5 lipca 2014

50. Zielony

Obudziła się nad ranem, całkowicie wyspana. Nie widząc sensu w przewracaniu się z boku na bok, czekając na budzik, wstała. Przebrała się w świeże ubrania, przemyła twarz zimną wodą. Postanowiła zejść do Pokoju Wspólnego, przetłumaczyć kilka kolejnych stron z jej zadania na runy. Bathsheda miała wrócić za kilka dni i Rose liczyła, że profesor wystawi jej dodatkową ocenę, gdy zobaczy ile pracy włożyła w to tłumaczenie.
Pokój Wspólny tonął w ciszy. Półmrok powoli rozstępował się przed światłem porannym. Nie od razu zauważyła postać siedzącą w fotelu przed zimnym kominkiem. Kiedy wreszcie go dostrzegła, podskoczyła ze strachu, piszcząc krótko.
- Matko, Albus! Wystraszyłeś mnie – powiedziała, przyciskając rękę do piersi. Jej serce szalało chwilę.
- Przepraszam – odparł bardzo cicho, nie odwracając wzroku od pustego paleniska.
Rose podeszła bliżej i usiadła na oparciu fotela, spoglądając na kuzyna. Wyglądał jakby zjadł żabę. Jego twarz poszarzała, a pod oczami widniały brązowawe sińce. Gdyby nie znała go lepiej pomyślałaby, że płakał. Cóż, może jednak nie znam go tak dobrze, jak mi się wydaje.
- Wszystko w porządku? – spytała, przyglądając się mu. Nie doczekała się jednak żadnej reakcji. – Spałeś w ogóle?
- Nie jestem śpiący – stwierdził.
- Z pewnością – zironizowała. Potarła wolną dłonią dżinsy. – Co się stało?
- Jak zrozumieć dziewczynę? – spytał nagle, odwracając twarz w jej stronę. Uniosła do góry brwi, zaskoczona.
- E… trudne pyta…
- Chciałem dobrze. Powiedziałem jej, co czuję, a ona teraz ma mnie za świra – przerwał jej. Rose odsunęła się lekko, ponieważ machnął ręką tak zamaszyście, że prawie wybił jej zęby.
- Kto? Julia? – spytała.
- Naprawdę ją lubię… A ona tego nie widzi i biega za tym Brandonem jak pie… - opamiętał się w ostatniej chwili, nie kończąc zdania. Wziął głęboki oddech i jeszcze raz spojrzał na Rose. – Co nią kieruje?
Ruda przyglądała się jego rozszerzonym oczom, błyszczącym w ciemności. Nie była pewna, czy był to wynik zmęczenia czy łez. Zabolało ją serce, widząc jego cierpienie. Naprawdę chciałaby mu pomóc, ale co mogła odpowiedzieć? Nie znała Julii, ani jej relacji z Albusem czy Brandonem.  
- Rose… jesteś dziewczyną, jak… powiedz jak dziewczyny myślą?
- E.. Al, wydaje mi się, że to nie takie proste – odpowiedziała zszokowana.
- Zauważyłem – stwierdził, odwracając się do kominka.
- Naprawdę mi przykro, Al. Jeśli mogę ci jakoś pomóc…
- Nie możesz. Idę spać – powiedział Potter, wstając. Wymijając ją bez żadnego słowa, wrócił do swojego dormitorium. Rose nie widziała go już przez cały dzień.

~*~

Hermiona westchnęła, odkładając na blat stołu akta. Właśnie zakończyli w Departamencie ciężką sprawę nielegalnego sprzedawania smoczych jaj, i mimo że powinna się cieszyć z sukcesu, była przybita. Ron wyjechał na kilka dni do Londynu, by dopilnować spraw w sklepie, a od dzieci już dawno nie miała żadnej wiadomości. Siedziała w domu sama, a jej jedynym towarzyszem był stary Krzywołap, wyciągnięty we wnęce za kominkiem. Już od kilku dni tam przebywał, w tym czasie wyraźnie schudł i osłabł. Niegdyś gęsta sierść, wypadała garściami. Prawie w ogóle się nie ruszał, a jeśli już zmusił się do wstania, chwiał się na wątłych nogach. Nawet nie zareagował, kiedy zawołała go na kolację poprzedniego wieczora.
Kobieta wstała, podeszła do zwierzęcia. Kucnąwszy, podrapała go za uszami.
- Cześć, wielkoludzie – powiedziała łagodnie. Kuguchar zmrużył powieki. – Nie chciałbyś wyjść trochę na zewnątrz? – spytała, głaszcząc pupila po szyi. Delikatnie chwyciła go i uniosła do góry. Poczuła, że resztki jego sierści były mocno splątane. Krzywołap zamruczał krótko, kiedy znalazł się w jej ramionach.
Wyszła z nim przed dom, siadając na bujance, którą Ron zawiesił kilka lat temu na tarasie na życzenie Rose. Uśmiechnęła się pod nosem, przypominając sobie tamten dzień. Jej mąż sporo się napocił, chcąc zrobić to poprawnie.
Ułożyła Krzywołapa na kolanach i odepchnęła się lekko nogami. Ławka zabujała się krótko.
Hermiona przyglądała się kwiatom, rosnącym w ogrodzie. Uwielbiała je, tworzyły wokół niesamowitą atmosferę. Jakby ktoś obsypał jej podwórko tęczowym pyłem. Dokoła było tyle kolorów, że nie była nawet pewna, czy potrafiłaby je wszystkie nazwać. Pszczoły pracowały ciężko, zbierając pyłek, a ptaki znajdowały schronienie w koronach drzew. Hermiona uśmiechnęła się, jej życie było z grubsza takie, jakie zawsze chciała wieść. Gdyby tylko Ron był teraz przy niej.
- Dzień dobry, pani Weasley – powiedział Rufus Plot, który szedł drogą. Zatrzymał się przy białym płocie i uśmiechnął do niej.
- Witaj, Rufusie – odparła z uśmiechem.
Rufus Plot miał trzydzieści pięć lat i mieszkał w starym domu na końcu ulicy. Wprowadził się do niego niecałe pół roku temu i od razu w miasteczku pojawiły się przypuszczenia o powodzie jego przeprowadzki. Był częstym tematem rozmów wszystkich gospodyń, głównie dlatego, że należał do tych przystojnych mężczyzn z ciemnymi włosami i kilkudniowym zarostem, a w dodatku był singlem. Wszystkie panie zastanawiały się, jakim cudem udało mu się wywinąć od ożenku, ale żadnej nie udało się tej informacji zdobyć.
Tylko Hermionę nie interesowały te sprawy. Nie miała czasu na ploteczki, a poza tym wyznawała zasadę, by nie ingerować w cudze życie. I choć Ginny często wypytywała ją o przystojnego sąsiada, Weasley była w stanie powiedzieć tylko tyle, co sama zasłyszała w sklepie.
I przez kilka tygodni tak właśnie było: nie interesowała się nowym sąsiadem. Dopóki którejś niedzieli, kiedy podobne jak teraz siedziała na tarasie, Rufus Plot zatrzymał się przy jej płocie i zwrócił do niej po imieniu.
- Robisz remont? – spytała, spoglądając na białą farbę, którą niósł w lewej dłoni.
- Próbuję doprowadzić dom do stanu używalności – odpowiedział z uśmiechem. W jego policzkach pojawiły się słodkie dołeczki, nadające jego twarzy dziecięcego wyglądu. Ciemne oczy błyszczały radośnie w słońcu. Cienka, zielona koszulka przylepiła się od potu do jego ciała. Hermiona z początku nie zwróciła na to uwagi.
- Twój dom wygląda w porządku – powiedziała, głaszcząc Krzywołapa po grzbiecie.
- Staruszek z niego – stwierdził Rufus, wskazując palcem zwierzaka na jej kolanach.
Dopiero wtedy Hermiona zauważyła opalone, silne ramiona. Tylko przez moment pomyślała o tym, że chciałaby ich dotknąć. Zaraz jednak ugryzła się w dolną wargę, by przywrócić się do porządku.
- Ma już swoje lata – odpowiedziała.
Zapadła cisza. Rufus rozejrzał się i, dostrzegając panią Aniseed, siedzącą w oknie w domu po drugiej stronie ulicy, powiedział:
- Powinienem już iść.
- Do widzenia, Rufusie. – Hermiona uśmiechnęła się.
- Do widzenia, pani Weasley.
Mężczyzna odszedł, a Hermiona zerknęła w stronę domu pani Aniseed. Uśmiechnęła się do kobiety, która nie kryła się z tym, że ich obserwowała. Pewnie czekała na jakąś sensację, którą mogłaby się podzielić ze swoimi koleżankami.
- Dzień dobry, pani Aniseed! – zawołała. Staruszka drgnęła i zasłoniła okno. Hermiona jednak wiedziała, że kobieta wciąż tam jest i obserwuje ją.
Wstała z bujanki i weszła do domu, niosąc ze sobą Krzywołapa. Odłożyła go tam, gdzie spędzał ostatnio całe dni i podeszła do stołu. Chwyciła pergamin i pióro, usiadła i zaczęła pisać list.

Kochana Rose…

~*~

- Sowia poczta! – wrzasnął ktoś, kiedy setki sów wleciało do Wielkiej Sali przez otwarte okna. Rose podniosła głowę znad talerza z jajecznicą, obserwując ptaki. Kilka z nich wirowało pod sufitem, powoli obniżając lot, inne pędziły do swoich właścicieli z zawrotną prędkością. Lecz tylko jedna zainteresowała Rudą.
- Uwaga! – zawołała Weasley, chowając się pod stół, kiedy puchacz ojca, Joel, wleciał w dzban z sokiem żurawinowym. Był młody i jeszcze niedoświadczony, dlatego zdarzało mu się źle ocenić odległość od celu.
Uczniowie siedzący nieopodal Rose wrzasnęli.
- Co do…? Rose! – krzyknął ktoś. Spojrzała na znajomych przepraszająco. Wszyscy byli mokrzy. – Wiesz, jak trudno zmyć sok żurawinowy?
- Przepraszam – powiedziała tylko, pochylając się nad stołem i odwiązując od nóżki Joela dwie koperty. Jedna z nich była zaadresowana do niej, druga – do Hugona. Wśród niezadowolonych jęków kolegów, usiadła na swoim miejscu, otwierając list. Joel w tym czasie otrzepał się, ponownie ochlapując wszystkich sokiem, po czym odleciał, jakby nic się nie stało.
- Od kogo to? – spytał Hugo, który pojawił się chwilę później.
- Od mamy. Masz, jedna jest dla ciebie – odpowiedziała, podając mu białą kopertę. Brat usiadł obok niej.
- Widziałeś Albusa? – spytała. Pokręcił głową.
- Od soboty nie – oznajmił Hugo, niedbale rozrywając kopertę.
Rose poklepała go po ramieniu, wstając i odchodząc. Zamierzała odpisać mamie, ostatnio nie miała do tego głowy. Matka musiała poczuć się zaniedbywana, bo choć nie napisała tego wprost, jej list był smutny.
- Nie podziękujesz mi? – usłyszała, kiedy tylko przekroczyła próg Wielkiej Sali. Zatrzymała się w pół kroku, wywracając oczami młynka nim odwróciła się w stronę Scorpiusa Malfoya.
Stał niedaleko, opierając się o ścianę, ze skrzyżowanymi ramionami. Spoglądał na nią, mając lekko pochyloną głowę. Uśmiechał się półgębkiem.
- Niby za co? – spytała.
- Za połączenie cię z twoją drugą połówką – zironizował. Przyjrzała się mu, nie bardzo wiedząc o czym mówił. Dopiero po chwili zrozumiała, że nawiązywał do jej „randki” z Miltonem. Postanowiła zagrać w jego grę.
- Och! Faktycznie, powinnam ci podziękować – powiedziała radośnie, uśmiechając się przemiło. Podeszła do niego i klepnęła go w ramię, jakby byli najlepszymi przyjaciółmi. – Dziękuję, Scorpiusie.
Musiała ugryźć się w język, żeby nie wybuchnąć śmiechem, widząc jego zaskoczoną minę.
- Naprawdę świetnie się bawiłam. Milton chyba też… nie narzekał – mówiła dalej, rozpromieniona. – I wszystko dzięki tobie! Nie sądziłam, że to potrafisz, ale teraz myślę, że czeka cię świetlana przyszłość… w swataniu ludzi.
Malfoy poczerwieniał, a Weasley wyśmienicie się bawiła.
- Chyba to powtórzymy…
- Wystarczy – powiedział nagle, podnosząc do góry dłoń. Umilkła, spoglądając na niego z uśmiechem. – Wyraziłaś się jasno – stwierdził.
- Jesteś pewien? Mogę ci jeszcze poopowiadać…
- Nie.
Wzruszyła ramionami.
- Jak chcesz.
Malfoy, czerwony ze złości, oderwał się od ściany. Chciał odejść, ale chwyciła go za ramię. Uniósł do góry brew, tego się po niej nie spodziewał. Przysunęła się i wspięła na palce, by wyszeptać do jego ucha:
- Coraz lepiej rozumiem zasady twojej gry, Malfoy.
Poczuł jej ciepły oddech, który połaskotał go po karku. Spojrzał na nią, a jej twarz znalazła się niebezpiecznie blisko jego. Uśmiechnęła się ironicznie i, mrugając zadziornie, odeszła w swoją stronę.

Stworzyłem potwora?

~*~

Rose szła właśnie do sowiarni, kiedy przechodząc przez Pokój Wspólny zauważyła Albusa, siedzącego przed zimnym kominkiem. Rozejrzała się dookoła, inni uczniowie nie zwracali na niego uwagi, a życie Hogwartu toczyło się jakby obok niego. On również nie wykazywał zainteresowania tym, co działo się wokół niego. Po prostu siedział w starym fotelu, obserwując ciemne palenisko, nawet nie mrugając.
- Al? – zagadnęła, podchodząc bliżej. Położyła dłoń na oparciu fotela i nachyliła się lekko, spoglądając na kamienną twarz kuzyna. Nie dał nawet znaku, że ją zauważył. – Wszystko w porządku? – spytała.
- Tak – odparł spokojnie.
Przeraziła ją ta odpowiedź i sposób, w jaki poruszył ustami. Zrobił to tak, że nie drgnął żaden miesień nie należący do tych, które odpowiadały za wydawanie dźwięków. Rose zmarszczyła na krótko czoło, bojąc się zastygłej w bezruchu postaci.
- Na pewno? Dlaczego siedzisz tutaj sam? Hugo gra w gargulce, nie chcesz się do niego przyłączyć? – zapytała.
Spojrzał na nią, a jej ulżyło. Najwyraźniej przerażający bezruch był tylko wytworem jej wyobraźni. Albus przyglądał się jej zielonymi tęczówkami, a potem zerknął na młodego Weasleya. Wykrzywił się.
- Nie chce mi się grać w gargulce – powiedział.
- Dobrze – stwierdziła, siadając na fotelu obok. – To może zagrajcie w szachy? Nie możesz tutaj tak siedzieć całymi dniami – wyjaśniła.
Wzruszył ramionami.
- Nie mam ochoty w nic grać.
- Okej. To może odrób pracę domową – zaproponowała, wyprostowując plecy.
Spojrzał na nią z przymrużonymi powiekami, uśmiechając się półgębkiem.
- Dobrze, wywołałam jakiś uśmiech… - szepnęła, pocierając dłońmi o dżinsy. – Słuchaj… Rozumiem, serio. Julia odrzuciła twoje… zaloty – zmarszczyła brwi, a Albus roześmiał się krótko. – Ale świat się nie zawalił. Na pewno ucierpiała twoja duma, ale daj spokój… Nie ona jedna jest na świecie… ani nawet nie jedna w tej szkole. Na pewno znajdziesz kogoś, kto cię doceni. Wierz mi.
- Wiesz co… masz rację – powiedział Albus, uderzając dłońmi w podłokietniki. Wstał
- No pewnie, że mam… Czekaj… mam? – zapytała z niedowierzaniem, wstając ze swojego miejsca. Obróciła się, spoglądając na niego. – Tak po prostu?
- Tak po prostu – odparł, po czym podszedł do grupki dziewcząt, oglądających w kącie obrazki w Czarownicy.
Rose zmarszczyła brwi. Szybko poszło… Przyjrzała się jeszcze kuzynowi. Posłał jej tajemnicze spojrzenie, przez które włoski na karku stanęły jej dęba. Nie podobało jej się to, ale nic już nie mogła zrobić. Nie wiedziała, jaki pomysł podsunęła Albusowi, ale doszła do wniosku, że przez kilka następnych dni powinna zwrócić na niego uwagę.
Postanowiwszy obserwować kuzyna, obróciła się i poszła wysłać list.

 Słońce oświetlało błonia pomarańczowym światłem. Nadchodzący wieczór wydawał się być spokojny. Większość uczniów wróciła już do zamku, lecz nieliczni wciąż spacerowali wzdłuż jeziora. Powietrze było ciepłe i przesiąknięte zapachem nadchodzącego lata.
W sowiarni panował półmrok. Żerdzie były niemal puste, ptaki wyleciały na nocne łowy. Tylko kilka mniejszych sówek siedziało na swoich miejscach, obracając swoje głowy i wpatrując się w Weasley wielkimi, błyszczącymi oczami.
Rose przywiązywała właśnie list do nóżki Hadesa, kiedy poczuła silny ból głowy. Promieniował od czoła i narastał z każdą sekundą. Przytrzymała się parapetu okna, gdy pociemniało jej przed oczami. Jęknąwszy, osunęła się na podłogę, a spłoszona sowa wyleciała na zewnątrz.
Przyciskając dłonie do skroni, upadła na zabrudzoną ptasimi odchodami posadzkę. Żerdzie, na których siedziały szkolne płomykówki, rozmazywały się. Traciła wzrok, a ból głowy był coraz silniejszy. W końcu stał się nie do wytrzymania. Straciła przytomność, a jej ręce bezwładnie opadły na stertę trocin.

~*~

Scorpius leżał na łóżku, z jedną ręką podłożoną pod głowę. Czytał Proroka Codziennego, gdyż wcześniej nie miał na to czasu. Właśnie miał przewrócić kartkę, kiedy literki zaczęły skakać po papierze, a jego głowa eksplodowała bólem. Syknął cicho, upuszczając gazetę i próbując wstać. Promienisty ból jednak był tak silny, że po chwili stracił wzrok, a kilka sekund później przytomność, opadając miękko na poduszkę.

~*~

Shila przeczesywała właśnie pokój, szukając swojego pióra. Nigdzie nie mogła go znaleźć, choć była pewna, że po lekcjach schowała je do szafki. Przetrząsnęła jednak wszystkie półki, zajrzała w każdy zwój pergaminu, szukała nawet pod poduszką i pod łóżkiem, ale oprócz kilku monet i papierków po cukierkach, niczego nie znalazła.
- No by cię… Gdzie jest… to cholerne… pióro! – warknęła, potrząsając kołdrą z nadzieją, że szukany przedmiot zaplątał się w pościel.
- Hej, Shi… - zawołała Nicole, wpatrując się w coś za plecami Azjatki. Ishihara, nie odwracając się, spytała:
- Co jest?
- Czy to powinno się tak świecić? – zapytała Nicole, pokazując palcem rzecz, na którą spoglądała. Shila przestała przeszukiwać łóżko i podążyła wzrokiem we wskazanym kierunku.
- O cholercia – mruknęła, przyglądając się kostce Rubika. Czwarta ściana została ułożona i teraz pulsowała zielonym światłem. Ishihara wypuściła kołdrę z rąk, podeszła do szafki, na której leżał sześcian. Nicole stanęła za jej plecami.
- Jest groźna? Może to zły urok? – spytała dziewczyna.
Shila podniosła kostkę.
- Co to jest? – drążyła Nicole.

Do tej pory kostka działała tylko wtedy, kiedy Rose spała… A ponieważ nie ma jej w dormitorium… Może zasnęła w Pokoju Wspólnym? Ale dlaczego mam przeczucie, że coś się stało?

- Nicole, widziałaś Rose? – spytała Shila. Dziewczyna pokręciła głową, nie odrywając wzroku od sześcianu. Shila chwyciła swoją torbę i schowała do niej świecącą kostkę, by nie przykuwała wzroku mijanych uczniów. – Wyświadcz mi przysługę i nie mów o tym nikomu – powiedziała, stojąc w drzwiach. Spojrzała na Nicole, która pokiwała głową. – Idę szukać Rose…
Zeszła do Pokoju Wspólnego, rozglądając się. Nigdzie nie zauważyła znajomej rudości, ale od razu dostrzegła grupkę dziewcząt, stłoczonych wokół Albusa i chichoczących z opowiadanych przez niego dowcipów. Uniosła do góry brew, powstrzymując się od komentarza. Cieszyła się, że mu się poprawiło, ale chyba lekko przesadzał.
Obróciła się i podeszła do Hugo.
- Widziałeś Rose? – spytała.
Młody Weasley przypatrywał się kuzynowi, który nie przejmował się ciekawskimi spojrzeniami i w najlepsze żartował z dziewczynami. Co chwilę przypadkowo dotknął ramienia którejś z nich, a one wtedy chichotały jeszcze bardziej.
- Widzisz to? Co on w ogóle robi? – zapytał rudzielec, jakby kompletnie nie usłyszał pytania Azjatki. – Jeszcze przed chwilą siedział i wpatrywał się w kominek… jak jakiś posąg. A teraz to! – niemal wykrzyknął, wskazując dłońmi Albusa, który flirtował z całą szóstką dziewcząt.
- Jasne… - mruknęła, starając się ignorować Pottera, bawiącego się w Casanovę. – Hugo, skup się. Rose, twoja siostra. Była tu? – spytała ponownie, klepiąc go w ramię.
Spojrzał na nią i kiwnął głową.
- Tak, przed chwilą. Rozmawiała z Albusem i popatrz, co mu zrobiła…
- Gdzie poszła? – przerwała mu, nim zdążył się nakręcić.
- Wysłać list – odpowiedział na odczepkę, wciąż przypatrując się brunetowi, który tym razem całkiem śmiało dotknął policzka blondynki z czwartej klasy. – Nie zrobił tego!
- Przestań tak przeżywać. Gorzej niż baba – mruknęła Shila, kierując się do wyjścia.

~*~

Rose otworzyła oczy, przerażona. Rozejrzała się dookoła siebie, uświadamiając sobie, że znalazła się na środku korytarza przed Wielką Salą. Przez chwilę zastanawiała się, jakim cudem z sowiarni przeniosła się właśnie tam. Odwróciła się z zamiarem odejścia do Wieży Gryffindoru, kiedy jakiś dwunastolatek wszedł na nią. Zamiast się jednak od niej odbić, lub uderzyć ją, przeszedł przez nią, jak przez ducha. Weasley wstrzymała oddech, mając wrażenie, jakby jej organy wewnętrzne na moment zmieniły swoje ułożenie.
- Och – stęknęła, kiedy wszystko wróciło na swoje miejsce. Obejrzała się za siebie, patrząc za oddalającym się chłopakiem. Zachowywał się tak, jakby całkowicie nic nie poczuł. Zrobiła kilka kroków w jego stronę. Podbiegł do swoich przyjaciół.
Weasley zmarszczyła brwi, obserwując ich twarze. Wydawali się jej znajomi, ale nie mogła sobie przypomnieć ich nazwisk. Pokręciła głową uznając, że coś sobie wymyśliła. Pokręciła z niedowierzaniem głową, mając w niej mętlik. Chciała dowiedzieć się, co wydarzyło się w sowiarni. Miała złe przeczucie. Gdy zamierzała się odwrócić, jej wzrok padł na dwie roześmiane osoby, idące w jej kierunku.
- Ja chyba śnię – powiedziała.
Młodsza wersja jej samej oraz młodsza wersja Scorpiusa Malfoya… oni szli ramię w ramię, śmiejąc się na cały głos. Weasley przetarła oczy, obracając się i przypatrując im. To na pewno była ona, w wieku jedenastu lat, zaraz po przyjeździe do Hogwartu. Pamiętała zieloną wstążkę którą wiązała wtedy włosy.
- To się nie wydarzyło – stwierdziła, obserwując dzieciaki, wbiegające do Wielkiej Sali.
- Ale mogło – usłyszała. Wzdrygnęła się, nie oczekiwała odpowiedzi. Odwróciła się, spoglądając na prawdziwego Scorpiusa Malfoya, stojącego przed nią.
Przez chwilę obserwował ich młodsze wersje, po czym przeniósł wzrok na Weasley.
- Nie rozumiem? Co to wszystko znaczy? Jak to… jak to w ogóle możliwe? – zapytała. – Ty i ja… jako dzieci… Tam!
- Pomyśl… Gdybyśmy się wtedy nie pokłócili, pewnie właśnie tak byśmy weszli do Wielkiej Sali – powiedział spokojnie, uśmiechając się ni to z rozbawieniem, ni ironicznie. Bardziej przypominało to grymas pożałowania. Obejrzała się za siebie, mały Scorpius i mała Rose zniknęli wśród uczniów.
- To jakiś obłęd – powiedziała. – Co tu się dzieje?
Ledwie zdążyła dokończyć zdanie, kiedy świat wokół nich zawirował. Obraz rozmył się, tworząc jednokolorową plamę. Rose straciła równowagę i wywróciła się, Scorpius jedynie się zachwiał. Kiedy wszystko się uspokoiło pomógł jej wstać. Oboje otworzyli szeroko oczy ze zdumienia.
- Okej, to jest… o wiele większe niż zwykłe „dziwne” – oznajmiła.
Scorpius jedynie prychnął.
Przypatrywali się swoim młodszym wersjom, mającym lat czternaście, siedzącym w bibliotece. Razem, przy jednym stoliku, rozwiązywali zadania domowe, co chwilę o czymś szepcząc. Ta druga Rose cały czas się uśmiechała, a drugi Scorpius wpatrywał się w nią jak w obrazek.
- Nie mam pojęcia, o co tu chodzi. I jakim cudem znaleźliśmy się razem na tym… pokazie cudów – powiedział Malfoy, podpierając się pod boki.
- To trochę… straszne – wyznała Rose, krzywiąc się. – Czy ty… Ty się ślinisz na mój widok! – wykrzyknęła rozbawiona, wskazując palcem Scorpiusa nieprawdziwego.
- Wcale nie – powiedział Scorpius prawdziwy. – To ON się ślini, nie ja. I nie do ciebie tylko do NIEJ.
- Cóż… on jest tobą, a ona mną, więc technicznie…
- Technicznie się zamknij. Nie mam nic wspólnego z tym dziwadłem – warknął Scorpius. – I już na pewno nie ślinię się na twój widok. To się po prostu nigdy nie wydarzy… Nie z tobą.
- Łał… - mruknęła Rose, przestając się ekscytować. – Z pewnością wiesz, jak zaimponować dziewczynie…
Odwróciła się od niego, przypatrując się ich młodszym wersjom. Zaciekawiona, czy może z nimi porozmawiać, podeszła bliżej. Machnęła ręką przed oczami drugiej Rose, ale ona nawet tego nie zauważyła, wciąż wpatrując się w drugiego Malfoya. Weasley nachyliła się ponad jej ramieniem, zaglądając do książki, którą czytała.
- Obrona Przed Czarną Magią – powiedziała. – Cóż, przynajmniej w tej alternatywnej wersji wciąż jestem sobą… Nie licząc… tego – dodała, machając rękami wokół głów ich młodszych postaci. Skrzywiła się.
- Jakieś pomysły, co to jest? – zapytała, podpierając się pod boki i spoglądając na Scorpiusa.
- Nie – odpowiedział.
- Cóż… Cokolwiek to powoduje, nie podoba mi się. Nie wiem, co ma na celu pokazywanie nam tego wszystkiego. Przecież nie możemy cofnąć czasu i zacząć od nowa. Co się stało to się nie odstane. Nienawidzimy się i pewnie już tak zostanie… - mówiła Weasley, obchodząc stolik dookoła i stając obok Malfoya.
- Zazwyczaj, kiedy działo się coś takiego… układała się jedna ze ścian kostki Rubika – powiedział nagle Malfoy, spoglądając na nią. Ruda ściągnęła brwi, przypatrując mu się.
- Myślisz, że mają z tym coś wspólnego? Czekaj… Ty też masz taką kostkę?
Scorpius nie zdążył odpowiedzieć. Podłoga i ściany znów zaczęły wirować. Rose znów straciła równowagę, tym razem jednak zdążyła uchwycić się jego ramienia. Gdy obraz wrócił do normy, chwyciła się za głowę.
- Zaraz puszczę pawia…
- Zatrzymaj tę myśl – mruknął Malfoy. Podążyła za jego wzrokiem.

- Och, fuj!

~~~~

I oto jest tak długo wyczekiwany 50 odcinek. Dużo dialogów, nieco mniej opisów, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Chyba wyszłam z wprawy, ale obiecuję się poprawić. 
Dziękuję wszystkim, którzy wytrzymali te 2 miesiące rozłąki z Rose i Scorpiusem. Dzisiaj daję Wam ich podwójną dawkę. Mam nadzieję, że rozdział choć trochę przypadnie Wam do gustu. 

Wszystkich, którzy jeszcze nie odwiedzili mnie na FACEBOOKu gorąco zachęcam do polubienia strony. Tam najszybciej możecie się ze mną skontaktować lub dowiedzieć się o nowościach: na LnM lub w Szufladzie. Na bieżąco też informuję, jak idą prace nad kolejnym rozdziałem. 

30 komentarzy:

  1. Tak jakby trochę... przyśpieszyłaś wszystko. :D Dla mnie osobiście i tak było za mało Scorpiusa i ogólnie ten 50. wydawał się dość krótki... Ale te obrazy, które podsunęła kostka, były naprawdę genialne :) I ta odskocznia do Hermiony mnie urzekła. Zachowanie Albusa - typowe dla odrzuconego nastolatka, także: to było dobre! :D
    Jak zwykle z niecierpliwością oczekuję kolejnego rozdziału, bo to, co piszesz, jest po prostu... fenomenalne, aż ciężko mi znaleźć słowa. Masz wielki talent :) I życzę dużo weny. :)

    W wolnym czasie zapraszam na mojego "świeżego" bloga, liczę, że przyciągnie Twoją uwagę. :)
    http://memoryisnotdevice.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyspieszyłam, bo zaczynało się ciągnąć! Poza tym, trochę wypadłam z obiegu, więc musiałam jakoś się przebić przez mur, który powstał w mojej głowie w ciągu ostatnich dwóch tygodni. I - jak mówiłam - ten rozdział miał 10 różnych wersji xD Ale nie bój żaby, w następnym odcinku za pewne znowu będzie się wszystko ciągnąć... No i znów dam dużo Scorpa i Rose :)
      Dziękuję za komentarz i poświęcony czas... zwłaszcza patrząc na godzinę :)

      Usuń
  2. Świetny jak zawsze ;) Czekam na więcej Scorpa ^^ Ubóstwiam go ;) Dodałas więcej dialogów, ale to naprawdę dobrze, nie mam pojęcia jak można aż tak cudownie pisać !

    OdpowiedzUsuń
  3. Parabolo, bardzo cieszę się z nowego rozdziału, jest naprawdę niesamowity. Sens mojego życia znowu powrócił :D W poprzednich dwóch rozdziałach bardzo brakowało mi konfrontacji Rose/ Scorpius. W tym rozdziale było znacznie więcej rozmów między nimi i z tego niezmiernie się cieszę. Mam nadzieję, że następna notka pojawi się trochę wcześniej niż za dwa miesiące. Z niecierpliwością będę jej wyczekiwać. Masz talent zdolniacho :*

    Życzę weny :)
    Twoja E.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, ulżyło mi :) Nie chciałabym aby LnM zabrała komuś sens życia! :)
      Dziękuję bardzo za miłe słowa i za poświęcony czas.

      Usuń
  4. Dobra to teraz ja. :)
    Na początku chciałam powiedzieć, że normalnie Cię nienawidzę ... Znalazłam tego bloga w czwartek ... Wczoraj w nocy czy jak wolisz dziś nad ranem skończyłam .. 4 dni nikt o mnie nie słyszał, nikt mnie nie widział. Tylko siedzialam w pokoju z telefonem, wifi i Twoim blogiem... Telefon padal mi 3 razy dziennie xD
    Po prostu ta historia .. Ahhhh brak mi słów !! Gdybym znalazla ją opublikowaną i do kupienia w ksiegarni to juz po 3 rozdziałach myslalabym, że to pisze J.K. Rowling. :)
    Przyznam szczerze, że nigdy nie czytałam blogow związanymi z potomkami naszej ukochanej trójcy. Stwierdziłam a co mi szkodzi.. I nie żałuję. Jestem Twoja fanka! :)
    A teraz chwila na która czekałam - groźba hyhyhy ^^
    Znajdę Cię i udusze kablem od myszki jak Draco i Rose nie będą razem !!!! :((((
    Wykreowalas takie postacie, takie przeciwieństwa, które muszą być razem!!! Pomysł o tej fali samobójstw na wieść że po zakończeniu bloga okazuje się że oni nie są razem ;((((
    Wiem,że autorki czasami wywracaja Krzywolapa do góry ogonem i chcą zrobić na przekór innym to najczęściej są to smutne zakończenia.
    A ja Ci powiem tak!!
    Jakbyś oglądała "hp i zakon.." to tam była Twoja kula w której było zakończenie Tw bloga -"szczęśliwe" ^__^
    Oczywiście utęsknieniem czekam na kolejny rozdział i to jak ta historia się zakonczy :)
    Pozdrawiam ;**

    Ps. Jesteś parabola rosnącą czy malejącą ? Xd


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję bardzo za komentarz!
      O jejku! Jestem pewna, że takie nadmierne czytanie LnM może wpływać negatywnie na zdrowie! O wzroku mówię, bo to przecież na monitorze niewygodnie i w ogóle źle... Ale podziwiam szczerze...

      No... chyba chciałaś napisać jak Scorpius i Rose nie będą razem :) Ale i tak zabrzmiało groźnie... Właściwie myślę, że znalezienie mnie nie zajęłoby Ci dużo czasu, wszędzie są wskazówki :) Haha. Wszystko się okaże, a jeśli nawet coś by się czytelnikom nie spodobało, to mam w planach napisanie drugiej części. Więc spoko luz :)

      Usuń
    2. Druga część? O rany, to cudownie!
      (Tak, nie mogłam się powstrzymać przed wtrąceniem się tutaj, haha) :)

      Usuń
    3. Nie wiedziałaś? :) Chyba już o tym gdzieś pisałam... :D

      Usuń
    4. Ale wstyd ... Draco i Rose ... to by podchodziło pod pedofilie ... jeszcze tego brakowalo hahaha xd

      Usuń
  5. Jak na razie sprawa z całą tą kostką rubika i wizjami jest bardzo ciekawa :D Szkoda tylko, że te rozdziały kończą się tak szybko, bo ja bym chciała czytać dalej a tu nie ma :( Dodawaj szybko następną część, masz wakacje, więc czas na mobilizację :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, piszę :)
      Ale nie wiem jak mi będzie szło przez lipiec, bo jutro zaczynam praktyki :) Ale będe się starała.
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
    2. Dasz radę pisać i z praktykami :) ja tam nadal mam sesję i już od tygodnia praktyki xD Aż mi głupio, że muszę się ciągle zwalniać stamtąd na jakieś zaliczenie, no ale tak wyszło...

      Usuń
  6. To było piękne,zaczarował mnie ten rozdział.Kiedy nowy? Chyba mam motylki w brzuchu.!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyżby ostatnia kwestia : O fuj! dotyczyła pocałunku między alternatywnymi Rose i Scorpiusem? Czy robię sobie złudną nadzieję.? xD

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, piszesz genialnie! Co jakiś czas ciągle wracam do LnM i zawsze jestem oczarowana. Kocham sceny z Rose i Scorpiusem, oni do siebie tak idealnie pasują! Jak już ktoś napisał, jeśli nie będą razem to nie zdziw sie jak nadejdzie fala samobójstw!
    Ak poza tym życzę weny i jak najszybciej następny! :*
    NINJA

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytam, czytam.. Rozkoszuję się Twoim tworem, a tu: BUM i koniec. Naprawdę jestem zdania, że kiedyś powinnaś wydać książkę!:) Co do rozdziału, jako fanka Twojego Scorpiusa ciągle jest mi go mało, ale pocieszam się, że w następnym rozdziale będzie go więcej.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :) No nie wiem, czy będzie go więcej, ale na pewno się pojawi :)
      Wiesz, z wydaniem książki to nie jest tak łatwo! Jestem zbyt nieśmiała, żeby komuś pokazać moje wypociny :D Choć nie powiem... chciałabym :)

      Usuń
  10. Niedawno (Wczoraj) Znalazłam twoje odpowiadanie, czytałam w dzień i w nocy! To opowiadanie jest boskie! Twoje opowiadanie wciąga jak Harry Potter. Przez ciebie rzygam tęczą #RZYGI . Nie mogę doczekać się nowego rozdziału :)

    PS. Ładny szablon
    PS2. Ale ty masz wyobraźnie! 0.0

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję za poświęcony czas, komentarz i miłe słowa :)

      Usuń
  11. Pozwolisz, że najpierw będę krytykować, a potem słodzić. Otóż mam następujące uwagi:
    „Zabolało ją serce, widząc jego cierpienie.” – powinno być chyba: „Zabolało ją serce, gdy widziała jego cierpienie”.
    Gra nazywała się gargulki, a nie gargulce (chyba, że to jakaś inna gra  ).
    „Pokręciła głową uznając, że coś sobie wymyśliła. Pokręciła z niedowierzaniem głową, mając w niej mętlik.” - trochę Ci się tu powtórzyło.
    A teraz to, co chciałam napisać od początku:
    ŚWIETNY ROZDZIAŁ! Jak każdy inny zresztą :D
    Bardzo się cieszę, że napisałaś coś o Hermionie i mam nadzieję, że rozwiniesz ten watek. Ale coś czuję, że dni biednego Krzywołapka dobiegaja końca... Szkoda, bo uwielbiam koty, a już tego konkretnego szczególnie 
    Rozmowa Rose ze Scorpiusem w Wielkiej Sali kompletnie mnie rozwaliła. Ma dziewczyna gadane, i tak trzymać :D
    Ciekawi mnie zachowanie Albusa. Ma zamiar wzbudzić w Julii zazdrość, czy może ma jakiś jeszcze nikczemniejszy plan? 
    I znowu kostkowy sen... Wszystkie mi się bardzo podobały, ale ten szczególnie. To usprawiedliwianie się Scorpiusa... „To ON się ślini, nie ja. I nie do ciebie tylko do NIEJ.”. Padłam. Naprawdę :D
    I oczywiście ciekawa jestem, co tak zniesmaczyło Rose, chociaz (jak wszyscy) mam pewne przypuszczenia. Pozostaje mi czekać na rozdział 51. Nie mogę się doczekać!
    Życzę weny i czasu oraz czasu i weny :D
    Pozdrawiam
    dot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha dzięki wielkie za pokazanie błędów! Ja nigdy ich nie widzę! :)
      Dziękuję też za miłe słowa i poświęcony czas.
      Mogę jedynie powiedzieć, że wszystko się wyjaśni w swoim czasie. I mam nadzieję, że będzie to niedługo. Postaram się na weekend przysiąść i dopisać coś, bo ostatnio nie mam siły ani czasu... Praktyki! Praktyki wszędzie! :D

      Usuń
  12. Hejo :D
    Czytam Twoje bloga już tak z dobry rok i nadal jestem pod ogromnym wrażeniem. Cała ta historia wydaje się być spójna i idealnie dopracowana. Ile ja bym oddała za taki talent jak Twój. Jestem Twoją fanką i chyba już tak pozostanie. Życzę weny !;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Szybko dodaj coś bo umieram z ciekawości co zobaczyli.Chodź wydaje mi się że swój ślub.Rozdział genialny. ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam wrażenie, że rozdział jest krótszy niż zwykle, nie mniej bardzo się cieszę, że już można było go przeczytać<3
    Faktycznie, trochę wyszłaś z wprawy, bez obrazy, ale mam po prostu odczucie, że ten rozdział był pisany trochę na szybko ;/ Ale może się mylę, może takie wrażenie wynikło z jego długości :p
    Jestem bardzo zaintrygowana tą całą sprawą z kostką i chyba nawet mam pomysł, o co w niej dokładnie chodzi ^^ To jest chyba mój ulubiony wątek i bardzo oryginalny, co się chwali! Nigdy jeszcze nie spotkałam się z czymś takim, poza tym, Twoje opowiadanie jest chyba jedynym o Rose i Scorpiusie, które mnie zaciekawiło do tego stopnia :D
    Szczerze mówiąc, jestem ciekawa dalszego rozwoju historii Shily. Dawno w sumie nie było, co z nią i Josem, ani o tej dziewczynie, która się w niej zakochała.. No chyba że ja nie pamiętam tego po prostu xD To też jest możliwe, bo pamięci do takich rzeczy to nie mam zbyt dobrej, ale do wypominania czegoś komuś, to doskonałą, hahah :D
    Mam też taką małą nadzieję, że pomiędzy Rufusem, a Hermioną coś wyniknie, na to się w każdym razie zapowiada :D Kiedy pierwszy raz czytałam HP, byłam za parą Hermiona-Ron, w tej chwili stanowczo temu zaprzeczam i jestem zwolenniczką Dramione, a jeśli nie Draco (:c), to każdy inny przystojny facet :D Należy się Hermionie jakiś przystojniak, byle nie Krum xD W każdy razie, do setna, Ana, do setna. Jeżeli w późniejszych rozdziałach okaże się, że Hermiona z Rufusem coś ten tego, to ja jestem za! Ron pal sześć, gorzej z dziećmi ;/
    Bardzo bym chciała, aby Rose i Scorp z tego hmm.. "pokazu" wyciągnęli jakieś wnioski. I przestali się kłócić. Ale pewnie za dużo wymagam xD I jeszcze sobie poczekam... No cóż, jakoś dam radę :D
    Pozdrawiam serdecznie i dużo weny życzę!<3
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz :)
      Rozdział ma długość standardową - 6 stron. Ale mogłaś odnieść wrażenie, że jest pisany na szybko, bo sama się czułam przymuszona. Widocznie przelałam trochę swojego marudzenia w słowa.
      Cieszę się, że wątek z kostkami jest lubiany przez wszystkich :) Chyba jednak nie jest ze mną tak źle, jak mi się wydawało, i potrafię wymyślić coś w miarę ciekawego.
      Nad Rufusem i Hermioną się zastanowię, ale o Shili powinno pojawić się coś niedługo :)

      Usuń
  15. Chciałabym umieć pisać tak jak ty, wtedy bym coś stworzyła, bo mam milion pomysłów w głowie, a potem otwieram worda i nie potrafię napisać nawet dwóch porządnych zdań -.-

    OdpowiedzUsuń
  16. kocham normalnie Ciebie i Twoje opowiadanie <3
    Jestem pod wrażeniem Twojej wyobraźni, zazdroszczę Ci jej ;)
    szkoda, że zostały mi już tylko 2 rozdziały bo mogłabym czytać w kółko tę historię :D

    OdpowiedzUsuń
  17. ,,Technicznie to się zamknij´´
    Dziewczyno skąd ty bierzesz te teksty????

    ElsAnka

    OdpowiedzUsuń

Proszę o kulturalne wyrażanie swojej opinii. Wszystkie przypadki wulgarnego wypowiadania się będą usuwane.