Perspektywa
Scorpiusa
Odsunęła
się ode mnie kilka chwil później. Zauważyłem jak ukradkiem wyciera policzki i domyśliłem
się, że płakała. Poczułem dziwne ukłucie gdzieś w okolicach serca, więc
odwróciłem wzrok. Przecież i tak nie chciała, żebym widział jej łzy.
- No
dobra… To co dalej? – spytałem, kiedy już się opanowała.
Spojrzała
na mnie tymi swoimi wielkimi, czekoladowymi oczami. O Merlinie, to były
najładniejsze brązowe oczy, jakie kiedykolwiek widziałem. Przełknąłem głośno
ślinę. Serce zabiło mi szybciej i nie byłem pewien czy to z powodu ekscytacji
czy też strachu. Przyznanie się do tego, że mi zależało było ogromnym wyczynem
i choć czułem, jakbym pozbył się wielkiego ciężaru, nadal nie byłem do tego
przyzwyczajony. Po czymś takim, stwierdzenie prostego faktu – choćby takiego,
że podobały mi się jej oczy – było po prostu dziwnie… straszne. A jednocześnie
przyjemne, jak delikatne łaskotanie.
-
Musimy znaleźć drzwi – powiedziała.
- Jakie
drzwi?
Opuściła
głowę, a ja przez chwilę mogłem swobodnie podziwiać jej sylwetkę. Była
szczupła, ale nie przesadnie chuda, jak niektóre dziewczyny. Dzięki cienkiej
piżamie, którą na sobie miała, widziałem wszelkie zaokrąglenia na jej ciele. I
choć była brudna od piasku i krwi, wciąż wydawała mi się… piękna.
Przyjemne
ciarki przeszły mnie po plecach. Tak, to zdecydowanie było dla mnie nowym
uczuciem.
Grzebała
w kieszeni spodni, a kiedy znalazła to, czego szukała, podniosła wzrok.
-
Wyjście – stwierdziła. Musiała mówić głośniej, ponieważ wiatr nie ustał nawet
na sekundę. – Spójrz.
Podała
mi fragment szkła, a ja od razu go przechwyciłem. To nie było zwykłe szkło, to
był fragment lustra, w którego odbiciu majaczyły czerwone drzwi. Wokół nich
również szalała burza piaskowa, ale ich kolor był tak wyrazisty, że nie sposób
było je pomylić z czymkolwiek innym.
-
Myślisz, że to są drzwi na zewnątrz? – zapytałem.
- A
masz inny pomysł jak się stąd wydostać?
Pokręciłem
głową, osłaniając twarz przed smagającym wiatrem. Piach wsypywał się w moje
nozdrza i oczy, sprawiając, że pojawiły się w nich łzy. Szlag. Ze wszystkich
możliwych miejsc, dlaczego musieliśmy wylądować na pustyni?
-
Chodź. Myślę, że to tam – powiedziała, zabierając mi lusterko i chowając je do
kieszeni. Ruszyła we wcześniej wskazanym kierunku, a ja poszedłem za nią. Stopy
grzęzły mi w piachu, w uszach świszczało i musiałem mrużyć oczy, by cokolwiek
widzieć. Pilnowałem jednak, żeby nie stracić jej z pola widzenia. Skoro już
przybyłem, by jej pomóc, niemądrze byłoby ją zgubić.
Co
jakiś czas odwracała się, by sprawdzić, czy za nią idę. Dokładnie tak, jakby
się bała, że byłem tylko wymysłem jej wyobraźni. Uśmiechnąłem się pod nosem.
Jej pytanie o to, czy naprawdę przed nią stoję, było zabawne. Dało mi też pewną
satysfakcję, bo mogło oznaczać, że wcześniej o mnie myślała.
Kiedy
po raz kolejny moja noga zapadła się po kolano w pasku, zakląłem szpetnie.
Weasley odwróciła się szybko i odnalazła mnie wzrokiem, osłaniając twarz przed
wiatrem. Jej włosy fruwały we wszystkich kierunkach i przez chwilę wyglądała
jak fatamorgana. Musiałem przetrzeć oczy, żeby mieć pewność, że nie majaczyłem.
-
Wytłumacz mi dlaczego, do jasnej cholery, twoja podświadomość to pieprzona
pustynia? – warknąłem, podnosząc się i stając w miarę wyprostowanej pozycji.
- Bo
tylko najlepiej przystosowane osobniki są w stanie przeżyć? – odpowiedziała
pytaniem, strojąc sobie ze mnie żarty. Najwyraźniej piła do mojej nieumiejętnej
próby przedarcia się przez te cholerne wydmy! Mogło mi zależeć, serio, ale
miałem ochotę ją walnąć. Wciąż mnie irytowała.
Prychnąłem
jedynie, otrzepując się z piachu. Nie wiem, jaki to miało sens, skoro zaraz
wiatr znów sypnął mi nim w twarz. Weasley zaśmiała się, odchylając głowę do
tyłu, po czym podeszła do mnie i chwyciła mnie za dłoń. Poczułem przyjemne
ciepło, a także coś w rodzaju iskierek przeskakujących wzdłuż mojego ramienia.
To było… wow.
-
Chodź. Czuję, że to niedaleko – powiedziała i pociągnęła mnie za sobą.
Nie
puściła mojej dłoni nawet wtedy, gdy już ruszyłem się z miejsca. Patrzyłem na
tył jej głowy, obserwując jak splątane włosy trzepoczą na wietrze. Wydawała mi
się silniejsza, niż kilka chwil temu, kiedy się do mnie przytulała. Dokładnie
wiedziała, gdzie idzie i co chce zrobić. Miałem wrażenie, że nawet nie
potrzebowała mojej pomocy, a jedynie obecności i moralnego wsparcia.
Niepewnie
uścisnąłem jej dłoń. Spojrzała na mnie ponad ramieniem i posłała mi lekki
uśmiech. Odwróciłem wzrok, udając, że tego nie widzę. Nie musiałem od razu
odsłaniać przed nią swojego wnętrza, nie? Poza tym, skąd niby miałem wiedzieć,
co ona o tym wszystkim myślała? Prawdopodobnie po prostu chciała być miła.
Trzymanie za ręce niczego nie musiało oznaczać.
Szliśmy
przez chwilę w milczeniu, starając się oszczędzać siły. I tak sporo energii
kosztowało nas przedzieranie się przez burzę piaskową. Wiatr zmienił kierunek i
wiał na wprost nas, utrudniając marsz. Cały czas trzymaliśmy swoje dłonie, ale
teraz była to raczej kwestia zabezpieczenia przez zgubieniem drugiej osoby. Ten
piach był wszechobecny i ledwo dostrzegałem sylwetkę Rose.
Weasley,
Spojrzałem
na jej plecy, rozmazywały mi się przed oczami. Skąd wiedziała, gdzie musimy
iść? Nie miałem pojęcia, ale postanowiłem jej zaufać. W końcu to jej
podświadomość.
Pustynia.
Cholerna pustynia. Na której szalała cholerna burza piaskowa.
-
Zawsze jest tu tak przyjemnie? – spytałem, przekrzykując wyjący wiatr.
- Nie.
Wszystko się zmieniło dzisiaj – odkrzyknęła. – Najpierw panował przedziwny
spokój, a potem w jednej sekundzie ziemia się zatrzęsła i tornado przeszło
przez świątynię.
-
Świątynię?
-
Miejsce, w którym stało lustro. Widziałeś ją kiedyś. – Odwróciła się i
spojrzała na mnie. – Ta burza doszczętnie ją zniszczyła.
Gwałtownie
się zatrzymałem, pociągając przy tym Weasley. Zachwiała się, ale utrzymała
równowagę. Spojrzała na mnie z uniesioną brwią, czekając na jakieś wyjaśnienie,
a ja nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa. Bo właśnie wtedy dotarło do
mnie, że to naprawdę była MOJA wina. Poprzez zniszczenie butelki z różą,
zamknąłem Weasley w jej podświadomości. Nie powiedziałem jej, co zamierzałem,
dlatego nie mogła się przygotować. To przeze mnie tu teraz byliśmy. Przeze mnie
jej ciało w realnym świecie walczyło o życie. Wszystko przeze mnie.
Zerknąłem
na nią, ale omijałem wzrokiem jej oczy. Poczułem dziwny uścisk w brzuchu, jakby
strach. Serce zabiło mi mocniej, a dłonie zadrżały. Wyrwałem swoją rękę z
uścisku Weasley, nie chcąc, by to zauważyła. Wiedziałem, co to było – stres. I
poczucie winy. Bo ona wciąż nie wiedziała, dlaczego to wszystko się stało. Nie
miała pojęcia, co się stało i kto odpowiadał za zniszczenie jej świata
podświadomości. A to byłem ja. I mogłem przysiąc, że gdyby wiedziała, nie
uśmiechałaby się do mnie, nie chwyciłabym mnie za dłoń i nie byłaby dla mnie
taka miła. Lecz mimo to, wszystko we mnie krzyczało, że powinienem jej
powiedzieć. Czułem niemal fizyczny przymus, by wszystko jej wytłumaczyć.
Oddychałem szybciej i serce waliło mi tak mocno, że tylko wycie wiatru było
głośniejsze od jego uderzeń.
- Coś
się stało? – spytała, nie mogąc pewnie dłużej wytrzymać tej ciszy z mojej
strony.
Wypuściłem
powietrze z płuc powoli i głośno.
- Muszę
ci coś powiedzieć – wyznałem.
Zmarszczyła
brwi, nie wiedząc, o co mi chodziło. Ale mimo to wyglądała, jakby mi ufała. I
właśnie to było najgorsze. Bo miałem zamiar zniszczyć tę namiastkę ufności,
którą mnie obdarowała.
Perspektywa
Rose
Byłam
naprawdę szczęśliwa, że nie musiałam przechodzić przez to wszystko sama. Nie
spodziewałam się, że Malfoy po mnie przyjdzie – nie wiedziałam nawet, jak
dostał się do mojej podświadomości – ale poczułam przyjemne ciepło, kiedy się
pojawił. Dlatego też, pod wpływem impulsu, rzuciłam mu się na szyję. Cieszyłam
się z jego obecności. Chyba po raz pierwszy odkąd się znamy, mogę to szczerze
przyznać.
Był w
pełni ubrany: miał na sobie koszulę i dżinsy, co mogło świadczyć o tym, że noc
się już skończyła. Mimo tego, ja wciąż śniłam. Byłam ciekawa, co działo się z
moim ciałem. Może powinnam go zapytać? Ale nie mogłam się na to zdobyć. Coś
mówiło mi, że nie spodobałaby mi się jego odpowiedź. Dlatego milczałam.
Ciepło
jego dłoni rozgrzewało mnie. Czułam moje serce bijące mocno, ale spokojnie.
Zamknęłam na chwilę oczy, próbując wsłuchać się w jego rytm. Nie było to łatwe,
bo wiatr szumiał bardzo głośno. Wiem, że coś się we mnie zmieniło, ale nie
byłam pewna co. To, że przyszedł za mną aż tutaj, do mojej podświadomości,
która była pieprzoną pustynią, wiele
dla mnie znaczyło. Chyba nawet więcej, niż byłam wstanie przyznać przed samą
sobą. Czułam się z tym dobrze. Chciałam się uśmiechać. Było mi przyjemnie.
Gdyby tylko nie ta burza piaskowa!
Kiedy
mnie zatrzymał, wyznając, że chciałby coś powiedzieć, wyglądał na zagubionego. Chyba
nie wiedział dokładnie, jak powinien zacząć. Zmarszczyłam brwi, niezbyt pewna,
jak mam zareagować.
- Co
jest? – zapytałam, kiedy przedłużająca się cisza z jego strony zaczęła mnie
irytować.
- To
moja wina – powiedział w końcu, podnosząc głowę i odważnie patrząc mi w oczy.
Spojrzałam na niego, jak na idiotę, nie do końca wiedząc, o czym mówił. Jednak
moja podświadomość zdawała się doskonale go rozumieć. Moje serce przyspieszyło,
czego w ogóle się nie spodziewałam, a burza piaskowa dookoła nas ucichła na
chwilę. Wiatr przestał zawodzić; piasek opadł z powrotem na ziemię. Zrobiło się
tak spokojnie, że naszły mnie złe przeczucia.
- Co
jest twoją winą? – spytałam, przekrzywiając lekko głowę. Kątem oka obserwowałam
otoczenie; po prostu wiedziałam, że zaraz coś wybuchnie. Nazwijmy to intuicją.
- To
wszystko – powiedział, zataczając ręką koło. – To, że twoja świątynia została
zniszczona. To, że tu jesteś. To, że twoje ciało w realnym świecie umiera…
Wciągnęłam
głośno powietrze przez zęby. Malfoy zamknął się w chwili, kiedy zrozumiał, że
powiedział za dużo. Moje ciało umierało? Dlaczego? Co się stało, do cholery?!
Jakim cudem doszło do tego wszystkiego?! I co miał na myśli mówiąc, że to jego
wina? Czy to w ogóle możliwe, żeby był odpowiedzialny za te wszystkie
zniszczenia? Przecież to kostki nas połączyły i to one wysłały nas w podróż do
własnej podświadomości!
Patrzyłam
na niego z niedowierzaniem. Zaciskałam usta w wąską linię tak mocno, że aż mnie
rozbolały. Moje serce wręcz galopowało w klatce piersiowej i przez chwilę bałam
się, że połamie mi żebra od środka. Po głowie chodziły mi różne myśli. A Malfoy
stał przede mną, z mętnym wzrokiem i z rękami swobodnie zwisającymi po bokach.
Zauważyłam, że zacisnął pięści, jakby był na siebie zły, choć na jego twarzy
nie malowały się żadne uczucia. Wyglądał tak, jak zwykle. Blond włosy sterczały
we wszystkich kierunkach, bladoróżowe usta pozostawały bez uśmiechu. Stał
wyprostowany i niemal dumny, ale jedna rzecz w tym całym obrazku nie pasowała.
Jego oczy. Jego szaroniebieskie tęczówki, odwrócone w bok, jakby wstydził się
tego, co powiedział. Jakby nie mógł na mnie patrzeć.
Tylko
przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego odwrócił wzrok. Czy to z powodu słów,
które rzucił, w ogóle się nad nimi nie zastanawiając? Czy może to przeze mnie?
Byłam dla niego kimś obcym, kimś odrażającym? Czy po tym wszystkim, co
przeszliśmy: pocałunki, wyprawa do alternatywnej rzeczywistości, rozmowy, jego
pomoc w rozprawie z Benem… Czy po tym wszystkim postanowił wrócić do punktu
wyjścia i nadal być sobą? Zimnym draniem, uważającym mnie za kogoś gorszego od
siebie? Czy dlatego odwrócił wzrok?
A potem
powróciły do mnie jego słowa: „To moja wina”, powiedział. Dlaczego tak
twierdził? Co się stało?
- Co
zrobiłeś? – spytałam.
Podniósł
głowę i spojrzał prosto w moje oczy, a jego następne słowa zaskoczyły mnie.
-
Zniszczyłem swój totem, który utrzymywał świat mojej podświadomości.
Wiedziałam,
o czym mówił, choć nigdy nie widziałam jego „totemu”. Zacisnęłam dłoń na
wisiorku, który wciąż trzymałam, czując, jak jego krawędzie wbijają się w moja
skórę.
- Na
pewno też masz coś takiego. Moim totemem była butelka z różą w środku.
Zakładam, że kwiat miał symbolizować ciebie – dodał po chwili, nie doczekawszy
się żadnej odpowiedzi z mojej strony.
-
Dlaczego go zniszczyłeś? – spytałam w końcu, kątem oka zauważając, jak drobinki
piasku dookoła nas znowu zaczynają wirować. Wiatr się wzmagał, porywając moje
włosy, ale jeszcze daleko mu było do tego, który wiał kilkanaście minut
wcześniej.
Malfoy
wziął głęboki oddech i, nie odwracając ode mnie wzroku, powiedział coś, co
bardzo mnie zabolało.
- Bo
chciałem się ciebie pozbyć.
Moje
serce przestało bić na długie sekundy. Przez chwilę miałam wrażenie, że
rozsypie się na milion kawałeczków. To naprawdę bolało, prawdziwym, fizycznym
bólem. Wiem, że nie powinno. Nigdy nawet nie lubiłam Malfoya. Jednak wtedy, gdy
pojawił się w mojej podświadomości, żeby mi pomóc… Wtedy w alternatywnej
rzeczywistości… Wtedy na korytarzu, gdy ratowałam mu życie… Wtedy w bibliotece…
Wtedy pod wodospadem… Te wszystkie „wtedy” pojawiły się przed moimi oczami,
niczym kiepski film romantyczny, i coś we mnie samej wysnuło odpowiedni
wniosek. Ja jednak lubiłam Malfoya. I nie w taki sposób, jak lubi się koleżankę
z klasy. Nie w sposób, w jaki toleruje się natrętnego brata. Lubiłam go w
sposób, w jaki lubi się osobę, która znaczy dla nas coś więcej. Uświadomienie
sobie tego było jak cios patelnią w głowę.
A potem
nadeszły jego słowa, odtwarzane w moich myślach wciąż na nowo. I to było tak,
jakby wymierzył mi policzek. Choć może powinien był to zrobić, nie bolałoby tak
mocno.
-
Dlaczego? – spytałam słabym głosem.
- Daj
spokój, musisz pytać? – zapytał, patrząc na mnie z jakimś dziwnym grymasem na
twarzy. Jednak, gdy nie otrzymał ode mnie żadnej odpowiedzi, postanowił kontynuować.
Z każdym jego słowem, czułam narastającą w dole brzucha wściekłość, a piasek
dookoła nas zaczynał coraz mocniej wirować. – Dobrze wiesz, do czego służą te
kostki. Miały nas ze sobą zeswatać, miały sprawić, że się w sobie zakochamy. Lubię
mieć wpływ na swoje życie, więc nie zamierzałem im na to pozwolić. Nie chcę,
żeby moimi uczuciami sterowały jakieś kostki! A już na pewno nie chciałem, żeby
zmusiły mnie do kochania ciebie!
Gdzieś
umknęło mojej uwadze to, że mówił w czasie przeszłym. Złość rosła we mnie,
niemal parząc - jak ogień trawiący wnętrzności. Czułam się zraniona. Jego słowa
bolały, były jak noże wbite prosto w serce.
Nie chce mnie kochać. Chce się mnie pozbyć.
- Czy
to takie złe?! – wybuchłam nagle. Wszystkie negatywne emocje wezbrały do tego
stopnia, że nie byłam dłużej w stanie ich wstrzymywać. Poczułam, że wiatr
wzmógł się i teraz otwarcie szarpał moimi włosami, ale nie przeszkadzało mi to.
Piasek chlastał mnie po twarzy, ale miałam to gdzieś. Byłam zła, tak bardzo, że
ignorowałam burzę, która na nowo się rozpętała. – Powiedz mi, Malfoy, czy to
źle kogoś kochać? Czy miłość nie jest czymś na co możesz sobie pozwolić?!
Nie
odpowiedział, osłaniając oczy przed piaskiem. Wiatr wiał z taką siłą, że ledwo
trzymał się na nogach, ale mimo wszystko – stał nadal wyprostowany, patrząc
prosto na mnie.
Czułam
się, jakby mnie zdradził. Wiem, całkowicie irracjonalne. Nigdy przecież niczego
mi nie obiecywał, nigdy nie zachowywał się, jakby mnie lubił, nigdy nie byliśmy
ze sobą blisko. A jednak JA go lubiłam i gdzieś w głębi siebie miałam cichą
nadzieję, że Bliźniacze Kostki zmuszą go, by polubił mnie, że go zmienią.
Gdzieś tam, ukryte pod wszystkimi fasadami, było pragnienie, by wszystko
ułożyło się dobrze. Myślałam, że Bliźniacze Kostki się nie mylą, że skoro
wybrały nas, to miały ku temu powód. Naprawdę zaczynałam w to wierzyć. Ale nie
wzięłam pod uwagę upartości Malfoya, jego niechęci do miłości, jego olewającego
podejścia do… Do mnie.
- A
może chodzi o mnie? Nie jestem wystarczająco dobra?! Czy to takie złe zakochać
się we mnie?! – wydarłam się na niego.
Byłam
wściekła, już nawet nie panowałam nad emocjami. Wykrzykiwałam wszystko to, co
przyszło mi akurat na myśl. A prawdą było, że wtedy myślałam tylko o tym, że
nie jestem wystarczająco dobra, że jestem nikim i nie należy się we mnie
zakochiwać. Serce waliło mi tak mocno, pompując krew, której szum zagłuszał
wycie wiatru. Ledwie słyszałam własne wrzaski.
- To
nie tak.
- A
jak?! Nie jestem odpowiednią partią dla ciebie, więc postanowiłeś się mnie pozbyć?!
I bezmyślnie zniszczyłeś to, co zbudowały Bliźniacze Kostki! Zastanowiłeś się
chociaż przez chwilę, jaki to będzie miało wpływ na nas?! Mam na myśli nasze
umysły, ciała… Mogłeś doprowadzić do katastrofy!
-
Przestań się na mnie wydzierać! Wiem, że to nie był mój najlepszy pomysł, ale
skąd miałem niby wiedzieć, że stanie się coś takiego? – krzyczał, zataczając
dłonią koło, obejmując nim wszystko to, co nas otaczało. Czyli w szczególności
piach, porywany przez wiatr i drażniący nasze oczy. Wiem, że płakałam, ale nie
byłam już pewna czy ze złości, czy dlatego, że bolały mnie od nieustającej
burzy.
- Bo
najpierw robisz, a później myślisz! – wrzeszczałam, przekrzykując wiatr.
- I
czego ode mnie oczekujesz?! Że przeproszę?! Że powiem, że masz rację i wyznam
ci miłość?! Powiedz, tego chcesz?! Nawet pomimo świadomości, że wszystko to
działoby się wbrew mojej woli?! Wszystko to jest wielką ściemą! Dowcipem
zapomnianej, magicznej zabawki!
Trzask
został zagłuszony przez wiatr.
Malfoy
dotknął policzka, na którym wylądowała moja dłoń i spojrzał na mnie z jakimś
dziwnym błyskiem w oczach. Nie wiedziałam, o czym myślał, ale z jego twarzy nie
byłam w stanie wyczytać niczego. Czy żałował swoich słów? Z pewnością nie. On
nigdy nie żałował.
- Weź
to – powiedziałam spokojniej, choć wcale się tak nie czułam. Wyciągnęłam przed
siebie rękę i podałam mu wisiorek w kształcie skorpiona. Piasek powchodził w
drobne zagięcia metalu, a diamenciki, które zdobiły jego ogon, już nie wydawały
się tak błyszczące jak kiedyś. Ślizgon niepewnie odebrał ode mnie błyskotkę.
- Co to
jest?
- Mój
totem. Weź go, ja go nie chcę. Nie potrzebuję ani jego, ani ciebie. Możesz
wracać do rzeczywistości, poradzę sobie sama – powiedziałam i, nie czekając na
jego reakcję, odwróciłam się i ruszyłam w stronę, w którą szłam wcześniej. Tak
naprawdę nie byłam już pewna, czy obrałam dobry kierunek: do tej pory to
właśnie wisiorek wskazywał mi drogę. Drgał delikatnie w mojej dłoni, a kiedy
zbaczałam z trasy robił się gorący. Ale oddałam go, a szalejąca dookoła burza
znacząco utrudniała orientację w terenie.
Perspektywa
Scorpiusa
Nie
zdążyłem przyjrzeć się wisiorkowi, który mi dała, bo nagle ziemia zatrzęsła się
tak mocno, że straciłem równowagę. Wiatr zawył jeszcze głośniej, niemal
rozwalając mi bębenki, sypiąc jednocześnie piachem w oczy, by mnie oślepić.
Wywróciłem się, jednak nim padłem jak długi na twarz, poczułem szarpnięcie.
-
Malfoy!
Otworzyłem
oczy i od razu odskoczyłem od twarzy Hugo Weasleya, która znajdowała się bardzo
blisko mnie.
-
Oszalałeś? Nie zbliżaj się do mnie – warknąłem.
- Co
tam się stało? Wszystko było w porządku, aż tu nagle zacząłeś się miotać,
jakbyś miał padaczkę!
Nie
słuchałem go.
Z mocno
bijącym sercem wpatrywałem się w moją zaciśniętą dłoń. Tę samą, w której
ściskałem wisiorek. Moja wewnętrzna intuicja podpowiadała mi, że coś złego się
wydarzy, że nie powinienem prostować palców. Robiło mi się na przemian gorąco i
zimno. Ale byłem tak cholernie ciekawy, że zignorowałem wszystkie objawy
strachu i powoli, palec po palcu, otworzyłem dłoń.
Z moich
ust wydostał się cichy, prawie niesłyszalny, głęboki oddech. Coś w środku mnie
zakuło mocno, kiedy szeroko otwartymi oczami wpatrywałem się w szary popiół.
Wisiorek zniknął, pozostawiając po sobie tylko brud. Krew szumiała mi w uszach,
serce waliło tak mocno, że prawie boleśnie, a moja ręka była sztywna, kiedy
powoli odwracałem dłoń grzbietem do sufitu. Bojąc się nawet mrugnąć,
obserwowałem jak pył opadał na podłogę.
- Co to
jest?
Zignorowałem
Weasleya.
Nie
wiem dlaczego, ale widząc sypiący się popiół, pozostałości po totemie Rose,
poczułem się źle. Zrobiło mi się niedobrze, a jakaś nieznana mi do tej pory
siła ścisnęła moje serce. Zabolało. Tak cholernie zabolało!
Uderzyła
mnie. Powinienem być na nią zły. Cholera, zawsze się wściekałem, kiedy się z
nią kłóciłem. Dlaczego więc tym razem,
nie czułem złości?
Dlaczego
czułem się winny?
„Czy to takie złe zakochać się mnie?”
Jej
słowa odbijały się echem w mojej głowie, przyspieszając rytm mojego serca.
Chciałem zaprzeczyć, bo… To nie było złe. Nie było złe, by zakochać się w niej.
Problem polegał na tym, że to JA byłem złym kandydatem, by się w niej zakochać.
Zasługiwała na kogoś, z kim nie dzieliłaby całych długich lat przepełnionych
nienawiścią. Kogoś, kto wiedział, jak kochać. Kogoś, kto by ją doceniał. Nie
byłem tą osobą.
Dlaczego
czułem się jak gówno, przyznając to?
-
Dlaczego ona się nie budzi? Miałeś jej pomóc. A tymczasem jesteś tutaj, a ona
nadal tam… gdziekolwiek to jest – powiedział Weasley, nachylając się nad
łóżkiem, na którym leżała jego siostra.
Jego
słowa wyrwały mnie z zamyślenia. Odwróciłem się i spojrzałem na wciąż
nieprzytomną dziewczynę. Pozostawała trupio blada i zimna w dotyku. Przysunąłem
się bliżej niej i jeszcze raz chwyciłem jej Bliźniacza Kostkę.
Nic się
nie stało.
-
Dlaczego to nie działa? Malfoy, odpowiedz mi!
- Nie
wiem! – wrzasnąłem na niego, posyłając mu mordercze spojrzenie. – Przestań w
końcu zadawać mi pytania. Nie jestem żadnym ekspertem, do jasnej cholery!
-
Miałeś jej pomóc!
- Nie
chciała mojej pomocy! – krzyknąłem.
I
właśnie w tym momencie, Rose wzięła głęboki oddech. Jej klatka piersiowa
uniosła się lekko, a ona sama otworzyła oczy, trzęsąc się na całym ciele.
Spojrzałem na nią, obawiając się jej reakcji. Wciąż trzymałem swoją dłoń na jej
dłoni, ale byłem w takim szoku, że całkowicie o tym zapomniałem.
- Rose!
– wykrzyknął Hugo, podbiegając do niej z drugiej strony łóżka. Nachylił się, by
pomóc jej się podnieść, ale ona nie zwracała na niego uwagi.
Wpatrywała
się we mnie, tak samo intensywnym wzrokiem, z jakim ja patrzyłem na nią. Nie
wiem, co działo się w jej głowie, ale widziałem po jej beznamiętnej twarzy, że
coś się w niej zmieniło. Bardzo powoli, patrząc mi głęboko w oczy, wysunęła
dłoń z mojego uścisku. To było jak dźgnięcie nożem w brzuch – bolało.
Wytrzymałem jej spojrzenie, czując przyspieszony puls. Miałem nadzieję, że moja
twarz nie zdradzała zbyt wielu emocji.
Rose
podniosła się na łokciach, wciąż nie odwracając ode mnie swoich czekoladowych
tęczówek. Oblał mnie zimny pot. Bałem się tego, co powie. Nie mogłem się
zdecydować, czy wolałbym, żeby na mnie nawrzeszczała, czy może by nie mówiła
nic.
Trzęsła
się. Chyba było jej zimno.
-
Myślę, że powinieneś wyjść – powiedziała spokojnie. Jak dla mnie – za
spokojnie. Bo ten spokój tak bardzo nie pasował do tego, co działo się w mojej
głowie, w mojej duszy i w moim sercu.
Jezu. Dopiero się dowiedziałem, że jednak
mam serce, a już go nadużywam.
- Ro…
- Nie.
– Przerwała mi. – Wyjdź. Nie chcę cię tutaj.
Jej
spokój mnie irytował, denerwował, wkurzał. Jak mogła być tak spokojna? Jeszcze
przed chwilą się ze mną kłóciła! Chyba jednak wolałbym, żeby na mnie
nawrzeszczała. Może wtedy powiedziałaby mi kilka niezbyt cenzuralnych słów, ale
przynajmniej by mnie nie wyganiała. Nie chciałem iść, nie chciałem jej
zostawiać. Nie wiem, co się ze mną działo, ale absolutnie wolałem zostać z nią.
To było
jednak niemożliwe. Nie chciała mnie przy sobie. Nie chciała mnie widzieć.
Udając,
że jej słowa w ogóle nie miały dla mnie żadnego znaczenia, że nie zabolało
mnie, kiedy jej twarz wciąż wyglądała jak maska bez emocji, wstałem i
otrzepałem spodnie z kurzu. Nie spojrzałem już na nią, ani na jej brata, a
tylko odwróciłem się i bez słowa odszedłem.
Jej, pierwsza! chyba...
OdpowiedzUsuńDobra przejdźmy do komentarza. Czemu to się musiało tak skończyć? A mogło być tak pięknie. Rose i Scor mieliby trójkę dzieci nazwali by je Draco, Ron i Julia. Wszystkie byłyby rude lub blond, i miałyby piegi. Byłaby Rose Malfoy i Scor Malfoy. Mieliby piękny dom z basenem. A ty musiałaś to wszystko skomplikować!
Nie no, żartuje. Dobrze, że tak zrobiłaś inaczej byłoby nudno. Ważne, że Scor wreszcie zrozumiał co czuję do Rose. Teraz musi to udowodnić Rudej. Trochę mi szkoda Rose. Tyle przeżyła w swojej świadomości. Malfoy zachował się źle i teraz czekam aż naprawi swój bład. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie będzie kazał Rudej czekać.
Czekam na kolejną tak fenomenalną notkę, pozdrawiam, życzę czasu na naukę i pisanie oraz weny.
xoxo
- IziJej, pierwsza! chyba...
Dobra przejdźmy do komentarza. Czemu to się musiało tak skończyć? A mogło być tak pięknie. Rose i Scor mieliby trójkę dzieci nazwali by je Draco, Ron i Julia. Wszystkie byłyby rude lub blond, i miałyby piegi. Byłaby Rose Malfoy i Scor Malfoy. Mieliby piękny dom z basenem. A ty musiałaś to wszystko skomplikować!
Nie no, żartuje. Dobrze, że tak zrobiłaś inaczej byłoby nudno. Ważne, że Scor wreszcie zrozumiał co czuję do Rose. Teraz musi to udowodnić Rudej. Trochę mi szkoda Rose. Tyle przeżyła w swojej świadomości. Malfoy zachował się źle i teraz czekam aż naprawi swój bład. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie będzie kazał Rudej czekać.
Czekam na kolejną tak fenomenalną notkę, pozdrawiam, życzę czasu na naukę i pisanie oraz weny.
xoxo
- IziJej, pierwsza! chyba...
Dobra przejdźmy do komentarza. Czemu to się musiało tak skończyć? A mogło być tak pięknie. Rose i Scor mieliby trójkę dzieci nazwali by je Draco, Ron i Julia. Wszystkie byłyby rude lub blond, i miałyby piegi. Byłaby Rose Malfoy i Scor Malfoy. Mieliby piękny dom z basenem. A ty musiałaś to wszystko skomplikować!
Nie no, żartuje. Dobrze, że tak zrobiłaś inaczej byłoby nudno. Ważne, że Scor wreszcie zrozumiał co czuję do Rose. Teraz musi to udowodnić Rudej. Trochę mi szkoda Rose. Tyle przeżyła w swojej świadomości. Malfoy zachował się źle i teraz czekam aż naprawi swój bład. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie będzie kazał Rudej czekać.
Czekam na kolejną tak fenomenalną notkę, pozdrawiam, życzę czasu na naukę i pisanie oraz weny.
xoxo
- IziJej, pierwsza! chyba...
Dobra przejdźmy do komentarza. Czemu to się musiało tak skończyć? A mogło być tak pięknie. Rose i Scor mieliby trójkę dzieci nazwali by je Draco, Ron i Julia. Wszystkie byłyby rude lub blond, i miałyby piegi. Byłaby Rose Malfoy i Scor Malfoy. Mieliby piękny dom z basenem. A ty musiałaś to wszystko skomplikować!
Nie no, żartuje. Dobrze, że tak zrobiłaś inaczej byłoby nudno. Ważne, że Scor wreszcie zrozumiał co czuję do Rose. Teraz musi to udowodnić Rudej. Trochę mi szkoda Rose. Tyle przeżyła w swojej świadomości. Malfoy zachował się źle i teraz czekam aż naprawi swój bład. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie będzie kazał Rudej czekać.
Czekam na kolejną tak fenomenalną notkę, pozdrawiam, życzę czasu na naukę i pisanie oraz weny.
xoxo
- IziJej, pierwsza! chyba...
Dobra przejdźmy do komentarza. Czemu to się musiało tak skończyć? A mogło być tak pięknie. Rose i Scor mieliby trójkę dzieci nazwali by je Draco, Ron i Julia. Wszystkie byłyby rude lub blond, i miałyby piegi. Byłaby Rose Malfoy i Scor Malfoy. Mieliby piękny dom z basenem. A ty musiałaś to wszystko skomplikować!
Nie no, żartuje. Dobrze, że tak zrobiłaś inaczej byłoby nudno. Ważne, że Scor wreszcie zrozumiał co czuję do Rose. Teraz musi to udowodnić Rudej. Trochę mi szkoda Rose. Tyle przeżyła w swojej świadomości. Malfoy zachował się źle i teraz czekam aż naprawi swój bład. Mam nadzieję, że zrobi to szybko i nie będzie kazał Rudej czekać.
Czekam na kolejną tak fenomenalną notkę, pozdrawiam, życzę czasu na naukę i pisanie oraz weny.
xoxo
- Izi
NIe wiem czemu tak wyszło. No, ale cóż masz przyjemność przeczyta mój komentarz parę razy. :P
UsuńSama przyjemność! :)
UsuńHaha dlaczego akurat Draco, Ron i Julia? A gdyby to były same dziewczynki? :D
No nie wiem, Malfoy jest dość honorowy, a jak go tak potraktowała to może jej łatwo tego nie wybaczyć. A że jest uparty to pewnie potrwa trochę zanim zrozumie, że powinien przeprosić. No i pewnie sam uważa, że to ONA powinna przeprosić JEGO.
Dzięki za komentarz :D
Pozdrawiam.
Tak mi się wymyśliło. Mogą być same dziewczynki albo sami chłopcy. A z resztą sama zdecyduj.
UsuńMalfoy przepraszający? Ciekawe...
Pozdrawiam
- Izi
Jak pies z kotem, jak stare dobre małżeństwo. Liczyłam, że się uda, że sobie coś wyjaśnią, a te dzieciaki jak zawsze: wszystko utrudniły. No dlaczego? Liczę jednak, że coś tam się wyjaśni, że oboje wyznają prawdę i będzie tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńOj no nie może być zbyt cukierkowo! A zwłaszcza, kiedy chodzi o nich :) Ale zauważ, że Scorpius zrobił pierwszy krok! Powiedział, że to jego wina i w ogóle, a przecież normalnie miałby to w poważaniu. Za pewne trochę potrwa, zanim wszystko im się ułoży, ale są na dobrej drodze :)
UsuńO matko! O matko! O matko! W takim momencie skończyć... nie do wybaczenia! Kiedy kolejny rozdział? :D
OdpowiedzUsuńJak będzie to będzie :P
UsuńStrasznie krótkie te rozdziały ostanio... Ale i tak są przegenialne!! Z niecierpliwością czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńJak krótkie? Ten jest dłuższy niż poprzedni!
UsuńMoje droga M :) Teraz napiszę jak nastolatka, którą już nie jestem, ale gdzie jakiś buziak czy coś :) Nie, nie wiem, że tego nie mogło być. Rozdział niesamowity. Jak sama nas uprzedziłaś, dużo emocji. Ale to dobrze. Z jednej strony człowiek chciałby, żeby byli ze sobą długo i szczęśliwie, ale z drugiej, wiem że jeszcze trochę rozdziałów przed nami :) I to się chwali. Teraz pozostaje nam czekam na Twoją obronę - oczywiście będę trzymać kciuki - i dywagować co też nasza droga M wymyśli dla naszych bohaterów. Bardzo dziękuję jeszcze raz za naprawdę bardzo obrazowy i uczuciowy rozdział. Pozdrawiam P.S. Jak pisałaś maturę też musieliśmy uzbroić się w cierpliwość i opłacało się bo powrót był z przytupem. (ho ho to ile ja lat już z Tobą jestem) Uściski
OdpowiedzUsuńOjoj! Pamiętasz czasy mojej matury? To było taaaak daaaawno! :D Cieszę się, że Cię mam! I to tak długo! Awww <3
UsuńBardzo się cieszę, że rozdział Ci się podobał :) Trochę się bałam, że uznacie wszyscy, że jest zbyt... No że za szybko to się wszystko dzieje. Ze Scorpiusem, że powinien trochę bardziej opornie przyjmować do wiadomości swoje uczucia itd. Ale widzę, że chyba się pomyliłam :D
Pozdrawiam serdecznie!
Przepraszam, że się wtrącę, ale "powinien trochę bardziej opornie przyjmować do wiadomości swoje uczucia"??? Mamy rozdział 60 :D
UsuńNo wiem, wiem, ale jednak to Malfoy xD
UsuńNie dziwię się Rose, wręcz przeciwnie. Sama miałam ochotę uderzyć Malfoya, choć doskonale wiedziałam, co on czuje. Zasłużył sobie i na to uderzenie i na każde słowo, jakim go potraktowała. Choć z drugiej strony jest mi go szkoda - wszystko się schrzaniło, kiedy przyznał się, że mu zależy.
OdpowiedzUsuńNo nie? Ale popatrz, jak to w życiu jest. Człowiek się stara, chce wyjaśnić, przeprosić i w ogóle, a i tak na koniec obrywa w twarz. Nie jest to zbyt fair, ale tak to już bywa. Ale spokojnie, jestem pewna, że sobie wszystko wyjaśnią :)
UsuńHej :* Tak, zła ja jak zwykle się spóźnia ;/
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - trzeba się wytłumaczyć. Bo czemu się nie komentowało Licencji?! Otóż, trafiłam tutaj - to chyba oczywiste - przypadkiem. Jestem tu bodajże od rozdziału 50. :/ Tak, to długo, ale nie mogłam się zebrać do komentowania. Za to na Magii Życzeń jestem od początku i mam zamiar tam zostać :*
Wracamy do rozdziału. Wow - to pierwsze, co przyszło mi do głowy. Panie Malfoy - gdzie jesteś i co z Tobą do cholery zrobili?! Gdzie jest zimny drań z maską obojętności?! Bardzo się z nim utożsamiałam, bo ja taką maskę noszę na codzień. Scorpius, który kocha Rose <3 Coś starego, a zarazem świeżego. Rose potraktowała go tak, jak powinna, choć szkoda, że nie zauważyła tej jego "wewnętrznej zmiany". Oni jak zwykle wszystko sobie komplikują... A miało być tak cukierkowo! Wiesz - żygam tęczą, sram cukrem i kicham iskierkami! Ale wtedy nie byłoby realistycznie - bo oni zawsze wszystko spieprzą. Za realizm masz plusa + Chwali Ci się ;)
No no, to się rozpisałam :) Pozdrawiam cieplutko i życzę sukcesów na studiach ^^
Storm
Storm! Pamiętam Cie z MŻ! :D Miło mieć Cię tutaj :)
UsuńNo Scorpius bardzo szybko się zmienił wewnętrznie, ale jak go znam to będzie się zapierał rękami i nogami - zwłaszcza po tym, jak potraktowała go Rose. Jakby nie patrzeć, wciąż jest bardzo uparty i honorowy. Może minąć spory kawałek czasu, zanim drugi raz odważy się przyznać do swoich uczuć.
Dzięki wielkie za poświęcony czas.
Pozdrawiam serdecznie!
Ha! Zapamiętali mnie! *bardzo dumna z siebie*
UsuńNie masz za co dziękować! To dla mnie przyjemność czytać twoje rozdziały ;) Szczególnie, jeśli są o moim ulubionym paringu! Wracając do rozdziału - Sorpius na pewno będzie się zapierał rękami i nogami! Bardzo uparty - jakbym słyszała przyjaciółkę, która mówi o mnie :D
Ja sobie cierpliwie poczekam na MŻ. Zostaję tu do końca! Obiecuję! :*
Wiem, że komentarze typu:
OdpowiedzUsuńSuper, świetnie piszesz!
Nie są mile widziane.60 rozdziałów to sporo do nadrobienia i przeczytania, ale udało mi się przeczytać na razie początek. I zapowiada się na prawdę okay.
A teraz reklama! Wiesz zapewne, że każdy musi jakoś zacząć :)
My dopiero zaczynamy i mamy nadzieję, że przeczytasz chociaż prolog który się pojawił, bo ma to dla nas wielkie znaczenie. Opinia doświadczonych blogerek zawsze się przydaje :)
http://paradise-jemiandakwamaryn.blogspot.com/
Czekałam na ten rozdział dłużej niż myślałam że mi się uda. :) na bloga zaglądałam codziennie po kilka razy. Nie powinnaś się martwić tym że Scorpius tak szybko "zaakceptował" swoje uczucia bo w prawdziwym życiu jak już sobie coś uświadomisz to nie dasz rady tego odwrócić nawet sam w sobie :) Wcześniej pisałam sobie sama w wordzie ale Twój blog dał mi wiarę w siebie i postanowiłam założyć własnego. Chciałam Cię prosić byś przeczytała jak na razie sam prolog i napisała co o nim uważasz. Chcę wiedzieć czy mam jakąkolwiek szansę na aprobatę kogoś kogo podziwiam :) www.highheels18.blog.pl
OdpowiedzUsuńDopiero zauważyłam że nie mogę tutaj reklamować swojego bloga. Ale połowa komentarza powyższego jest w pełni prawdziwa :) zareklamuje się w przedziale do tego przeznaczonym :)
UsuńNie musisz :D Już wchodzę do Ciebie, zobaczyć, co tam naskrobałaś. Bardzo dziękuję za komentarz i miłe słowa. Oraz za to, że uważasz, iż to ja dałam Ci kopniaka, by napisać coś własnego :) A jeśli pisząc o kimś kogo podziwiasz, miałaś na myśli mnie no to już w ogóle jest mi miło, przyjemnie i czuję, że się rumienię.
Usuńjeżeli sprawdzam czyjś blog codziennie po kilka razy to tą osobę podziwiam :) dziękuje za zostawienie komentarza, rady i opinię na temat mojego bloga. był to dopiero prolog- zwykłe spotkanie więc wszystko sie jeszcze wyjaśni :) chciałabym jeszcze tylko napisać że przeniosłam bloga na blogspot - obecny adres: http://high-heels-18.blogspot.com
Usuńproszę odwiedzaj tego bloga i zostaw swoją opinię bo jest dla mnie bardo ważna :)
W takim razie bardzo mi miło :)
UsuńNo weź.. no nie.. nie rób nam tego, Scorp musi być z Rose! Przecież on tego... niespecjalnie i w ogóle, niech ją przeprosi, a ona wskoczy mu w ramiona! Tak miało być, to się miało stać już w tym rozdziale! :C Cały tamten i ten rozdział czytałam w napięciu oczekując na to, aż kostki dokonają swego i Rose ze Scorpem będą najfajniejszą parą ever... Jak mogłaś? Ale strasznie dużo tej pary w tym rozdziale i bardzo mi się to podoba. I Scorp jakoś tak się zmienił, nie wydaje mi się już chamem, zrobił się bardziej... miły, troskliwy, taki przyjemny.
OdpowiedzUsuńRozdziałem jak zwykle powaliłaś mnie na kolana *o*
Tylko nie każ czekać nam znów tak długo.
Ps. Właśnie zaczynam bloga o podobnej tematyce, jeśli masz czas, to może zajrzysz :)
http://crazy-common-life.blogspot.com/
Pozdrawiam,
Mer K :D
Ohoh uwielbiam twoje opowiadanie ale czemu Ty im tak utrudniasz życie ? :( już myślałam że Scor ją uratuje ona mu wybaczy i będzie pięknie ale cóż jeśli to ma oznaczać ze blog będzie dłuższy to ok tylko mogłabyś nam dać chociaż chwilkę ich szczęścia :( ale ogólnie rozdział świetny jak zwykle zresztą :) czekam z niecierpliwością na następny :) Mimi
OdpowiedzUsuńcudownie się to czyta
OdpowiedzUsuńTak bardzo emocjonalnie, pięknie <3 Świetnie się czyta i nie chce, żeby się skończyło!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego, co jeszcze wymyśliłaś. Brak mi słów :)
Wspaniałe opowiadanie, gratuluję wyobraźni. Ja też prowadzę blog z opowiadaniami, może wpadniesz i podzielisz się swoimi doświadczeniami? Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńProsze cie pisz częściej rozdziały.
OdpowiedzUsuńkocham <3 :D
Hej kolejny rozdział jak zawsze świetny. Mam nadzieję, że następny pojawi się niebawem. Czekam z niecierpliwością. Pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuńMam doła emocjonalnego po tym rozdziale;___;
OdpowiedzUsuńScorpius, ty dupku
Jak mogłeś tak spartolić robotę. To kobieta, a kobiety są istotami trudnymi, mogłeś jej wszystko rozjaśnić w inny sposób, nie pogrążając się przy tym;_;
Ja wiem, Malfoyom trudno przyznać się nawet przed sobą do uczuć, ale mogłeś jakoś inaczej wszystko załatwić.
Reakcja Rose jest w 100% zrozumiała. Jeśli ja po przeczytaniu jestem taka rozemocjonowana, to co musiała czuć ta ruda istotka;_;
Mam nadzieję, że wszystko wyjaśni się w kolejnych rozdziałach, na które czekam z niecierpliwością:)
Ściskam ciepło, weny:)
Znieważona (Kiedyś Rainbow Shadow).
Nominuję cię do LBA.
OdpowiedzUsuńSzczegóły tutaj :
http://jess-i-jej-dziwne-zycie.blogspot.com/2015/07/liebster-awards-2.html?m=1
Kiedy następny rozdzial????? :D
OdpowiedzUsuńKiedy następny rozdział?!?
OdpowiedzUsuńWszystkie tego typu informacje zamieszczam na Facebooku :)
UsuńWow.
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwsze co mi sie nasuwa po przeczytaniu całości.
Widzisz, twoja opowieść wciągnęła mnie jak jeszcze żadna. Długo widziałam w niej Dramione, ale to sie zmieniło. W każdym razie, pochłonęłaby w pare godzin co mi sie jeszcze nigdy nie zdażyło z FF, wiec naprawdę, chciałabym pogratulować. Przede wszystkim stylu, bo poza niepasującymi czasami do bohaterów wypowiedziami, nic a nic nie mozna zarzucić. Po drugie ogarnięcia calowej fabuły, choc piszesz ot tak dawna. Po trzecie, tego ze postacie sa w 3D, a to obecnie trudno znalezc nawet w lepszych książkach.
Jednak musze tez konstruktywnie skrytykować, bo sama wole jak mnie ktos zjedzie żebym wiedziała co poprawiać (tylko najpierw, zaznaczam - najlepszy fanfic jaki czytałam!)
Po pierwsze, bohaterowie. 3d, ale tylko głowni - te bardziej poboczne sa takie.. Nierzeczywiste, przerysowane, nie do końca wiem jak to ubrać w słowa. Po drugie, pare historii było ryzykownym pomysłem - kiedy juz zapominam, ze Julia od Albusa istnieje, ona pojawia sie na jeden rozdział. Po trzecie, ogólna.. Nierealność sytuacji. W sensie Piuchoni nagle sie okazują byc gorsi od Slizgonow, Scorpius zaprzecza oczywistościom, wszystkim łatwo sie odkochać, a co wiecej znalezc kogos nowego. Patrząc na moich rówieśników, a jestem akurat w tym wieku - to nie jest takie łatwe.
Tak czy siak, kocham po prostu i zaraz obserwuje, lajkuje i wgl ;)
Dobranoc i życzę weny
Serafino
Hej :)
UsuńDziękuję za wszystkie miłe słowa, ale także za krytykę. Na pewno się przyda. Postaram się też jakoś ustosunkować do Twojej wypowiedzi.
Może wydaje Ci się, że poboczni bohaterowie są nierealni, bo... są poboczni? Nie są tak bardzo ważni dla historii, więc nie skupiam się mocno na ich kreowaniu.
Wielu bohaterów pojawia się na jeden rozdział, głównie dlatego, że gdybym miała co rozdział wszystkich wrzucać, to nagle ta historia zostałaby ochrzczona "Niekończącą się opowieścią" :) Musisz też wziąć pod uwagę to, że czasami konkretna sytuacja (albo np. konkretny dzień) rozgrywa się przez kilka rozdziałów, więc faktycznie - czasowo wychodzi, że ktośtam pojawi się dopiero dziesięć rozdziałów dalej, choć w opowiadaniu mogą to być zaledwie dwa dni później :D Wiesz, o co mi chodzi, czy nie bardzo? Co się zaś tyczy ryzykownych sytuacji - staram się pisać różnie, wklejać niekonwencjonalne fragmenty i robię to specjalnie. Jak sama zauważyłaś, piszę już od bardzo dawna (5 lat), więc wszystkie zabiegi, które stosuję (np. fragment pisany z perspektywy kota albo krótki powrót do korzeni, czyli Hermiony, Harry'ego itp.) mają na celu nie zanudzić czytelnika. Są takim urozmaiceniem opowiadania, co wcale nie znaczy, że są tam bardzo potrzebne.
A co do tej nierealności... No dobra, mogę się zgodzić z tym, że nagle zamieniłam Puchonów na gorszych od Ślizgonów, ale z drugiej strony - kto powiedział, że tak się nie mogło stać? :D Przecież to jest kolejne pokolenie, ileśtam lat po tym, jak Harry Potter opuścił mury szkoły. Mogło się wiele zmienić ;P Poza tym - wszak to świat magiczny, wszystko się może zdarzyć! :D Natomiast nie bardzo rozumiem, co masz na myśli, mówiąc, że "łatwo się odkochać"? O ile dobrze pamiętam, to oprócz Shili nikt się w LnM nie odkochał... Albus dalej wzdycha do Julii, choć próbuje to zagłuszyć spotykając się z innymi, Hugo marudzi, bo nie pożegnał się z Daisy, a Rose i Scorpius - oni się dopiero zakochali. A! Jeszcze Rose i Ben, ale tam nigdzie nie było mowy o zakochaniu się, więc w sumie nie wiem, o co innego może Ci chodzić.
Jeszcze raz dziękuję za poświęcony czas.
Pozdrawiam serdecznie.
Ciao :*
PS. Po prostu uwielbiam Twój nick ;)
Oki, teraz krótko xd
UsuńJeżeli chodzi o pobocznych bohaterów, rozumiem. "Łatwo się odkochać" - to chodziło mi w sumie bardziej o całokształt uczuciowy, w sumie źle ujęłąm, to jak ławo każdy może znaleźć dziewczynę, za Albusem latają i wgl. No ale w końcu hormony buzują ;D A jedynie przy tych Puchonach bym obstawała przy swoim, ale w sumie blogtaki świetny, że w sumie lepiej już nie zmieniać, po prosu pisz dalej bo już się nie możemy z przyjaciółką doczekać :)
Życzę czasu
Serafino
PS. Twój nick także mnie urzekł! Zazdroszczę takiego fajnego nazwiska jeśli prawdziwe!
Ha, nazwisko jak najbardziej prawdziwe :) Imiona zresztą też, choć przekształcone na angielskie odpowiedniki ;)
UsuńAha, no dobra, już wiem o co ci chodzi. Hm... Myślę, że tutaj ma duże znaczenie to, iż Albus jest z nazwiska Potter xD A jak wiadomo, sławny tatuś i te sprawy xD Ale mogę się mylić, nie siedzę w głowach tych nastolatek :D Buahaha, taki żarcik.
Puchoni walczą ze Ślizgonami o miano najgorszych :D Ej, a poza tym to nie jest tak, że wszyscy Puchoni są źli, tylko Ben się zirytował xD ZUY BEN!
Pozdrów przyjaciółkę i powiedz, że następny rozdział jest w przygotowaniu :)
Obie czekamy z niecierpliwością :D
UsuńCóż za wytrwałość, zawsze podziwiam takich blogerów i czytam tylko takie wpisy. Pięknie piszesz, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiesamowite są takie opowieści... Jest w nich dusza, jest w nich poczucie przynależności, spójności z dana osobą. Doskonale opisane, świetnie skomponowana całość.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie również http://gdziejestmilosc.blogspot.com/
Usuńprzeczytalam calosc, a trafilam tutaj dzieki cudownej Katji. Tak sobie rozmawialysmy pewnewgo razu o dobrych blogach dotyczacych mlodego pokolenia i poleciła mi Twój. początkowo przeraziła mnie ilosc notek, pomyslalam - kiedy ja to przeczytam! ale jak zaczęłam, to jednym tchem połknęłam z dwadzieścia rozdziałow. póżniej miałam mniej czasu, stąd komentuję dopiero teraz (choć pod kilkoma rozdziałami krótko wyrażałam sowją opinię, gdy nie mogłam się powstrzymąć). Od pocątku pisałaś dobrze, choć widać, że teraz jest jeszcze lepiej. Podziwiam Cię zarówno za talent, jak i samozaparcie i za pięć lat pisania tego bloga. JEsteś zawzięta, chwała Ci za to :). Młode pokolenie w Twoim wydaniu to istna perełka. Co prawda James jest chyba o rok za młody, ale włąściwie sie nie pokazuje xD ponadto jednak chyba wszystko się zgadza z kanonem. Widać, że główny wątek jest taki sam od początku i że dobrze go przemyslałaś, co jest chyba największym plusem tego opowiadania. Kostki od początku miały sie okazać kluczową sprawa w relacjach miedzy Rose i Scorpiusa, nawet jeśli długo nie było nic a nic na ten temat. Świetnie, naprawdę. Może niektóre rzeczy dołączałaś póxno, jak np. to, ze wczesniej nigdy nie bylo Hermiony, a tutaj nagle sie pojawiłą, ale ogólnie jesteś bardzo konsekwentna i dobrze budujesz wątki. Rose i Scorpius to istna perełka, serio, oboje mają mocne chaaraktery, oboje zarówno wady, jak i zalety, są ludźmi z krwi i kości, którzy dojrzewaja, nie rozumieją ani siebie nawazjem, ani siebie samych. Muszą rozumieć, ze gdyby nie czuli do siebie tego, co czują, to kostki nigdy by się nie zaktywowały. Myslę, że miną jeszcze alta, zanim ta dwójka się ogarnie, ale myślę, że rpzyznanie się Scorpiusa samym rpzed soba, że ma serce i że czuje coś wobec Rose, to naprawdę duży przełom. Scorpius jest ciężki, dosć często gra, ale ma też uczucia i z pewnościa potrzebuje bliskich osób. Swoją postawą próbuje sie bronić przed kloptami. W dodatku jego charakter każe mu brylowac i mieć rację wszędzie. Ale widać, że sobie nie do końca radzi i że nie jest taki... lodowaty. Dotychczas nie traktował Jose i Damiena jako prawdziwcyh przyjaciól, ale teraz sie to troche zmienia, chyba zaczyna rozumieć, że samotnie do niczego nie dojdzie. W rodzinie nie zazwał dużo szczęscia... Wkurzał mnie i nadal wkurza swoim przedmiotowym podejściem do dziewczyn i tą rywalizacją z Benem (Boże, ten to dopiero jest powalony, w ogóle nie rozumiałam, czemu Rose z nim chodzi, początkowo wydawał się taki mdły… a teraz się okazuje, ze to psychopata, razem z tą swoją przyjaciółeczką, która chyba musi być na Maksa w nim zakochana, jeśli zgadza się na takie chore akcje!!! Powinni zostać za to powaznie ukarani… Własciwie nie mogę tak do konca winic Mafoya za ten pojedynek, choc już za caly ten klub troche tak, bo takie bicie się bez umiaru to nie jest dobry pomysl. Loczywiscie, mocno zboczylam z tematu, ech.) .Rose przeciwnie, jest bardzo uczuciowa, a wtedy kiedy próbuje ukrywać te emocje, to jej nie do końca wychodzi i rodzi problemy xD. bywała zbyt grzeczna i ułożona, ale jednoczesnie od początku umiała wybuchac, szczególnie do jednego osobnika. Powoli zdaje sobie sprawę, że nawet jeśli zlamie się zasady, to nie oznacza, ze sie jest złym człowiekiem. Powoli potrafi dostrzegać, ze życie nie jest tylko białe i czarne.
OdpowiedzUsuńbardzo lubię jej relację z S., to prawdziwa przyjaźń. w ogóle co do S.I. , to świetnie poprowadziłaś jej wątek. Myślę, ze jest bi, wątpię, żeby udawała, iż nie zależało jej na tym Puchonie, który jednocześnie miał dziewczynę, a z nią tylko sypiał. Ale widać, ze zakochała się w Willow wczesniej ,niż zdala sobie z tego sprawę. I ciesze się, ze zostawila Jose, choc chciałabym, bezy zostali przyjaciółmi. Biedny chłopak się załamał. Co do drugiego przyjaciela mafloya, to swego czasu, kiedy Scorp zachowywal się glownie jak niedojrzaly gowniarz ( w ogóle jak on wykorzystywał rose, np. na tym konkrusie, a ona się dawała: on mówił – ty idziesz w to bagno, a ona biegła, w ogóle nie mogłam załapać czemu się zgodziła, powinna była powiedzieć, żeby spadał na bambus), to chciałam, żeby Rose była z Zabinim, lubiłam go i nadal go lubię. Ale już wtedy było wiadomo, ze to by nie wyszlo, bo dla Rose jest już przeznaczony ktos inny, kto dojrzewa nieco wolniej, ale skutecznie… I właściwie chyba dojrzal silniej niż Rose, bo przynajmniej wreszcie przyznał sam przed sobą do własnych uczuc, Rose dopiero to krystalizuje. Oczywscie, Malfoy był tym tak przerazony, ze najpierw nie myslec o konsekwencjach zniszczyl ten głupi totem i doprowadzil Rose do spiaczki, ale mimo wszystko – to, ze się tak bal, znaczy, ze wreszcie dopuścił do siebie te silne uczucia, które odczuwa wobec Weasley. Nie diwie się jednak, ze Rose jest na niego tak maksymalnie zdenerwowana (i m.in. dlatego pisałam na górze, że minie milion lat, zanim oni się Zejda xD). NO ale ja będę cierpliwa, bo jak nie są razem, to też jest mega zabawnie xD Miałam jednak mówić o tle. Lubię Towjego Albusa, jest uczuciowy, choc się z tym kryje, został zraniony i terzaz próbuje niestety szukać pocieszenia u inych dziewcząt, ale mysle, że to minie. Hugo też jest słodki i też się boi trochę własnych uczć, choć nie aż tak, uwazam, ze idelanie pasuje do Daisy, a poczate ich znajpomosci był genialny. Troche sknocil, kiedy dowiedział się o przepowiedni, ale właściwie można go zroxumiec, szkoda jedynie, ze nie zdążył się spotkac z dziewczyna, zanim opuściła szkole…. Mam nadzieje, ze może się z nia skontaktowac listownie, ale pewnie nie… ech, w ogole ja się boje, co Ty kombinujesz; te martwe zwierzeta, ta przepowiednia, brzmi gorzej niż Voldemort i wcale mnie to nie bawi… Zastanawiam się tez, na jakim etapie roku szkolnego jesteśmy, bo się już zgubilam, dawno nie było wzmianki… chyba jednak dosc blisko konca, bo SUMY niedlugo? Czy może się myle? Hm, jak widac, jest dosc chaotycznie, ale Boze, ja naprawde się uzależniłam od tego opowiadania i troche mi truddno odnieść się do wszystkiego. Uwazam, ze swietnie kreujesz bohaterow i prowadzisz watki, podobaja mi się refleksje, zmiany w narracji w zależności od bohatera (choc mysle, ze lepiej by było trzymac się caly czas albo I, albo III osoby). Swietnie dobierasz slowa, czarujesz nimi, no i nie sposób się nudzic, masz naprawde dobre pomysły. Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to to,że na początku Scorpius od razu atakował w myślach Rose, jakby była największym karaluchem, a wyjaśniłaś ich relacje dopiero dużo, dużo później, przez co powstała taka niezrozumiała przerwa. Druga sprawa to to,że czasami jakbyś zapominała na dłuższy czas o bohaterach drugoplanowych np. o Albusie, a jak sobie przypomnisz, to nagle piszesz mega dużo,żeby nadrobic czas. NO i troche mi brakuje opisu więzów dzieci z rodzicami, tego tla, jakim jest ogromna rodzina Potterów i Weasleyow. Ogolnie jednak przyznaje Katji racje, jestes genialna i genialny jest swiat przez Ciebie wykreowany i zyskujesz tym samym nowa czytelniczke. Zapraszam na mój blog, na którym obecnie publikuję opowiadanie pt. NIezaleznosc, głowną bohaterką jest Lily Potter;)
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE! Podziwiam Cię, że chciało Ci się pisać taaaaaki długi komentarz! Oczywiście bardzo, bardzo dziękuję, zarówno za miłe słowa, jak i zwrócenie uwagi na niedopracowane fragmenty. Spróbuję się jakoś odnieść do wszystkiego, co napisałaś, ale nie bij, jeśli coś pominę :)
UsuńZ tym zapominaniem o tle to jest tak, że czasami jakiś dzień lub zdarzenie jest opisywane przez kilka rozdziałów, więc może się wydawać, że minęło nie wiadomo ile czasu, a to tak naprawdę był tylko krotki urywek ich życia :) Może to z tego wynika? Choć faktycznie czasami bardzo długo ignoruję niektóre postacie. Ale postanowiłam sobie, że to się teraz zmieni. Przez jakiś czas będzie więcej tych pobocznych osób, bo Scorpius i Rose jak na razie powiedzieli sobie wszystko. Kolejna sprawa, Hermiona :D Tak, wiem, że to trochę dziwne, że nigdy jej nie było, aż tu nagle - SRU - pojawiła się. No ale to jest tak, że za wszelką cenę staram się urozmaicić jakoś tę historię. Jak sama zauważyłaś, jest już pisana pięć lat, ma 60 rozdziałów i po prostu chcę od czasu do czasu wrzucić jakiś "odcinek specjalny", żeby się czytelnik nie znudził :D Tak, jak to było na przykład z perspektywą kota :D Czy to, co powiedziałam teraz ma jakiś sens, czy gadam jak potłuczona? Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodziło :)
Cieszę się, że spodobał Ci się wątek Shili i jej problemów ze zrozumieniem własnej seksualności. Ten temat jest mi akurat bliski. Staram się pokazywać też sytuacje, które dzieją się również w realnym świecie, bo przecież nie każdy rodzi się hetero, nie każdy spędza życie ze swoją pierwszą miłością, nie każdemu wychodzi to na dobre. Mam nadzieję, że robię to dobrze.
Hm, zaskoczyło mnie, gdy napisałaś, że wszystko sobie przemyślałam, bo prawda jest taka, że nigdy nie myślałam nad tym opowiadaniem xD W sensie... nie mam zrobionych żadnych planów wydarzeń, szkiców itp. Pomysły wpadają mi do głowy w różnych sytuacjach i od razu są selekcjonowane, a potem albo je wykorzystuję, albo nie... No i właśnie często w taki sposób sama sobie rzucam kłody pod nogi xD Czasami jest tak, że coś napiszę, a potem za cholerę nie wiem, jak się do tego odnieść w następnym odcinku :D Ale cieszę się, że tego nie widać xD
Co tam jeszcze... a tak, pytałaś o to, w którym momencie roku szkolnego jesteśmy. No to z moich obliczeń (tia, obliczeń) wynika, że jest koniec maja. Muszę jeszcze dograć sprawę z egzaminami, bo nie pamiętam dokładnie, kiedy się odbywają (czy to jeszcze w czerwcu, czy już po roku szkolnym), ale no... niedługo koniec.
Co tez ja knuję z tą przepowiednią?! Aaa! Tego to się dowiecie dużo, dużo, dużo później. Prawdopodobnie dopiero w drugiej części Licencji, jeśli takowa kiedykolwiek powstanie.
Generalnie, ogromnie się cieszę, że Licencja tak Ci przypadła do gustu. Nie spodziewałam się nawet, że sobie między sobą ją polecacie. Jakoś nigdy nie uważałam, żeby LnM była godna polecenia. Bardzo mnie tym podbudowałaś, od razu moje poczucie własnej wartości skoczyło wyżej :) Dziękuję.
Na Twojego bloga wpadnę na pewno, ale już nie dzisiaj :D
Pozdrawiam.
Ciao :*
Coz, czytanie tego bloga było megaprzyjemnoscią i mam ogromna nadziehję, że będziesz go długo pisać, a równiez tę drugą część, skoro to w niej mielibyśmy dowiedzieć się, o co chodzi z przepowiednia. Rozumiem, co masz na myhsli jesli chodzi o urozmaicanie fabuły, szczeólnie że już tak długo piszesz, i wpadasz na nowe pomysły;). No i faktycznie, tutaj wszytsko jest dość rozwleczone w czasie,co mnie cieszy, więc może i e dla bohaterów to nie jest taki dlugi czasookres. Ale jednak dla czytelników jest i cieszę się, że teraz bardziej pamiętasz o pobocznych postaciach :)
UsuńChyba dwa dni będę wszystko czytał na tym blogu.Wszystko mi się podoba.
OdpowiedzUsuń