-
Myślisz, że to jakaś epidemia? – spytała Shila, kiedy wraz z Rose siedziały w
Pokoju Wspólnym.
Ishihara
półleżała na fotelu, z nogami przerzuconymi przez oparcie na łokieć, i zajadała
kukurydziane chrupki, które znalazła w swojej szafie. Weasley natomiast czytała
jakąś książkę, niezbyt zainteresowana tym, co działo się dookoła niej. Gdy nie
zareagowała w żaden sposób na słowa przyjaciółki, Azjatka wycelowała i rzuciła
w nią nadgryzioną przekąską. Ruda drgnęła, osłaniając twarz przed kolejnym
atakiem.
-
Ziemia do Weasley! – zawołała Shila.
Rose
spiorunowała ją wzrokiem, strzepując okruchy z grzywki.
- Co?
-
Zauważyłaś coś dziwnego? – spytała Ishihara, pchając do ust całą garść chrupek.
- Niby
co?
Azjatka
przewróciła oczami.
- Nie
grzeszysz dziś elokwencją – mruknęła. Podniosła się i usiadła normalnie,
odkładając paczkę na bok. Kiwnięciem głowy wskazała coś za plecami Rose. –
Najpierw Albus, teraz Hugo. Myślisz, że to zaraźliwe?
Weasley
obróciła głowę i ponad ramieniem spojrzała na swojego brata. Hugo siedział
sztywno na krześle, wciśnięty w najdalszy i najciemniejszy kąt salonu. Minę
miał nietęgą. Rose pomyślała, że brakuje tylko czarnej chmury ciskającej
pioruny nad jego głową. Nie mogła dokładnie stwierdzić, czy chłopak wyglądał
bardziej na zdenerwowanego czy smutnego. Nie mniej, nie wyglądał zachęcająco i
pewnie dlatego wszyscy omijali go szerokim łukiem.
- Po
prostu ma zły humor. Każdemu się zdarza. Dlaczego myślisz, że to ma coś
wspólnego z Albusem i jego problemami sercowymi? – spytała, przenosząc wzrok na
przyjaciółkę.
- Nie
słyszałaś? Dzisiaj rano w Hogwarcie pojawiła się delegacja z Ministerstwa Magii,
żeby zabrać Daisy Crawford na przesłuchanie – odpowiedziała Shila, podskakując
lekko na fotelu, jakby z podekscytowania. Chyba pierwszy raz zdarzyło się, że
to ona była lepiej poinformowana od Rose. – A, jak zapewne wiesz, Hugo i Daisy
mieli się ku sobie – dodała, poruszając zabawnie brwiami.
Rose
jeszcze raz spojrzała na brata, po czym zmarszczyła czoło i spytała:
-
Przesłuchanie w sprawie czego?
Ishihara
przestała się bujać, a z jej ust zniknął wesoły uśmiech. Zdała sobie sprawę z
tego, że nie znała odpowiedzi.
- Nie
wiem – mruknęła.
-
Intrygujące – stwierdziła Weasley. Po chwili milczenia, wzruszyła ramionami i
powróciła do lektury. – Cóż… z pewnością nie masz się o co martwić, to nie jest
żadna epidemia. To nie tak, że się rozstali… Daisy wróci… góra za dwa dni, i
Hugo odzyska dobry humor. Z Albusem natomiast będzie nieco trudniej –
powiedziała.
- Nie
byłabym tego taka pewna – szepnęła Shila, wskazując podbródkiem Pottera,
śmiejącego się z dowcipu jakiejś blondynki. – Mam wrażenie, że już mu przeszło.
Rose
uśmiechnęła się.
- Więc
tym bardziej nie musisz się tym zamartwiać.
- No
nie wiem… Coś mi mówi, że to nie jest mina kogoś, kto rozstał się z dziewczyną
tylko na chwilkę – mruknęła Shila, wpatrując się w Hugona. Rose już jej nie
słuchała, zajęta czytaniem. Przez chwilę Azjatka zastanawiała się, jakim cudem
te nowiny nie poruszyły Weasley do głębi, ale szybko sama o tym zapomniała, gdy
jeden z pierwszoklasistów przez przypadek uniósł jej fotel za pomocą zaklęcia.
Pisnęła krótko, zsuwając się na podłogę.
Żadna z
nich nie podejrzewała, że zły humor Hugo dotyczył nie tylko wyjazdu Daisy –
choć to z pewnością był główny problem – ale również tego, iż młody Weasley nie
zdążył się z nią pożegnać. Wciąż odczuwał złość po tym, jak ją potraktował
przed gabinetem pani dyrektor, dlatego wróciwszy do dormitorium obiecał sobie,
że przeprosi ją tuż przed wyjazdem. Niestety nie zdążył. Nie spodziewał się, że
delegacja wysłana z Ministerstwa Magii przybędzie tak szybko, a wszystko
odbędzie się w czasie lekcji, kiedy nie mógł wyjść z sali.
Hugo cały dzień chodził niespokojny. Bardzo
się denerwował. Poprzedniego wieczoru, kiedy wrócił do dormitorium zdał sobie
sprawę z tego, jak źle potraktował Daisy i postanowił ją przeprosić. To
przecież nie była jej wina, że akurat ona posiadła dar przewidywania
przyszłości; mogło się to zdarzyć każdemu. Nie powinien obawiać się jej dotyku,
w końcu była jego dziewczyną!
Z mocnym postanowieniem, by wszystko
naprawić oraz z silnym bólem brzucha, poszedł rano na lekcje. Zdenerwował się
jednak jeszcze mocniej, kiedy okazało się, że panna Crawford nie pojawiła się
ani na śniadaniu, ani na porannych zajęciach. Siedział więc, mocno
zestresowany, na swoim miejscu i zastanawiał się, co powinien zrobić. Po
trzeciej lekcji, którą Gryfoni akurat mieli z Krukonami, Weasley złapał na
korytarzu dziewczynę, z którą kolegowała się Daisy. A przynajmniej tak mu się
wydawało, widywał je niekiedy razem.
- Widziałaś Daisy? – spytał.
Dziewczyna zamrugała oczami, najwyraźniej
zdezorientowana. Rozejrzała się, po czym przestąpiła z nogi na nogę.
- Zdaje się, że właśnie w tej chwili jest w
drodze do Ministerstwa Magii – odpowiedziała nieprzyjemnym, zachrypniętym
głosem.
- Jak to w tej chwili? – zapytał Hugo,
czując mocno bijące serce. Był pewien, że nagle w korytarzu zrobiło się bardzo
gorąco.
- Nie chcieli robić z tego wielkiej afery,
dlatego postanowili, że zabiorą ją stąd po cichu, podczas lekcji. W ten sposób
ominęli ciekawskich uczniów… Ale akcja, prawda? Nie spodziewałam się… Myślisz,
że co takiego przeskrobała? – dziewczyna zaczęła nieco zbyt entuzjastycznie
zadawać pytania. Hugo zignorował ją i pognał w stronę wyjścia z zamku.
Biegł ile sił w nogach, choć tak naprawdę
nie miał pewności, czy zdąży. Serce waliło mu w piersi jak młot, a płuca nagle
zaczęły piec. Prawie uderzył w ścianę, kiedy wybiegał zza zakrętu. Odzyskując
równowagę, dopadł wejściowych drzwi.
Promienie słońca oślepiły go. Uniósł do
góry dłoń, chroniąc przed nimi oczy i zwolnił. Przeszedł jeszcze kilka kroków,
nim całkowicie się zatrzymał.
Był na błoniach sam.
Również
żadna z nich – ani Rose, ani Shila - nie mogła wiedzieć, że Daisy nie wyjechała
na dzień czy dwa, ale na znacznie dłużej. Właściwie Hugo sam nie wiedział na
jak długo, ale podejrzewał, że sprawa, w którą rzekomo była zamieszana, nie
jest tematem na dwugodzinną konwersację przy herbacie. Czuł w głębi siebie, że
cokolwiek to było – Daisy wpakowała się w potężne kłopoty.
~*~
Wszedł
do łazienki prefektów, właściwie nie zauważając, że była używana przez kogoś
innego. Jego myśli zajmował nowy szampon na wzmocnienie włosów, który zakosił
Gonzalesowi. Czytał skład na odwrocie butelki, dokładnie zamykając za sobą
drzwi. Dopiero, kiedy poczuł w powietrzu zapach truskawek, podniósł wzrok i
rozejrzał się. Para unosiła się dookoła, nadając otoczeniu lekko mleczny
odcień. Z wielu kranów leciała woda, a bąbelki piany unosiły się nad
wykafelkowaną podłogą, odbijając w swojej powierzchni jego zdziwioną minę.
Podążył
wzrokiem za odgłosem chluszczącej wody i omal nie wypuścił z dłoni szamponu. W
basenie pływała Rose Weasley, z włosami upiętymi wysoko klamrą. Kilka
niesfornych kosmyków, mokrych i skręconych, opadało na jej nagie ramiona. Jej
skóra była jasna jak alabaster, pokryta kroplami wody. Nie od razu go
zauważyła, ale gdy w końcu przeniosła na niego spojrzenie, uśmiechnęła się
lekko jednym kącikiem ust, unosząc się na powierzchni.
-
Weasley? Co tu robisz? – spytał, przestępując z nogi na nogę.
Dziewczyna
przekrzywiła głowę i przyjrzała mu się uważnie.
- A na
co to wygląda? – zapytała miękko, a w jej głosie nie słychać było żadnej urazy,
złości czy choćby sarkazmu.
Scorpius
uniósł do góry brew. Obserwował, jak lekko porusza ramionami, by nie zanurzyć
się niżej niż sięgał jej podróbek. Woda, zabarwiona płynami do kąpieli,
opływała jej ciało, pozostawiając niewiele miejsca pobudzonej wyobraźni.
Coś się
w niej zmieniło. Nie była już tą nieśmiałą Gryfonką, która czerwieniała przy
chociażby najmniejszej wzmiance o seksie. Emanowała pewnością siebie i
seksapilem. Fakt, że byli w tym momencie sami, w łazience wypełnionej zapachem
truskawek, coraz mocniej docierał do Scorpiusa. Z każdym oddechem stawał się
bardziej świadomy jej nagości, skrywanej pod całunem z bąbelkowej piany.
Przesunął
wzrokiem wzdłuż jej wąskiej szyi, zatrzymał się na dłużej w miejscu, w którym
wystawały obojczyki, po czym uśmiechnął się, obserwując falującą wokół klatki
piersiowej wodę.
-
Będziesz tam stał czy się przyłączysz?
Gdyby
mógł, uniósłby brew jeszcze wyżej. Uśmiechając się kącikiem ust, odłożył
przybory na podłogę. Wyprostował się i uniósł ręce do góry, powoli odpinając
guziki koszuli.
Powietrze
zrobiło się nagle jakby gęstsze.
Nie
spuszczał z niej wzroku; wpatrywał się w jej czekoladowe oczy. Wydawało mu się,
że pociemniały, kiedy w końcu odsunął poły koszuli, chwaląc się swoim płaskim,
umięśnionym brzuchem. Zsunął koszulę z ramion i pozwolił jej opaść na podłogę.
Uśmiechnął się szerzej, zdając sobie sprawę z tego, że nawet kręci go robienie
prywatnego striptizu dla Rose Weasley. Jak sięgał pamięcią, nigdy wcześniej się
tak nie czuł. Nie wiedział, co przyczyniło się do jego dobrego humoru, ani skąd
wzięło się to uczucie wolności, ale miał to gdzieś. Nie chciał przerywać małego
pokazu, którym Weasley najwyraźniej była zainteresowana.
Powoli
rozpiął rozporek spodni, z satysfakcją zauważając lekki rumieniec na policzkach
Weasley. Przyciemnione światło tworzyło cień na jej twarzy, ale wyraźnie
dostrzegał czerwone plamy tam, gdzie się ich spodziewał.
Kiedy
był już kompletnie nagi, nie czuł wstydu, a wręcz coś na kształt dumy. Tak,
Scorpius Malfoy był dumny ze swojego ciała.
Wszedł
do basenu i podpłynął do Rose na tyle blisko, by czuć ciepło jej ciała. Nie był
pewien, skąd brała się jego pewność, że właśnie to powinien zrobić. Nie
wiedział nawet, dlaczego fakt, że robił te rzeczy z Weasley, nie wydawał mu się
dziwny. W normalnych okolicznościach pomyślałby: „Przecież to Weasley.
Wstrętna, brzydka, zarozumiała Weasley”. Teraz jednak miał to gdzieś. I czuł
się z tym dobrze!
Z odległości, w jakiej się znaleźli, dokładnie
widział piegi na jej nosie. Nie mogąc się powstrzymać, uniósł dłoń i lekkim
ruchem odsunął mokry kosmyk z jej czoła. Uśmiechnął się, ni to ironicznie, ni
to z rozbawienia i położył swoją dłoń na jej talii. Pchnął ją lekko, a ona
poddała się jego sile.
Znaleźli
się w płytszym rogu basenu. Weasley opierała się plecami o ściankę, a on stał
przed nią. Jej skóra była miękka i zimna w dotyku. Kiedy się pochylił, by ją
pocałować, niemal czuł mrowienie w dole brzucha. Miała zmysłowe usta, czerwone
od przygryzania. Całował ją namiętnie i zachłannie, jakby chciał jej coś
udowodnić.
Odsunąwszy
się od niej, by zaczerpnąć powietrza, coś błyszczącego przykuło jego wzrok.
Spojrzał w tamtym kierunku i prawie wybuchł śmiechem.
- Co?
Co się stało? – spytała Rose, kiedy prychnął jej do ucha.
-
Wybacz, skarbie, ale jesteś tylko fantazją – mruknął. Odsunął się i wyciągnął
przed siebie ramię. Gdy jego palce zacisnęły się na szklanej butelce, w której
uwięziona została czerwona róża, łazienka prefektów rozpłynęła się we mgle.
Jej
miejsce zajęła kotlina, w której rosło Drzewo Wspomnień, jak je nazywał. Woda w
sadzawce była wzburzona, tak że nie mógł dostrzec swojego odbicia. Konary
uginały się od wiatru, a z gór leciały kamienie.
Malfoy
rozejrzał się; wyglądało to tak, jakby jego podświadomość była niezadowolona z
jego wyborów. Zmarszczył brwi, przypominając sobie fantazję, którą sobie
wyśnił. Uśmiechnął się, spoglądając na butelkę, trzymaną w dłoni. Chyba właśnie
wymyślił, jak pozbyć się tych snów raz i dobrze.
~*~
- Hej,
Rose! – Shila potrząsała ramieniem przyjaciółki, bardziej rozbawiona niż
zaniepokojona. Chichotała pod nosem, obserwując zaczerwienione policzki
dziewczyny. Normalnie nie próbowałaby jej obudzić, ale była cholernie ciekawa
tego, co jej się śniło. Nie często zdarzało się, żeby Weasley jęczała i niemal
płonęła z gorąca!
– Rose!
Obudź się, do cholery, albo ostudzę cię wiadrem lodowatej wody!
Rudowłosa
niechętnie odwróciła się na bok i uniosła na łokciu, wycierając twarz dłonią.
Nie było możliwości, żeby nie poczuła wypieków na swoich policzkach. Mogła
tylko modlić się, aby w ciemnościach nocy Shila ich nie zauważyła. Choć –
sądząc po jej intensywnym spojrzeniu i nieustannym szarpaniu za ramię Rose –
Azjatka już się we wszystkim połapała. Nim Rose się odezwała, upewniła się, że
nie zaskrzeczy jak nadepnięta ropucha. Odchrząknęła.
- Co
się stało? Dlaczego mnie budzisz? – powiedziała cicho, zdając sobie sprawę z
tego, że ich współlokatorki spały snem niczym niezmąconym.
-
Wybacz, że przerywam ci ten jakże namiętny sen, ale… co ci się śniło? – spytała
Shila, przekrzywiając głowę.
-
Obudziłaś mnie tylko po to? – zapytała Rose, obracając się na plecy i
poprawiając kołdrę.
- No
wybacz, ale swoimi jękami obudziłabyś nawet zmarłego – burknęła Shila, siadając
na brzegu łóżka Weasley.
- Im
jakoś to nie przeszkadza – mruknęła Rose, zerkając na śpiące dziewczęta.
-
Powiedziałam „zmarłego”, a nie „napchaną kocimi ciasteczkami Nicole” – odparła
Shila, poprawiając spodnie piżamy. – No już, gadaj, co ci się śniło?! – zaklaskała
w dłonie jak mała dziewczynka, nie mogąca doczekać się jazdy na karuzeli.
- Nic
mi się nie śniło – stwierdziła Weasley.
-
Akurat. Było ostro?
- Nie…
- Kto
to był? Ktoś kogo znam?
- Nie…
nie…
- Nie
bądź taka skromna. Ostatnim razem, kiedy byłaś taka zadowolona, wróciłaś z tej
jaskini, pamiętasz? – spytała Shila, po czym jej oczy rozszerzyły się do granic
możliwości. Pomimo mroku, który panował w pokoju, Rose doskonale widziała w
nich błysk. Niemal nie dostała palpitacji serca, kiedy Shila wypowiedziała
kolejne słowa:
- Czy
to był Scorpius Malfoy?
- Nie –
mruknęła Rose, ale nim zdążyła choćby dopowiedzieć coś jeszcze, Shila zasypała
ją gradem kolejnych pytań.
-
Fantazjujesz o Scorpiusie Malfoyu? Oooch! Rose Weasley, jesteś najbardziej zaskakującą
kobietą, jaką znam!
- Co?
Nie! Shila, przestań! – W Rose narastała panika. Niezależnie od tego, o kim był
jej sen, Shila nie powinna tego w ten sposób komentować. Po pierwsze: nie były
w dormitorium same. W każdej chwili któraś z dziewcząt mogła się obudzić, podsłuchać
i zaraz cała szkoła wiedziałaby, że Weasley miewa TAKIE sny. A po drugie:
nazywanie Rose „zaskakującą” było lekką przesadą.
-
Wiesz, nie ma się czego wstydzić… Ja czasem też fantazjuję. Na przykład o
klacie Albusa…
- Fuj!
To mój kuzyn…
- Nie
oceniaj! Al ma bardzo dobrze zbudowane ciało…
- Nie
chcę nawet tego słuchać – mruknęła Rose, chowając się pod kołdrą.
- Ale
mokry sen o Scorpiusie Malfoyu? Zaintrygowałaś mnie. No, dawaj… Strzelaj –
powiedziała Shila. – Jak było?
- Po
pierwsze: to tylko sen. Cokolwiek to było, działo się TYLKO w mojej głowie.
Chyba nie sądzisz, że na tej podstawie otrzymasz rzetelne informacje? – spytała
Rose, odsuwając kołdrę z twarzy i podpierając się na łokciach. – A po drugie:
nie pamiętam.
- Nie
pamiętasz?! – zawołała Shila.
-
Cicho! Obudzisz dziewczyny! – upomniała ją Rose. – I tak, nie pamiętam. To fakt
naukowy. Ludzie nie pamiętają swoich snów.
- Ale…
- zaprotestowała Shila, jednak Weasley uciszyła ją uniesieniem dłoni.
- Nie
pamiętam i już. Idź spać – powiedziała, dzielnie wytrzymując rozzłoszczone
spojrzenie Shili. Wiedziała, że tylko w ten sposób zniechęci przyjaciółkę do
zadawania kolejnych pytań. Nie chciała tego, bo w końcu nie wytrzymałaby i
powiedziałaby jej prawdę. A powiedzenie prawdy byłoby jednoznaczne z przyznaniem
się do fantazjowania o Scorpiusie Malfoyu.
To się nigdy nie wydarzy. Nigdy, nigdy.
- Idź
spać, Shila – powtórzyła. Ishihara niechętnie wstała i poczłapała w kierunku
swojego łóżka.
-
Przynajmniej wiem, że nie jesteś tak niewinna jak twierdzisz – burknęła Shila.
- Nigdy
nie twierdziłam, że jestem niewinna, Shi. To inni potwierdzili to za mnie –
mruknęła Rose, obracając się na drugi bok.
- Co to
niby znaczy? – spytała Shila, jakby na nowo rozbudzona i podekscytowana.
- Śpij
już! I daj spać innym – warknęła Weasley, choć wiedziała, że raczej już nie
uśnie. Na pewno nie po tym, co wciąż miała w pamięci. Tak, skłamała, że nie
pamiętała swojego snu… Prawdę mówiąc… Ten obraz chyba wyrył się jej w jej
umyśle jak odbitka niezbyt udanego zdjęcia.
Perspektywa
Rose
Siedziałam na brzegu basenu w mojej
rodzinnej posiadłości. I właściwie już w tym momencie powinnam była zorientować
się, że śnię. Nie miałam „rodzinnej posiadłości”, a małego oczka wodnego za
domem, z zieloną, śmierdząca wodą z pewnością nie można było nazwać basenem.
Jednak postanowiłam zignorować ten fakt i napawać się blaskiem słońca,
ogrzewającym moje ciało. Ułożyłam się wygodnie na leżaku, poprawiłam ręcznik
zwinięty pod głową i po prostu cieszyłam się chwilą wolnego czasu. Shila zajmowała
leżak obok mnie, sączyła przez różową słomkę jakiś napój i raz po raz wzdychała
do chłopaka, którego sobie przygruchała. W tym momencie również mogłam
zrozumieć, że jest to sen, ponieważ ostatnimi czasy Ishihara nie rozmawiała z
żadnymi facetami. Nie mniej jednak, młodzieniec wyglądający jak bóg w ludzkiej
postaci, z bardzo, ale to bardzo ciemnymi włosami i tegoż samego koloru oczami,
pływał wzdłuż ściany basenu zamaszystym kraulem. Chyba się popisywał. Nie wiem.
I właśnie wtedy, po raz trzeci, moja podświadomość
powinna podsunąć mi pomysł, że śnię, bo oto w ogrodzie pojawił się ON. Tak,
dokładnie, Scorpius Malfoy we własnej osobie. Najwyraźniej i to nie wzbudziło
moich podejrzeń, ponieważ zamiast zwyczajnie się obudzić, śniłam dalej. I w ten
sposób znalazłam się w sytuacji, w której mój zagorzały wróg, osoba, której
nienawidziłam niemal przez połowę mojego życia… zaczął mnie pociągać. W ten
nieznany mi, fizyczny sposób.
Stanął na brzegu basenu, posłał mi wesoły
uśmiech i zaczął zdejmować koszulę. Robił to powoli, jakby specjalnie chciał
mnie wkurzyć. Bo, przyznaję, nie mogłam się doczekać, żeby zobaczyć, co pod nią
skrywał. A kiedy już to zrobił… dał nura do wody! Serio?!
Kątem oka zarejestrowałam, że Shila i jej
kolega ulotnili się. Mało mnie obchodziło, gdzie poszli. Większą część mojej
uwagi zdecydowanie pochłaniał Ślizgon. Widziałam jego sylwetkę, tuż pod
powierzchnią wody. Był zniekształconą plamą, ale można było rozpoznać w niej
jego rysy. Kiedy się wynurzył, odrzucił głowę do tyłu i przetarł dłonią twarz.
Zaczął wchodzić po metalowej drabince, by wydostać się z basenu, a ja perfidnie
się na niego gapiłam. Powiedziałabym nawet, że bezwstydnie. Nie mogłam się po
prostu powstrzymać. Jasne, domyślałam się, że jest umięśniony – w końcu grał w
Quidditcha, sprawność fizyczna w tej grze była jak najbardziej zrozumiała. Ale
chyba nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się, jak wyglądał pod szkolną szatą.
A wyglądał po prostu bosko! Woda spływała po jego bladej skórze strużkami,
które kończyły się na skraju przesiąkniętych spodenek. Spodenek, które zsunęły
się bardzo nisko na biodra… Bardzo, bardzo nisko… Ale jednak niewystarczająco
nisko.
Malfoy stanął przede mną, ociekając wodą, a
ja marzyłam o tym, żeby go dotknąć. W tamtym momencie miałam gdzieś, że nie powinnam
tego robić. Przecież nic mi się nie stanie, mogę od czasu do czasu pozwolić
sobie na małe szaleństwo, prawda? Tym bardziej, że wciąż towarzyszyło mi
uczucie, że postępuję właściwie, że właśnie tego się po mnie oczekuje…
I po prostu to zrobiłam.
Dotknęłam go.
Tak, zrobiłam to. Zsunęłam się z leżaka i
podeszłam do niego, wyciągając przed siebie dłoń. Kiedy mole palce musnęły
skórę na jego brzuchu, wzdrygnął się lekko. Był zimny i mokry, ale również
twardy i miękki jednocześnie. Słońce musiało mi nieźle przygrzać w czerep,
skoro sama nie mogłam rozróżnić swoich odczuć. Napinał mięśnie tak, że naprawdę
były mocne i twarde jak skała, ale w tym samym czasie jego skóra wydawała się
miękka i przyjemna w dotyku.
Patrzył na mnie, czułam jego wzrok na
sobie. Nie wiem, co się w nim kryło, ale wywoływało ciarki na moim ciele.
Powoli przesunęłam dłoń w górę jego klatki piersiowej, badając każdą
nierówność. Podobało mi się to, jak na mnie reagował; jego mięśnie stawały się
jeszcze twardsze, nieruchomiał na kilka sekund, by za chwilę zadrżeć.
On też mnie dotknął. Swoimi palcami obrysowywał
nierówność mojej żuchwy. Nie spodziewałam się, że sama bliskość, zaledwie
lekkie muśnięcie, może mieć tak elektryzujący efekt. Rozpalał mnie powoli tym
leniwym ruchem.
Uniosłam twarz. Nim dostrzegłam jego oczy,
zbliżył się i pocałował mnie. To był najlepszy pocałunek, jaki kiedykolwiek
przeżyłam! Zadrżałam w jego ramionach; nogi się pode mną ugięły. Sama nie byłam
pewna, w którym momencie znaleźliśmy się z powrotem na moim leżaku. Nawet nie
miałam czasu o tym pomyśleć, jak również o tym, czy biedny mebel wytrzyma nasz
ciężar. Kogo to obchodzi?
Ciche jęknięcie samo wyrwało się z mojego
gardła, kiedy sprawną dłonią rozwiązał supełek, na którym trzymał się mój
stanik od bikini. Lekko odsunął się ode mnie, całując moją szyję i dekolt.
Zakręciło mi się w głowie, kiedy obcałowywał piersi. Czułam się zupełnie,
jakbym nie była sobą. Ja się przecież tak nie zachowuję. Ale w tamtym momencie
było mi wszystko jedno. Nawet mało mnie obchodziło, że tym, który doprowadzał
mnie do szaleństwa, był Scorpius Malfoy. Liczyło się tylko tu i teraz.
Teraz, które podpowiadało, że nie zapomnę
go do końca życia.
Kiedy
zaczynało się robić naprawdę gorąco, obudziła mnie Shila. W pierwszej chwili
chciałam ją udusić poduszką, bo to był naprawdę przyjemny sen, ale zaraz
uświadomiłam sobie, jak potężny błąd to by był! Właśnie śniłam o Scorpiusie
Malfoyu! To dobrze, że przyjaciółka mnie obudziła, bo nigdy, ale to przenigdy,
nie powinno było dojść do tego, bym o nim fantazjowała! Co ja sobie w ogóle
myślałam?
Nie myślałam.
~*~
Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! Spędźcie te kilka dni z rodziną, a potem lećcie na wystrzałową imprezę sylwestrową! :)
No i jest! Nareszcie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńDługo czekałam, no, ale się doczekałam. Miła niespodzianka na Święta.
Ile tu Rose i Malfoya! Jak pięknie! Cóż, jestem ciekawa co się stanie z Daisy, mam nadzieję, że nic złego.
Już miałam taką nadzieję, że to w łazience nie było tylko snem, a tu znowu rozczarowanie. Pomimo, że jest bucem i wcale go nie lubię, chciałabym, żeby zmienił się pod wpływem Rose. W ogóle nie wierzę, że to tylko z powodu tych kostek! Po prostu są dla siebie stworzeni.
Chciałabym, żeby było więcej wątków z Shilą, bo, choć jest postacią drugoplanową, to bardzo ją polubiłam i życzę jej szczęścia.
Generalnie rozdział rewelacja!
Pozdrawiam, życzę Wesołych Świąt,
i zapraszam do siebie:
wyspa-ino.blogspot.com
Kolejny cudny prezent na święta!
OdpowiedzUsuńOoooo!! Cos za sny oni miewają! Smiech mnie porusza, gdy wyobrażę sobie Schile budząca jęcząca przez den Rose xD. Ale to jednak w jej śnie ona i Malfoy pozwolili sobie na więcej! Ciekawe dlaczego...
Biedny Hugo! Widać, ze zależy mu na Daisy! A ona pojechała na to cale przesłuchanie...
Nie mam weny do pisania komentarzy, wiec szybko koncze! Na koniec życzę Wesolych Swiat !
Oczywiscie również pozdrawiam i mam nadzieje, ze miedzy tym a kolejnym rozdziałem będzie mniejsza przerwa czasowa niż między tym a poprzednim!
wow, wow, wow, taki prezent na święta to ja rozumiem :) Po pierwsze- wesołych świąt. Po drugie- dzięki wielkie, rozdział super. Szkoda mi Daisy, ale cieszę się że dałaś R&S. Cudnie. Tylko martwi mnie to, że Skorpius chce się pozbyć tych jakże fajnych fantazji. No i jak tu wytrzymać do następnego odcinka? Może coś pod koniec roku, tak dla oderwania się od świątecznego stołu :). Jestem bardzo ciekawa co też wymyślisz z Daisy i jak w te wszystkie ciemne sprawy uwikłają się nasi główni bohaterowie, a domyślam się, że ich wpleciesz. Pozdrawiam i czekam tak jak pisałam na next. Jeszcze raz wielkie dzięki
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! Mam nadzieję, że Mikołaj przyniósł w worze duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńDzięki za rozdział, miło, że coś wstawiłaś...
Jak szkoda mi Hugo, mam nadzieję, że niedługo będzie mógł sobie wszystko z Daisy wyjaśnić.
Wreszcie nasze gołąbki :) Jestem ukontentowana scenami, ale mogłoby wydarzyć się jakieś mini love( takie mini mini nawet), ale w realu ;p Taka malutka sugestia, a nuż się przyda.
Pozdrawiam :)
A jasne, że przyniósł dużo weny! :)
UsuńDziękuję za poświęcony czas i miłe słowa :*
Już nie mogłam sie doczekać nowego rozdziału <3 świeeeeetny, tyle powiem :D
OdpowiedzUsuńOH GOD GIMME MOAR. Sama nie wiem kto miał odważniejszy sen :D I mam szczerą nadzieję, że chcąc wyeliminować te sny nasi kochani bohaterowie zwyczajnie przeniosą je na jawę <3 chyba pójdę pogooglać jakieś erotyki bo jak tak dalej pójdzie to ja sama dziś nie zasnę. Rrrrrr...
OdpowiedzUsuńHaha :) Mam nadzieję, że pożar ugaszony i udało ci się usnąć? :)
UsuńSama nie wiem, czy przełożą to rzeczywistość... Choć mam pewien pomysł, który - chyba - przypadnie do gustu większości czytelnikom :)
Długo zbierałam się, żeby zabrać się za ten komentarz. Trochę z lenistwa, co tu kryć, ale także w dużej mierze z braku czasu. Nareszcie jednak znalazłam chwilę między namiętnym tworzeniem kolejnych rozdziałów i oto jestem!
OdpowiedzUsuńPróbuję zebrać do kupy wszystkie swoje przemyślenia na temat tego opowiadania, ale w końcu to AŻ 55 ROZDZIAŁÓW, więc jak mam w kilku zdaniach zawrzeć wszystkie odczucia, jakie mi towarzyszyły, gdy z uporem maniaka pochłaniałam post za postem? Nie sposób odnieść się do wszystkiego, co tutaj znalazłam, więc musisz mi wybaczyć, że wypowiem się bardzo ogólnie.
Przede wszystkim chciałam powiedzieć, że nie jestem wielką fanką opowiadań, które rozgrywają się w czasach Nowego Pokolenia. To dopiero drugi blog, który mnie przekonał. Chwilka... Powiedziałam, że nie przepadam za Nowym Pokoleniem? Wróć! Nie przepadam za Rose Weasley. I, nie oszukujmy się, naprawdę BARDZO. Jednak tutaj w dziwny sposób nie przeszkadza mi tak bardzo. Najfajniejsze jest chyba to, że ma o wiele ostrzejszy charakter niż Hermiona, co działa zdecydowanie na plus pairingu. Sama siedzę w dramione i czasami przeszkadza mi kreowanie Hermiony na grzeczną dziewczynkę. Ale to już swoją drogą. Rose, którą stworzyłaś naprawdę przypadała mi do gustu. Co prawda nie tak bardzo jak Malfoy, ale nie oszukujmy się - która kiedykolwiek przełoży pannę Weasley nad Scorpiusa? Żadna!
Podoba mi się jak zgrabnie łączysz płynność fabuły z ich słownymi utarczkami. Nie brakuje też pikanterii i szczypty magii, czyli tych kostek. Nigdy jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Na pewno zapada to w pamięć. Czyta się naprawdę bardzo lekko i przyjemnie, ze świecą szukać takich opowiadań. Mam kilka swoich ulubionych scen i opisów. Naprawdę jestem pełna podziwu, że umiesz stworzyć coś fajnego, wciągającego, co jeszcze dodatkowo trzyma się kupy. Ciekawa jestem jak to wszystko się zakończy.
Tak tylko jeszcze wspomnę, że sama kiedyś byłam bloggerką i czytając to opowiadanie bardzo zatęskniłam za publikacją. Na tyle, by znowu spróbować swoich sił. Także wielkie dzięki za miło spędzony czas i przypomnienie, że pisanie to naprawdę mega frajda :)
Pozdrawiam ciepło i czekam na ciąg dalszy!
Dziękuję bardzo za miłe słowa! Zawsze mnie cieszy, kiedy pojawia się nowy czytelnik! :) Ogromnie mnie zaskakuje upór, z jakim niektórzy czytają LnM, mimo że nie przepadają za FFHP, lub Nowym Pokoleniem, lub którymś z bohaterów. Moja radość jest tym większa :)
UsuńCieszę się, że dzięki LnM znowu chcesz pisać! To jest naprawdę wielki zaszczyt dla mnie, że udało mi się kogoś przekonać do publikacji własnych opowiadań :)
Życzę dużo weny oraz powodzenia!
I szczęśliwego Nowego Roku :)
Wydaje mi się, że nie zaangażowałabym się tak bardzo w czytanie, gdyby nie właśnie, wyżej wymienione, bardzo realistyczne rozmowy Rose i Scorpiusa. Kilka razy naprawdę śmiałam się w głos, bardzo lubię humor w opowiadaniach. Szczególnie cięte riposty i ironiczne odzywki, czego na pewno tutaj nie brakuje.
UsuńPrawdę mówiąc od dłuższego czasu biłam się z myślami w kwestii powrotu do blogów. Najwidoczniej było to silniejsze ode mnie, w końcu kiedyś spędziłam ładnych parę lat zatopiona w bloggerskiej rzeczywistości. Nie mniej jednak Twoje opowiadanie w znacznym stopniu przyczyniło się do tego, że dałam ponieść się impulsom i zamieściłam prolog nowej historii :)
Tobie również życzę wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku! Natchnienia, pomysłów i samozadowolenia z własnych prac! :)
PS. Cały czas liczę na to, że wątek Bena nie jest całkowicie zakończony. Lubię, gdy postacie dostają zasłużone nauczki :)
Pozdrawiam!
Szczerze cie teraz w tym momencie nienawidze. Kiedy nastepna notka?! Zaledwie znalazlam tego bloga i juz tu umieram! Dobra moze nie powinnam czytac archiwum z calego roku dziennie bo w ten sposob szybko zakonczylam ta rozrywke ale kamaaan! Juz 8 stycznia, gdzie kolejna notka XD A jesli chodzi o sama zawartosc tej notki to szczerze bym sie wsciekla gdyby ktos mnie obudzil z takiego snu jaki miala Rose. Tym bardziej ze juz kiedys mialam podobny z chlopakiem bedacym calkowitym wytworem mojej sennej wyobrazni w roli glownej i przyznam ze byl to zajebisty sen. Scorpius mnie juz troche denerwuje, dobrze wie ze jej pragnie i widzi jakie moga byc konsekwencje jesli sie sprzeciwi kostce. A poza tym uwielbiam zwiazek Daisy i Hugo. Crawford to aktualnie moja najulubiensza postac pod Sloncem, zebym mogla to bym wyjechala do Rowling i zmusila ja do napisania ksiazki z Daisy w roli glownej, albo chociaz udostepnienia ci czesci praw autorskich bys ty mogla to zrobic bo czuje ze bylby to hit :D.
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie opowiadanie:) Historia wciąga i nie można się oderwać. Czekam na kolejne wpisy. Obserwuję i w wolnej chwili zapraszam do mnie - dopiero zaczynam, ale będzie bardziej pikantnie:)
OdpowiedzUsuńFantazyjna
mysli-bez-cenzury.blogspot.com
Hej kiedy nowy rozdział? Bo już 4 luty, a ja tu umieram z tego czekania!
OdpowiedzUsuń14 lutego :)
UsuńNo! To trzymam za słowo! :D ;)
Usuń