Shila
przeciągnęła się na łóżku i mlasnęła cicho, przewracając na drugi bok. Rose
jeszcze spała, przykryta kołdrą po samą brodę. Ishihara zmarszczyła brwi, jej
przyjaciółka zawsze wstawała wcześniej od niej, ale tylko wzruszyła ramionami,
podniosła się i poszła do łazienki. Czuła się dobrze i miała wrażenie, że ten
stan utrzyma się na dłużej. Gdy wróciła do pokoju, Ruda wciąż spała, dlatego
Shila podeszła do niej i szarpnęła lekko za ramię.
- Rose,
wstawaj. Spóźnisz się na śniadanie – powiedziała. Weasley jęknęła cicho, a
Azjatka, biorąc ten dźwięk za oznakę przebudzenia, wcisnęła na stopy buty i
wyszła z dormitorium. Nie mogła nawet przypuszczać, co przeżywała jej
przyjaciółka.
***
Rose
zacisnęła dłoń na zawieszce skorpiona i rozejrzała się. Wzięła głęboki wdech i
właśnie w tym momencie zawiał porywisty wiatr, sypiąc jej piaskiem w oczy.
Odwróciła głowę, a kiedy ponownie spojrzała w tamtym kierunku, osłaniając twarz
ramieniem, zobaczyła tornado. Serce podskoczyło jej do gardła. Ściskając
wisiorek, rzuciła się do ucieczki. Biegła pomiędzy roztrzaskanymi rzeźbami,
przeskakiwała nad przewróconymi kolumnami, ale tornado cały czas ją doganiało.
Tylko chwilę zastanawiała się, skąd się tam wzięło: wcześniej pustynia była
całkowicie cicha i spokojna. W jednej sekundzie wiatr wzmógł się do
niewyobrażalnej prędkości, podrywając w górę tony piachu.
Straciła
równowagę, kiedy ziemia zatrzęsła się, i wpadła na rzeźbę Amora bez rąk. Posąg
przewrócił się razem z nią i złamał w pół. Rose zakaszlała, czując piasek
wpełzający do jej nozdrzy i gardła. Tornado znajdowało się coraz bliżej, a ona
nie miała gdzie się schować. Rozejrzała się, szukając jakiejś kryjówki. Kilka
metrów dalej leżała przewrócona i złamana kolumna. Gdyby udało jej się tam
dobiec, mogłaby wcisnąć się w pęknięcie i spróbować przeczekać najgorsze. Odwróciła
się plecami do wiatru i odetchnęła głęboko, zbierając całą swoją odwagę. Serce
łomotało jej w piersi. Spojrzała na srebrnego skorpiona i przełożyła łańcuszek
przez głowę. Nie chciała go stracić. Kiedy wisiorek znalazł się na jej
dekolcie, wzięła wdech i pognała w stronę kolumny.
Nim
dobiegła do złamania, coś uderzyło ją w tył głowy. Poleciała metr do przodu i
upadła na brzuch. Pociemniało jej przed oczami i straciła przytomność, a wiatr
szarpał jej włosami.
***
Kiedy
Rose nie pojawiła się na pierwszej lekcji, Shila zaczęła się niepokoić.
Nachyliła się nad ławką i szturchnęła Albusa. Wychylił się lekko do tyłu, by
móc ją usłyszeć. Ishihara musiała szeptać, by nie zwrócić na siebie uwagi
profesora.
-
Widziałeś dzisiaj Rose? – spytała.
- Nie –
odparł i wrócił do pozycji pionowej.
Shila
westchnęła i z nerwów zaczęła stukać paznokciami o blat. Rozejrzała się po
uczniach: byli wszyscy za wyjątkiem Weasley. Scorpius Malfoy siedział w
ostatniej ławce, mało zainteresowany prowadzonym wykładem. Zerknął na nią i
posłał jej nieodgadniony uśmiech.
***
Rose
otworzyła oczy. Burza piaskowa szalała nadal, dlatego musiała osłaniać twarz
ręką. Powoli i z wielkim trudem podniosła się na klęczki; wiatr przygniatał ją
do ziemi, a wirujący wokół niej piasek utrudniał widzenie. Dotknęła drugą
dłonią głowy; nie wyczuła krwi, ale była pewna, że nabawiła się siniaka.
Stęknęła i podpełzła na czworakach do kolumny. Schowała się w szczelinie i
zastanowiła, co powinna zrobić.
Nie
wiedziała, co się działo, co się wydarzyło. Była pewna, że cisza na pustyni nie
wróżyła niczego dobrego, ale na pewno nie spodziewała się burzy. Wyjrzała ze
swojej kryjówki. Wiatr wiał z zadziwiającą prędkością, porwał złotą ramę lustra
i roztrzaskał ją o jedną z niewielu kolumn, które wciąż stały pionowo. Fragmenty
szkła wzbiły się w powietrze i wirowały niebezpiecznie, gotowe w każdej chwili
zranić ją.
Co powinnam zrobić? Nie mogę tu siedzieć w
nieskończoność!
Nie, chwila… Śnię. To tylko sen. Zaraz się
obudzę.
Zacisnęła
powieki i odczekała kilka chwil. Jednak nic się nie stało. Nie musiała nawet
otwierać oczu, by wiedzieć, że nadal tkwi w śmiertelnej pułapce. Wiatr szumiał
jej w uszach, smagając piaskowymi biczami po twarzy.
Dlaczego nie działa? Dlaczego się nie
budzę?! Chcę się obudzić!
-
Pomocy! – wrzasnęła, kiedy wydawało jej się, że wiatr przybrał na sile.
Wiedziała, że to daremne: w pobliżu nie było nikogo, kto mógłby jej pomóc. Była
sama w swoim śnie, w swojej podświadomości, a nawet, gdyby jakimś cudem ktoś
znalazł się obok niej, wiatr wył tak głośno, że zagłuszył jej wołanie.
Ktoś… Ktoś mógł znaleźć się w pobliżu!
Malfoy! Malfoy, błagam, bądź tam…
Wyjrzała
ze swojego schronienia, a wiatr natychmiast porwał jej włosy. Mrużąc oczy,
rozejrzała się dookoła. Kawałki lustra wirowały nad jej głową. Obserwowała je
dłuższą chwilę, po czym wyciągnęła rękę i chwyciła jeden z nich. Jako szukający
drużyny Gryfonów nie miała problemów ze złapaniem poruszającego się obiektu.
Zapomniała jednak o jednej bardzo istotnej rzeczy: krawędzie lustra były ostre
i gdy tylko zacisnęła palce, przecięły jej skórę. Syknęła, ale nie upuściła
lustra.
Przysunęła
fragment do oczu. Był ubrudzony krwią, ale szybko wytarła ją o koszulkę i
przyjrzała się odbiciu swoich oczu.
-
Malfoy? – zapytała niepewnie. Czuła się głupio, mówiąc do lustra, ale nie miała
wyboru. Tylko on był w stanie jej pomóc. – Malfoy, jeśli tam jesteś, proszę,
odezwij się.
Jednak
nic się nie działo, wciąż widziała tylko swoje oczy, załzawione od wiatru i
piasku. Zraniona dłoń pulsowała bólem, ale Rose ledwo zwracała na to uwagę.
Powoli ogarniało ją przerażenie: nie wiedziała, co się stało, dlaczego do tego
doszło, ani co powinna zrobić. Wiatr zawodził, pchając w nią kolejne porcje
piachu. Otarła twarz dłonią, zapomniawszy o krwi, przez co rozsmarowała ją
sobie na policzku. Skrzywiła się, pociągnęła nosem i jeszcze raz spojrzała w
kawałek lustra.
-
Scorpius?
Jego
imię w jej ustach zabrzmiało miękko, pomimo płaczliwej nuty, którą było
zabarwione. Jedyna osoba, która była w stanie jej pomóc, która mogła dzielić
jej los, była poza zasięgiem. Rose została sama, uwięziona w swoim śnie, w
podświadomości, w tym innym świecie. Złapana w pułapkę, z której nie wiedziała,
jak się wydostać.
Rozpłakała
się, mając tego wszystkiego dość. Więź, która łączyła ją z Malfoyem przyniosła
jej tylko strach i ból. Widziała wiele scen, w których teoretycznie miała być szczęśliwa,
ale w tym momencie daleko jej było do radości. Była wściekła, przerażona i
obolała.
Weź się w garść! Zachowujesz się jak
dziecko!
Myśl, dziewczyno! Przecież jesteś w tym
dobra!
Otarła
zdrową dłonią załzawione oczy i jeszcze raz spojrzała w lusterko, tylko po to,
by upewnić się, że Malfoya w nim nie było. Zamiast niego lub swojego odbicia
ujrzała jednak coś innego. Między drobinkami piasku rysował się obraz czerwonych
drzwi, smaganych wiatrem. Ich kolor był tak wyraźny, że z łatwością przebijał
przez zawieruchę. Rose przyjrzała się im, marszcząc brwi. Gdzieś na tyłach jej
umysłu pojawiła się myśl, że oto patrzyła na wyjście z tego koszmaru. Musiała
je tylko odnaleźć.
Wyjrzała
ze swojej kryjówki i w tym samym czasie ziemia ponownie się zatrzęsła, a po
podłodze rozeszło się głębokie pęknięcie. Weasley podparła się zdrową dłonią,
nie chcąc stracić równowagi i ze zgrozą obserwowała, jak szczelina poszerza
się, wędruje dalej, aż przepoławia jedną ze stojących kolumn. Trzon drżał, po
czym oderwał się od całości i runął w dół, a jego drobniejsze części od razu
porwał wiatr.
Weasley
przełknęła ślinę, osłoniła twarz ramieniem i powoli wyszła spod złamanej
kolumny, która do tej pory służyła jej ochroną. Całkowicie odsłonięta i
bezbronna, ruszyła w stronę wyjścia z ruin świątyni. Liczyła, że może poza nimi
burza ustanie, lub chociaż zmaleje.
***
Shila
wybiegła z sali, kierując się w stronę Wieży Gryffindoru. Miała niejasne
przeczucie, że coś złego stało się Rose. Jej przyjaciółka nie pojawiła się na
śniadaniu, ani na kilku pierwszych lekcjach. Z początku Azjatka myślała, że
Weasley zaspała, ale kiedy mijały kolejne godziny, zmieniła zdanie. Ruda nigdy
się nie spóźniała, a nawet jeśli, to miała ku temu dobry powód. Nigdy jednak
dłużej niż 5 minut i zawsze wyjaśniała sprawę. Jednak tym razem… Shilę ściskało
w dołku, kiedy myślała o Rose. Minęła zgraję Ślizgonów, którzy zaśmiali się na
jej widok, ale zignorowała ich zaczepki.
- Gdzie
tak pędzisz? – zapytał Hugo, który przechodził obok. Shila kątem oka dostrzegła
„Dumę i uprzedzenie”, którą trzymał w dłoniach. Zmarszczyła brwi, tylko chwilę
zastanawiając się, dlaczego miał przy sobie taką książkę. Zignorowała jednak
ciekawość i spojrzała na brata jej przyjaciółki.
-
Widziałeś dzisiaj Rose? – spytała, oddychając szybko.
- Nie.
Stało się coś? – Hugo wyglądał na zmęczonego, oczy miał podkrążone, a kiedy
inaczej chwycił książkę, Shila dostrzegła poobgryzane paznokcie. Postanowiła
nie obciąż go swoim złym przeczuciem. Przecież mogło być tak, że Rose po prostu
zaspała, prawda? Hugo nie musiał się od razu denerwować.
-
Wszystko w porządku. Pożyczyła ode mnie lakier do paznokci i chciałam go
odebrać, ale nie mogę jej znaleźć – powiedziała, od razu żałując, że to
zrobiła. Miała ochotę walnąć się w łeb.
Serio, Shi? Lakier do paznokci?
Weasley
uniósł brew, a Shila skrzywiła się, bo ten gest był niemal identyczny z tym,
który czyniła Rose. Dziwne, bo to tej pory, Ishihara nie zwracała uwagi na
podobieństwo rodzeństwa.
- I
szukasz jej tylko po to, żeby odzyskać lakier? – spytał.
- Tak.
To bardzo drogi lakier – odpowiedziała, jęcząc z myślach ze swojej głupoty.
Hugo postanowił tego nie komentować. Kiwnął głową i odszedł bez słowa,
ściskając w palcach „Dumę i uprzedzenie”. Shila jeszcze chwilę za nim patrzyła,
po czym wznowiła bieg. Chciała jak najszybciej dostać się do dormitorium.
Ściskało ją w żołądku i nie lubiła tego uczucia.
- Rose,
jesteś tu? – zawołała, wbiegając do pokoju. Jej wzrok od razu spoczął na łóżku
przyjaciółki. – O Merlinie…
Dziewczyna
leżała pod kołdrą z rękami ułożonymi na wierzchu po obu stronach ciała. Była
nienaturalnie blada, a usta przybrały lekko niebieski odcień. Jej rude włosy
rozsypały się po poduszce, tworząc dookoła jej głowy aureolę. Shila przesunęła
wzrokiem po ramionach przyjaciółki, wzdrygając się, kiedy ujrzała czerwoną
plamę krwi na pościeli. Przez dłoń Rose przebiegało głębokie rozcięcie, wciąż
zbyt świeże, by mogło się zasklepić. Ishihara podeszła i dotknęła Weasley.
Ledwo jej palce musnęły skórę przyjaciółki, odsunęła się – ręka dziewczyny była
lodowata.
- Rose?
– Szturchnęła rudowłosą, próbując nie zwracać uwagi na chłód jej ciała.
Chwyciła ją za ramiona i potrząsnęła mocno, ale Weasley nie zareagowała. –
Rose! To nie jest zabawne! Ocknij się! – rozkazała, lecz to nie poskutkowało.
Shila
zabrała dłonie i odsunęła się, zasłaniając usta dłonią. Zaczęła krążyć po
pokoju, zastanawiając się, co powinna zrobić. Spojrzała na przyjaciółkę, lekki
ruch klatki piersiowej wskazywał, że dziewczyna żyje. Tylko dlaczego straciła
przytomność?
Muszę ją zabrać do Skrzydła Szpitalnego.
*
- Co
się stało? – spytał Hugo, wbiegając do Skrzydła Szpitalnego. Czekali tam już na
niego wszyscy: Shila, James, Lily, a nawet Albus oderwał się wreszcie od swoich
„przyjaciółek”. Weasley zatrzymał się w pół kroku i spojrzał na nieprzytomną
siostrę. Leżała na łóżku, a jej blada skóra niemal zlewała się z białym
prześcieradłem, którym ją nakryto. Lewą dłoń miała obandażowaną i tylko rude
włosy stanowiły jedyny kolor na tym marnym obrazku.
- Nie
wiemy – odpowiedział Albus. Hugo nawet nie zwrócił na niego uwagi, wciąż
wpatrywał się w uśpioną twarz Rose. W jego głowie przewijało się milion myśli.
Nigdy
nie powiedział na głos, że kocha Rose – był na to zbyt dumny. Przecież chłopcy
nie mówili takich rzeczy o swoich siostrach, prawda? To było niemęskie, żeby
przyznać, że kocha się siostrę. Lepiej było pociągnąć ją za warkocz, podokuczać
z powodu jej piegów, albo wykorzystać jej umysł w celu odrobienia pracy
domowej. Ale nigdy nie należało mówić, że się siostrę kocha. Co to, to nie.
Jednak teraz, kiedy widział ją w tym stanie, coś w nim drgnęło. Próbował
przypomnieć sobie ich ostatnia rozmowę, ale nie potrafił. Czuł się, jakby miał
ją stracić. To było irracjonalne, bo
wiedział, że pielęgniarka na nic takiego nie pozwoli i prędzej czy później Rose
odzyska zdrowie, ale i tak… Nie mógł przestać myśleć o tym, jak bardzo los go
nienawidził. Najpierw odebrano mu Daisy, a teraz Rose…
- Co
jej jest? – zapytał, podchodząc i dotykając dłoni siostry. Była zimna. – Jest
lodowata. Musimy ją ogrzać, przynieście jakieś koce – powiedział, jednak nikt
się nie ruszył.
Do
pomieszczenia weszła pielęgniarka, niosąc jakiś napar. Z miseczki buchał
zielony dym, roznosząc zapach cytrusów. Kobieta podeszła do chorej i nachyliła
się, przystawiając miseczkę blisko twarzy nieprzytomnej dziewczyny.
- Co to
jest? – Hugo przyglądał się, jak zielony dym wnika do nozdrzy siostry, a jej
twarz od razu nabiera żywszych kolorów. Wzięła głębszy oddech, co uspokoiło
rozedrgane nerwy Weasleya.
- Coś,
co ją rozgrzeje – odpowiedziała pielęgniarka. Odstawiła naczynie na bok i
spojrzała na przyjaciół. – Czy Rose ostatnio wspominała, że czuje się źle? –
spytała.
- Nie.
Wszystko było w porządku – odpowiedziała Shila, która najczęściej przebywała z
rudowłosa.
- Miała
do czynienia z jakimiś nieznanymi eliksirami?
- Nic
mi o tym nie wiadomo. – Ishihara skrzyżowała ręce na piersi, przyglądając się
nieprzytomnej przyjaciółce.
- Co
jej jest? – spytał Albus, trzymając się na uboczu. Czuł dziwny niepokój,
spoglądając na kuzynkę. Gdyby nie lekki ruch klatki piersiowej, wyglądałaby na
martwą.
Dobrze, że pielęgniarka dała jej coś na
ogrzanie, bo bez kolorów na twarzy wyglądała jak trup. Br.
- Rose
śpi – odpowiedziała pielęgniarka, bardzo spokojnym głosem.
- Śpi?
– zapytali przyjaciele jednocześnie, spoglądając na kobietę z niedowierzaniem.
– Więc dlaczego się nie budzi?
- Nie
jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Rose jest pogrążona w tak głębokim
śnie, że świat zewnętrzny nie ma na nią większego wpływu. Niestety, dopóki nie
będę wiedziała, co ją doprowadziło do takiego stanu, nie będę w stanie jej
pomóc. Mogę tylko czuwać, żeby się nie wyziębiła – wyjaśniła kobieta. Kiwnęła
głową i udała się do swojej kanciapy.
Hugo
wpatrywał się w twarz siostry. Nabierała kolorów, dzięki dziwnej miksturze, ale
wciąż była nienaturalnie blada. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Znał Rose i
wiedział, że na pewno nie wpakowałaby się w nic niebezpiecznego. Jednak coś
musiało się stać. Ludzie nie zapadają w śpiączki bez przyczyny! Prawda?
Nagle
jego uwagę przykuło poruszenie. Shila zebrała swoje rzeczy i ruszyła w stronę
wyjścia.
- Gdzie
idziesz? – spytał Albus.
- Do
dormitorium. Jeśli Rose zrobiła coś dziwnego, to jest pierwsze miejsce, w
którym powinniśmy szukać – odpowiedziała. Weasley pokiwał głową, a Albus
zaoferował pomoc, ale Shila uniosła dłoń, powstrzymując go. – Lepiej zostań
tutaj. Nie przydasz mi się, skoro nie możesz wejść do naszego dormitorium.
*
Shila
weszła do pokoju, rzuciła torbę na podłogę i rozejrzała się dookoła.
Od czego zacząć?
Podeszła
do łóżka Rose, nie patrząc na okropną czerwoną plamę na pościeli. Skrzaty wezmą
się za porządku dopiero za kilka godzin. Podniosła kołdrę i przerzuciła
poduszkę, jednak niczego nie znalazła. Nachyliła się, przeszukując szafkę
nocną. Kiedy otworzyła środkową szufladę, po dnie potoczyła się kolorowa kostka
Rubika. Shila chwyciła ją i uniosła, marszcząc czoło. Zabawka była zniszczona.
Cztery ściany: żółta, zielona, niebieska i czerwona były ułożone, lecz przez
każdą z nich przebiegało głębokie pęknięcie.
Zastanowiła
się chwilę, przypominając sobie inne sytuacje, w których kostka miała wpływ na
sny Rose. Kiedyś jej przyjaciółka obudziła się plując piaskiem, innym razem
opowiadała jej o Malfoyu, który wyciągnął ze swojego snu kamień. Kostki były ze
sobą połączone, przenosiły ich do jakiejś innej rzeczywistości, w ich snach. Rose
skaleczyła się podczas snu. I nie mogła się obudzić. A jej Bliźniacza Kostka
została zniszczona. Nagle wszystko zaczęło nabierać sensu.
Wybiegła
z dormitorium, trzymając w dłoniach kostkę.
- Wiem,
co jej jest! – wykrzyknęła, wpadając do Skrzydła Szpitalnego. Prawie się
przewróciła, potknąwszy o własne nogi. Odzyskała równowagę i podbiegła do łóżka
Rose, rzucając na prześcieradło kostkę i wskazując ją palcem. – To jest przyczyna.
-
Łamigłówka? Shila, serio? – burknął Albus, chwytając zabawkę i podrzucając ją
jedną dłonią. – Co niby zrobiła jej ta kostka Rubika? Zanudziła? W dodatku jest
popsuta.
- Nie.
To nie jest zwykła kostka – rzekła, oddychając szybko po szaleńczym biegu.
Spojrzała na przyjaciół, po czym powiedziała coś, czego żaden z nich się nie
spodziewał:
-
Musimy zawołać Malfoya.
-
Malfoya? Tego Malfoya?
- A
znasz jakiegoś innego? – burknęła.
- Ale
co on ma z tym wspólnego? – spytał Hugo.
-
Wszystko, Hugo. Uwierz mi – odpowiedziała, kiwając głową. Pokrótce wyjaśniła im
całą sytuację. Opowiedziała o snach Rose i o tym, co się w nich działo,
powiedziała o Jose, który szukał na ten temat informacji oraz o książce, którą
znaleźli. Nie pominęła nawet kwestii potencjalnego „zakochania”. Wiedziała, że
w takim momencie nie powinna niczego ukrywać. Musieli skupić się na tym, jak
mieli pomóc Rose, a by to osiągnąć, Hugo i Albus musieli poznać prawdę. –
Idźcie po Malfoya. Myślę, że tylko on będzie wiedział, co się stało.
Albus
pokiwał głową.
- Ja
się tym zajmę. Wy zawołajcie pielęgniarkę. Rose znowu zrobiła się sina z zimna.
Shila
spojrzała na przyjaciółkę. Potter miał rację, jej usta były niebieskawe.
Zaklęła cicho pod nosem.
~*~
Standardowo już zapraszam na FACEBOOKA!
O wow. W takim momencie? Serio? Mam się zabić? I jak się z tym poczujesz? Chcesz do końca życia mieć mnie na sumieniu? Chcesz, prawda? Nie kończ w takim momencie. Proszę.
OdpowiedzUsuńHugo jako troskliwy braciszek... Widziałam ten cytat na twoim fb i mi się spodobał. Mam nadzieję, że Rose szybko się wybudzi. A Malfoy... Ciekawe, jak zareaguje. Zmartwi się czy będzie udawał, że się nie martwi? Obstawiam to drugie, ale jeszcze zobaczymy. Daisy... Kiedy wróci? Była jedną z moich ulubionych postaci i CHCĘ JĄ Z POWROTEM! Rozumiesz? Tu i teraz! :P Shila... Hm. Przyznam szczerze, że ta cała scena z pocałunkiem w zeszłym rozdziale jakoś średnio mi się podobała. Nie żebym miała coś przeciwko, ale... Shipowałam ją z Alem xDD Welcome to my brain xDD
Tak więc pisz jak najszybciej nexta! Życzę weny i pozdrawiam cieplutko.
~ Marta ♥
(P.S. Pierwsza!)
Heeeej, to nie fair! Często kończę w takim momencie, dlaczego wszyscy się uparli, żeby mi wypomnieć ten rozdział? xD
UsuńCieszę się, że ci przypadł Hugo do gustu. Hm, jak Malfoy zareaguje? Tego nie wiem, bywa nieobliczalny! Ale niedługo się dowiemy! :) Bo piszę kolejny rozdział już. Cóż, jak mówiłam, Shila i Willow są dla mnie ważne i pewnie przez kilka chwil będę to ciągnąć. Ale kto wie, co się wydarzy później?
Dzięki za poświęcony czas :)
Pozdrawiam!
Pisz dalej i to już! Jak można przerwać w takim momencie, no jak? A tak poza tym nie mogę doczekać się Malfoy` a i jego reakcji :)
OdpowiedzUsuńAktualnie to jest mój ulubiony blog dlatego tak się ucieszyłam, że jest jakaś nowość.:) Wesołych Świąt ;)
Aww! <3 Cieszę się, że lubisz LnM :D To mnie podnosi na duchu.
UsuńPiszę, piszę! :D
Wesołego Alleluja!
Wow! Super notka, tylko czemu musiałaś przerwać w takim momencie? Ciekawe jaka będzie reakcja Malfoya. z niecierpliwością czekam na kolejną notke na tym super blogu.
OdpowiedzUsuńWesołyvh Świąt!
- Izi
Wszyscy mi to dzisiaj powtarzają :D Przerwałam w takim momencie, żeby Was rozgrzać przed kolejnym rozdziałem!
UsuńWesołych!
Moja droga, Ty tu do nas żuczki, a ja się czuję jak ten robak, który toczy taką kulę wiadomo czego :) - nie będę się tu wymądrzać od takich nazw, bo Ty tu jesteś specjalistą. Ja tylko mogę się powymądrzać matematyczno-fizycznie - chociaż parę wirusów i bakterii jeszcze po łacinie z biologii pamiętam :) Ale do rzeczy. Jak już rzuciłam szmatę w kąt po odgruzowywaniu mieszkania przed świętami to zabrałam się za czytanie, przeczytałam i padłam. A więc uzupełniam braki i "śpieszę" komentować. Rozdział jak zwykle fenomenalny i nie będę tego pisała co wszyscy bo wiesz co mnie zdenerwowało :) Jestem na prawdę ciekawa reakcji Pana M.. Myślę, że chłopak się trochę przerazi i zrozumie, że nie potrzebnie rozbijał butelkę. bo chyba to ma jakiś związek. Podobało mi się jak przedstawiłaś sytuację kiedy zaczynają znajomi martwić się o Rose. nie ma tam takiego "na hurra". Jest to stopniowo wprowadzanie atmosfery zdenerwowania, bo pewnie atmosfera grozy będzie w następnym odcinku. no przecież jak wpadnie Malfoy to się będzie działo :) Życzę Ci Wesołych Świąt. Dzięki wielkie za świetny odcinek i jak zwykle czekam na next. A może mały prezent poświąteczny :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWesołych, kochana!
UsuńOj, no bo ja lubię do Was mówić "żuczki". To takie ładne słowo, nie uważasz?
Dzięki za miłe słowa i poświęcony czas. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał. Jak zareaguje Malfoy? Nie wiem, ten chłopak jest nieprzewidywalny! :D Ale możliwe, że się lekko zdziwi.
Zacznę od tego, że znalazłam to opowiadanie zaledwie przedwczoraj. I przedwczoraj przeczytałam te pięćdziesiąt siedem rozdziałów, nie zwracając uwagi, że, nie dość, że jest późno, to jeszcze nad wyraz zimno. Powtarzałam sobie: jeszcze jeden i idę spać. Ale nie, bo każdy rozdział pchał mnie do następnego. Więc siedziałam, czytałam, aż przeczytałam. I kurczę, to jest na prawdę dobre. Pomijam sam fakt, że fabuła jest niebanalna (podrasowane kostki rubika? wtf? :D). Pierwsze skrzypce gra tu twój sposób pisania - lekki, zrozumiały, a przy tym niebanalny. Brak w nim irytującej przewagi czy to dialogów, czy opisów. Chwała ci za to, ;>
OdpowiedzUsuńCo do najnowszego rozdziału, mogę powiedzieć tylko jedno: Dlaczego Rose się, do licha, nie budzi, a Malfoy nie miał z tym najmniejszych problemów? (Chyba, że to coś ma wspólnego z tą butelką i różą w niej?) I co jest nie tak z tymi kostkami, skoro mogą człowieka nawet zabić? (Okej, to były dwie rzeczy, nieważne, :P)
Pozdrawiam, : )
Ojoj! Zawsze jestem pod wrażeniem, kiedy ktoś przeczytał LnM w przeciągu kilku dni. I zawsze powtarzam, że nie trzeba było się spieszyć - blog się nigdzie nie wybiera :) To niezdrowo tak! Ale mimo wszystko cieszę się bardzo, że historia Ci się spodobała. Dziękuję serdecznie za poświęcony czas i miłe słowa. Od razu cieplej się na sercu robi, kiedy ktoś uważa opowieść za niebanalną :)
UsuńCzasem mam jednak wrażenie, że z tymi opisami albo dialogami to bywa różnie... Są rozdziały, że wyraźnie widać zaburzoną równowagę :)
No masz rację, z kostkami jest definitywnie coś nie tak! Długo się zastanawiałam nad tym, czy wprowadzić element "niebezpieczeństwa", ale doszłam do wniosku, że ich życie nie może być aż taką sielanką. No i przecież Malfoy by się zbuntował, gdybym pozwoliła im "ot tak" się w sobie zakochać, bez żadnego sprzeciwu. Więc jest niebezpieczeństwo :) To trochę podgrzeje atmosferę, nie sądzisz? :)
Jeszcze raz dziękuję. Życzę wesołych świąt i pozdrawiam serdecznie.
W przeciągu wszystkich dotychczasowych rozdziałów raczej równowaga jest zachowana, nie podejmuję się osądzenia, jak jest w poszczególnych, ;)
UsuńW zupełności się zgadzam, ;3 Sielanki się szybko nudzą, a i sam Malfoy do całkowicie sielankowego świata zdecydowanie nie pasuje, :>
Dobre, bardzo dobre. Niezwykle wartka akcja.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały. Co z tego, że przerwany w takim momencie, gdzie chcesz czytać dalej :) Wesołych Świąt, mimo to, że prawie się skończyły. I takie pytanko mam do Ciebie, czy masz jakiś zamysł na datę następnego rozdziału? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń~M~
Oj, niestety nie mam wyznaczonej daty kolejnego rozdziału. Hm, ale postaram się, żeby był jak najszybciej.
UsuńOczywiście świetny rozdział :))
OdpowiedzUsuńSzkoda że przerwałaś, ale jest przynajmniej to uczucie że nie można się doczekać ^^ powiem Ci, że postaci które sama wymyśliłaś oraz cały Twój blog pomaga mi w rysowaniu *-* Dziękuję za "natchnienia" :D
Czekam na następny rozdział i nie mogę się doczekać^^ Pozdrawiam:3
Serio?! Wow! To podziel się jakimś rysunkiem :D
UsuńJak uda mi się wymyślić coś zaskakująco ciekawego to na pewno ci coś wyślę na fb;)
UsuńJupi! :D Nie mogę się doczekać! :*
UsuńŚwietny blog! Nie tylko co piszesz, ale i grafika jest imponująca- zapraszam do siebie, twoja opinia dobrej pisarki wiele dla mnie znaczy!
OdpowiedzUsuńhttp://zanurzsieglebiej.blogspot.com/
Bardzo ciekawie to jest opowiadanie według mnie.Szkoda że tak mało osób wie o tym blogu.
OdpowiedzUsuń