10 listopada 2014

54. Przebudzenie

…śmierć…
Ścieżka z ludzkich ciał. Wszyscy są martwi. Przelana krew broczy trawy, ulice, domy.
…mrok…
Ci, którzy pozostali przy życiu – boją się. Przerażenie spogląda oczami tych, którzy przetrwali.
…krew…
Oceany przybrały barwę szkarłatu.
…zagłada…
Świat jest okupowany.
…panowanie…
Jeden władca. Jedno wyznanie. On.
…jestem białym motylem na zielonej łące… jestem białym rumakiem… jestem bladym uśmiechem… larwą w martwym ciele, guzem mózgu… jestem Tobą… jesteś mną… krew… szkarłatne oceany… mrok… motyl… jestem różą na wietrze… przerażenie spogląda oczami… panowanie… zagłada… krew broczy ulice… świat… nie istnieje… dobro i zło… lewo i prawo… dzień i noc… krew… zagłada… motyl na łące… róża na wietrze… stopa i ręka… góra i dół… świadomość i… nieświadomość…
Kim jestem?
Kim jesteś?
Co ja tu robię?
Gdzie jestem?
…śmierć…

- Pani dyrektor, co jej jest? – spytał Hugo, kiedy chuda kobieta pochylała się nad ciałem Daisy. Krukonka leżała spokojnie i tak nieruchomo, że przez chwilę wydawało mu się, że nie żyje. Była blada, nawet malinowe usta przybrały barwę kilka tonów jaśniejszą.
- Hugo, myślę, że powinieneś wrócić do swojego pokoju – powiedziała McGonagall, delikatnie kładąc rękę na głowie dziewczyny. Powoli uniosła jedną jej powiekę, a następnie westchnęła.
- Nie ma mowy. Przyjaźnię się z nią i to ja ją tu przyniosłem. Chcę wiedzieć, co się z nią dzieje – powiedział stanowczo, podchodząc do łóżka Daisy i dotykając jej ramienia. Spojrzał hardo w oczy dyrektorki i wytrzymał jej srogie spojrzenie. Kobieta ponownie westchnęła, po czym zerknęła ponad ramieniem na pielęgniarkę, jakby ta miała jej powiedzieć, co powinny z nim zrobić.
- No dobrze – mruknęła McGonagall. Jeszcze raz uniosła lekko powiekę Daisy. – Widzisz to?
Hugo nachylił się nad ciałem dziewczyny, uzmysławiając sobie, jak bardzo jest zimna w dotyku. Spojrzał na odsłonięte oko, krzywiąc się. Gałka oczna była cała przekrwiona, jakby kilka naczynek krwionośnych pękło w jednej chwili, ale mimo to wciąż się poruszała. To w lewo, to znów w prawo, by za chwilę spojrzeć niewidzącym wzrokiem w górę lub w dół. Wyglądało to brzydko i strasznie.
- Co jej jest? – spytał, z trudem panując nad swoim głosem.
- To tylko moje przypuszczenie, ale wydaje mi się, że panna Crawford ma wizję – powiedziała spokojnie McGonagall. Opuściła powiekę Daisy i schowała dłonie za sobą.
Hugo przez moment myślał, że się przesłyszał. Zmarszczył czoło i przyjrzał się dyrektorce.
- Przepraszam… powiedziała pani „wizję”?
- Tak, Hugo. Wizję. Wierzę, że Daisy jest wróżbitką – oznajmiła takim tonem, jakby mówiła o liściach, które naturalnie każdej jesieni spadają z drzew. Hugo wpatrywał się w nią jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
- Nie rozumiem…
- Jej prababka, Adalind Foster, potrafiła przewidzieć przyszłość na trzy minuty do przodu. To było imponujące, ale nieokiełznane. Adalind nie była w stanie zapanować nad swoim darem, dlatego miewała napady podobne do tych – dyrektorka kiwnęła głową w kierunku Daisy. – Uważam, że Daisy odziedziczyła po niej tą umiejętność. Choć muszę przyznać, że trwa to znacznie dłużej niż w przypadku Adalind.
Hugo miał wrażenie, że świat z niego kpi. Przyglądał się nieruchomej Daisy, próbując zrozumieć sens w tym, co się wydarzyło. Krukonka nigdy nie mówiła mu o swojej prababce, nie wspomniała o jej umiejętnościach. Czy była taka możliwość, by sama nie wiedziała?
Nim zdążył zareagować, dłoń Daisy zacisnęła się na jego palcach z taką siłą, że mimowolnie jęknął z bólu. Dyrektorka drgnęła, zrobiła krok w stronę łóżka Crawford, dokładnie w tym samym momencie dziewczyna otworzyła oczy i podniosła się do pozycji siedzącej. Jej oddech pędził, głowę miała lekko odchyloną do tyłu.
- Daisy?! – spytał przerażony Gryfon.
- Co widziałaś? Daisy, skup się! – powiedziała McGonagall, nachylając się i kładąc dłonie na trzęsących się ramionach Krukonki. Blondynka nie próbowała się wyrywać, na kilka sekund utkwiła rozbiegane, upiornie zakrwawione oczy w starej twarzy. – Daisy, musisz powiedzieć, co widziałaś…
Hugo ze strachem przyglądał się rozgrywanej scenie. Przez chwilę miał nadzieję, że to mu się śniło. Wszystko wyglądało nieprawdopodobnie. Najpierw to dziwne omdlenie, następnie przebudzenie z wizji… sam nie wiedział, czy powinien w to wierzyć.
- Hugo, wyjdź stąd! – zażądała dyrektorka. On jednak się nie ruszył.
- Nie ma mowy. Nie zostawię jej!
I właśnie wtedy Daisy przemówiła. Jej głos brzmiał tak samo jak zawsze.
- Świat pogrąży się w chaosie, biały motyl na zielonej łące, larwa w martwym ciele… krew… mrok… śmierć… śmierć… śmierć i zagłada… On… On… On… - mówiła. Choć dla Hugo jej słowa brzmiały jak majaczenie rozgorączkowanej nastolatki, McGonagall zdawało się to nie przeszkadzać. Wyraz jej twarzy był nieprzenikniony, wyglądała na spokojną i opanowaną. – Krew zabarwiła oceany, niewielu przeżyło. Jedna religia, wiara w Niego… On…
- Kim on jest? Widziałaś go? – spytała dyrektorka.
- Jestem Tobą, a ty jesteś Mną – wyszeptała Daisy, po czym zgięła się w pół i zwymiotowała. Hugo instynktownie odsunął się, McGonagall również. Odeszła od łóżka, pozwalając pielęgniarce zająć się dziewczyną, a sama stanęła obok. Zamyśliła się nad czymś, przyglądając się otwartemu oknu po drugiej stronie pomieszczenia. Hugo patrzył na nią tylko chwilkę.
Pielęgniarka podała Daisy coś na uspokojenie i zawroty głowy. Razem z Hugo pomogli jej przenieść się na czyste łóżko. Kiedy sytuacja została opanowana, kobieta zostawiła ich samych, stwierdziwszy wcześniej, że oprócz przekrwionych oczu, które szybko powinny wrócić do normy, nic nie dolegało Krukonce. 
Hugo siedział przy jej boku, głaszcząc lekko jej dłoń. Daisy była osłabiona i zamroczona lekarstwami, ale z całych sił próbowała nie zasypiać.
- Przepraszam – powiedziała. Spojrzał na nią, unosząc brew. – Napędziłam ci stracha – dodała.
- I to nie małego – odparł.
Daisy uśmiechnęła się słabo.
- Odpoczywaj.
- Nawet nie wiem, co się stało – stwierdziła, dotykając dłonią czoła. Masowała chwilę miejsce między oczami, po czym westchnęła cicho. – Chciałam… tylko…
- Cii, nic nie mów. Postaraj się zasnąć – powiedział, delikatnie dotykając jej policzka. Jej uśmiech na moment stał się szerszy, zaraz jednak zmalał. Zamknęła oczy i po chwili spała.
Hugo przez chwilę spoglądał na nią, po czym odwrócił się i odszukał wzrokiem dyrektorkę. Obie z pielęgniarką siedziały w gabinecie przy wejściu do Skrzydła Szpitalnego, widział je przez szybę. Ostrożnie wyswobodził dłoń z uścisku Daisy i ruszył w tamtą stronę. Starał się być niezauważalny, stąpał cicho, zbliżając się do pomieszczenia. Musiał dowiedzieć się czegoś więcej o tym, co się wydarzyło. Chciał wiedzieć, jakie były plany dyrektorki. Po tym, co wszyscy troje usłyszeli, miał wrażenie, że Daisy nie będzie miała spokojnego zakończenie roku. Powoli zbliżył się do drzwi gabinetu. Były zamknięte, dlatego musiał przysunąć się bardzo blisko nich, by cokolwiek usłyszeć. Udało mu się wychwycić tylko kilka strzępków toczącej się w pomieszczeniu rozmowy:
- …co to znaczy…
-…powinniśmy ich zawiadomić…
- To może nie mieć związku.
Hugo zmrużył powieki, jakby miało mu to pomóc usłyszeć więcej. Tak bardzo skupił się na głosie dyrektorki, że nie zauważył odgłosów kroków. Nim zdążył zareagować, ktoś otworzył drzwi, a on prawie wpadł do gabinetu. Łapiąc równowagę, spojrzał niepewnie na McGonagall.
- Hugo – mruknęła. W jej głosie nie było słychać zaskoczenia, raczej rozczarowanie.
- Pani dyrektor – powiedział, prostując się i poprawiając szatę.
McGonagall rzuciła krótkie spojrzenie pielęgniarce. Nie wiedział, co kryło się w jej oczach, ale kiedy ponownie odwróciła się w jego stronę, wyraz twarzy miała nieprzenikniony.
- Hugo, czy panna Crawford mówiła ci coś o swoich umiejętnościach?
- Nie – odparł bez namysłu.
Dyrektorka zastanowiła się chwilę.
- A czy powiedziała ci coś… niespodziewanego?
Weasley zmarszczył czoło, myśląc nad odpowiedzą. Jego cała rozmowa z Daisy tuż przed „wypadkiem” była niespodziewana. Ale o czym dokładnie rozmawiali? Krzyk Daisy i jej upadek Hugo pamiętał najlepiej. To wspomnienie było jak obraz, który miał tuż przed oczami.
- Em… mówiła coś o Zakazanym Lesie – powiedział powoli. – I coś o krukach, że zachowywały się dziwnie…
McGonagall drgnęła powieka.
- Tak… z pewnością panna Crawford jest bardzo wrażliwą osobą – szepnęła kobieta. – Patricio, dopilnuj, by pan Weasley nie przeszkadzał pannie Crawford zbyt długo. Ja muszę coś załatwić – dodała stanowczym tonem, po czym wyminęła Gryfona i wyszła ze Skrzydła Szpitalnego. Jej kroki były szybkie i ciężkie, wyraźnie się spieszyła.
- No, kochanieńki, nic tu po tobie… Dziewczyna śpi – powiedziała pielęgniarka. Hugo nawet na nią nie spojrzał. Obejrzał się ponad ramieniem na pogrążoną we śnie Krukonkę.
- Do widzenia – powiedział, odchodząc.
Miał mętlik w głowie.
Daisy była wróżbitką. Przepowiedziała przyszłość, która nie jawiła się w jasnych barwach. Widziała śmierć i krew. Jak to szło? Świat pogrąży się w chaosie… śmierć i zagłada. Nie wiedział, czy powinien obawiać się tej „wizji”… nie wiedział nawet, czy to naprawdę była wizja. Cokolwiek to było, przeraziło Daisy do tego stopnia, że nie była w stanie wypowiedzieć składnego zdania. McGonagall wyglądała, jakby wiedziała coś więcej, ale z pewnością nie była skłonna podzielić się swoją wiedzą z nim.
Lecz oprócz niepewności, Hugo odczuwał też coś innego. To był strach. Nie dotyczył on „świata pogrążonego w chaosie”. Jego podświadomość podpowiadała mu, że obawiał się całkowicie czegoś innego. Obawiał się…

Daisy

Jeśli naprawdę była wróżbitką, czy to oznaczało, że była w stanie przewidzieć los każdego człowieka? Jego? Jak bardzo niebezpieczna mogłaby być taka wiedza? Wiedział, że w jakiś sposób Daisy jest połączona z przeznaczeniem, ma więź ze światem, której on nigdy nie zrozumie. I przerażała go ta myśl.

***

Nie było dla niego zaskoczeniem, kiedy następnego ranka Hugo otrzymał wiadomość, że powinien pilnie zgłosić się do dyrektorki. Spodziewał się tego, jednak sądził, że będzie mógł przynajmniej zjeść śniadanie. Przecież wszyscy wiedzą, że to najważniejszy posiłek dnia i nie ma nic lepszego niż maślane bułeczki, jeśli chce się uspokoić rozbiegane myśli. Niestety, ton, w jakim napisano liścik, świadczył o tym, że McGonagall oczekuje go w gabinecie jak najszybciej. Ubrał się więc i wyszedł z Wieży Gryffindoru, ignorując zaciekawione spojrzenia kolegów i koleżanek.
 Nie spał wiele tej nocy. Wciąż rozmyślał o Daisy i jej wizji. Nie mógł połapać się w niektórych szczegółach, w kółko odtwarzał w głowie wszystkie rozmowy z nią, zastanawiał się, czy gdzieś kryła się jakaś wskazówka. Nie mógł jednak wychwycić w pamięci żadnych konkretnych szczegółów, dotyczących przewidywania przyszłości. Nadal słyszał jej głos… tak dobrze mu znany, a jednak jakby inny. Wypowiadała te wszystkie straszne słowa, opisywała przerażający świat. Na samo wspomnienie odczuwał strach. Jeśli to się ma wydarzyć, powinni wszyscy szukać jakiegoś schronienia.
Kiedy był już niedaleko kamiennego gargulca, ten właśnie się poruszył. Hugo zatrzymał się w pół kroku, obserwując dziewczynę wychodząca zza stwora. Czarna szata Daisy załopotała, gdy gargulec wskoczył na swoje miejsce. Obejrzała się za siebie, chowając dłonie w kieszeniach. Wyglądała na przybitą, ramiona miała zaokrąglone i wydawała się drobniejsza, niż zazwyczaj. Odwróciła się i dostrzegła go.
- Hugo – powiedziała cicho, uśmiechając się. Wpatrywał się w nią jak zahipnotyzowany. Nigdy wcześniej tego nie zauważył i nie był pewien, czy czegoś sobie nie ubzdurał, ale oczy Daisy pojaśniały na jego widok, a jej uśmiech wydawał się być najprawdziwszym uśmiechem, jaki kiedykolwiek widział. Wyglądała tak, jakby jego pojawienie się rozweseliło jej dzień.
- Cześć, Daisy – odpowiedział, nie ruszając się nawet o krok.
Dziewczyna zrobiła dwa kroki w jego stronę i stanęła na palcach. Chciała go pocałować, ale Hugo mimowolnie odwrócił twarz tak, że cmoknęła go tylko w policzek. Przygryzła dolną wargę i odsunęła się, speszona. Właściwie sam nie wiedział, dlaczego to zrobił. Od razu poczuł się głupio z tego powodu, a gdy dostrzegł jej smutniejące oczy, przeklął w myślach.

Idiota!

- Co powiedziała McGonagall? – spytał pospiesznie, przełamując niezręczność.
- Em… - zastanowiła się chwilę nad odpowiedzią. Patrzyła w podłogę, a gdy pozbierała myśli, uniosła twarz. – Chcą, żebym zgłosiła się do Ministerstwa Magii. Uważają, że mogę mieć jakieś powiązania z Czarną Magią.
- Oskarżają cię? – zapytał, otwierając szerzej oczy ze zdumienia.
- Nie… Ale ta cała sprawa z końcem świata… to skomplikowane – wyjaśniła wymijająco. – Nie chcę cię w to mieszać, i tak już za bardzo na tobie polegałam – powiedziała.
Zapadła cisza.
- Kiedy wyjeżdżasz?
- Jutro.
Hugo poczuł się nieswojo. Zastanawiał się, co było tego przyczyną. Daisy przestała się uśmiechać i nie próbowała podejść bliżej niego. On również nie poruszył się nawet o centymetr. Wiedział, że zachowywał się irracjonalnie, że zranił ją, odsuwając od niej, ale nie mógł nic na to poradzić. Zadziałał instynktownie. Jakby podświadomie obawiał się tego, że mogłaby poznać jego przyszłość.
- Kiedy wracasz?
- Gdy wszystko zostanie wyjaśnione.
- A co z SUM-ami? – zapytał, zaskoczony.
Daisy wzruszyła ramionami.
- Idź już, pani dyrektor cię oczekuje – powiedziała. Wymijając go, postarała się, by go nie dotknąć. Obejrzał się za nią, ale nic nie powiedział. Wciąż trzymając dłonie w kieszeniach, podszedł do kamiennego gargulca. Wypowiedziawszy hasło, wspiął się po schodach.
McGonagall siedziała przy swoim biurku, czytając jakiś list. Małe, półokrągłe okulary chyba tylko dzięki magii trzymały się na czubku jej nosa. Kiedy wszedł do środka, podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się blado.
- Hugo – powiedziała niezwykle wesołym tonem. – Usiądź, proszę.
Posłusznie zajął miejsce przed panią dyrektor i splótł dłonie na kolanach. Nie był zdenerwowany, zwyczajnie nie wiedział, co powinien powiedzieć.
- Hugo, czy rozumiesz, co się wczoraj wydarzyło? – spytała łagodnie. Powstrzymał się przed uniesieniem brwi.
- Daisy jest wróżbitką i widziała coś wczoraj – odparł spokojnie, choć serce zabiło mu żwawiej.
- Tak… słyszałeś, co powiedziała po przebudzeniu… Nie było to nic optymistycznego – mówiła kobieta. Zdjęła okulary, kładąc je na bok biurka. Wstała z zajmowanego przez siebie fotela i zrobiła kilka kroków, opierając się biodrem o blat. – Dlatego bardzo ważne jest, żebyś nikomu tego nie powtórzył.
Hugo zmrużył powieki.
- Czy to, co zobaczyła w swojej wizji, jest możliwe? – spytał. To pytanie tłukło mu się po głowie od wczoraj.
McGonagall westchnęła, na chwilę spuszczając wzrok, jakby zastanawiała się nad odpowiedzią. W końcu zaczerpnęła powietrza i powiedziała:
- Nie wiemy, co jest możliwe, a co nie. Daisy nigdy wcześniej nie przejawiała zdolności wróżbiarskich, więc nie mamy punktu odniesienia. Należy jednak rozważyć taką możliwość…
Serce Hugo na chwilę znów przyśpieszyło. Rozważyć taką możliwość? Czyli jednak coś w tym może być.
- Powinniśmy jednak ostrożnie obchodzić się z tą informacją. Nie chcemy wzbudzać paniki. Ministerstwo Magii zbada sprawę i podejmie odpowiednie kroki – wyjaśniła kobieta.
Hugo zdobył się na kiwnięcie głową. Ciekawiło go, co zrobiłoby Ministerstwo, gdyby okazało się, że wizja Daisy jest jak najbardziej realna. Według niej, świat czekała zagłada. Czy jest coś, co mogłoby do tego nie dopuścić? Powstrzymał się jednak przed zadaniem tych pytań.
- Cieszę się, że zrozumiałeś – powiedziała dyrektorka. Odsunęła się od biurka i wróciła na swoje miejsce, siadając w fotelu. Hugo zaczął zbierać się do wyjścia.
- Jeszcze jedno, Hugo…
Odwrócił się i spojrzał na kobietę.
- Ważne jest, żeby nie traktować Daisy inaczej. To, co się stało, wstrząsnęło nią… powinna teraz być z przyjacielem – powiedziała.
Weasley nie odpowiedział. Odwrócił się i wyszedł, przy drzwiach rzucając krótkie „do widzenia”.


Chyba już za późno.

~*~

18 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jak mało Scorpiusa i Rose ?! A tak właściwie wcale ! Nie na to czekałam miesiąc. Ale i tak świetny. :)

      Usuń
  2. *głęboki oddech*
    No dobra. Teraz nastąpi mądry komentarz.
    DAISY ŻYJE! KAMIEŃ Z SERCA, JAK JA SIĘ BAŁAM!!!
    Strasznie mi żal biedaczki, ale jednocześnie rozumiem Hugo. Bardzo mi się podobało, jak opisywałaś jego wątpliwości, strach przed tym, co niesie ze sobą dar przewidywania przyszłości. No i, jak widać, szykuje się jakaś grubsza sprawa...
    No, także ten. Świetny rozdział, i w ogóle, (TYLKO CZEMU TAK KRÓTKO...) ale tęsknię za Rose i Scorpiusem (i za moim ukochanym Snowym). Mam nadzieję, że będą w kolejnym rozdziale. Czekam :3
    Pozdrawiam,
    dot :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiedziała mi jedna mądra osóbka: zawsze rekompensuję wam brak R&S w kolejnym rozdziale :) Więc jest OGROMNE prawdopodobieństwo, że oboje się w następnym pojawią. A co się tyczy kotka... Hmm, nie jestem pewna, kiedy się pojawi, ale na pewno jeszcze jakiś epizod z nim będzie.

      Cieszę się, że rozdział ci się podobał. Dzięki za poświęcony czas.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Hej :)
    Od dłuższego czasu przyglądam się Twojemu blogowi i muszę przyznać, że jest świetny! c:
    Podobają mi się opisy, są długie, ale konkretne i nie nudne :P Podpisuję się pod komentarzem wyżej- gdzie Rose i Scorpius? :c
    Czekam na next :P
    Btw zapraszam do siebie na blog o podbnej tematyce (+ Dramione koleżanki ;) )
    http://halfblood-queen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowa i poświęcony czas :)
      Rose i Scorpius pewnie pojawią się w następnym rozdziale... u mnie tak to już jest :)

      Usuń
  4. Genialne ! <3 Chodź trochę za krótkie i nie ma Scorpiusa... Ale za ten początek ci wybaczę :D Był świetny jak ten pomysł z wizją szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego... Czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Minus za brak Scorpiusa i Rose. I tak krótki rozdział, serducho mi krwawi.
    Plus za genialność rozdziału. Cieszę się, że nieco rozjaśniłaś nam wszystko. Najważniejsze, że z Daisy wszystko w porządku. Boli mnie trochę zachowanie Hugona wobec niej, ale doskonale go rozumiem. Tak samo te podejrzenia o powiązania z czarną magią. McGonagall przesadza. Ale zaintrygowałaś mnie. Czekamy na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie McGonagall przesadza tylko Ministerstwo Magii ;) Powinno się wszystko wyjaśnić w najbliższym czasie. A Scorpiusa i Rose jeszcze będziecie mieli dość :P

      Usuń
  6. Jak zawsze super rozdział ale szkoda że taki krótki i bez Rose i Scorpiusa. Ale przeżyję, czekałam długo to moge jeszcze troche poczekać. :D
    Pozdrawiam, Wici ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow, Daisy jest wróżbitką, nieźle, myślałam że nie gra zbyt wielkiej roli w tym opowiadaniu a jednak się myliłam :) Szkoda mi Daisy, Hugo jak mogłeś ;// W sumie to dobrze, że w tej notce jest tylko o Daisy, przypuszczam, że w kolejnym rozdziałe będzie dużo Rose i Scorpusa więc nie narzekam
    Pozdawiam, Gabi♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten odcinek jest jak wyciągnięty z innego opowiadania :D zupełnie mrocznie się zrobiło i brakuje mi mojej ulubionej pary <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoja ulubiona para pojawi się niedługo i będzie o niej głooośno :D

      Usuń
  9. Dopiero teraz komentuje, ale przeczytałam juz bardzo dawno.
    Szkoda, że taki krótki, ale skoro piszesz, że Rose i Scorpius będą w nastepnym rozdziale, to wszystko w porządku :)
    Szkoda mi Daisy. Hugo nie zachował sie właściwie wobec niej.
    Czekam na kolejny i życzę weny!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ty chorero jedna! Czemu nie dodałaś posta na fb?! (Albo ja nie zauważyłam, ale i tak zwalam winę na ciebie :D )
    Jakoś nigdy nie przepadałam za Daisy, ale w tym rozdziale zrobiło mi się jej strasznie szkoda, nie dość że musi udać sie do Ministerstwa, gdzie będzie przez pewnie wiele godzin przesłuchiwana, to jeszcze Hugo ją odtracił.

    Rozdział bardzo fajny, tylko szkoda że taki krótki :)

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Calypso
    PS Wszyscy domagają się Rose i Scorpiusa, a ja się pytam gdzie mój ulubieniec najukochańszy diabełek Milton? Mam nadzieję, że pojawi się jeszcze nie raz w licencji :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodałam post na fb :P

      Dziękuję serdecznie za poświęcony czas.
      Milton na pewno się jeszcze pojawi, mam takie przeczucie :)

      Usuń
  11. Uwielbiam twojego bloga. Jest wprost fascynujący. Z imponującą precyzją dobierasz poszczególne elementy tej układanki i za to Ci dziękuję. Pomysł z kostkami warty uwagi samego detektywa Poirot. Dziękuję za wszystko i z subtelnym poddenerwowaniem czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Parabolko! Jestem tu nowa, więc jeszcze mnie nie znasz ;) Natrafiłam na twojego bloga przez przypadek i go pokochałam! Jest to jeden z najlepszych blogów o Scorose, razrm z blogiem rose-stella-weasley.blogspot.com ale niestety autorka przestała go pisać :'( Smuteczek, więc z aktualnyvh twój najlepszy :D

    Masz fajny styl, piszesz lekko i przejrzyście, człowiek nawet nie ogarnie czy rozdział długi czy krótki :P Nie przepadam za ff o czasach Harry'ego, bo wiemy co się wtedy wydarzyło. O Huncwotach są okej, ale kocham te o nowym pokoleniu ♥ Więc twój blog będzie przeze mnie stale odwiedzany. A ja z tematu zbaczam, zawsze to robię xD

    Daisy... Biedaczka. Jest taką "nową Luną Lovegood", nie? Pasują do siebie. Hugo jaki troskliwy ;) A pomysł z kostkami to naprawdę, godny Agathy Christie czy jeszcze innych. Masz niezłe pomysły. A Rose i Scorpius... Love, love, love.

    W twoim opowiadaniu najbardziej lubię Daisy, Rose i Hugona. Normalnie uwielbiam Scora, ale u ciebie dopiero się do niego przekonuję. No bo ja ogólnie nie lubię takich "kobieciarzy" ;P Ale i tak go pewnie polubię :D A Julii współczuję. Przyjaciel vs. chłopak... Ciężka sprawa. Milton był śmieszny, zrób coś jeszcze z nim, proszę xP A Willow pojawi się jeszcze?

    Pozdrawiam cieplutko, życzę weny, dobrych ocen, czego tam chcesz i wiedz, że zyskałaś nową, stałą czytelniczkę :)

    ~Marta ♥

    OdpowiedzUsuń

Proszę o kulturalne wyrażanie swojej opinii. Wszystkie przypadki wulgarnego wypowiadania się będą usuwane.