentaryzacji w bibliotece hogwarckiej. Oczyma wyobraźni widzę tam ucznia, który pomaga ją przeprowadzać, tak jakoś mi zostało po Rowling. A bibliotekarkę widziałabym jednak trochę machającą różdżką, bo jakoś nie chce mi się wierzyć, że po taszczeniu ciężkich tomiszczy chce się jej jeszcze nucić xD
2) Ołówek w rękach Rose! Zwróciłam na to uwagę, bo jakoś tak utkwiło mi w głowie, że wszyscy w Hogwarcie używali zawsze piór. Nawet taka Hermiona, która przecież znała mugolski świat. A potem jeszcze ten kompletnie niepasujący do Hogwartu długopis. Tak jakoś nasunęło mi się podczas czytania. Głupie spostrzeżenie, wiem xD
3) Scorpius wgapiający się w dekolt Rose zawsze spoko :D
4) Biblioteka! Nie ma to jak sprzyjający romantycznym/miłosnym (?) „uniesieniom” anturaż.
5) Nie pisało się przypadkiem Petrificus totalus, a nie Petrifikus?
6) Ładnie ich nauczycielka wyrolowała! Ale trochę mi nie pasuje, że Rose przetłumaczyła instruktaż słowo w słowo, tak jak było w podręczniku. Chociaż nie znam się na runach i może to się tłumaczy słowo po słowie i nie ma znaczenia interpretacja danego zdania. Przynajmniej teraz wystarczy, że Rose i Scorpius przepiszą podręcznik i sprawę mają z głowy xD
7) Było so close! Kurczę, kim jest ta Puchonka? Pamięć mnie zawodzi i tak średnio ją kojarzę. Ale jak ma coś namieszać, to niech spierdziela, nie ma tu dla niej miejsca!
8) Hm… Dobrze rozumiem, że wątek Willow – Shila został definitywnie zakończony? Może w sumie to i lepiej. Jak się zastanowię, to nie należał do moich ulubionych, szczerze mówiąc.
9) Ten mały wypadek bibliotekarki w Wielkiej Sali nie był zabawny, ale zakładam, że nie miał być. Prawdę mówiąc ten nóż, który mógł się wbić jej w głowę wydał mi się przerażający O_O Aż dziw, że pani Pincet nie zaczęła wydzierać się na Rose, że ta mogła ją zabić.
W pierwszej chwili, gdy przeczytałam o niebieskich plamach, pomyślałam: „O, Rose zamienia się w smerfa!” xD
Kto chciałby mścić się na Rose i za co, żeby potraktować ją Swędzącym proszkiem Weasleyów? Czyżby Puchonka z biblioteki? Nikt inny nie przychodzi mi na myśl.
10) „Chciało mu się śmiać za każdym razem, kiedy przypomniał sobie zszokowaną minę Weasley, kiedy pani Pincet wylądowała na talerzu jakiegoś chłopaka. Widok zaskoczonej kobiety był bezcenny. Szkoda, że nikt nie uwiecznił tego na zdjęciu, byłoby co wspominać przez długie lata.” – Zwłaszcza że to by było zdjęcie ruchome! Szkolna pamiątka na całe życie :D
11) Uch, nie mogę się doczekać, aż Rose i Scorpius przyznają chociaż przed sobą samymi, że nie do końca się już nienawidzą. Kurczę, ja tam jeszcze nigdy nie śniłam o żadnym swoim wrogu, serio (pomijając np. Voldemorta, ale w tym śnie przed nim uciekałam, więc się nie liczy!). Chciałabym, żeby byli już ze sobą. To byłby szok dla całego Hogwartu!
Jak na brak weny, to ten rozdział wyszedł Ci aż za dobrze ;)
1) Chodziło mi tylko o to, żeby zająć czymś bibliotekarkę. W ogóle nie wyobrażam sobie, żeby robić inwentaryzację przy otwartej bibliotece, gdzie szwendają się uczniowie. Na pewno macha się wtedy różdżką i przeprowadza to kilka osób (przecież księgozbiór Hogwartu jest bardzo duży), ale jak mówię - chodziło mi o to, żeby się w nich nie wgapiała cały czas. Może użyłam złego słowa, ale takie akurat mi się nasunęło :)
Usuń2) Ołówek i długopis... to chyba wynikło akurat z tego, że jestem w trakcie uczenia się cyklów różnego rodzaju i używam przy tym akurat tych dwóch przedmiotów... Jakoś tak nie pomyślałam o piórze... Poza tym: czasy się zmieniły! Mogli zacząć pisać ołówkami i długopisami :P
3) Akurat nie mam na to argumentu :P
4) Biblioteka to bardzo miłe miejsce. Wiele czasu spędziłam w bibliotece i miło wspominam te dni :)
5) Literówka, zwykłe niedopatrzenie. Już poprawiam. Dobrze, że chociaż jedna osoba czuwa!
6) Też się na runach nie znam, ale gdyby przetłumaczyli trochę inaczej to mogliby się nie skapnąć xD Przyjmijmy zatem, że interpretacja się nie liczy.
7) Pamięć cię nie zawodzi, bo Puchonka jest nową postacią. Pojawiła się pierwszy raz w tekście. A wspomnienie jej jest potrzebne do kolejnego rozdziału.
8) Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Zobaczymy jak to się potoczy, bo co do Shili to mam 2 całkowicie różne pomysły związane z jej osobą, ale niestety jeden wyklucza drugi. A chciałam dać Willow w drugiej części Licencji, więc... No, się zobaczy.
9) Pani Pincet była w szoku, pewnie dlatego się nie wydzierała :)
10) Ruchome zdjęcia byłyby ekstra nawet dla Mugoli :)
11) Ja też nie śniłam o żadnym swoim wrogu... Chyba że na jawie... Parę razy zdarzyło mi się kogoś zepchnąć ze schodów w moich myślach :P
Dzięki za komentarz i poświęcony czas.
1) Przyjmuję takie tłumaczenie.
Usuń2) Nie, nie, nie, to tak jakby w Hogwarcie zaczęły działać mugolskie komputery, itd. Ja tam ich zawsze widzę z piórami w ręku i z rękoma pobrudzonymi atramentem. Poza tym skoro nadal piszą na pergaminach... To w sumie mogliby zacząć na zwykłych kartkach w takim przypadku xD
4) Też lubię bibliotekę, ale jakoś nigdy tam nie myślałam o takich rzeczach jak Scorpius czy Rose. No ale oni mieli dobry powód (siebie), więc okej ^^
5) Ha, widzisz, jak wnikliwe czytam! Tyle komentarzy przed moim, a dopiero ja zauważyłam tę subtelną różnicę. Naridia zawsze na straży :D
6) W sumie masz rację, ale sens instrukcji zaklęcia pozostałby ten sam, więc może inteligentniejsza Rose zorientowałaby się... Za jakieś 10 przetłumaczonych stron xD
7) Uff, a już myślałam, że coś ze mną nie tak i znowu zapomniałam o jakiejś postaci!
8) Shilę lubię. Willow mniej, a ich razem w jednym worku niestety niezbyt. Chociaż nie wiem, czy wspomniałam, ale wprowadzenie homoseksualistki do hogwarckich realiów to dość awangardowy pomysł. Fajna odmiana po Harrym geju, który wdawał się z związku ze Snapem, Malfoyem, Voldemortem (sad but true).
11) A kto tak nie śnił na jawie! Ilu ludzi by przeze mnie wylądowało w szpitalu albo kostnicy, to lepiej nie mówić głośno :D
PS Fajny koński zad w awatarze! xD
No dobra, będę się pilnować, żeby już więcej nie dać im długopisów w dłonie.
UsuńA koński zad w awatarze to Cyrkówka - zdawałam na niej egzamin instruktorki. A obok niej idę ja, tak dla jasności :)
No i doczekaliśmy się. I super. Człowiek cieszy się jak małe dziecko. Bo ma z czego. Co to za głupia dziewucha, która przeszkodziła im w bibliotece. Jak mogłaś ? ! :) Miło, że jednak to chłopisko dostrzega uroki naszej małej Rose. Oby tak dalej. Niech się dzieje. A Ty się teraz pilnie ucz, a między jednym, a drugim przygotowaniem do egzaminu, zrób sobie relaks i nam coś napisz :). Ja tak robiłam, tu mówię o czytaniu. Żeby mi się mózg nie zlasował, ustawiałam sobie czas, np. 30 min i czytałam inne, dziwne rzeczy nie związane z przygotowaniem do egzaminu. Pomagało. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział, zresztą jak wszyscy.
OdpowiedzUsuńJa też sobie robię przerwy... Żeby obejrzeć "Jeden z dziesięciu" :) i sprawdzić pocztę. Pisze wieczorami (i nocami) kiedy mam najwięcej spokoju, ciszę i mój mózg pracuje na wyższych obrotach.
UsuńDziękuję za komentarz :)
Jej, no nareszcie!
OdpowiedzUsuńJestem trochę... nie rozczarowana, ale zasmucona rozmową Shi i Willow, chociaż w pewnym sensie rozumiem dziewczynę i podziwiam za odwagę, której wymagało powiedzenie Shili tego wszystkie.
I fajnie, że poruszasz "trudny temat" jakim bez wątpienia jest homoseksualizm :)
Cieszę się, że było dużo Rose i Scorpiusa, ale brakowało mi trochę Albusa, Hugona, a przede wszystkim Daisy :)
Scena z panią Pincet w wielkiej sali - genialna! :D
Pozdrawiam,
A.
Hugo, Albus i Daisy jeszcze będę w następnych rozdziałach, bo chcę trochę rozciągnąć Licencję :)
UsuńCieszę się, że rozdział się podobał.
Mówisz,że będzie Hugo? Jaram się tym bardziej niż nowym rozdziałem. Rozdział fajny jak zawsze. Masz ładny... Tył głowy xD. Rose po prawej, nie po lewej stronie przypomina mi Rihanne O.o Jesteś świetna i mam nadzieje, że nie pozucisz licencji. Życzę weny.
OdpowiedzUsuńps Ciężko sie pisze jedną ręką.
Aż tak bardzo lubisz Hugona?
UsuńNo muszę ich dodać, bo już dawno nic o nich nie było :) A Licencji już bliżej końca...
Rose po prawej jako Rihanna? Chyba nie rozumiem... Chodzi Ci o zdjęcie w "Występują"?
Dzięki za miłe słowa. Oczywiście, że nie porzucę Licencji... Choćbym miała ją pisać 100 lat - dokończę ją.
I wiem jak ciężko pisze się jedną ręką, więc spoko :)
Kiedy nowy rozdział?? :D
OdpowiedzUsuńJak zaliczę wszystkie egzaminy to wtedy ewentualnie pomyślę o jego napisaniu.
UsuńNiby przeczytałam rozdział jeszcze przed rozpoczęciem roku, ale dopiero teraz znalazłam czas na skomentowanie. Być może dlatego ten komentarz będzie taki krótki i niezbyt treściwy. Przynajmniej mam nauczkę, że trzeba komentować po przeczytaniu.
OdpowiedzUsuńBardzo podobała mi się perspektywa Scorpiusa. Widać, że ma tyle lat, ile ma i że jego spojrzenie różni się od spojrzenia Rose.
Ciekawe czemu nauczycielka dała im do przetłumaczenia zwykły podręcznik, z którego na dodatek oni już się kiedyś tam uczyli. Myślała, że się nie zorientują? Ale czekam na prawdziwe wyjaśnienie tego w następnych rozdziałach.
Nie do końca zrozumiałam ostatnią część, ale uprzedzałam, że tak może być. Niemniej jednak także mi się podobała.
Przeczytałam powyżej, że ta historia też zbliża się do epilogu. Czy tylko mi się wydaje, że wszystkie "długie" opowiadania się kończą? To okropne ;(
Planujesz założyć coś jeszcze po Licencji?
Pozdrawiam, Zusan
[trup-w-szafie.blogspot.com]
PS A tak odpowiadając na Twoje pytanie ze Stowarzyszenia MP moja miniaturka (która jednocześnie jest rozdziałem pierwszym mojego bloga) ma siedemnaście stron. Gwoli ścisłość :D
Dzięki za komentarz. Cieszę się, że Ci się podobało :)
UsuńNo niestety, Licencja zbliża się do końca, ale nie masz co smutać, bo mam w planach 2 część :) I tak, za pewne będę publikować jeszcze coś innego... marzy mi się coś całkowicie własnego, własna fabuła, własne postaci.
17 stron?!?! Czyś Ty oszalała? xD Podziwiam Cię, bo mój najdłuższy rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam, miał stron tylko 10.
Pozdrawiam serdecznie :)
I jak praca nad nowym rozdziałem ^^? Wybacz, że tak sie dopytuję, ale codziennie tu wchodzę i sprawdzam :)
OdpowiedzUsuńPracę posuwają się naprzód :)
UsuńJeszcze kilka dni i rozdział będzie gotowy (może nawet nie kilka) :)
Jeeej :D ale fajnie :D
Usuńczekamy :D
OdpowiedzUsuńJeszcze chwila, bo okazało się, że mam do załatwienia kilka spraw. Ale mam już połowę rozdziału, a to dużo :) Przysiądę może dzisiaj i spróbuję dokończyć.
UsuńPrzez cały dzień szukałam opowiadania godnego uwagi i muszę powiedzieć, że po mniej więcej 20 blogach, w końcu znalazłam kogoś kto potrafi pisać:) Masz świetny styl. Nie przeczytałam całego rozdziału, bo ledwo widzę na oczy, ale od jutra zacznę nadrabiać. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJa muszę dokończyć rozdział, ale ciągle coś mnie powstrzymuje... Tak dobrze mi szło, a tu proszę, nagle wszyscy się uwzięli i czegoś ode mnie chcą.
Ja wczoraj pisałam pierwszy raz od kilku lat. Zaczęłam od nowa mojego starego fanfica, już dawno mi to chodziło po głowie. Zapraszam serdecznie i zabieram się do czytania, trochę tego będzie ;) Mogłabyś mi polecić coś jeszcze godnego uwagi? Nie znalazłam żadnego ciekawego opowiadania (oprócz Twojego), a chętnie bym coś poczytała.
UsuńI jeszcze jedno, gdzie jest pierwszy rozdział?
UsuńJak klikniesz lipiec 2010 to ci się wyświetlą notki i wtedy musisz dac na sam dół i kliknąć "Starsze posty". Tam będzie 1 rozdział, ale jest jeszcze Prolog, więc musisz drugi raz kliknąć "Starsze posty" :) Bo blogspot wyświetla tylko kilka rozdziałów.
UsuńCoś godnego uwagi... Hmm... Zależy co lubisz. Ja np zaczytuję się w Obverses.blogspot.com i Vergib-mir.blogspot.com - tematyka Tokio Hotel, ale świetne pisane :)